„Teściowa na urodziny daje mi śmieci, które zalegają jej w domu. Mąż mówi, że powinnam się cieszyć, że w ogóle coś dostaję”

Teściowa zwaliła nam na głowę swoją siostrę fot. Adobe Stock, Monkey Business
„– Mam być wdzięczna za to, że robią u mnie składzik niepotrzebnych rzeczy? – wydarłam się w końcu. – Od mamy dostałaś kosmetyki! – Dla czterdziestolatek. Pewnie dostała w robocie, że niby tak młodo wygląda, a potem jej było szkoda, żeby się zmarnowało i bach, dajmy Jagodzie, niech się cieszy, że w ogóle coś dostała!”.
/ 12.03.2023 09:15
Teściowa zwaliła nam na głowę swoją siostrę fot. Adobe Stock, Monkey Business

Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, żebym od rodziny męża dostała coś fajnego na urodziny. Aż wstyd otwierać pudełka, które mi dają, naprawdę. Wygląda na to, że z całej rodziny męża lubi mnie jedynie szwagier. Niby smarkacz, bo jeszcze studiuje, ale jedynie od niego dostałam urodzinowy prezent, który sprawił mi prawdziwą przyjemność. Tylko Witek pamiętał, co mnie interesuje, tylko jemu chciało się poszukać szkółki różanej, która ma w ofercie bony upominkowe.

Cała reszta familii zbyła mnie byle czym

– Nie przesadzaj, Jagoda – mąż próbował usprawiedliwiać rodzinkę. – Gotów jestem pomyśleć, że rzeczywiście jesteś wyrachowana.

Rzeczywiście jestem wyrachowana? – podchwyciłam. – A kto tak uważa?

Machnął ręką, że nie będziemy rozmawiać w ten sposób. Łapanie za słówka to żadna dyskusja, trele-morele, znam to na pamięć. Kiedy wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że familia Jacka uważa mnie za najgorszy możliwy wybór, wtedy czepiamy się formy, a nie treści. W sumie trochę chłopa rozumiem, ja pewnie też bym broniła swoich. W końcu to obciach wywodzić rodowód z kołtuństwa, nie?

Fascynuje mnie historia tego cuda – wyjęłam z pudełka ogromny obrus zrobiony na szydełku. – Dwa lata temu widziałam go u twojej mamy na pawlaczu, a na Gwiazdkę dostałam go w prezencie od Iwony.

Nie zamierzałam odpuszczać, bo niby czemu. Na cholerę szwagierka mi to wetknęła, skoro mamy małe mieszkanko, a obrus jest na królewski stół? Mam się w to zawinąć do trumny razem z połową konduktu?

– O rany, nie wiem, o co ci chodzi – burknął Jacek.

– O, wiem! Dam go twojej ciotce – wypaliłam. – Za miesiąc, gdy pojedziemy na jej jubileusz!

– Ani się waż, Jagoda! – wściekł się.

Potem chyba zrobiło mu się głupio, bo przytulił mnie, szepcząc jednocześnie do ucha, że tylko ciotka w jego rodzinie szydełkuje. Ha! No to faktycznie, obrusowe koło mogłoby się zamknąć! A pisałam już, że od teściowej i teścia dostałam zestaw kosmetyków dla 40+, choć mam dwadzieścia pięć lat i buzię jak niemowlęca dupcia? No właśnie. Super prezent! Nie wkurza mnie już to, że rodzinka Jacka mnie nie akceptuje i daje to odczuć przy każdej okazji, olewam ich. Wkurza mnie natomiast moja własna głupota: na cholerę już trzy miesiące przed jubileuszami szukałam najbardziej trafionych prezentów? Co za ciołek ze mnie, że co roku daję się koncertowo robić w trąbę? Za chwilę sama się zgłoszę do muzeum w Sevres pod Paryżem jako idealny wzorzec naiwności! Na drugi rok żadnych wygibasów: teściom amol albo inny geriavit, tej zołzie szwagierce komplet ścierek i szlus. A najchętniej zniżka na lobotomię dla wszystkich oprócz Witunia – temu kupię najnowszy hit na rynku gier komputerowych, choćbym miała wziąć kredyt. Dopóki wybierałam róże z bonu upominkowego od Witka, płynęłam na fali wznoszącej, ale teraz wszystko było zamówione, wysyłki miały się zacząć dopiero w marcu, więc miałam mnóstwo czasu, by pielęgnować żale.

