„Teściowa zrezygnowała z leczenia męża po wypadku. Wierzyła, że powrót do zdrowia zapewni mu modlitwa”

zamyślona kobieta fot. Adobe Stock, Valerii Honcharuk
„– Spójrz na niego – powiedziałam cicho. – Twoja modlitwa nic nie daje. Jemu potrzebna jest rehabilitacja, a nie codzienny różaniec. Chcesz skazać go na wegetację? Chcesz, aby nigdy nie poznał wnuków? – zapytałam cicho. A potem wyszłam bez słowa, zostawiając teściową z jej myślami”.
/ 10.01.2024 11:15
zamyślona kobieta fot. Adobe Stock, Valerii Honcharuk

Moi teściowie od zawsze byli bardzo religijni. I chociaż nie wszystko w ich zachowaniu mi się się podobało, to jednak szanowałam ich decyzje i nie wtrącałam się do tego, jak żyją i jak postępują. Jednak gdy z powodu religijnych przekonań teściowa zrezygnowała z leczenia swojego męża, to postanowiłam zareagować. Wiedziałam, że ryzykuję rodzinną kłótnię, ale nie mogłam postąpić inaczej.

To miał być wymarzony urlop

Doskonale pamiętam tamten dzień, gdy mąż poinformował mnie o wypadku teścia. Właśnie pakowałam walizki na nasz wakacyjny wyjazd i moim największym zmartwieniem było to, czy nasz bagaż zmieści się w określonych limitach.

– Może jednak zapakujesz mniejszą ilość sukienek i butów? – zasugerowała przyjaciółka, która akurat wpadła do mnie na kawę.

Na sofie w pokoju leżały sterty ubrań, a ja nie mogłam się zdecydować, czy lepiej wyglądam w krótkiej sukience w kwiatki czy w w rozkloszowanej spódnicy sięgającej do kostek.

– To moje pierwsze zagraniczne wakacje – westchnęłam. – Co w tym dziwnego, że chcę się dobrze prezentować?

Marta spojrzała na mnie z uśmiechem i przewróciła oczami.

– Zobaczysz, że połowy tych ciuchów nawet nie założysz – powiedziała. 

Pewnie miała rację. Ale i tak wiedziałam, że zapakuję ich zdecydowanie za dużo.

Teść miał wypadek

I gdy tak rozważałam zawartość wakacyjnych walizek, zadzwoniła moja komórka. To był Marek, który pojechał do sklepu sportowego po zestaw do nurkowania.

– Czyżbyś miał problem z wyborem? – zapytałam ze śmiechem.

Mój mąż był podobnie jak ja ogromnie podekscytowany tymi wakacjami i już nie mógł się doczekać dnia, w którym rozpoczniemy przygodę życia. Jednak w słuchawce nie usłyszałam radosnego głosu męża.

– Marek, jesteś tam? – zapytałam. Byłam przekonana, że zerwało się połączenie.

– Tak, jestem – odpowiedział mój mąż.

Jednak jego głos nie brzmiał radośnie. Przeciwnie – był przerażony.

– Właśnie dzwoniła mama – powiedział cicho. – Tata miał wypadek samochodowy i został zabrany do szpitala. Jego stan jest bardzo ciężki.

Zaniemówiłam. Bardzo lubiłam teścia i nie mogłam sobie wyobrazić sytuacji, w której zabraknie go w naszym życiu. Ale to nie wszystko. Dotarło do mnie także i to, że marzenia o naszych wakacjach właśnie legły w gruzach. Poczułam się okropnie z powodu tych myśli, ale nic nie mogłam na to poradzić.

– Jadę do szpitala. Jak możesz, to przyjedź – dodał jeszcze mąż i się rozłączył. Spojrzałam na przyjaciółkę, która wpatrywała się we mnie z niepokojem.

– Co się stało? – zapytała, gdy skończyłam rozmowę z Markiem.

– Teść miał wypadek. Nie wiadomo, czy z tego wyjdzie – powiedziałam. W oczach Marty zobaczyłam współczucie. I to zapewne z dwóch powodów – wypadku teścia i konieczności odwołania wyjazdu.

Czekaliśmy na informacje

Gdy wpadłam zdyszana do szpitala, Marek już czekał na korytarzu.

– Co się dzieje? – zapytałam go, gdy tylko wypuściłam go z ramion. Na jego twarzy zobaczyłam rozpacz.

– Czy on...? – nie dokończyłam niepokojącej myśli, która zakiełkowała mi w głowie.

