„Teściowa myśli, że na urodziny obsypię ją złotem, a moje konto świeci pustkami. Jeśli zawiodę, ta ropucha mi tego nie wybaczy”

Kobieta, która boi się teściowej fot. Adobe Stock, WavebreakMediaMicro
„Była kobietą, która narzekała na wszystko. Upierała się, że ma uczulenie na żywność z dyskontów, nawet kiedy udowodniłam jej, że sprzedają tam te same produkty, które stoją na półce w droższych delikatesach. Co ja jej mogłam podarować z moją śmieszną wypłatą”.
/ 05.09.2022 10:30
Kobieta, która boi się teściowej fot. Adobe Stock, WavebreakMediaMicro

Weszłam na swoje konto w banku i poczułam, że z bezsilności opadają mi ręce. Oczywiście, nie było żadnej wpłaty od mojego byłego pracodawcy, chociaż zapewniał mnie, że pieniądze pojawią się w tym tygodniu.

A tymczasem szykowały mi się dodatkowe wydatki – Dzień Matki i zaraz potem imieniny mojej teściowej, która lubi być traktowana jak księżniczka. Nie miałam co myśleć o szarpnięciu się na jakiś porządny, czyli pewnie również kosztowny podarek, jakiego zapewne oczekiwała matka Michała.

Była kobietą, która narzekała na wszystko

Upierała się, że ma uczulenie na żywność z dyskontów, nawet kiedy udowodniłam jej, że sprzedają tam te same produkty, które stoją na półce w droższych delikatesach. A ostatnio dostała obsesji na punkcie mydła. Twierdziła, że każde ją uczula, wysusza jej skórę, podrażnia.

– Mogę używać tylko tych robionych ręcznie – oznajmiła mi któregoś razu.

Nie widziałam szansy, by zadowolić  ją jakimś skromnym podarunkiem.

„Trudno, kupię jej kwiaty i tyle” – pomyślałam, bo co miałam zrobić?

Kiedy tego dnia odbierałam z przedszkola moją córkę, Asię, mała wyszła do mnie z siatką pełną różnych rzeczy.

– A co to? – zdziwiłam się.

– Dzieci robiły miejsce w szafkach na nowe prace. Te mogą zabrać ze sobą do domu – powiedziała wychowawczyni.

Figurka wyglądała jak babka z piasku

W domu rozpakowałam reklamówkę i stół w kuchni szybko zapełnił się rozmaitymi rysunkami i bardziej lub mniej pokracznymi zwierzakami z modeliny. Jedna z figurek wyglądała jak zastygła babka z piasku, bo jak się zorientowałam, do jej zrobienia użyto foremki.

– Są śliczne. Poustawiamy je na twojej półce, kochanie – zadecydowałam.

– Mamo, tę nie! Tę trzeba zabrać do łazienki – zaprotestowała mała.

– Do łazienki? A po co?

– Bo to przecież jest mydełko.

Mydełko? Faktycznie, figurka pachniała czymś bardzo przyjemnym.

– Nie pamiętasz? Mówiłam ci, że była u nas taka jedna pani i uczyła nas robić mydełka – przypomniała Asia.

„Całkiem fajne to mydło i takie oryginalne – pomyślałam. – Ciekawe, jak się je robi… To raczej nie może być trudne, w końcu poradziły z tym sobie dzieci”.

Wieczorem córka pluskała się w wannie i oczywiście, myła się „swoim mydełkiem”, które świetnie się pieniło. A mnie podczas tej kąpieli przyszedł do głowy pewien pomysł. Kiedy Asia zasnęła, włączyłam komputer i wpisałam w wyszukiwarkę „robienie mydła”. Wyskoczyło mi mnóstwo stron. Zaczęłam czytać i byłam coraz bardziej zdumiona.
„Przecież to doskonały pomysł na prezent dla teściowej! Niedrogi, za to efektowny” – pomyślałam.

Tak, teraz coś mi zaświtało…

Ostatecznie jednak wybrałam zrobienie kul do kąpieli, pamiętając, że moja teściowa uwielbia wylegiwać się w wannie. W internecie znalazłam przepis na takie musujące.

– Wygląda to dosyć prosto… – mruknęłam, czytając instrukcję. – W dodatku wszystkie potrzebne rzeczy mogę kupić w sklepie na osiedlu.

To ostatecznie przeważyło, bo do mydła musiałabym zaopatrzyć się w glicerynę, która jest dostępna jedynie w sklepie internetowym.

– Soda, kwasek cytrynowy, skrobia ziemniaczana, mleko w proszku, olej kokosowy, olejek zapachowy – wynotowałam sobie składniki i proporcje.

Następnego dnia nabyłam wszystko i kiedy tylko odprowadziłam Joasię do przedszkola, zabrałam się do roboty. Wymieszałam wszystkie składniki w misce. Sodę, która ma właściwości myjące i łagodzące. Kwasek cytrynowy działający jak lekko wybielający piling, który w połączeniu z sodą musuje. Mleko w proszku wygładzające skórę, skrobię ziemniaczaną, aby kulki lekko unosiły się na wodzie. Olej kokosowy, który spoi wszystkie składniki i na koniec olejek eteryczny. Wybrałam czekoladowy, bo go uwielbiam i wiedziałam, że teściowej też się spodoba.

Jak dla mnie – nie ma problemu!

Aby kulki miały piękny kolor, można było dodać barwniki spożywcze, ja wolałam jednak dosypać odrobinę kakao. I na koniec do jednej połowy mieszanki wrzuciłam sól himalajską, a do drugiej lawendę, z której kiedyś robiłam woreczki na mole. Wszystko dokładnie wymieszałam, a potem chroniąc ręce rękawiczkami, nałożyłam masę do foremek z piasku mojej córki i włożyłam ją do lodówki, aby stężała.

W ten sposób powstało czternaście pięknych, pachnących kąpielowych kul. Pierwszą wypróbowałam sama, jeszcze tego samego wieczoru. Pieniła się cudownie! Resztę zapakowałam w folię i obwiązałam wstążeczkami.

– Ale cudowne! I jak pachną! Widać, że to ręczna robota. Bez konserwantów… – tak jak podejrzewałam, teściowa była zachwycona. – Możesz mi zawsze robić takie luksusowe prezenty!

Jak dla mnie – nie ma problemu!

Czytaj także:
„Zazdrościłam córce męża, zięć był moim oczkiem w głowie. Byłam taka zaślepiona, że nie widziałam, jakie piekło jej zgotował”
„Nakryłam najlepszą przyjaciółkę na romansowaniu z moim synem. Przecież ta starucha mogłaby być jego matką!”
„Rozstałam się z mężem, bo nie sprzątał w domu i wszystko było na mojej głowie. Po rozwodzie zmienił się o 180 stopni”

Redakcja poleca

REKLAMA