„Toksyczna teściowa zaszczuła mi żonę. Alicja to piękna i mądra kobieta, a przez matkę nie ma za grosz pewności siebie”

mąż pociesza żonę fot. Adobe Stock, fizkes
„– Ona całe życie powtarzała, że zostanę starą panną, i że żaden facet mnie nie zechce, bo mam za krzywe nogi, za mały biust, zbyt piskliwy głos. Robiła, co mogła, aby zaniżyć moje poczucie wartości. Dlatego gdy zobaczyła, że mam chłopaka, pomyślała, że to ona musi cię przy mnie zatrzymać. Bo w przeciwnym razie na pewno mnie rzucisz”.
/ 13.09.2022 13:15
mąż pociesza żonę fot. Adobe Stock, fizkes

Mamusia mojej żony najwyraźniej nie mogła bez nas żyć. Wpadanie „na herbatkę” bez zapowiedzi to już był rytuał. Przynajmniej cztery razy w tygodniu! Zwykle wtedy, gdy wracałem zmęczony z pracy i jedyne, czego pragnąłem, to położyć się w spokoju na kanapie, poczytać gazetę, a później pobawić się z synkiem. Ale gdzie tam! Akurat przed osiemnastą teściowa wracała z ploteczek od koleżanki, która mieszka na osiedlu obok i po drodze zaglądała do nas.

– A co dziś gotujecie? – wtykała nos do garnków. – No Ala, jak ty będziesz karmić Wojtka taką zupą, to nie zdziw się, jak znajdzie sobie kochankę – potrafiła powiedzieć przy mnie. – Przecież to są pomyje, a nie zupa. Nie tak cię uczyłam robić rosół. A jak ten wasz Piotruś chodzi ubrany do przedszkola? Jak dziecko stróża. Powinnaś się bardziej przykładać do obowiązków – rugała Alicję.

Nie mogłem tego słuchać. Zwykle po pierwszych dwóch zdaniach wychodziłem do innego pokoju, a jeśli nadal słyszałem zrzędzenie teściowej, po prostu wymykałem się z domu. Ale Alicja była bezbronna. Matka całe życie ciosała jej kołki na głowie. A to, że w szkole ma piątki, a nie szóstki, a to, że wybrała humanistyczne studia, a tylko po technicznych można mieć dobrą pracę, a to, że zapuszcza włosy, a powinna obciąć i tak dalej…

Od zawsze ciosała jej kołki na głowie

Alicja nigdy nie mogła sprostać wymaganiom matki. Moja teściowa chyba po prostu zaprojektowała sobie w głowie zupełnie inne dziecko niż faktycznie urodziła. Dlatego była wiecznie niezadowolona. Do tego Alicja jest jedynaczką. Więc całym tym toksycznym jadem zalewała tylko ją. Dopóki żył mój teść, jeszcze jakoś próbował chronić córkę. Nie pozwalał żonie nachodzić nas tak często, brał w obronę Alicję, gdy matka zaczynała ją publicznie krytykować. Ale dwa lata temu dostał wylewu i zmarł.

– Trudno się dziwić, przy takiej żonie – wyrwało mi się kiedyś przy Alicji.

Żona nie miała do mnie żalu, że tak mówię. Doskonale wiedziała, że mam rację. Jej matka potrafiła wykończyć każdego. Niestety Ala nie miała w sobie tyle siły i nie była wystarczająco asertywna, żeby wyznaczyć matce granice.

Aż dziw bierze, że mnie teściowa zostawiła w spokoju. Od początku wpadłem jej w oko. Od pierwszej wizyty u niej w domu, kiedy tylko poznałem Alicję, nadskakiwała mi jak nikt dotąd.

– A może spróbujesz mojej szarlotki? – szczebiotała. – A tu zobacz, zrobiłam kurczaka według przepisu z telewizji. Jest wyśmienity. Jak będziesz chciał, to mogę ci przygotowywać takiego do pracy. Wystarczy, że rano przyjedziesz i sobie zabierzesz w pudełeczku.

Zastanawiałem się, o co w tym wszystkim chodzi. Jak taka apodyktyczna baba może być jednocześnie tak miła wobec mnie? Ale Alicja szybko mnie uświadomiła.

– Ona całe życie powtarzała, że zostanę starą panną, i że żaden facet mnie nie zechce, bo mam za krzywe nogi, za mały biust, zbyt piskliwy głos. Robiła, co mogła, aby zaniżyć moje poczucie wartości. Dlatego gdy zobaczyła, że mam chłopaka, pomyślała, że to ona musi cię przy mnie zatrzymać. Bo w przeciwnym razie na pewno mnie rzucisz.

Na początku nawet rozbawiła mnie ta historia. Ale wkrótce zrozumiałem, w jak toksycznej rodzinie wychowała się moja dziewczyna. Alicja jest wspaniałą kobietą. Piękną, o dobrym sercu, wykształconą i pracowitą. Świetnie spełnia się też w roli matki. Nie mógłbym sobie wymarzyć lepszej żony. Wysiłki jej matki, by mnie zatrzymać, były więc całkowicie zbędne. A po ślubie stały się wręcz nie do zniesienia.

– To gdzie jedziemy w tym roku na wakacje? – zapytała teściowa któregoś popołudnia, gdy jak zwykle siedziała u nas i krytykowała Alicję za milimetr kurzu na półkach.

Jak to jedziemy?! – aż podskoczyłem na fotelu.

