„Teściowie z pytaniami o ciążę rzucali się na mnie jak sępy na padlinę. Potrzebowałam wsparcia, a dostawałam lincz”

Kobieta, która nie może mieć dzieci fot. Adobe Stock, Prostock-studio
„Było tak, jak się spodziewałam. Teściowa dokładnie zlustrowała moją sylwetkę, zatrzymując się dłużej na brzuchu, teść klepnął syna w ramię i mało subtelnie zapytał: „Jak tam? Jest gol?”, a ciotka Antka z wielkim przejęciem wręczyła mi wizytówkę kliniki leczenia niepłodności”.
/ 10.06.2022 12:15
Kobieta, która nie może mieć dzieci fot. Adobe Stock, Prostock-studio

Nie chciałam nigdzie iść. Miałam ochotę zostać pod kocem przez cały wieczór, a najlepiej to przez cały rok albo i dłużej.

Pytania o ciążę spędzały mi sen z powiek

– Znowu będą pytać… – jęknęłam do Antka, który zaciekle pastował moje botki.

– Nie musimy odpowiadać – odmruknął, nie patrząc na mnie.

Wiedziałam, że on też miał dosyć wścibstwa rodziny i znajomych. Nawet kiedy nie pytali wprost, czy jestem w ciąży, to robili aluzje, puszczali oko albo krążyli wokół tematu jak sępy nad zdychającym zwierzęciem.

A ja się czułam dokładnie tak jak to zwierzę: że pomału ucieka ze mnie życie, że już nie mam siły się podnieść, znowu gdzieś iść, znowu z kimś rozmawiać.

– Impreza będzie u mojej babci. Czeka na nas. Ona jest w porządku – powiedział, czyszcząc mój płaszcz z kociej sierści. – Jak miałem dosyć wiecznych kłótni rodziców, dzwoniłem do babci i mnie zabierała. U niej zawsze było spokojnie i bezpiecznie.

Pamiętałam ją ze ślubu. Drobna starsza pani w sukience w groszki. Zdziwiło mnie, że tak niewiele mówiła, a wszystko wiedziała. Na weselu siedziała sama, wszyscy tańczyli albo przepijali jedni do drugich, chodząc po sali. Ona siedziała łagodnie uśmiechnięta nad filiżanką herbaty i po prostu obserwowała ludzi.

W końcu podniosłam się z łóżka, włożyłam wyszczotkowany płaszcz oraz wypastowane botki i pojechaliśmy do babci Antka na obchody trzydziestolecia ślubu jego rodziców.

Miałam ochotę stamtąd uciec

Było tak, jak się spodziewałam. Teściowa dokładnie zlustrowała moją sylwetkę, zatrzymując się dłużej na brzuchu, teść klepnął syna w ramię i mało subtelnie zapytał: „Jak tam? Jest gol?”, a ciotka Antka z wielkim przejęciem wręczyła mi wizytówkę kliniki leczenia niepłodności.

– Moja Karolina się u nich leczyła – szepnęła, ściskając moją dłoń. – Będzie dzisiaj. Razem z bliźniakami. Możesz ją o wszystko wypytać, na pewno chętnie ci opowie – dodała.

Jasne, marzyłam, żeby rozmawiać o moich leniwych jajnikach z kobietą, którą widziałam raz w życiu. I jeszcze żeby zachwycać się jej podwójnym sukcesem reprodukcyjnym…

Pociągnęłam Antka za połę marynarki i pokazałam wzrokiem drzwi. Odpowiedział mi błagalnym spojrzeniem mówiącym: „wytrzymaj chociaż trochę”, po czym objął mnie i zaprowadził do stołu.

Teść wzniósł toast za swoją piękną żonę oraz trzydzieści lat ich małżeństwa i dwadzieścia dziewięć rodzicielstwa, po czym oczywiście nie omieszkał wyrazić publicznie nadziei, że niedługo będzie także dumnie piastował tytuł dziadka. Wszyscy zaczęli klaskać i patrzyć na mnie z uśmiechem, a ja pod stołem ścisnęła udo Antka tak, że aż się skrzywił.

