Nigdy wcześniej nie przeżyłam tak silnego strachu przed wyjściem z domu. Siedząc na sofie i skubiąc skórkę od paznokcia, starałam się zignorować alarmujące sygnały płynące z mojego ciała.
Mąż się upewniał
– Nie szykujesz się do wyjścia? – zapytał Grzesiek. – Myślałem, że spotkanie masz o dwunastej – mój mąż zwrócił uwagę na zegar.
– Tak, powinnam już ruszać – przyznałam.
Zamknęłam oczy, próbując powstrzymać łzy, które zbierały się w kącikach oczu. Nie rozumiałam, co się ze mną dzieje.
– Może cię podwieźć? – zasugerował Grzesiek, już wstając z krzesła.
Przyszło mi do głowy, że mój mąż chce się upewnić, że na pewno dotrę na zaplanowane spotkanie.
– Nie ma potrzeby. Trochę ruchu mi nie zaszkodzi.
– Wyglądasz fantastycznie – rzekł Grzesiek, aczkolwiek w tym momencie przesuwał palcem po ekranie swojego telefonu i nawet nie spojrzał w moim kierunku. – Powodzenia!
Słuchałam stukotu moich szpilek. Wydawało mi się, że cała ta sytuacja jest poza moją świadomością, a ta elegancka kobieta, która schodzi po schodach to nie ja. Być może byłoby mi łatwiej, gdyby Grzesiek okazał mi odrobinę autentycznego wsparcia. Czułam, że to, co mówi, to tylko puste słowa. W istocie zależało mu tylko na tym, abym w końcu znalazła robotę i zaczęła wnosić wkład do domowego budżetu. Ignorował moje emocje, rosnący dyskomfort. Nie powiedział mi tego bezpośrednio, ale w domu panowało napięcie.
Było mi ciężko
Dlaczego nikt nie potrafił zrozumieć, jak bardzo przeżyłam zwolnienie z pracy? Dyrektor tłumaczył swoje działanie cięciami w budżecie. Robił to monotonnym głosem, podczas gdy ja starałam się powstrzymać łzy. Ostatnie czego mi potrzeba, to pokazać się ze złej strony podczas pożegnania.
Zatrudniłam się w sekretariacie jeszcze podczas studiów. Ta praca była dla mnie wszystkim. Doceniałam życzliwość moich kolegów z pracy i przyjazną atmosferę. Kiedy opuszczałam budynek z kartonem pełnym moich rzeczy, czułam, jakbym wpadała w jakąś niekończąca się przepaść...
– I co ja teraz mam zrobić? – narzekałam.
– Poszukasz innej pracy – odrzekł Grzesiek. – Nie bądź taka dziecinna.
Ale ja dokładnie tak się czułam! Jak małe, zagubione dziecko i musiałam to zataić, ponieważ... mój mąż tego nie rozumiał. Przez dwa tygodnie spędzałam czas pod kocem na sofie, oglądając sentymentalne filmy i obżerając się chipsami. Pół godziny przed powrotem Grześka wstawałam, błyskawicznie sprzątałam, czesałam włosy i zakrywałam cienie pod oczami korektorem. Następnie wrzucałam do piekarnika gotową zapiekankę i udawałam doskonałą gospodynię domową. Co więcej, okłamywałam go jeśli chodzi o rozmowy kwalifikacyjne. Nie chciałam, żeby tak się stało, ale strach okazał się silniejszy.
Kłamałam prosto w oczy
– Jak ci poszło? – zapytał mój mąż, kiedy wróciłam z pierwszego spotkania, które tak naprawdę nie miało miejsca.
Kiedy wchodziłam do mieszkania, postanowiłam powiedzieć prawdę. Najbardziej na świecie pragnęłam przytulić go, rozładować nagromadzone emocje. Chciałam poczuć jego siłę i zrozumienie, usłyszeć, że wszystko będzie w porządku, że nie ma powodu do zmartwień, ale to były tylko moje marzenia. Grzesiek nie cierpiał mazgajstwa.
– Chyba nieźle – odparłam, zdejmując z nóg niewygodne buty na obcasie. – Powiedzieli, że się odezwą.
– Masz doświadczenie, na pewno zadzwonią – odparł i zajął się swoimi rzeczami.
Kiedy straciłam go z oczu, poluzowałam kołnierz koszuli i wzięłam głęboki wdech. Uświadomiłam sobie, że właśnie skłamałam mężowi w ważnej kwestii. Trudno powstrzymywane łzy, które wzbierały, sprawiały, że czułam się, jakby mnie coś dusiło. Nie miałam zamiaru kłamać, jednak z drugiej strony... Czy powinnam się przyznać, że uciekłam spod drzwi biurowca?
Czułam lęk
Podchodziłam do rozmowy o pracę z uczuciem, jakbym szła na egzekucję. Ogromny, szklany budynek z drzwiami otwieranymi automatycznie sprawiał, że kręciło mi się w głowie. Zaczynałam się stresować, kiedy wchodziłam do windy. Spojrzałam w lusterko i zauważyłam czerwone plamki, które pojawiały się na moim dekolcie i rozchodziły się na policzki. Nie mogłam zapanować nad tym paraliżującym lękiem.
Kobiety w wysokich obcasach z błyszczącymi włosami i doskonale umalowanymi twarzami, mężczyźni w garniturach, rzucali okiem na tarcze swoich drogich zegarków – wszyscy wyglądali jak idealne kopie typowej pary pracowników korporacyjnych.
