„Wyrywałam facetów jak wiosenne chwasty. Nie szukałam męża i zobowiązań, chciałam zabawy i przyjemności”

atrakcyjna kobieta fot. Getty Images, Westend61
„Imprezy są dla mnie miłą odskocznią. Zawsze też w takim miejscu znajdzie się jakiś facet, który będzie miał ochotę na niezobowiązujący numerek. Wybierałam więc w mężczyznach, jak tylko mi się podoba i po jednym czy dwóch spotkaniach kończę znajomość”.
/ 11.04.2024 11:15
atrakcyjna kobieta fot. Getty Images, Westend61

Dlaczego tylko mężczyźni mają prawo do niezobowiązujących romansów? Facet nie jest i nie był mi do niczego potrzebny. Dobrze zarabiam, mam własne mieszkanie, więc niepotrzebna mi kula u nogi.

Taka już po prostu jestem

Od czego by tu zacząć? Może od tego, że nie mam najłatwiejszego charakteru. Zawsze byłam niezależna, zaczepna, wiedziałam, czego chcę i nie potrzebowałam do tego nikogo innego. Oczywiście to nie znaczy, że nie mam czy nie chce mieć przyjaciół. Chodzi mi o to, że zawsze dążyłam do celu i nie wspinałam się po plecach innych. Jestem konsekwentna i dzięki temu jestem, kim jestem.

Tak, wiem – dziwnie zaczynam moją historię, ale ważne jest to, żeby zrozumieć kontekst. Dzięki mojemu samozaparciu ukończyłam studia, a następnie znalazłam pracę w dużym koncernie farmaceutycznym. Okazało się, że nie tylko jestem świetnym chemikiem, ale także bardzo dobrze radzę sobie z zarządzaniem ludźmi. Dlatego szybko pięłam się po szczeblach kariery i obecnie jestem dyrektorem handlowym w dużej firmie farmaceutycznej. Finansowo nie mogę więc narzekać.

Niektórzy uważają, że zrobiłam to przez łóżko, bo częściowo na swoje nieszczęście, jestem też bardzo atrakcyjną kobietą. Mam długie, gęste blond włosy i zielone oczy. Jestem szczupła i mam wysportowaną sylwetkę. Dla niektórych więc jestem panienką, która dochrapała się swojego przez łóżka prezesów.

Nie przejmuj się tym głupim gadaniem – mawiała zawsze moja przyjaciółka Eliza. – Szybko przekonają się, jak bardzo są w błędzie.

I rzeczywiście tak było, bo jako szef jestem surowa i wymagająca. Każdy, kto uważa, że nie mam pojęcia, co robię, szybko przekonywał się, jak bardzo jest w błędzie. Być może dlatego mam nastawienie do związków takie, jakie mam.

Zawsze lubiłam poimprezować

Jak łatwo się więc domyślić, moja praca jest stresująca z wielu powodów. Irytuje mnie to, że ciągle muszę udowadniać, jak wiele potrafię. Dlatego wyjścia na różne imprezy są dla mnie miłą odskocznią. Zawsze też w takim miejscu znajdzie się jakiś facet, który będzie miał ochotę na niezobowiązujący numerek. Wybierałam więc w mężczyznach, jak tylko mi się podoba i po jednym czy dwóch spotkaniach kończę znajomość.

Jedną z takich imprez były trzydzieste czwarte urodziny Elizy. Wszystko zorganizowane było u niej w domu. Ma duży ogród, a że było ciepłe lato, było to idealne miejsce do spotkania ze znajomymi.

– Wpadłaś w oko Łukaszowi – w pewnym momencie podeszła do mnie Eliza i rzuciła po cichu przez ramię. – Tylko nie oglądaj się teraz, bo wyda się, że ci powiedziałam.

– A co? Gapi się? – zapytałam kpiąco przyzwyczajona, że mężczyźni patrzą się na mnie ostentacyjnie.

– Nie tylko – Eliza pokręciła rudą czupryną. – Podpytywał, kim jesteś, bo podobno już cię gdzieś widział.

Prychnęłam lekceważąco, bo to tekst stary jak świat na słaby podryw, ale gdy przyjaciółka poszła dalej do gości, zerknęłam w kierunku, o którym mówiła. Rzeczywiście był tam jakiś mężczyzna, który akurat rozmawiał z jedną z koleżanek Elizy. Nie kojarzyłam go oczywiście. Okularki, brak zarostu, przystojny, ale w koszuli zapiętej pod szyję. Ważniak intelektualista.

Preferowałam mężczyzn w stylu niegrzecznych chłopców, a ten prezentował się raczej spokojnie. Tego wieczoru nie planowałam zresztą nikogo wyrwać, bo było to święto mojej przyjaciółki i byłam skupiona na niej, ale w sumie… skoro okazja sama się nadarzy…

W ogóle nie był w moim typie

Gdy Eliza odeszła w bliżej nieokreślonym kierunku, ruszyłam w stronę mojej, jak sądziłam, „ofiary”.