Z nerwów chciało mi się płakać

– Wychodzę – szepnęłam po przystawkach. – Nie wytrzymam dłużej. Ty zostań, wymyśl jakąś wymówkę.

Wyjście z salonu prowadziło przez kuchnię i tam spotkałam Anastazję, babcię Antka.

– Też bym stąd najchętniej uciekła – szepnęła konspiracyjnie. Nie mam pojęcia, skąd wiedziała, że nie idę choćby do łazienki. – Może udam zawał, a ty powiesz, że mnie odwieziesz do szpitala, co?

Nie mogłam nie prychnąć śmiechem na tę propozycję.

– Wezwaliby karetkę i nic by z tego nie wyszło – pokręciłam głową.

– No to przynajmniej chodźmy na górę. Lubisz koty, prawda?

Pytanie nie było bezzasadne, bo w sypialni na górze spały cztery koty. Wszystkie czarne. Zapytałam, dlaczego tak jest, a starsza pani odpowiedziała, że tych czarnych nikt nigdy nie chce adoptować, więc ona je bierze.

Niby rozsądne wyjaśnienie, ale i tak poczułam pewną fascynację tą kobietą. Miała dziewięćdziesiąt dwa lata, a wchodząc po schodach, nawet się nie zasapała. Jej spojrzenie było bystre jak spojrzenie dziecka, które stara się przejrzeć magiczną sztuczkę.

Pachniała czymś takim jak… dom, dzieciństwo

– To Arystoteles – powiedziała, kiedy lśniący czarny kocur otarł się o moje nogi. – Usiądź sobie tam, obok Safony. Pitagoras, sio! To mój fotel.

Czwarty kot, a raczej kotka miała na imię Teano. Czarne koty jako czwórka filozofów i filozofek greckich. Jak można było nie uwielbiać tej kobiety? Do tego ta kolekcja starych książek na półkach, dziwne figurki, kamienie, artefakty.

– Miałam bogate życie – powiedziała, widząc, jak się rozglądam. – To przedmioty kultu i magiczne księgi z całego świata. Dużo podróżowałam. Ale dość o mnie. Powiedz mi, dlaczego chciałaś uciec z przyjęcia w moim pięknym domu? Ktoś cię uraził?

Nie miałam siły robić dobrej miny do złej gry. Powiedziałam jej wszystko. O tym, że staraliśmy się o dziecko jeszcze przed ślubem, w sumie już trzy lata. Opowiedziałam, jak robiliśmy wszelkie możliwe badania i wyszło na to, że Antek jest w stu procentach zdrowy, za to ja mam coś, co lekarz określił jako „leniwe jajniki”.

Potem wyczytałam, że oznacza to, iż słabo reagują na stymulację. Ale stymulacja hormonalna też nie działała. To znaczy działała o tyle, że przytyłam i zrobiłam się płaczliwa, ale w ciążę nie zaszłam.

Babcia Anastazja nie przerwała mi ani razu, patrzyła tylko na mnie, jakby przez cały czas się nad czymś zastanawiała. Kiedy się rozpłakałam, podała mi chusteczkę. A potem poprosiła, żebym chwilę zaczekała. Zostałam z drużyną antycznych filozofów i uczonych, zastanawiając się, po co ona poszła.

Wróciła z kubkiem, w którym coś parowało. Coś bardzo mocno pachnącego łąką, lasem i czymś jeszcze, może korą drzewa.

– Wypij to – poleciła. – Tu masz więcej – położyła mi na kolanach lniany woreczek pełen pachnących ziół. – Pij te zioła zawsze, jak skończysz kochać się z mężem. Niech on ci je zaparza. Ty leż i rób tak – to mówiąc, pomasowała sobie czoło.

Wreszcie nam się udało!

