„Teściowa wytoczyła mi wojnę, bo zabrałam jej jedynego synka. Poniżanie mnie sprawia jej przyjemność”

Kobieta, która toczy wojnę z teściową fot. Adobe Stock, Syda Productions
„Wychowała go sama i przyzwyczaiła się, że na świecie jest tylko ich dwoje. Ja byłam tą trzecią. Jednak nie zawsze okazywała mi niechęć. Przed ślubem trzymała kciuki za nasz związek i namawiała na dziecko. A teraz co? Cwaniara? Panienka? To tak o mnie myśli teściowa?”.
/ 21.01.2022 09:28
Kobieta, która toczy wojnę z teściową fot. Adobe Stock, Syda Productions

– Wprowadziła się panienka do ciebie i rządzi. Z niczym przyszła, a myśli, że może robić, co zechce. Oj, synuś, synuś. Nie daj się cwaniarze.

Głos teściowej niósł się po całym domu. Przed chwilą wróciłam z Szymonkiem ze spaceru, dziecko spało, więc nas nie usłyszeli. Ale ja słyszałam. Cwaniara? Panienka? To tak o mnie myśli teściowa?

Nie wiedziałam, że przyszła do nas. Zwykle Mirek do niej jeździł, bywało, że codziennie. Dzwoniła, że źle się czuje, boli ją serce, ma mroczki przed oczami. Uważałam, że udaje, ale nic nie mówiłam. Mirek bardzo przejmował się mamą, jakby czuł się winny, że poświęca jej zbyt mało czasu.

Wychowała go sama i przyzwyczaiła się, że na świecie jest tylko ich dwoje. Ja byłam tą trzecią. Nie zawsze okazywała mi niechęć. Przed ślubem trzymała kciuki za nasz związek.

– Cieszę się, że Mirek znalazł taką dziewczynę jak ty – mówiła. – Pasujesz do niego, będzie wam dobrze. A ja nie mogę doczekać się wnuków.

Była mi przychylna, nawet za bardzo. Czasem wolałabym, żeby okazywała więcej taktu. 

– Kiedy planujecie ślub? – dopytywała. – Nie ma na co czekać. Najwyższa pora urodzić pierwsze dziecko, potem może być za późno.

Lubiła walić prawdę między oczy, a mimo to dawała się lubić. Była prostą kobietą obdarzoną pewnym rodzajem mądrości życiowej, która pozwoliła jej przetrwać, kiedy została sama z małym dzieckiem. Podziwiałam ją za to.

Nie dane jej było zdobyć wykształcenia, ale miała dość rozumu, by zadbać o studia dla syna. Jak by nie patrzeć, Mirek wiele zawdzięczał matce. Niewielu kumpli z jego podwórka miało tyle szczęścia, co on. Tu dzieciaki kończyły zawodówki i szły do roboty, aby pomóc rodzinie i mieć na swoje wydatki.

Nikomu się nie przelewało, mamie Mirka też nie. Ale ona chciała dla syna lepszej przyszłości.

Wypowiedziała mi wojnę, bo zabrałam jej synka

– Nie chciałam, żeby wycierał uliczny bruk z kolesiami – mówiła. – Kilku już siedzi, reszta okupuje ławki z piwem. Mireczek nie do tego stworzony, uchroniłam go, chociaż Bóg mi świadkiem, łatwo nie było.

Mogłam to sobie wyobrazić. Ta drobna kobieta stoczyła o syna heroiczną walkę, wychodząc poza swoje środowisko i harując od świtu do nocy, by miał lepiej niż ona. Był jej największym sukcesem, jedynym, co jej się w życiu udało.

Toteż trzymała go przy sobie pazurami, nie rozumiejąc, że dziecku trzeba pozwolić odejść, by mogło zacząć własne życie. Mirek kochał matkę, ale zaczynał się od niej oddalać. Wtedy teściowa zrozumiała, że musi trochę odpuścić.

Zaakceptowała wyprowadzkę Mirka na swoje. Nie płakała po kątach, że syn z torbami pójdzie przez bankowy kredyt, jak to miała wcześniej w zwyczaju, a nawet zaczęła chwalić nowe lokum syna.

– Mieszkanko małe, ale własne – opowiadała sąsiadkom stwarzając wrażenie, że lokal jest wspólny. Przecież co syna, to i jej.

Gdybym ja to wcześniej wiedziała...

Mama Mirka miała swój komplet kluczy i bywała w mieszkaniu syna, kiedy chciała, nie zawracając sobie głowy zapowiadaniem wizyt. Bo przecież syn nie powinien mieć przed matką nic do ukrycia. Mirek zaciskał zęby i przeczekiwał, nie chcąc oglądać łez rodzicielki.

Dopiero ja ukróciłam ten proceder i o to teściowa miała największe pretensje. Zabrałam jej syna, szarogęsiłam się w jego mieszkaniu, nie szanując świętego prawa matki do posiadania dziecka na własność. Wypowiedziała mi wojnę w imię szczęścia Mirka. Najpierw kontrolowała, jak radzę sobie z obowiązkami domowymi. Zawsze było coś nie tak.

– Co ta zupa taka chuda? – krzywiła się, podnosząc pokrywkę i próbując wywaru. – Daj mi jakąś szmatę, to meble przetrę, Mirek uczulenia w końcu dostanie od tego kurzu.

Na początku zaciskałam zęby, tak samo jak mój mąż. Na dźwięk przekręcanego w zamku klucza dostawałam gęsiej skórki, bo to oznaczało, że teściowa znowu wpadła na inspekcję. Zauważyłam jednak, że poniżanie mnie zaczęło jej sprawiać przyjemność, więc zaczęłam odbijać piłeczkę. W końcu poprosiłam, by nie przychodziła bez zapowiedzi.

