Do czasu tej sprawy byliśmy z Markiem szczęśliwym młodym małżeństwem. On uczył historii w szkole średniej, ja pracowałam jako sekretarka w biurze architektonicznym. Nie zarabialiśmy kokosów, lecz wcale nam to nie przeszkadzało. Grunt, że byliśmy zdrowi i wciąż zakochani. Planowaliśmy dzieci…
Aż tu nagle cały nasz świat runął. Uczennica oskarżyła mojego męża o molestowanie. Twierdziła, że Marek najpierw czynił jej nieprzyzwoite propozycje, a później ściągnął ją do pustej klasy i rzucił się na nią. Świadkiem miała być jej koleżanka Edyta, która stała za drzwiami podczas zdarzenia. Wybuchła wielka afera. Policja, przesłuchania, groźba zwolnienia z pracy, a nawet realna groźba więzienia. Koszmar. Ale dla mnie ważne było tylko jedno: zrobił to czy nie?
– Czy ona kłamie? – pytanie to z trudem przeszło mi przez gardło.
– Oczywiście, że kłamie! Nigdy jej nawet nie dotknąłem! Jak możesz w ogóle o to pytać? Masz za jakiegoś zboczeńca?! – Marek był autentycznie wściekły. Uznałam, że ten gniew świadczy o jego szczerości.
– Przepraszam. Dla mnie to też trudne…
– W porządku, nie mówmy już o tym – chciał zakończyć temat, lecz ja potrzebowałam dokładniejszych wyjaśnień.
– Ale dlaczego to zrobiła? Dałeś jej jedynkę i postanowiła się zemścić? – zażartowałam, żeby trochę rozładować atmosferę.
Marka wcale to nie rozbawiło.
– Podrywała mnie, a przynajmniej próbowała, bo za każdym razem ucinałem tej jej niesmaczne flirty.
– I to wystarczyło, by cię wrobiła w molestowanie? – nie dowierzałam. – Nienormalna jakaś czy co?
– Przecież ci mówię! – zirytował się znów mój mąż. – Jest ładna, więc myśli, że każdemu bez wyjątku zawróci w głowie. Rozpuszczona gówniara!
Złości się, bo jestem zbyt natarczywa czy dlatego, że… ma coś na sumieniu? Ledwo to pomyślałam, natychmiast zawstydziłam się swoich nielojalnych podejrzeń. Czułam się źle z tym, że nie byłam stuprocentowo pewna jego niewinności. Może byłoby inaczej, gdyby ta dziewczyna nie była taka piękna. Bo ładna to za mało powiedziane.
Kiedy wypłynął dowód w postaci zdjęcia, załamałam się. Fotografia była niezbyt wyraźna, zrobiona pod dziwnym kątem, ale dało się rozpoznać, kto na niej jest: mój mąż i Laura. Dziewczyna miała rozdartą bluzkę, a Marek zaciskał dłonie na jej ramionach. A ponoć nigdy jej nie tknął! Zdjęcie zrobiła z ukrycia owa koleżanka Laury. Dziewczyna twierdziła, że mój mąż kazał jej przyjść samej do klasy po lekcjach. Bała się sprzeciwić, więc poszła, ale wzięła ze sobą Edytę, dla bezpieczeństwa, bo – jak to ujęła – mój mąż już od jakiegoś czasu „strasznie się do niej dowalał” i nie chciała być z nim sam na sam.
– Kiedy weszłam do klasy, pan Uznański od razu do mnie wystartował. Gdy się broniłam, wściekł się. Zaczął krzyczeć, że najpierw go prowokowałam, a teraz zgrywam niewiniątko. Nazwał mnie dziwką, uderzył w twarz, a potem próbował zedrzeć mi bluzkę. Gdyby nie Edytka, która wpadła do klasy i zrobiła tę fotkę, to… to naprawdę nie wiem, jak by to się wszystko skończyło – mówiła z płaczem Laura na nagraniu, które wyciekło do internetu razem z rzeczonym zdjęciem.
Zaczęto nas prześladować
Kiedy ludzie to obejrzeli, mój mąż stał się lokalnym wrogiem publicznym. Sąsiedzi przestali mówić nam „dzień dobry”, a jedna z sąsiadek nawet splunęła Markowi pod nogi, kiedy mijała go na schodach. Zdarzyły się też wyzwiska i groźby na ulicy. W końcu Marek prawie przestał wychodzić z mieszkania, żeby nie narażać się na prześladowanie. Niestety, nękanie nie ustało. A to podrzucono nam psią kupę na wycieraczkę, a to ktoś wysmarował nasze drzwi czerwoną farbą albo przebił opony w samochodzie.
Ale najgorszy tak naprawdę był rozłam, jaki nastąpił w naszym małżeństwie. Początkowo w ogóle nie poruszaliśmy tematu zdjęcia i nagrania, co było dziwne i sztuczne. On udawał, że nie ma sprawy, a ja bez końca zastanawiałam się, gdzie leży prawda. W końcu nie wytrzymałam i wybuchnęłam:
– Zrobiłeś to? Napastowałeś ją?!
– Za kogo ty mnie masz?! Za gwałciciela i w dodatku idiotę, który rzuca się na własną uczennicę, i to w szkole?! – Marek natychmiast stał się agresywny.
– Przecież widziałam zdjęcie! Wszyscy widzieli! – zawołałam.
