„Traktowaliśmy mojego umierającego ojca jak balast. Tylko mój 12-letni syn poczuwał się do opieki”

Mój dziadek zawsze kochał inną kobietę fot. Adobe Stock, Lightfield Studios
„Tymczasem usłyszałam od niego, że wszystko sobie przemyślał i nigdzie się nie wybiera. Nigdy by sobie nie wybaczył, gdyby w takiej chwili zostawił dziadka. Chyba nie myślę, że czegokolwiek by się nauczył, wiedząc co tu się dzieje! Karate to tylko hobby, może poczekać. Byłam w szoku. Przecież obóz już opłacony!”.
/ 17.02.2023 16:30
Mój dziadek zawsze kochał inną kobietę fot. Adobe Stock, Lightfield Studios

Już od pół roku wiedzieliśmy, że żaden cud się nie zdarzy, ojciec po prostu nikł w oczach. Schudł, zszarzał, prawie nie wychodził z domu. Najczęściej zastawaliśmy go na fotelu ustawionym na wprost tarasowego okna, skąd obserwował swój ukochany ogród, czy raczej bujne łany chwastów pochłaniających wypielęgnowane rabaty.

Wszystko marnieje – mruczał tata ponurym tonem. – Natura zwycięża moje syzyfowe trudy.

Natalia, moja siostra, która wciąż mieszkała w rodzinnym domu, wzruszała ramionami.

Dla niej ogród to był najmniejszy problem

Chyba zbyt pochopnie uznaliśmy, że sama poradzi sobie z opieką nad tatą. Nie miała nic przeciwko konkretnym zajęciom, takim jak utrzymywanie higieny wokół chorego, podawanie leków i gotowanie, ale coraz bardziej namacalna obecność śmierci ją przerastała – była najmłodsza z nas. W lipcu zdecydowałam, że poświęcę urlop, żeby ją odciążyć. Niech wyjedzie choć na parę dni, a my przeprowadzimy się na wieś. Jak przyszło co do czego, okazało się, że pojadę tylko z synem: córka była na obozie, mąż wolał zostać i pracować. Tata się bardzo ucieszył na widok wnuczka. Zawsze bardzo Sebka lubił, posuwając się nawet do stwierdzenia, że to jedyne normalne dziecko w rodzinie. Fakt, mój syn nie siedzi cały czas z komórką, komputera też jakoś specjalnie nie lubi, mało mówi i do tego gra w szachy… A teraz się jeszcze okazało, że całkiem chętnie ogarnie ten kawałek ogrodu, który chory ma cały czas przed oczami.

– Tnij niżej – słyszałam z kuchni udzielane młodemu wskazówki. – Pół centymetra nad pierwszym prawdziwym liściem. Na ukos, żeby woda nie spływała na młody pąk.

Syn się nie skarżył, miałam nawet wrażenie, że interesowało go to wszystko. Powyciągał ojca książki ogrodnicze i czasem sam zgłaszał jakieś propozycje. Wpadł też na to, że fotel, na którym dziadek odbywał wyprawy do lekarza, można doskonale używać do spacerów – dlaczego nie mieliby się przejść nad staw? Albo do lasu? Sąsiadka mówiła, że już się kurki pokazały!

– Synuś, jak chcesz odetchnąć, możesz iść sam do tego lasu – zaproponowałam. – Albo weź rower z komórki. Ja się dziadkiem zajmę.

– Po co miałbym iść sam? – zdziwił się Sebastian. – Lubię być z dziadkiem, tyle że tak cały czas w domu to mi się nudzi, jemu pewnie też.

Zastanawiałam się, co takiego interesującego dla dwunastolatka może być w gadaniu staruszka? Albo mówi o zielsku, albo wspomina dawne czasy. Ale skoro Sebek się z nim nie nudził, to proszę bardzo. Tata, choć gderał, że niepotrzebnie robimy sobie kłopot, był zachwycony z pomysłu wnuka. Ciągle wymyślał nowe cele wypraw, raz nawet próbował łapać ryby, siedząc na wózku. W końcu jednak urlop mi się skończył i trzeba było wracać do miasta.

– Mamo, ja bym został… – zaskoczył mnie syn. – Gadałem już z ciocią, ona nie ma nic przeciwko temu. A w mieście i tak nudy.

