„Tyraliśmy z mężem całe życie, by syn wyszedł na ludzi. A on okazał się leniem i kłamcą. Tylko udawał, że studiował”

rozczarowana kobieta fot. Adobe Stock, fizkes
„Do trzech razy sztuka – pomyślałam, gdy zawalił pierwszy rok i nie zdał poprawki. Teraz dostał się na stosunki międzynarodowe i liczyłam, że coś z tego będzie. Wierzyłam w Maćka i wcale nie uważałam, tak jak mąż, że jest nieodpowiedzialny. Po prostu nie chce popełnić błędu, ucząc się przez pięć lat tego, co go nie interesuje”.
/ 04.09.2023 08:40
rozczarowana kobieta fot. Adobe Stock, fizkes

Mąż pracuje w zakładzie produkcyjnym, ja trochę szyję, robię swetry.
Cieszyłam się, że nasz syn zyska wykształcenie, którego my nie mamy. I wierzyłam, że kolejny kierunek studiów będzie w końcu tym ostatnim…

Żył na nasz koszt

– Jak długo on nas jeszcze zamierza tak robić w balona? Przecież to już trzeci kierunek studiów, a żadnego nie skończył! Wziąłby się chłop za siebie, ja w jego wieku pracowałem i uczyłem się zaocznie, a ten smarkacz, nie dość że ma dach nad głową i byt zapewniony, to jeszcze marudzi przy tych studiach jak panienka jakaś – burczał mąż, podliczając na kartce nasze comiesięczne wydatki.

– Dwieście pięćdziesiąt złotych za telefon Maćka! Musimy przełożyć remont kuchni, bo pójdziemy z torbami – odezwał się po chwili.

– Dobrze – zgodziłam się od razu.

– Zrobimy go w wakacje. Albo później, bo obiecałam Maćkowi, że mu dam pieniądze na wyjazd do Francji.

– Co znowu? – podniósł głos Janek. – Do jakiej Francji?!

– Wszyscy jego znajomi jadą, całą paczką, jeszcze z liceum. Maciek też chce, nic w tym dziwnego, jest młody, chce coś zobaczyć, zwiedzić.

– To niech sobie na ten wyjazd zarobi – odrzekł twardo mąż.

– Daj spokój, Jasiu, przecież to jeszcze dziecko, zresztą gdzie on bez wykształcenia znajdzie pracę?

– Powtarzam ci, że ja w jego wieku…

– No już dobrze – przytuliłam się do męża. – Jakoś sobie poradzimy, prawda? A mamy go tylko jednego, jeszcze zdąży się napracować. Chodź do kuchni, ugotowałam pierogi. Twoje ulubione, ruskie.

– Ty to zawsze wiesz, jak mnie podejść, kobieto – pokręcił głową Janek.

Zaczęłam się zastanawiać

Wieczorem, gdy Janek już spał, a z pokoju Maćka wciąż dochodziła poświata nocnej lampki, rozmyślałam. Nasz syn ma 23 lata. Zawsze był taki zdolny, w podstawówce i liceum zbierałam same pochwały na jego temat, ale odkąd poszedł na studia, przestało mu się układać.

Na pierwszym kierunku, informacji naukowej chyba, długo nie zagościł, zrezygnował po pierwszym semestrze, mówiąc, że to nie dla niego, same nudy, a w bibliotece i tak nie będzie pracował. Potem była polonistyka, sądziłam, że tu się na dłużej zatrzyma, w końcu zawsze lubił czytać, tyle że jak mi później powiedział, zupełnie inną literaturę, niż mu na studiach zadawali.

Do trzech razy sztuka – pomyślałam, gdy zawalił pierwszy rok i nie zdał poprawki. Teraz dostał się na stosunki międzynarodowe i liczyłam, że coś z tego będzie. Wierzyłam w Maćka i wcale nie uważałam, tak jak mąż, że jest nieodpowiedzialny. Po prostu nie chce popełnić błędu, ucząc się przez pięć lat tego, co go nie interesuje.

Zresztą po takich stosunkach międzynarodowych to dobrą pracę znajdzie, bez wątpienia. Może w jakiejś placówce dyplomatycznej? A my jakoś sobie poradzimy z wydatkami. Remont kuchni można odłożyć. Niech dziecko ma jakiś wypoczynek w wakacje, bo jak skończy studia i zacznie pracować, kiedy będzie miał czas na wyjazdy?

Musieliśmy oszczędzać

Tydzień później Janek wrócił z pracy i już w progu oświadczył:

– Musimy zacisnąć pasa, Marysiu. Obcięli nam premię i chodzą słuchy, że nie mamy co na nią liczyć do przyszłego roku. A i potem…

– Chodź, najpierw zjesz, a potem porozmawiamy – powiedziałam.