Marek jakby oklapł.
– To nie jest tak, jak wygląda… – ciężko westchnął. – Sama rozerwała sobie bluzkę i próbowała mnie pocałować, więc ją odepchnąłem. Dlatego ściskam ją za ramiona.
– Czy ty siebie słyszysz? Sama rozdarła swoją bluzkę? A może jeszcze: sama tego chciała, co? Tak właśnie mówią gwałciciele!
– Uwierz mi, błagam. To perfidna prowokacja, nie widzisz tego?!
– Więc dlaczego od razu nie powiedziałeś, jak było? Czemu kłamałeś, że nigdy nawet palcem jej nie dotknąłeś?
Spuścił głowę. Wzruszył ramionami.
– Byłem głupi. Nie sądziłem, że ma zdjęcie, że aż tak daleko się posunie. Myślałem, że moje słowo przeciw jej słowu wystarczy. A potem było za późno. Bałem się, że nikt mi nie uwierzy… No i miałem rację, skoro nawet moja własna żona…
– Marek, do cholery, nie możesz najpierw kłamać, a potem skarżyć się, że ci nie wierzę! To nie ja tu zawiniłam, przypominam!
Spojrzał na mnie tak, jakbym go uderzyła, a potem wyszedł do innego pokoju. Wybrał ucieczkę – ode mnie, od problemów. Wcześniej nigdy nie odkładaliśmy na bok rzeczy, które nas dzieliły. Zawsze razem stawialiśmy czoło kłopotom, a jeśli się kłóciliśmy, to do końca, czyli do znalezienia kompromisu. Tym razem odsunęliśmy się od siebie, każde z nas zamknęło się w skorupie swojego cierpienia i żalu. Nastały czas cichych dni, niegdyś nie do pomyślenia – czas pozornej uprzejmości, która maskowała dziwną, przerażającą wrogość, jaka się między nami wytworzyła. Dusiłam się w tej atmosferze. W końcu oznajmiłam, że przenoszę się na jakiś czas do rodziców. Obawiałam się reakcji Marka, ale on tylko spuścił głowę i poprosił niesamowicie smutnym głosem:
– Nie opuszczaj mnie…
Kiedy to usłyszałam, serce niemal mi pękło. Był moim mężem, kochałam go… a jednak zamierzałam zostawić go w tak trudnym dla niego momencie. Przez chwilę się wahałam, ale potem pomyślałam: sam do tego doprowadził, okłamał mnie.
Moja mama bardziej niż ja wierzyła w jego niewinność
Rodzice przywitali mnie ciepło i ze zrozumiem, jednak po jakimś czasie mama zaczęła mnie namawiać, żebym wróciła do Marka.
– Fakt, że się wyprowadziłaś, może zostać odebrany jako dowód jego winy – mówiła.
Na usta cisnęły mi się słowa: „A może on naprawdę jest winny?”, ale nie odważyłam się ich wypowiedzieć na głos. Zawstydzało mnie, że moja mama bardziej wierzy w niewinność mojego męża niż ja. Dręczyło mnie poczucie winy, że jestem wobec niego nielojalna, lecz zarazem bałam się zaufać mu w ciemno, biorąc pod uwagę powagę oskarżenia. Bo czy nastolatka wymyśliłaby taką intrygę?
Z drugiej strony – na Boga! – znałam Marka i wszystko we mnie krzyczało, że nie mógłby tego zrobić. Ani tej dziewczynie, ani mnie, ani sobie. Zawsze twierdziłam, że należy stać po stronie ofiar, tylko… kto tutaj był prawdziwą ofiarą?
Ostatecznie zdecydowałam się wrócić do Marka. Zaufałam sercu, które mówiło mi, że jest niewinny. Nie uprzedziłam, że wracam, po prostu zjawiłam się w progu naszego mieszkania, niepewna, jak zostanę przyjęta. Patrzyłam na wymizerowaną twarz mojego męża, bojąc się, że wyczytam na niej urazę, lecz znalazłam tylko wdzięczność i miłość.
– Dobrze, że jesteś, tęskniłem…
Tydzień po moim powrocie Edyta ugięła się pod ciężarem wyrzutów sumienia oraz dociekań policji – dla której sprawa była grubymi nićmi szyta – i przyznała się do kłamstwa. Potem pękła Laura: nie było żadnego molestowania, wymyśliła to, by zemścić się za odrzucenie. Biedna, głupia smarkula! Przecież to się będzie za nią ciągnąć.
Niestety, za moim mężem też. Oficjalnie jego imię zostało oczyszczone, ale zawsze już będzie „tym” nauczycielem, zamieszanym w historię z molestowaniem uczennicy. Jednak dla mnie najważniejsze jest to, że stanęłam po stronie Marka, zanim prawda wyszła na jaw. Dałam mu kredyt zaufania i nie zawiodłam się. On na mnie też.
Czytaj także:
„Jestem singielką, a nie mam wygórowanych wymagań. Mnie wystarczy, żeby mężczyzna był tylko trochę ładniejszy od diabła”
„Przyjaciółka nie chce mnie znać, bo myśli, że uwodziłam jej męża. Drań uknuł tę intrygę, bo przyłapałam go na zdradzie”
„Nie po to skończyłam inżynierię, żeby usługiwać apodyktycznemu mężowi. Kiedy odeszłam, w końcu nabrałam wiatru w żagle”