– Żyje – odparł cicho Marek. – Właśnie jest operowany – dodał.

Odetchnęłam z ulgą. Ścisnęłam dłoń męża, próbując w ten sposób go pocieszyć. Wiedziałam, że to niełatwe zadanie. Doskonale pamiętałam, gdy mój tata był operowany z powodu nowotworu. Wtedy też czekałam na szpitalnym korytarzu i umierałam z niepokoju. Udało się i teraz też wierzyłam, że wszystko będzie dobrze. Współczesna medycyna potrafiła czynić cuda, a lekarze ratowali ludzi, którym jeszcze kilka lub kilkanaście lat temu nic nie mogło pomóc.

– Wszystko będzie dobrze – powiedziałam i ponownie przytuliłam Marka.

W tym samym momencie poczułam, jak mój potężny, racjonalny i bardzo spokojny mąż zaczął szlochać. – Cii, lekarze na pewno zrobią wszystko, aby uratować mu życie.

Operacja trwała kilka godzin. I kiedy już myślałam, że to się nigdy nie skończy, to na korytarz wyszedł lekarz. Od razu podszedł do nas.

– Operacja się udała – powiedział. Odetchnęliśmy z ulgą. – Jednak kluczowe będą kolejne godziny – dodał. 

– Dzięki Bogu – usłyszałam głos teściowej.

Konieczna była rehabilitacja

Od kilku godzin nie odezwała się ani słowem. Siedziała na korytarzu i modliła się, trzymając w ręku Biblię i święty obrazek. Na końcu języka miałam tekst, że to chirurg a nie Pan Bóg pomógł jej mężowi, ale w takiej chwili nie chciałam już zaczynać dyskusji. Wprawdzie daleko mi było do jej religijnych przekonań, ale jednocześnie nie przeszkadzało mi, że w takiej chwili szukała pocieszenia w modlitwie. Jeżeli to miało jej pomóc... 

W ciągu kilku kolejnych dni okazało się, że teść wprawdzie dobrze zniósł operację, to jednak będzie potrzebował intensywnego leczenia.

– Pacjent dosyć dobrze zniósł operację – powiedział lekarz kilka dni po operacji.

Siedzieliśmy w jego gabinecie razem z Markiem, bo teściowa poszła do kościoła. Zresztą chodziła tam codziennie i spędzała w nim po kilka godzin.

– Bardzo panu dziękuję – Marek odetchnął z ulgą. Spojrzał na mnie, a ja pierwszy raz od kilku dni zobaczyłam w jego oczach radość i nadzieję.

– Jednak to nie wszystko – szybko powiedział lekarz, a na twarzy Marka ponownie zawitał niepokój. – Pański ojciec będzie potrzebował długiej rehabilitacji, bez której dojście do zdrowia nie będzie możliwe. A i tak nie mamy pewności, czy wróci do pełni sił. To był bardzo poważny wypadek i nie możemy przewidzieć jego skutków.

Podziękowaliśmy lekarzowi i wyszliśmy z gabinetu.

Byliśmy dobrej myśli

– Najważniejsze, że żyje – usłyszałam głos swojego męża. – Teraz trzeba zadbać o rehabilitację – dodał.

Ja oczywiście się z nim zgadzałam. Jednak żadne z nas nie przewidziało, że teściowa będzie miała na ten temat zupełnie inne zdanie.

Lekarz od razu uprzedził, że im szybciej zaczniemy rehabilitację, tym większa szansa na to, że teść wróci do zdrowia. Dlatego od razu po wizycie w jego gabinecie zaczęliśmy poszukiwania dobrego rehabilitanta.

To wcale nie będzie takie proste – westchnął Marek po kilku minutach przeglądania branżowych portali. – Tylko spójrz. Terminy są bardzo odległe, a stawki przekraczają możliwości przeciętnego człowieka – powiedział. 

– Jakoś sobie z tym poradzimy – powiedziałam uspokajająco. – Mamy trochę oszczędności – dodałam. I chociaż planowałam je wydać na wakacyjny wyjazd lub nowy samochód, to w tym momencie nie miałam żadnych wątpliwości, że trzeba pomóc teściom.

– Jesteś kochana – powiedział Marek i mocno mnie przytulił.

Teściowa się uparła

Kilka godzin później moja wiara w wyleczenie teścia została nadszarpnięta.

– Nie potrzebuję waszych pieniędzy – powiedziała teściowa, kiedy przekazaliśmy jej wieści ze szpitala i zaproponowaliśmy opłatę za rehabilitację.