Janek pracuje w zakładzie przemysłowym. Ciężka to praca i w dodatku na trzy zmiany, ale przez dwadzieścia lat zdążył się przyzwyczaić, ja także. Sama od lat jestem na bezrobociu, ostatnią firmę, w której pracowałam na umowę, zamknęli z powodu plajty osiem lat temu.
Dorabiam do mężowskiej pensji, robiąc swetry na drutach, nauczyłam się jeszcze w technikum, czasem uszyję jakąś nietrudną w kroju sukienkę, a bliżsi i dalsi znajomi dają mi ubrania do przeróbek. Jest z tego kilkaset złotych miesięcznie, niedużo, ale zawsze coś.

– Zobacz – mówiłam do męża – nie mamy studiów, to i widoków na dobrą emeryturę, a Maciek może dużo osiągnąć i jeszcze nam pomoże.

– Nie byłbym taki pewien, Marysiu – odpowiadał Janek. – Jeśli będzie tak pracował, jak często zmienia kierunek studiów, to w żadnej pracy się nie utrzyma długo.

– Oj tam, oj tam, nie kracz, tylko uwierz w końcu w naszego syna. Coś tak czuję, że tym razem z tym kierunkiem trafił w dziesiątkę.

– Obyś miała dobre przeczucia!

Nie pomagał, bo studiował

Podpytywałam czasem Maćka, jak mu tam idzie w nauce. Odpowiadał, że dobrze, ale za długo nie chciał na ten temat rozmawiać. Zresztą nigdy nie był gadatliwy, miał to po swoim ojcu, Janek też mało mówił, twierdząc, że gadanie po próżnicy pożytku żadnego nie daje. Mężczyźni!

Ja tam lubię porozmawiać, dobrze, że mam przyjaciółkę, bo w domu, z mężem i synem, to za wiele się nie nagadam. Spotykamy się raz w tygodniu, bo Barbara sporo pracuje. Razem kończyłyśmy technikum, tylko ona poszła potem na studia, a ja wyszłam za mąż i urodziłam dziecko. Nieraz mówiła mi:

– Szkoda, że nie zdecydowałaś się na studia, Marysiu, miałabyś teraz zupełnie inne życie!

– Widać nie każdemu pisane jest wyższe wykształcenie – ripostowałam. – Ale przecież wiesz, że nie żałuję. Mam dobrego męża i syna, który może bardzo wiele osiągnąć.

– A właśnie, jak tam Maciek? Podoba mu się nowy kierunek?

– Myślę, że tak. Niedużo o nim mówi, ale chyba wszystko jest w porządku.

– To dobrze. Już czas, żeby się na coś konkretnego zdecydował. Wiesz, że zwykle nie oceniam twojego postępowania względem Maćka, zresztą sama nie mam dzieci, więc i doświadczenia, ale myślę, że jesteś zbyt liberalną matką.

– Że na za dużo mu pozwalam?

– Właśnie – przytaknęła Barbara. – Nie pracuje, nie pomaga w domu, nawet zakupów nie przyniesie.

– Bo studiuje! – przerwałam jej. – Uczy się, nie ma czasu na głupoty!

– Pomoc rodzicom nie jest głupotą.

– Słuchaj, Basiu, nie będę rozmawiała o tym, co robi, a czego nie robi Maciek. Ma jeszcze czas na obowiązki, a teraz najważniejsza jest jego nauka.

– To się da pogodzić – powiedziała jeszcze Barbara, zanim całkowicie zmieniłam temat.

Lubię Baśkę, ale chwilami mnie irytuje. Nie ma dzieci, a chce dawać rady matce z ponad dwudziestoletnim doświadczeniem? Wolne żarty.

Chuchałam i dmuchałam nad nim

Przed sesją zadbałam o to, by Maciek miał spokój i ciszę do nauki.

– Przesadzasz, Marysiu – mitygował mnie mąż, gdy przeniosłam się
z maszyną do szycia do sypialni.

– Przecież to nie jest dziecko, które nie zaśnie z powodu małego hałasu!

– Ten hałas wcale taki mały nie jest – zaprotestowałam. – A dziecko musi mieć warunki do nauki.

Janek pokręcił głową i włożył stopery do uszu. A nie mówiłam, że ta maszyna jest strasznie głośna? Nasza sypialnia jest na szczęście na drugim końcu mieszkania od pokoju Maćka.

Przez dwa tygodnie chodziłam po domu na palcach. Gotowałam pożywne i bogate w żelazo i magnez posiłki. Wiedziałam, że prawidłowa dieta przyczynia się do poprawy koncentracji i pamięci. Gdy zaglądałam do pokoju syna, widziałam go przy komputerze. Na biurku miał porozkładane notatki.

