„Tomek to obcesowy burak, który sypał uwagami na temat mojego wyglądu. Gdy mu się odcięłam, szefowa mnie zrugała”

Mężczyzna, który znieważa koleżanki w pracy fot. Adobe Stock, Viacheslav Lakobchuk
„Komentuje każdy ciuch, najmniejszy wisiorek, najdelikatniejsze perfumy, a jak mu powiedziałam, że nie życzę sobie podobnych uwag, oburzył się, że dzisiejsze kobiety nie potrafią przyjmować komplementów. On nas sprowadza do rangi przedmiotu i to w miejscu pracy”.
/ 17.02.2022 07:55
Mężczyzna, który znieważa koleżanki w pracy fot. Adobe Stock, Viacheslav Lakobchuk

Ale wystarczy, że się odezwie, i czar pryska. Dziś wpadłam na niego już na parkingu. Szlag by to trafił, mruknęłam pod nosem i z wrażenia mało nie porysowałam boku opla kierowniczki.

– Dzień dobry – rzuciłam chwilę później, mijając naszego nowego pracownika szybkim krokiem.

– Niewiele brakowało i nie byłby taki dobry – zaśmiał się. – Pirat drogowy z pani, pani Natalio. Lepiej trzymać się z dala od pani autka, he he.

– Dobry pomysł – burknęłam.

– Ech, lubię takie zadziorne kobiety – wyprzedził mnie na ostatniej prostej i z ukłonem otworzył drzwi. – I ta kreacja… Prawdziwa czarna wdowa!

Nie wiem, ile by jeszcze ględził, gdyby z czytelni nie wyszła akurat Ewelina. Nie zdążyła się cofnąć i Tomaszek przylepił się z kolei do niej, bredząc o seksownym makijażu. Tysiąc razy obiecywałam sobie, że w końcu rzucę ripostą, która pójdzie Tomaszkowi w pięty, ale cóż…

Nie wiem, czy powstrzymała mnie wrodzona kultura, czy brak refleksu, dość, że znów mu się upiekło. Facetowi się najwyraźniej wydaje, że praca w bibliotece to konkurs piękności, a on jest szefem jury.

Komentuje każdy ciuch, najmniejszy wisiorek, najdelikatniejsze  perfumy, a jak mu powiedziałam, że nie życzę sobie podobnych uwag, oburzył się, że dzisiejsze kobiety nie potrafią przyjmować komplementów.

– Jeśli się okaże, że ten pajac zostaje u nas na stałe, trzeba będzie pomyśleć o zmianie pracy albo wynajęciu płatnego zabójcy – poinformowała Ewelina. – Czy tobie, Natka, ten gad też tak psuje humor od samego rana?

– Daj spokój, mam nadzieję, że Alina wyzdrowieje i skończy się to poronione zastępstwo – skrzywiłam się. – Ubieram się ostatnio jak zakonnica, a i tak ten kretyn zawsze się do czegoś przyczepi.

– Mnie dziś powiedział, że w tym makijażu wyglądam seksownie jak Angelina Jolie – przewróciła oczami. – Takie gadanie go podnieca czy jak?

– Guzik mnie obchodzi, co mu robi – stwierdziłam. – Nie zamierzam Tomaszkowi poświęcać ani jednej myśli więcej niż to konieczne. Aśka dziś wraca z urlopu? Strasznie jestem ciekawa jej wyprawy na Islandię. Jak ocieplenie klimatu będzie tak postępować, to może być interesujący kierunek wakacyjny.

Roześmiałyśmy się. Aśka wpadła w ostatniej chwili.

– Widzimy się na przerwie! – poinformowała teatralnym szeptem, zaglądając do naszej sali. – Jestem wzywana na dywanik!

– Na dywanik – prychnęła Ewelina, odpalając komputer. – Pewnie znów dostała pochwałę z województwa. Oby to były konkrety, a nie kolejny badziewny dyplom.

Islandię zjeździła wzdłuż i w szerz, taka odważna

Odkąd Aśka u nas pracuje, frekwencja wśród maluchów wzrosła o trzydzieści procent. Trzeba przyznać, że dziewczyna ma dryg: wzbogaciła księgozbiór o atrakcyjne nowości i organizuje mnóstwo konkursów. Biblioteka dla dzieci w końcu stała się autonomiczną jednostką, a nie tylko doczepką do ogólnej.