– Ależ mamo, nie mów tak – zaprotestował Marek. – Masz niską emeryturę i nie poradzisz sobie z kosztami rehabilitacji. A moim obowiązkiem jest was wspierać.

– Ale to nie chodzi o pieniądze – powiedziała teściowa.

– A o co? – zdziwił się Marek.

A ja już przeczuwałam, jakie słowa za chwilę padną. Teściowa właśnie przed chwilą wróciła z kościoła i widać było, że to właśnie tam odzyskuje spokój ducha.

Nie wierzę w te brednie opowiadane przez lekarzy. Oni chcą tylko wyciągnąć od człowieka pieniądze – zagrzmiała teściowa, a w jej oczach pojawił się błysk złości. – Nie dam się im wykiwać i nie będę im płacić.

– Ale mamo, co ty opowiadasz? – usłyszałam głos Marka, który nie mógł ukryć zdziwienia.

– Cała ta kosztowna rehabilitacja nie jest potrzebna. Najważniejsza jest modlitwa i wstawiennictwo do Pana Boga, który na pewno uzdrowi Tomaszka – powiedziała teściowa.

Nie chciała nas słuchać

Spojrzałam na nią ze zdziwieniem. I chociaż wiedziałam, że jej religijność jest na granicy lekkiego fanatyzmu, to nie spodziewałam się, że postawi na szali zdrowie własnego męża.

– Co też mama opowiada? – fuknęłam ze złością. Wprawdzie widziałam ostrzegawczy wzrok Marka, ale nie mogłam się powstrzymać. – Mamy XXI wiek i to medycyna, a nie modlitwa ratuje ludziom życie i zdrowie – dodałam.

Nigdy nie potrafiłam zrozumieć religijności teściowej, ale teraz to już naprawdę przesadziła.

Nie wtrącaj się! – fuknęła teściowa. – Nie będziesz mi mówić, jak mam leczyć swojego męża – dodała i wyszła trzaskając drzwiami.

Spojrzałam na Marka i w jego oczach zobaczyłam niedowierzanie i zdziwienie. Przez kilka kolejnych dni Marek próbował przekonać teściową do zmiany zdania. Mnie w ogóle nie chciała słuchać. Co więcej – poprosiła, abym nie przychodziła do szpitala.

– Tego już za wiele – powiedziałam ze złością. – Fanatyczna religijność twojej matki odbiera szansę teściowi na powrót do zdrowia.

– Wiem. Ale co mam zrobić? – zapytał Marek.

Porozmawiaj z nią – powiedziałam.

– Próbowałem, ale to nic nie daje – odparł mój mąż.

Wzięłam sprawy w swoje ręce

Jeszcze tego samego dnia poszłam do szpitala. Zastałam teściową przy szpitalnym łóżku. Robiła to, co zwykle – gorliwie się modliła. Spojrzałam na teścia, który z dnia na dzień wyglądał coraz gorzej. Wprawdzie miał zapewnioną rehabilitację w szpitalu, ale to było zdecydowanie za mało. 

– Spójrz na niego – powiedziałam cicho. Teściowa chciała coś powiedzieć, ale nie dałam jej dojść do słowa. – Twoja modlitwa nic nie daje. Jemu potrzebna jest rehabilitacja, a nie codzienny różaniec. Chcesz skazać go na wegetację? Chcesz, aby nigdy nie poznał wnuków? – zapytałam cicho. A potem wyszłam bez słowa, zostawiając teściową z jej myślami.

Kilka dni później dowiedziałam się, że mama Marka zgodziła się na rehabilitację męża. Zapłaciliśmy za zabiegi, które rozpoczęły się jeszcze w szpitalu. I chociaż nie jest jeszcze idealnie, to z każdym dniem teść czuje się coraz lepiej. Teściowa nadal się modli, ale przynajmniej już nie protestuje przeciwko rehabilitacji. A ja czuję, że to właśnie moje słowa przekonały ją do zmiany zdania. 

Czytaj także: „Żałowałam rozwodu, więc uwiodłam byłego męża i zaszłam w ciążę, by do mnie wrócił”
„Wszyscy się ze mnie śmiali, bo wyszłam za mąż za robotnika. Teraz my brylujemy na salonach, a oni wyją z zazdrości” „Mąż był pewny, że zajmie się domem lepiej niż ja. Prawie zgubił córkę, dostał mandat i dał dzieciom pizzę na obiad”

 

Redakcja poleca

REKLAMA