Prezent, ale za co?

Po egzaminach z niecierpliwością czekałam na wyniki. Korciło mnie, żeby do niego zadzwonić, ale wysłałam tylko SMS-a. Odpisał, że poszło OK, i będzie później, bo idzie do kina. Kiedy wrócił, dochodziła północ.

Pomyślałam, że poczekam do rana, żeby go zapytać o szczegóły. Spał do południa, potem wstał, umył się, zjadł śniadanie, a gdy chciałam porozmawiać, powiedział, że musi jeszcze na chwilę wyskoczyć do Antka.

Westchnęłam, ale co miałam robić? Nasz prezent, czyli odłożone pieniądze, leżał spokojnie w kopercie. Włożyłam też do niej ozdobną kartę z życzeniami dalszych sukcesów. Trochę się obawiałam reakcji Janka, nie uzgodniliśmy kwoty, poza tym mąż wciąż miał wątpliwości, czy Maciek powinien jechać…

„Zobaczy indeks, sam będzie chciał nagrodzić syna” – myślałam.
Na wszelki wypadek postanowiłam jednak sama obdarować Maćka.

– To na wyjazd do Francji – powiedziałam, wręczając mu kopertę. – Jestem tak dumna z ciebie, synku – dodałam i pocałowałam go w czoło.

Zaczerwienił się i chwilę zawahał, zanim przyjął kopertę.

– Ojcu powiemy przy kolacji, dobrze? Na pewno nie będzie miał nic przeciwko – zapewniłam go.

Maciek pokiwał głową.

Po kolacji Janek włączył telewizor.

– Poczekaj – powstrzymałam go – zawołam Maćka, niech się pochwali swoim indeksem.

Zawołałam syna, ale odpowiedziała mi cisza. Zajrzałam do jego pokoju, nie było go. Wyszedł? Zadzwoniłam na jego komórkę, lecz nie odebrał. Dziwne. Nie wspominał, że wieczorem wychodzi. Po godzinie, gdy nie wracał i nie odbierał telefonu, mocno się zaniepokoiłam. Może coś mu się stało?

Jak mógł tak kłamać?

Już miałam dzwonić na policję, gdy zazgrzytał klucz w drzwiach.

– Synku, gdzie byłeś?!

Bez słowa podał mi kopertę.

– Co się stało? Przecież zasłużyłeś na nie, zaliczyłeś sesję i jesteś już studentem drugiego roku.

– Nie jestem, mamo.

– Jak to? Przecież to niemożliwe! Sam mówiłeś, że…

– Kłamałem. Nie chciałem, żebyś się martwiła – powiedział cicho.

– Ale dlaczego? A może któryś z wykładowców uwziął się na ciebie? Znam takie przypadki, ostatnio czytałam nawet, że…

– Nikt się nie uwziął, mamo. Po prostu nie chodziłem na zajęcia.

– Od dawna?

– Prawie od samego początku.

To było dla mnie jak cios prosto w serce. Nie chodził, a mówił, że chodzi. Oszukiwał mnie, nas. Pozwalał, żebyśmy wierzyli w niego, wspierali go, odkładali dla niego pieniądze.

– Widzisz? – powiedział mąż dwa dni później. – Powtarzałem ci, że nic z tego nie będzie, ale nie chciałaś wierzyć. To jest po prostu leń, nieodpowiedzialny leń. I oszust.

– Nie mów tak o własnym dziecku – zaprotestowałam, ledwo powstrzymując łzy.

– Nie jest żadnym oszustem, przecież oddał te pieniądze.

– A miał wyjście? – westchnął Janek.

– I co teraz? – spytałam cicho.

– Teraz pójdzie do pracy.

– Ale jak to? Przecież on nic nie umie, poza tym jest jeszcze taki młody!

– Za trzy miesiące skończy 24 lata. To wystarczająco dużo, żeby wziąć odpowiedzialność za swoje życie. Zapytam w fabryce, podobno mają wakaty na wakacje. Chłopak nauczy się, co znaczy praca, a ja przynajmniej będę go miał na oku.

Nie jestem przekonana do pomysłu męża. W zakładzie trzeba ciężko zasuwać, a Maciek jest taki delikatny…

Czytaj także: „Wyszłam za mąż bez miłości, byle tylko uciec z domu. Nie chciałam być podobna do ojca, ale popełniłam te same błędy”
„Miałam dość, że dzień w dzień koczuje mi pod domem stado sąsiadów. Znalazłam na nich sposób, teraz się mnie boją”
„Poradziłam przyjaciółce, żeby wzięła rozwód. W zemście jej mąż pociął nożem opony w moim aucie i życzył mi śmierci”

 

Redakcja poleca

REKLAMA