Dodała jeszcze, że mam uciskać kilka miejsc na twarzy, ale i tak najważniejsze są te zioła. Poczułam, że wstępuje we mnie nadzieja. Wiem, że współczesna medycyna nie rozwiązuje wszystkich problemów i czasami warto sięgnąć po metody naturalne.

Przez kolejne tygodnie robiliśmy z Antkiem to, co kazała jego babcia. Zaangażował się w parzenie mi ziół po każdych igraszkach, bo twierdził, że babcia „zawsze była tak trochę czarownicą”.

Opowiedział mi różne historie z dzieciństwa, jak to zioła babci potrafiły uspokoić jego rozhisteryzowaną matkę albo pomóc ojcu na ból wątroby. On sam pił je na wzmocnienie i był najzdrowszym dzieckiem na podwórku, jak twierdził.

Właściwie to byłam pewna, że zioła i specjalny masaż twarzy, który wiązałam z akupresurą i medycyną chińską, przyniosą spodziewany efekt. Dlatego nawet się nie zdziwiłam, kiedy zobaczyłam na teście dwie kreski.

– No! Nareszcie! – skwitowałam to i zaczęłam przygotowywać się do zrobienia niespodzianki mężowi.

Tę niespodziankę – ciasteczka w kształcie dziecięcych bucików – wymyśliłam już po drugim kubku ziółek babci Anastazji. Dopiero piekąc je, zdałam sobie sprawę z tego, że po prostu byłam pewna, iż ta metoda zadziała.

Herbata z pokrzywą?!

Kiedy przeszła pierwsza faza euforii, powiedziałam do męża, że te zioła i masaż czoła trzeba by rozpowszechnić. Skoro mnie pomogły zajść w ciążę po trzech latach starań, to mogły też pomóc innym kobietom! Bardzo podekscytowana pomysłem zjawiłam się u babci Anastazji.

– Dziecko… – uśmiechnęła się do mnie miękko. – Wiesz, co to były za zioła? Zmieszałam czarną herbatę z zieloną, dosypałam melisę, pokrzywę i wszystkie zioła, jakie znalazłam w szafce. My, starzy ludzie, uwielbiamy ziółka, zawsze mamy ich pełno. Nie ma żadnej tajnej receptury. Chodziło mi tylko o to, żebyś przestała czuć taką straszną presję, że musisz zajść w ciążę. Chciałam, żebyś poczuła się zrelaksowana, dlatego wymyśliłam ten masaż twarzy. A co do Antka, to wiesz, chciałam, żeby zaczął się wdrażać do tego, że będzie niedługo wstawał, szedł do kuchni, coś podgrzewał i komuś przynosił. Żaden magiczny sekret, kochanie.

Chwilę zajęło mi pogodzenie się z myślą, że babcia Anastazja po prostu mnie wkręciła. Herbata z pokrzywą?! Dopiero potem parsknęłam śmiechem. Starsza pani była wspaniałym psychologiem, wiedziała, czego potrzebuję, i dokładnie to mi dała: dawkę spokoju, odrobinę troski ze strony męża ze szczyptą wiary w cuda.

Taki był jej przepis na spełnienie marzenia o dziecku. Teraz szykuje się do roli prababci. Pewnie będzie taką, która wiąże dziecku czerwoną wstążeczkę na rączce dla odegnania złych uroków, puszczając przy tym oko do zestresowanej młodej matki i zapewniając ją, że dzięki temu wszystko będzie dobrze. Bo będzie. Z taką prababcią na pewno!

Czytaj także:
„Brat ma 65 lat, dzieci, wnuki i chce odejść od żony. Może i dobrze, skoro dla niej jest tylko >>obmierzłym dziadem<<”
„Zamiast oszczędzać na emeryturę, brałam kredyty na dzieci. Zostałam bez grosza, a córka z synem nie garną się do pomocy”
„Skrycie kochałam się w mężu sąsiadki, więc gdy zmarła przystąpiłam do ataku. Niestety, siostra odbiła mi smakowity kąsek”

Redakcja poleca

REKLAMA