Zastanawiam się, które z nas pierwsze oszaleje: ja czy mój czteroletni synek. A wszystko przez teściową, która nie chce odpuścić i nadal z uporem maniaka mówi do wnuka: „Krzysiu”, chociaż doskonale wie, że on już ma inne imię! Zmieniłam mu je bowiem na takie, jakie zawsze chciałam mu nadać. I matka mojego męża ma o to do mnie pretensje. Oskarża mnie, że w ten sposób wystąpiłam przeciwko rodzinie! Uważam, że naprawdę przesadza… A cała awantura wzięła się stąd, że „Krzyś” było ulubionym imieniem zmarłego teścia.
Nie umiałam się przeciwstawić
Czasami życie bywa przewrotne i pokazuje nam, że nic nie jest nam dane na zawsze. Na przykład szczęście… Ledwie z mężem ucieszyliśmy się z tego, że będziemy mieli dzidziusia, jak grom z jasnego nieba spadła na nas wiadomość o chorobie teścia. Rak płuc – tak brzmiał wyrok.
Nikt się go nie spodziewał, bo teść nie wypalił w życiu ani jednego papierosa! Tymczasem tamtej jesieni niewinne przeziębienie przeszło u niego w zapalenie płuc. A kiedy zrobiono mu RTG, okazało się, że sprawa jest beznadziejna. Rak był już w takim stadium, że lekarze dawali ojcu mojego męża zaledwie kilka miesięcy. I w czasie, kiedy w moim łonie rodziło się nowe życie, świeczka życia teścia powoli gasła… Żałowałam go bardzo, bo to był przeuroczy człowiek.
Pewnie dlatego, kiedy doszło do wyboru imienia dla mojego dziecka, nie postawiłam się ostro, gdy teść zaczął przebąkiwać o tym, że on zawsze marzył, aby mieć wnuka Krzysia. A dlaczego Krzysio? Nie mam zielonego pojęcia! Teść utrzymywał, że to imię zwyczajnie mu się podoba. Czemu więc nie nadał go własnemu dziecku? Tego się także nigdy nie dowiedziałam…
Mnie się to imię ani trochę nie podoba. I w dodatku źle mi się kojarzy. Znałam w życiu dwóch Krzysiów i żaden z nich nie był fajnym człowiekiem. Nie było mi więc w smak, aby moje dziecko nosiło takie imię. Sto razy wolałam Łukasza… Mój mąż także początkowo głosował za Łukaszem, więc byłam pewna, że mnie poprze i będę miała z głowy rodzinną dyskusję. Ale matka zaczęła mu suszyć głowę.
– Tata tak czekał na tego wnuka, tyle razy opowiadał, jak będzie go zabierał na ryby. A teraz co? Nie wiadomo nawet, czy doczeka rozwiązania. Mógłbyś chociaż tyle dla niego zrobić i nazwać chłopca imieniem wybranym przez ojca – mówiła.
Mój mąż zaczął się łamać i w pewnym momencie zrozumiałam, że albo odpuszczę, albo nie dadzą mi z teściową spokoju. Nie jestem osobą, która potrafi walczyć o swoje do upadłego. Odpuściłam więc. Kiedy maluch się urodził, daliśmy mu na pierwsze Krzysztof, a dopiero na drugie Łukasz. I tak został ochrzczony. A mój teść zmarł w dwa tygodnie po chrzcinach…
To były ciężkie chwile dla naszej rodziny. Mąż bardzo przeżywał stratę ojca. Żal mi było także teściowej, która tak nagle została bez partnera. Wiedziałam, że oboje bardzo się kochali i szanowali, jak mało które małżeństwo. Nie tak z pewnością wyobrażała sobie swoją starość.
No a jeśli chodzi o mojego synka, to imię Krzysztof jakoś nie chciało mi przejść przez gardło. Dlatego i tak nazywałam go swoim Łukaszkiem. Mąż wprawdzie początkowo mówił do małego: „Krzysiu”, ale w końcu zaczął się mylić i w efekcie także przeszedł na Łukasza. Bo przecież tak z ręką na sercu nam obojgu zawsze bardziej podobało się takie imię. Zanim synek skończył roczek, już cała rodzina mówiła do niego: „Łukaszku”.
Ona tylko miesza dziecku w głowie!
Cała, oprócz teściowej, która z uporem maniaka trzymała się tego Krzysia. I nie przestała tak mówić do wnuka nawet wtedy, gdy powiedzieliśmy jej z mężem, że sprostowaliśmy oficjalnie metrykę naszego dziecka, zamieniając mu imiona.
– On się teraz nazywa Łukasz Krzysztof! – powiedziałam mamie męża.
Ale do niej to jakby w ogóle nie dotarło. Nadal, mimo upomnień, zwraca się do wnuka: „Krzysiu”! I tylko czekam, kiedy mały dorośnie i zapyta, dlaczego babcia to robi, i jak on właściwie ma na imię… Boję się, że to wszystko strasznie namiesza mu w głowie. No bo jak można mieć dwa różne imiona?
Niestety, obawiam się, że sytuacja jest patowa. Teściowa nie chce ustąpić i uważa, że zamieniając imiona, naruszyliśmy pamięć jej męża. A ja z kolei myślę, że byłam wtedy zbyt uległa, bo powinnam była od razu zaznaczyć, że pierwsze imię wybierają dziecku rodzice, a dopiero co do drugiego możemy podyskutować. Bo dlaczego mam przez całe życie zwracać się do własnego syna imieniem, które mi się nie podoba?
Czytaj także:
„Nauczyciel fizyki uwziął się na mojego syna. Rozmowy z nim ani dyrekcją nie pomagały, więc postanowiłem zagrać nieczysto”
„Mąż to człowiek z klasą - przedstawił mi kochankę podczas eleganckiej kolacji. Ja klasy nie mam, pogoniłam ich w diabły”
„Nowy facet mamy był okropnym snobem. Uważał naszą rodzinę za prostaków i kręcił nosem na wszystko, co robimy”