Aż mnie zatkało z wrażenia

Nudy?! A koledzy, a kąpielisko, kino?

– Wszyscy kumple i tak wyjechali – skrzywił się Sebek. – Skończy się na tym, że będę grał na kompie. Wróciłbym w połowie sierpnia, dopiero przed wyjazdem na obóz karate.

W zasadzie nie miałam żadnych argumentów. Tu przynajmniej chłopak miał świeże powietrze, no i mógł nacieszyć się dziadkiem – kto wie, ile jeszcze czasu im zostało? Tym bardziej że tuż przed moim powrotem do domu ojcu się znów pogorszyło. Osłabł, z powrotem wylądował na fotelu przed oknem. Wpadałam na wieś na weekendy, parę razy udało mi się wyciągnąć też córkę, ale ta akurat siedziała w domu dziadka jak za karę. Nawet w kuchni wolała pomagać, niż pogadać ze staruszkiem, aż mi było głupio. Na początku sierpnia ojciec wylądował w szpitalu i wszyscy myśleliśmy, że to już koniec. Po pięciu dniach wypisano go jednak, żeby, jak to ujął lekarz: „odszedł w otoczeniu bliskich”. Mówiąc szczerze, cieszyłam się, że Sebastian wkrótce wyjeżdża na obóz, to, co się wokół działo, nie było właściwe dla dzieciaka. Siostra płakała po kątach, do domu przychodziła pielęgniarka z hospicjum, chory najczęściej leżał nieprzytomny…

Chociaż syn utrzymywał, że dziadek słyszy, i co wieczór mu czytał.

Sebik, ale ty wiesz, że on umiera? – odważyłam się w końcu spytać.

Spojrzał na mnie, jakbym była jakaś nierozgarnięta i wzruszył ramionami.

– Ale jeszcze żyje, nie?

Najbardziej się bałam nie tego, że ojciec umrze, bo z tym już zdążyłam się pogodzić, ale tego, że umrze przy Sebku. Dla dojrzałego człowieka to trauma, co dopiero dla dziecka. Doszło do tego, że zaczęłam się modlić, aby ojciec zaczekał, aż jego wnuk pojedzie na ten cholerny obóz.

To tylko tygodniowe zgrupowanie

Kiedy wróci, będzie już najprawdopodobniej po wszystkim. W ten weekend pojechałam na wieś z myślą, że już zabiorę Sebastiana. Zostały cztery dni do wyjazdu – akurat, żeby młodego oprać, spakować i przygotować. Tymczasem usłyszałam od niego, że wszystko sobie przemyślał i nigdzie się nie wybiera. Nigdy by sobie nie wybaczył, gdyby w takiej chwili zostawił dziadka. Chyba nie myślę, że czegokolwiek by się nauczył, wiedząc co tu się dzieje! Karate to tylko hobby, może poczekać.

– Zwariowałeś, synu – stwierdziłam wstrząśnięta. – Nawet o tym nie myśl!

– Proszę cię, mamo – patrzył na mnie tak jakoś dorośle. – Przecież wiesz, że mam rację. To mój dziadek! Ostatni. Chcę być przy nim.

Nie wiedziałam, co robić. No bo naprawdę, jak przychodzi co do czego, nie ma się nawet kogo poradzić: mąż na jakimś służbowym wyjeździe, z siostrą gadać się nie da – znosi wszystko najgorzej z nas. Zadzwoniłam więc do córki, a ona mi mówi, żeby sobie Sebek robił, co chce, bo głupi nie jest. Niby tak, ale ja chciałabym, żeby pojechał z rówieśnikami i odetchnął od tych mrocznych klimatów. Tylko czy mogę go zmusić? 

Czytaj także:
„Mąż był całym moim światem, gdy zmarł, wpadłam w czarną rozpacz. Mimo to już na pogrzebie zakochałam się w sąsiedzie”
„Mój narzeczony zmarł miesiąc przed naszym ślubem. Zabrał do grobu nasze plany, marzenia, całą miłość i szczęście”
„Zaręczyłam się jeszcze w klasie maturalnej. Gdy ukochany przedwcześnie zmarł, nie umiałam się z nikim związać do 30-stki”

Redakcja poleca

REKLAMA