– Syna zabronisz mi widywać? – złapała się za serce.

– Mama przychodzi, jak Mirek jest w pracy – zauważyłam. – Mnie mama odwiedza i za każdym razem kończy się awanturą. To nie ma sensu.

– Wnuka chcę widywać – przypomniała sobie teściowa, łypiąc na śpiącego Szymonka.

– Nikt mamie nie zabrania, ale z matką wnuka też trzeba się liczyć. To mój dom i moje zasady.

To była nasza ostatnia rozmowa. Potem teściowa rozpoczęła wojnę podjazdową, szczując na mnie męża. 

Mąż bał się nas obu

– Takim jak ona chodzi tylko o mieszkanie – perorowała. – Już mówi, że to jej dom, nie pozwala mi przychodzić. Zagnieździła się, dziecko urodziła i uważa się za panią domu. A przecież to ty kredyt spłacasz, to twoja krwawica. Nie pozwól, synuś, żeby od matki cię odcięła. Sam sobie z nią rady nie dasz.

Mirek kiwał głową i próbował się nie przejmować, ale nasz spokój został zburzony. Matka żądała od niego konkretnych działań, które zapewne miałyby polegać na przepędzeniu uzurpatorki, czyli mnie.

– Słyszałam część waszej rozmowy, mama przesadziła, nie uważasz? – zaczęłam, gdy zostaliśmy sami.

– Dajcie mi obie święty spokój! – zdenerwował się Mirek. – Chcę odpocząć, film spokojnie obejrzeć.

– Kiedyś razem oglądaliśmy – westchnęłam. I dodałam w myślach: A teraz muszę uśpić Szymonka, nastawić zupę na jutro, posegregować pranie, potem zajrzeć do synka, sprawdzić, czy wszystko w porządku. A ty sobie spokojnie oglądaj film…

– Kiedy ona pójdzie do pracy i przestanie na tobie żerować? – to był kolejny problem, który spędzał teściowej sen z powiek.

Nie przyjmowała do wiadomości, że jestem na urlopie macierzyńskim i pensja co miesiąc wpływa na moje konto. Według niej byłam leniem, który zasłaniał się dzieckiem, żeby nie iść do pracy.

– Jak ty, synuś, byłeś mały, macierzyński trwał góra trzy miesiące, a potem wracało się do roboty. Nikt się z matkami nie cackał.

– To znaczy, że teraz jest lepiej – podsumował nieopatrznie synuś.

– I ty przeciwko mnie?  – teściowa złapała się za serce.

Nie mogłam tego słuchać.

– Chętnie wrócę wcześniej do pracy, ale kto zaopiekuje się Szymonkiem? Może mama? – spytałam.

– Ja? Z moim sercem? Do żłobka niech idzie, za moich czasów...

– Niech mama przestanie – Mirek też już nie ukrywał irytacji.

Odetchnęłam z ulgą. Nareszcie usłyszał, co ta kobieta wygaduje. 

– Żłobek wam nie odpowiada? – zdziwiła się teściowa.

– Nie ma potrzeby zostawiać Szymona w przechowalni. Natalia posiedzi z nim w domu, tak się umówiliśmy. Skończmy tę dyskusję.

To był ostatni akt buntu Mirka.

– Postaraj się zrozumieć mamę, okaż jej trochę zaufania – mówił, jakby nie rozumiał, co się dzieje.

Zbuntowałam się. A kto mnie zrozumie? Między teściową i mną wyrosła barykada, przez którą próbowałyśmy przeciągnąć na swoją stronę opornego Mirka. Kochająca mamusia nie mogła zrozumieć, że niszczy synowi życie.

Już zapomniała, jak nakłaniała nas do małżeństwa, teraz układ jej się nie podobał. Mąż, żona, dziecko i ona jak piąte koło u wozu. Nie tak to sobie wyobrażała. Próbowałam ocalić, co się da, ale nie zamierzałam się poświęcać. Przyszedł taki moment, że teściową mogło uspokoić jedynie moje zniknięcie.

Powinnam odejść, najlepiej zostawiając wnuka, aby babcia mogła znów poczuć się ważna, wychowując kolejnego „synusia”. Mirek, nie chcąc ranić matki, wycofał się z placu boju.

Na co czekał? Aż się pozabijamy?

Wyprowadziłam się z Szymonem do rodziców. Liczyłam, że mąż się opamięta i zrozumie, że musi podjąć jakąś decyzję. Ale on zadekował się na tyłach i czekał, co z tego wyniknie.  Ta sytuacja trwa już pół roku.

Mirek odwiedza nas, czasem zabiera Szymona z wizytą do babci. Wygląda na to, że taki układ mu pasuje. Nadal ma żonę, dziecko i mamę, która się o niego troszczy. Słyszałam, że bywa u niego kilka razy w tygodniu, gotuje, dba o dom. Myślę, że z czasem mąż zrozumie, jaką krzywdę wyrządziła mu zaborcza miłość mamy, ale kiedy to nastąpi? Nie będę wiecznie czekać, miłość nie wszystko wybaczy.

Czytaj także:
„Kiedyś prowadziłem ją do szkoły, a teraz do ołtarza. Pokochałem o 14 lat młodszą sąsiadkę i mam gdzieś, co mówią inni”
„Ewelina miała romans z przyrodnim bratem swojego męża. Uznała, że szwagier to nie rodzina”
„Mąż zostawił mnie, bo przestałam być żoną i jestem tylko matką. Nasz syn był chory, ale on miał to gdzieś”

Redakcja poleca

REKLAMA