– Olga, miło mi cię osobiście poznać – powiedział, gdy byłam już blisko.

– Znamy się?

– Ja ciebie tak. Pracujemy w konkurencyjnych firmach i czasem bywamy na tych samych konferencjach.

Szukałam w pamięci, ale za żadne skarby świata nie mogłam sobie przypomnieć, abym go kiedykolwiek widziała. Chwilę potem zmieniliśmy jednak temat i ku memu zaskoczeniu, resztę wieczora przegadaliśmy razem. Miał cięte poczucie humoru, dużą wiedzę na różne tematy, a czas z nim upływał mi zaskakująco szybko. Gdy goście zaczęli się powoli rozchodzić, zapytałam:

– Może skoczymy jeszcze gdzieś? Noc jeszcze młoda…

Łukasz uśmiechnął się, a muszę przyznać, że uśmiech miał zniewalający.

Twoja reputacja cię wyprzedza i nie mówię tu o tej w pracy… – powiedział i odszedł.

Nikt nigdy nie zachował się tak w stosunku do mnie. Zatkało mnie, a nie zdarza się to często. W sumie też nie zdarzyło się, by jakiś mężczyzna odmówił mi spotkania. Poczułam nawet niemiłe ukłucie, bo myślałam, że dobrze nam się rozmawiało.

To spotkanie zmieniło moje życie

Tydzień później wyjechałam na konferencję do Warszawy. Stałam znudzona, oparta o ścianę, gdzie akurat odbywał się jakiś wykład medyczny, ale byłam zmęczona i nie chciało mi się słuchać, o czym jest. Nie mogłam się skupić. Nagle usłyszałam, jak ktoś szepcze mi do ucha:

– Może gdzieś skoczymy? Noc jeszcze młoda… – było południe, ale dzięki tym słowom wiedziałam, kto do mnie mówi.

Nie mogłam powstrzymać przyspieszonego bicia serca, co muszę przyznać, mocno mnie zdziwiło. Odwróciłam się dużo szybciej, niż planowałam. Za moimi plecami stał oczywiście Łukasz. Uśmiechał się zawadiacko i puścił do mnie oczko.

– Już nie boisz się mojej reputacji? – spytałem lekko złośliwie.

Wziął mnie za rękę i pociągnął za sobą. Myślałam, że wyciągnie do jakieś restauracji, ale on zabrał mnie do swojego pokoju. Konferencja odbywała się bowiem w hotelu i wszyscy zaproszeni mieli zarezerwowany nocleg. Muszę przyznać, że była to najlepsza konferencja, na jakiej byłam. Opuszczaliśmy pokój tylko wtedy, musieliśmy iść coś zjeść lub zwyczajnie zająć się pracą. Muszę przyznać, że zaskoczyło mnie, jak dobrym rozmówcą i kochankiem jest Łukasz.

Wszystko, co dobre, szybko się kończy. Trzy dni szybko minęły i trzeba było wracać do pracy. Wymieniliśmy się numerami telefonów, ale ku mojemu zaskoczeniu od powrotu z Warszawy minął tydzień, a Łukasz nie zadzwonił. Dziwnie się z tym czułam, bo przywykłam, że to mężczyźni o mnie zabiegają. Było dla mnie dziwne, że ktoś mnie tak ignorował. Zadzwoniłam więc do Elizy i zwierzyłam się jej ze swoich odczuć.

– Trafił swój na swego – zachichotała. – Choć muszę przyznać, że nie słyszałam, żeby Łukasz się tak zachowywał. Masz na niego zły wpływ.

Moje ego cierpiało bardzo, ale muszę przyznać, że on mi się po prostu bardzo spodobał. Było to dla mnie zupełnie nowe uczucie. Pozwalałam sobie na wiele, bo dlaczego tylko mężczyźni mają prawo do niezobowiązujących romansów? Facet nie jest i nie był mi do niczego potrzebny. Dobrze zarabiam, mam własne mieszkanie, więc niepotrzebna mi kula u nogi. Chciałam się po prostu dobrze bawić – aż poznałam Łukasza.

Dzień po rozmowie z Elizą postanowiłam do niego zadzwonić. Odebrał po pierwszym sygnale.

– No długo musiałem na ciebie czekać – usłyszałam w słuchawce.

Od tych wydarzeń mijają już trzy lata, a my dalej jesteśmy razem. Życie bywa zaskakujące.

Czytaj także:
„Teściowa to nie chwast na trawniku i nie można jej wyplewić. Moja dała wielki popis już w dniu naszego ślubu”
„Przepisałem na syna świetny interes. Myślałem, że jest godnym następcą, a on pierwszego dnia sprzedał cały mój dorobek”
„Jan traktował mnie jak kryzysową narzeczoną. Gdy pokłócił się z żoną, przybiegał do mojego łóżka, abym go pocieszała”

Redakcja poleca

REKLAMA