Zaczęli się schodzić czytelnicy. Teraz, gdy mogli zamawiać książki przez system, praca szła szybko, bo tylko wykluczeni komputerowo oczekiwali jeszcze naszej pomocy i porady. Trochę szkoda, lubiłam te chwile, gdy ludzie dzielili się przeżyciami z poprzednich lektur…

– Nie myśl tyle, bo cię zjedzą motyle – Ewelina wyrwała mnie ze stuporu.

– Już przerwa! Chodź, nawet kierowniczka się pofatygowała.

Poszłyśmy do kantorka, a tam pełna rozpusta: ciastka z lukrecją i herbata z mchu. Prosto z Islandii!

– Zaraz pokażę zdjęcia – Aśka włożyła pendrive do laptopa. – Mówię wam, Islandia to raj na Ziemi.

W którymś momencie zorientowałam się, że w uchylonych drzwiach stoi Tomaszek, żując kanapkę i gapiąc się na ekran, na którym podziwiałyśmy właśnie dziewczyny kąpiące się w gorących źródłach.

– Nie chciałem przeszkadzać… – bąknął. – Jestem Tomasz, pracuję w sali komputerowej.

– Zastępstwo za Alinę – wyjaśniłam, korzystając z okazji, że mogę go usadzić w miejscu.
Aśka zamknęła laptopa i wstała, żeby się przywitać.

Tomaszek obejrzał ją od stóp do głów, zarejestrował glany, spodnie moro, zaplecione w warkoczyki włosy, a my z Eweliną spojrzałyśmy na siebie: ośmieli się wystartować ze swoimi sucharami do tak oryginalnej dziewczyny czy się nie ośmieli?

– Ma pani cudowną figurę – wystrzelił znienacka, gdy już myślałyśmy, że odpuścił. – Ale wojskowe gacie na takich nogach to obraza boska.

– Eeee… Słucham? – Aśkę zatkało. – Co to miało być?

– Komplement – wyjaśnił niewzruszony. – Nikt pani nie mówił, że jest pani zgrabna jak gazela?

– W pracy nie – ucięła.

W jednej chwili atmosfera zgęstniała.

– Ależ dziewczęta – kierowniczka poprawiła wsuwkę w koku. – Czy to naprawdę takie szokujące, gdy mężczyzna mówi wam coś miłego? Nie pojmuję tego młodego pokolenia.

O masz, on może nas zawstydzać, a my jego nie?

– Czyli teraz mówimy sobie w pracy komplementy, tak? – upewniła się Aśka, a gdy szefowa skinęła głową, wypaliła do kretyna:

– Superfryzura, panie Tomaszu. Sam pan je układa czy u fryzjera?

– Ależ, Joanno… – żachnęła się kierowniczka.

– Zawsze doceniam, gdy mężczyzna o siebie dba – Aśka spojrzała na nią z miną niewiniątka. – Chociaż wydaje mi się, że dobrze byłoby też przystrzyc brodę – przyjrzała się Tomaszkowi. – I może wyregulować brwi…

Tomasz zamykał i otwierał usta jak ryba. Parsknęłam śmiechem, a wtedy okręcił się na pięcie i wyszedł, zamykając za sobą drzwi.

– Oj, to było naprawdę nieładne – szefowa zerwała się z krzesła. – Nie rozumiem, dlaczego musiałyście upokorzyć naszego rodzynka. To taki miły człowiek.

– Ja nie miałam nic złego na myśli – szła w zaparte Aśka. 

– Chciała tylko być miła, pani kierowniczko – natychmiast stanęłam w jej obronie. – Sama pani powiedziała, że Tomasz to rodzynek… Jemu też należy się dobre słowo…

– …w podzięce za te, którymi nas obdarza każdego dnia – dorzuciła Ewelina. – Jest równouprawnienie, nie wypada kogoś traktować po macoszemu tylko dlatego, że jest innej płci.

Szefowa pokręciła głową z dezaprobatą i ruszyła w ślad za Tomaszkiem, pewnie, żeby go pocieszyć.

Czytaj także:
 „Dla córki zrezygnowałam z własnego życia. Dawałam jej wszystko. Efekt? Wychowałam egoistkę i na starość zostałam sama”
„Zauroczyła mnie, ale obchodziły ją tylko moje pieniądze. Prawdziwej miłości długo nie zauważałem”
„Mąż był okropnym nudziarzem, a ja chciałam wrażeń. Dopiero groźny wypadek ocucił mnie z letargu głupoty”

Redakcja poleca

REKLAMA