Weszłam na swoje konto w banku i poczułam, że z bezsilności opadają mi ręce. Oczywiście, nie było żadnej wpłaty od mojego byłego pracodawcy, chociaż zapewniał mnie, że pieniądze pojawią się w tym tygodniu.
A tymczasem szykowały mi się dodatkowe wydatki – Dzień Matki i zaraz potem imieniny mojej teściowej, która lubi być traktowana jak księżniczka. Nie miałam co myśleć o szarpnięciu się na jakiś porządny, czyli pewnie również kosztowny podarek, jakiego zapewne oczekiwała matka Michała.
Była kobietą, która narzekała na wszystko
Upierała się, że ma uczulenie na żywność z dyskontów, nawet kiedy udowodniłam jej, że sprzedają tam te same produkty, które stoją na półce w droższych delikatesach. A ostatnio dostała obsesji na punkcie mydła. Twierdziła, że każde ją uczula, wysusza jej skórę, podrażnia.
– Mogę używać tylko tych robionych ręcznie – oznajmiła mi któregoś razu.
Nie widziałam szansy, by zadowolić ją jakimś skromnym podarunkiem.
„Trudno, kupię jej kwiaty i tyle” – pomyślałam, bo co miałam zrobić?
Kiedy tego dnia odbierałam z przedszkola moją córkę, Asię, mała wyszła do mnie z siatką pełną różnych rzeczy.
– A co to? – zdziwiłam się.
– Dzieci robiły miejsce w szafkach na nowe prace. Te mogą zabrać ze sobą do domu – powiedziała wychowawczyni.
Figurka wyglądała jak babka z piasku
W domu rozpakowałam reklamówkę i stół w kuchni szybko zapełnił się rozmaitymi rysunkami i bardziej lub mniej pokracznymi zwierzakami z modeliny. Jedna z figurek wyglądała jak zastygła babka z piasku, bo jak się zorientowałam, do jej zrobienia użyto foremki.
– Są śliczne. Poustawiamy je na twojej półce, kochanie – zadecydowałam.
– Mamo, tę nie! Tę trzeba zabrać do łazienki – zaprotestowała mała.
– Do łazienki? A po co?
– Bo to przecież jest mydełko.
Mydełko? Faktycznie, figurka pachniała czymś bardzo przyjemnym.
– Nie pamiętasz? Mówiłam ci, że była u nas taka jedna pani i uczyła nas robić mydełka – przypomniała Asia.
„Całkiem fajne to mydło i takie oryginalne – pomyślałam. – Ciekawe, jak się je robi… To raczej nie może być trudne, w końcu poradziły z tym sobie dzieci”.
Wieczorem córka pluskała się w wannie i oczywiście, myła się „swoim mydełkiem”, które świetnie się pieniło. A mnie podczas tej kąpieli przyszedł do głowy pewien pomysł. Kiedy Asia zasnęła, włączyłam komputer i wpisałam w wyszukiwarkę „robienie mydła”. Wyskoczyło mi mnóstwo stron. Zaczęłam czytać i byłam coraz bardziej zdumiona.
„Przecież to doskonały pomysł na prezent dla teściowej! Niedrogi, za to efektowny” – pomyślałam.
Tak, teraz coś mi zaświtało…
Ostatecznie jednak wybrałam zrobienie kul do kąpieli, pamiętając, że moja teściowa uwielbia wylegiwać się w wannie. W internecie znalazłam przepis na takie musujące.
– Wygląda to dosyć prosto… – mruknęłam, czytając instrukcję. – W dodatku wszystkie potrzebne rzeczy mogę kupić w sklepie na osiedlu.
To ostatecznie przeważyło, bo do mydła musiałabym zaopatrzyć się w glicerynę, która jest dostępna jedynie w sklepie internetowym.
– Soda, kwasek cytrynowy, skrobia ziemniaczana, mleko w proszku, olej kokosowy, olejek zapachowy – wynotowałam sobie składniki i proporcje.
Następnego dnia nabyłam wszystko i kiedy tylko odprowadziłam Joasię do przedszkola, zabrałam się do roboty. Wymieszałam wszystkie składniki w misce. Sodę, która ma właściwości myjące i łagodzące. Kwasek cytrynowy działający jak lekko wybielający piling, który w połączeniu z sodą musuje. Mleko w proszku wygładzające skórę, skrobię ziemniaczaną, aby kulki lekko unosiły się na wodzie. Olej kokosowy, który spoi wszystkie składniki i na koniec olejek eteryczny. Wybrałam czekoladowy, bo go uwielbiam i wiedziałam, że teściowej też się spodoba.
Jak dla mnie – nie ma problemu!
Aby kulki miały piękny kolor, można było dodać barwniki spożywcze, ja wolałam jednak dosypać odrobinę kakao. I na koniec do jednej połowy mieszanki wrzuciłam sól himalajską, a do drugiej lawendę, z której kiedyś robiłam woreczki na mole. Wszystko dokładnie wymieszałam, a potem chroniąc ręce rękawiczkami, nałożyłam masę do foremek z piasku mojej córki i włożyłam ją do lodówki, aby stężała.
W ten sposób powstało czternaście pięknych, pachnących kąpielowych kul. Pierwszą wypróbowałam sama, jeszcze tego samego wieczoru. Pieniła się cudownie! Resztę zapakowałam w folię i obwiązałam wstążeczkami.
– Ale cudowne! I jak pachną! Widać, że to ręczna robota. Bez konserwantów… – tak jak podejrzewałam, teściowa była zachwycona. – Możesz mi zawsze robić takie luksusowe prezenty!
Jak dla mnie – nie ma problemu!
Czytaj także:
„Zazdrościłam córce męża, zięć był moim oczkiem w głowie. Byłam taka zaślepiona, że nie widziałam, jakie piekło jej zgotował”
„Nakryłam najlepszą przyjaciółkę na romansowaniu z moim synem. Przecież ta starucha mogłaby być jego matką!”
„Rozstałam się z mężem, bo nie sprzątał w domu i wszystko było na mojej głowie. Po rozwodzie zmienił się o 180 stopni”