– No chyba nie zostawicie mnie samej na dwa tygodnie? – powiedziała teściowa z wyrzutem. – Jestem wdową, nie mam z kim wyjechać. Poza tym przydam się wam do opieki nad Piotrusiem.

– No nie wiem, mamo – zaczęła nieśmiało Alicja. – Chcieliśmy pojechać w tym roku w góry.

– W jakie góry?! – oburzyła się teściowa. – To bez sensu. Piotruś jest za mały na chodzenie po górach, poza tym ja mam problemy z kolanem. Pojedziemy nad morze – zadecydowała.

– Jeżeli nad morze to tylko do Włoch albo do Chorwacji – wtrąciłem się. – Odkąd ostatnim razem przez dwa tygodnie lało, obiecałem sobie, że to jest mój ostatni urlop nad polskim morzem.

– Ale Wojtusiu, wiesz przecież, że ja nie ruszę się z Polski – zwróciła się do mnie teściowa. – Nie wiem, skąd to się u mnie wzięło, ale mam taką fobię i już. Polska jest tak pięknym krajem, że nie muszę jej opuszczać, żeby wypocząć. Mój Zdzisiek to rozumiał. Wy też jakoś to zniesiecie…

Muszę ratować moją rodzinę!

Myślałem, że wyjdę z siebie. Alicja tylko patrzyła na mnie błagalnym wzrokiem, żebym nie wszczynał awantury. Powstrzymałem się tylko ze względu na nią. Wiem, jakby to przeżywała. Ale w duchu postanowiłem, że muszę przerwać to życie w trójkącie.

– Kochanie, jesteśmy dorośli, tworzymy rodzinę, twoja matka nie może nam dyktować, gdzie mamy spędzać wakacje – próbowałem spokojnie wytłumaczyć żonie mój punkt widzenia.

– Przecież wiem, że ona rujnuje nam życie – Alicja prawie płakała. – Ale ja po prostu nie potrafię się z nią skonfrontować – przyznała. – Nie umiem się jej przeciwstawić, wciąż się jej boję, jak mała dziewczynka. Czasem myślę, że kiedyś w końcu uwierzysz w to, co mówi na mój temat i mnie zostawisz.

– No na pewno – roześmiałem się i przytuliłem żonę. – Kochanie, zdanie twojej matki nie ma dla mnie żadnego znaczenia.

Po tej rozmowie wiedziałem już, że muszę coś wymyślić, żeby ratować naszą rodzinę. Udało się. Półtora miesiąca później w naszej firmie pojawiła się propozycja wyjazdu na dwa lata do oddziału w Niemczech. „Niedaleko, ale jednak  za granicą” – zaświtało mi w głowie. „Jeśli się tam wyprowadzimy, będziemy mieli teściową z głowy, przynajmniej na te dwa lata”.

– Przecież ona tam za nami nie pojedzie – tłumaczyłem żonie. – Już znalazłem w okolicy polskie przedszkole dla Piotrusia. Będziemy w dużym mieście, a oprócz pensji będę dostawał też całkiem wysoką dzienną dietę. Możesz bez obaw zwolnić się z pracy i poszukać sobie tam na spokojnie czegoś nowego.

– W sumie niemiecki znam całkiem dobrze… – ucieszyła się Alicja.

Wreszcie mamy ją z głowy

Zgłosiłem się na tę placówkę i to była jedna z najlepszych decyzji w moim życiu. Oczywiście na początku teściowa omal nie dostała zawału.

– Wbijacie mi nóż w serce – rozpaczała. – Zabieracie mi wnuka na dwa lata i zostawiacie samą! Na pewno umrę jak Zdzisiek i nawet na mój pogrzeb nie przyjedziecie – próbowała szantażować emocjonalnie córkę.

Ale tym razem rozmowę z teściową wziąłem na siebie.

– Mamo, to moja wina – brałem ją pod włos. – Szef nie zostawił mi wyboru. A to moja największa szansa w karierze. Dwa lata szybko miną, a wrócę do Polski na zupełnie inne stanowisko, z dużo wyższymi zarobkami – skłamałem. – Jeśli się nie zgodzę, po prostu wyleją mnie z pracy. A wiesz przecież, że wzięliśmy kredyt na mieszkanie. Będziemy przyjeżdżać, a może i ty nas odwiedzisz…

– O, nie! – oburzyła się teściowa. – W życiu nie pojadę do Niemiec.

No i tym sposobem mamy ją z głowy. Mieszkamy w Berlinie już półtora roku. W Polsce byliśmy od tego czasu tylko trzy razy. Jeszcze tego mamusi nie powiedzieliśmy, ale zamierzamy zostać tu na kolejne dwa lata. A może i dłużej… Najważniejsze, że żyjemy w końcu swoim życiem. Ala jest zrelaksowana, planujemy drugie dziecko. Teściowa nie wie już, jakimi sprawami żyjemy, więc nie ma jak się wtrącać. I dobrze!

Czytaj także:
„Bezczelne oszustki wrobiły moją żonę w kredyt. Jak można być tak podłym i z premedytacją okłamywać starszych ludzi?”
„Jestem prostym rzemieślnikiem, a pokochałem wykształconą ekonomistkę. Za wysokie progi na moje nogi? Niekoniecznie”
„Synek siedział w przedszkolu w kącie, płakał, nic nie jadł i nie bawił się z dziećmi. Wszystko przez nauczycielki”

Redakcja poleca

REKLAMA