Nie ma mowy, absolutnie nie poradzę sobie w takim środowisku, pośród tych robotów, w tak wielkiej korporacji. Z tęsknotą i smutkiem powracałam myślami do mojego przytulnego biura. Winda dojechała na dziesiąte piętro, drzwi się otworzyły. Na korytarzu stała grupka ludzi, co tylko zwiększyło moje zaniepokojenie. Potykając się o własne stopy, wyszłam z windy i ruszyłam przed siebie. Musiałam wyglądać jak obraz nędzy i rozpaczy, drżąc na całym ciele i ściskając w spoconych dłoniach teczkę z dokumentami.
Po prostu uciekłam
– Czy pani na rozmowę o pracę? – nagle drzwi biura się otworzyły, a zza nich pojawiła się blondynka w okularach. – Szef już na panią czeka.
Nie wiem, co nagle mnie podkusiło, ale obróciłam się na obcasie i ruszyłam z powrotem w stronę windy. Gdy w końcu wyszłam na zewnątrz, pot pokrywał całe moje ciało. Co ja robię? – zastanawiałam się, krążąc bez celu po alejkach parku. A potem strach stał się moim nieustannym kompanem, moim niewłaściwym cieniem, który niszczył moje życie.
Nie zdecydowałam się na kolejną rozmowę kwalifikacyjną. Zamiast tego wyszłam z mieszkania, ubrana elegancko. Później Grzesiek dopytywał, jak mi poszło. Gdyby dowiedział się, że byłam na lodach, pewnie by oszalał ze złości. Sytuacja się przedłużała. Saldo na moim koncie stopniowo malało, a ja nie mogłam się zebrać i pozbierać do kupy.
Myślałam, że spalę się ze wstydu
Pewnego wieczoru, kiedy Grzesiek przebywał na służbowym wyjeździe, zapukała do mnie Matylda, jego siostra. Jak na złość, wyglądałam wtedy, jakby mnie ktoś przepuścił przez wyżymaczkę. Tyle, co usunęłam z mojego dresu resztki chipsów, zanim otworzyłam drzwi.
– Posłuchaj, wiesz, że mówię to, co myślę, więc mam nadzieję, że nie poczujesz się urażona – zaczęła już od progu, nie zdejmując nawet swojego płaszcza.
Stała w centrum pokoju, z dużą torebką przewieszoną przez ramię, nie przestając na mnie patrzeć. Zaczęłam się pocić.
– Kochanie, musisz coś z sobą zrobić... – mówiła dalej, a ja czułam, jak mi się żołądek zaciska z nerwów. – Grzesiek się o ciebie niepokoi. Co więcej... on wie o wszystkim.
– Co? – zaskoczona, przymrużyłam oczy.
Chyba nic nie było gorsze niż to uczucie hańby i klęski, nawet lęk.
– Powinnaś się ogarnąć – powiedziała ponownie.
– Ale o co chodzi... Co Grzesiek niby wie?
– No daj spokój. Zobaczył cię, jak spacerowałaś po parku, zamiast... Ale nie ma sensu wracać do tych spraw, pora wziąć się do roboty.
– Więc dlaczego nie powiedział mi od razu, co? Jeżeli znał prawdę, dlaczego grał idiotę? – zaatakowałam moją szwagierkę. Gniew pomagał mi powstrzymać zbierające się łzy. – Dlaczego wciąż pyta, jak mi idzie, wiedząc, że idzie źle?! Dlaczego... – nie mogłam nic powiedzieć, że napływające łzy i gulę w gardle.
– Ponieważ mężczyźni są dziwni – Matylda rzuciła beztrosko torebkę na sofę, po czym podeszła, chwyciła mnie za ramiona i mocno, pokrzepiająco ścisnęła. – Zdarzają się momenty, kiedy pragniesz zniknąć. Może ciężko w to uwierzyć, ale ja też tak czasami czuję. Nie ma się czego wstydzić – w oczach mojej szwagierki dostrzegłam współczucie i zrozumienie, których na próżno szukałam u męża.
Szwagierka chciała mi pomóc
To właśnie tamtego popołudnia zaproponowała mi zatrudnienie u swojej przyjaciółki, która prowadziła małą firmę i poszukiwała pracownika biurowego. Propozycja idealna dla mnie, jednak początkowo ponownie odczułam to dobrze mi znane uczucie strachu.
– Moja kochana, tym razem ci pomogę. Ale co zrobisz, jeśli znów pojawi się atak paniki?
– Spróbuję coś z tym zrobić... Zapiszę się na jakąś terapię.
– I przyjdź w poniedziałek do Eli. Obiecaj, że nie uciekniesz – Matylda niespodziewanie przyciągnęła mnie do siebie, mocno ściskając. – Ten idiota cię kocha, nigdy w to nie wątp.
I wtedy się rozpłakałam... Czułam, jak na moim dekolcie i policzkach pojawiają się czerwone plamy. A potem odwróciłam się i zwyczajnie uciekłam do drugiego pokoju.
Czytaj także: „Wyrywałam facetów jak wiosenne chwasty. Nie szukałam męża i zobowiązań, chciałam zabawy i przyjemności”
„Koleżanka na łożu śmierci błagała mnie o opiekę nad rodziną. Dotrzymałam słowa. Z przyjemnością przygarnęłam jej męża”
„Mąż po 5 latach zostawił mnie dla ciężarnej kochanki. Później sama wpadłam w sidła żonatego i zostałam kochanką”