W pracy też się pożaliłam

– Sprzedaj ten badziew, Jagoda – doradziła mi któraś z dziewczyn. – Komuś się przyda, może nawet radość sprawi, a ty za tę kasę dokupisz sobie zielska, i też będzie super.

Sprzedać prezenty?

– Nie no, możesz zaczekać z kremami, aż skończysz czterdziestkę, będą jak znalazł! – Aśka wystawiła jęzor znad monitora. – Może nawet twój Jacek zostanie prezydentem i obrus się załapie do pałacu… Wypadki chodzą po ludziach!

Nawet kierowniczka dorzuciła swoje trzy grosze:

– Na portalach aukcyjnych nieudane prezenty idą jak ciepłe bułeczki, sprawdź sama.

I jeszcze stwierdziły, z czym trudno było się nie zgodzić, że lepiej opchnąć, niż trzymać, aż myszy zjedzą! Jacek niby im przyznał rację, ale przekonany nie był; w końcu jednak machnął ręką i powiedział, żebym robiła, co chcę. Pstryknęłam zdjęcia i wystawiłam na aukcję moje prezenty. Komplet kosmetyków zszedł od razu, z obrusem czekałam dłużej, ale za to trafili się prawdziwi amatorzy i dwa dni przed końcem licytacji cena pofrunęła w górę. Już siedziałam w necie, przeglądając stronki szkółek, witałam się z gąską, gdy któregoś dnia Jacek wrócił z roboty wściekły i mówi, że dzwoniła jego siostra. Wyczaiła obrus na aukcji i urządziła awanturę.

Powiedziałem, że to nie nasza aukcja – przyznał się w końcu. – Nie wiem, czy mi uwierzyła… Może wycofaj tę ofertę, Jagoda?

– Wtedy będzie miała dowód, że ją okłamałeś – wzruszyłam ramionami. – Nie martw się, jakby co, powiem, że wystawiłam po kryjomu.

– Naprawdę jesteś wyrachowana!

– Aha – przewróciłam oczami. – Jak cholera. Ale przechodnich prezentów nie posyłam dalej jak twoja Iwona. Wręcz przeciwnie, ze skóry wyskakuję, żeby obdarowany miał frajdę.

I tak, od słowa do słowa, pożarliśmy się przez tę kretynkę, szwagierkę, która nawet z daleka potrafi namącić. Jacek stwierdził, że jestem monotematyczna z różami i już wejść na działkę nie można, żeby się nie nadziać na jakiś kolczasty badyl. A kupiliśmy ogródek po to, by uprawiać warzywa i mieć własne owoce. Odpowiedziałam, że decyduje ten, kto robi – jak szanowny pan ruszy cztery litery i weźmie się za kopanie, będzie miał marchewkę. A ponadto, podsumowałam, przez moją różaną szajbę jestem łatwa do uszczęśliwienia, ale to trzeba mieć mózg jak jego brat.

– Mam być wdzięczna za to, że robią u mnie składzik niepotrzebnych rzeczy? – wydarłam się w końcu.

– Od mamy dostałaś kosmetyki!

– Dla czterdziestolatek. Pewnie dostała w robocie, że niby tak młodo wygląda, a potem jej było szkoda, żeby się zmarnowało i bach, dajmy Jagodzie, niech się cieszy, że w ogóle coś dostała!

Poszło na ostro, ale w końcu zgłodnieliśmy od tych emocji i przy jajecznicy doszło do zawieszenia broni.

– Wycofasz ofertę? – zapytał Jacek.

No nie! Moje prezenty są moją własnością i ja decyduję, co z nimi robię. Guzik to kogokolwiek obchodzi, łącznie z ofiarodawcą – przedmiot zmienił właściciela? Zmienił. To won. 

Czytaj także:
„Teściowa płaciła mi za to, żebym popierał ją w kłótniach z moją żoną. Zaczęła kontrolować całe nasze życie”
„Mam wyrzuty sumienia, że na starość muszę mieszkać u córki. Wolę gnić w domu starców, niż słuchać burczenia zięcia”
„Moja teściowa to baba z piekła rodem. Musieliśmy z nią mieszkać, ale ona za wszelką cenę chciała się mnie pozbyć”

Redakcja poleca

REKLAMA