Teściowa nigdy mnie nie lubiła. Choć miałam wspaniałego męża, w jego rodzinnym domu zawsze czułam się jak intruz. Jego matka nie dawała mi ani na chwilę zapomnieć, że pochodzę z biednego domu i mam przeogromne szczęście, że jej synek w ogóle zwrócił na mnie uwagę.
– Ty powinnaś Kasjana po rękach całować – mawiała z przekąsem, gdy tylko miała ku temu okazję. – Ty na niego nie zasługujesz. Ani trochę!
To wszystko twoja wina
Trudno było się spierać z kobietą, która wszystko wiedziała lepiej. Niby Kasjan zawsze stawał po mojej stronie, ale i tak za każdym razem robiło mi się przykro. Zwłaszcza że stanowienie powodu każdej dzikiej awantury między nimi też wcale mi się nie uśmiechało.
Starałam się więc jak mogłam stronić od teściowej i nie nadwyrężać jej cierpliwości. Oboje raczej rzadko się z nią kontaktowaliśmy – no, oczywiście poza świętami i innymi rodzinnymi uroczystościami. Już widzę, co powiedziałaby urocza teściowa, gdybyśmy nie dotarli chociażby na Boże Narodzenie.
– To wszystko twoja wina – usłyszałabym. – Od matki Kasjana odwracasz! Rujnujesz naszą rodzinę, ty przybłędo jedna!
Nie wiem, czy użyłaby aż tak mocnych słów, czy może raczej ujęłaby to bardziej dyplomatycznie, jednak sens na pewno pozostałby ten sam.
Jakoś więc żyliśmy, przypominając sobie o rodzicach Kasjana wtedy, gdy było to konieczne, a ja nie narzekałam. Dopiero gdy z powodu zakończenia projektu, przy którym pracowałam, otrzymałam wypowiedzenie, zaczęły się schody. I gorączkowe poszukiwanie nowej pracy.
Myślał, że mnie poratuje
– Asia, a może mojej mamy zapytamy? – wypalił niespodziewanie Kasjan. – No wiesz, ty szukasz pracy, a ona przecież agencję prowadzi! Na pewno coś by się dla ciebie znalazło!
Popatrzyłam na niego sceptycznie.
– Twojej mamy? No nie wiem – mruknęłam. – Prędzej by mnie przez okno wyrzuciła, niż dała pracę.
– Troszkę przesadzasz – zaoponował ostrożnie. – Zapytamy jej, jak pojedziemy na imieniny taty.
No i oczywiście wypalił z tym swoim pytaniem niedługo po rozpoczęciu imprezy w jego rodzinnym domu.
– O, to zwolnili cię? – Teściowa uśmiechnęła się do mnie z wyższością. – No popatrz. Na leniach to się zawsze poznają, zawsze. I ty myślisz, że ja cię zatrudnię, żebyś i u mnie nic nie robiła?
– Mamo… – próbował się wtrącić Kasjan.
Z kolei teść posłał mi przepraszające spojrzenie. On tak naprawdę nic do mnie nie miał i chyba to też doprowadzało jego żonę do szału, czyniąc mnie jeszcze bardziej okropną w jej oczach.
– No co? Mówię jak jest! – Zmrużyła oczy, świdrując mnie spojrzeniem. – Ty sobie nie myśl, że ja ci cokolwiek załatwię! U mnie nie ma pracy dla takich jak ty! Tam pracują porządni ludzie, którzy mają poukładane w głowie…
– Wystarczy. – Uciął mój mąż. Nigdy nie widziałam go wcześniej takiego wściekłego. – Asia, wychodzimy. Nie pozwolę cię nikomu obrażać. A łaski też nie potrzebujesz. Jesteś mądra i zdolna. Znajdziesz na pewno coś, co pozwoli ci się spełniać.
Byłam szczęśliwa i przybita
Zachęcona przez Kasjana, codziennie przeglądałam ogłoszenia w Internecie. Wysłałam setki aplikacji, ale albo nikt się nie odzywał, albo okazywało się, że ciekawie wyglądająca praca to tak naprawdę jedna wielka fikcja, a mnie powoli kończyły się pokłady cierpliwości.
Do tego wszystkiego spóźniał mi się okres. Nieco zaniepokojona zrobiłam test ciążowy i… no cóż, wyszedł pozytywny. Z jednej strony nie wiedziałam, czy się cieszyć, czy raczej płakać. Moje szanse na pracę właśnie zmalały niemal do zera, ale… przecież mieliśmy mieć dziecko! Zawsze chciałam być matką, choć jeszcze tego nie planowaliśmy. Kiedy przyznałam się mężowi, oszalał z radości.
– To cudownie, Asia! – zawołał. – I żadną pracą się nie przejmuj! Na pewno pozwolą ci gdzieś pisać jakieś artykuły, a nawet jeśli nie, to przecież z mojej pensji się utrzymamy!
To mnie jednak nie przekonywało. Nie chciałam być bezużyteczna, zwłaszcza że przecież mogłabym pracować zdalnie, z laptopem. Jakieś trzy tygodnie później odezwała się miła pani z lokalnej gazety i zaprosiła mnie na rozmowę. Praca miała być w pełni zdalna i polegała na przygotowywaniu tekstów newsowych do jednej z rubryk.
Było bardzo miło – pani się uśmiechała, ja się uśmiechałam. I kiedy już wydało mi się, że znalazłyśmy wspólny język, a ona po zastanowieniu zadzwoni właśnie do mnie, wyszło, że spodziewam się dziecka.
Choć moja rozmówczyni nie przyznała, że to dla jej firmy problem, jej zapał znacznie ostygł. Ton stał się chłodniejszy, uśmiechy jakby oszczędniejsze. Rozmowa też szybko się zakończyła, a po wszystkim usłyszałam tylko:
– Zadzwonimy do pani w ciągu najbliższych dni.
Nie zadzwonili. Kiedy po tygodniu skontaktowałam się z rekruterką, dowiedziałam się, że przyjęli już na to stanowisko inną osobę. A ja byłam tą, która miała się nie pchać do pracy, tylko myśleć wyłącznie o matczynych obowiązkach. I, oczywiście, nie zwariować.
W dodatku zbliżały się święta. Kasjan, który od czasu spięcia w imieniny ojca, w ogóle nie odzywał się do matki, oznajmił, że jedziemy do nich na Wigilię. Zdziwiłam się trochę, ale nic nie powiedziałam. Nie miałam siły na kolejną kłótnię, zwłaszcza z nim – jedyną osobą, która naprawdę mnie wspierała.
– Skoro twoja matka chce mnie oglądać, to czemu nie – powiedziałam tylko.
Kasjan uśmiechnął się tajemniczo.
– Wierz mi, że chce. Bardziej niż kiedykolwiek.
Wieczerza okazała się przełomowa
Prawdę mówiąc, nie byłam pozytywnie nastawiona do rodzinnego spotkania. Miałam swoje problemy, a tu dochodziły jeszcze przykre komentarze teściowej. Nie chwaliłam się jej, że jestem w ciąży – bałam się, jak zareaguje na taką rewelację, poza tym, naprawdę nie miałam ochoty wysłuchiwać komentarzy na temat tego, jak beznadziejną matką z pewnością się okażę. Zdziwiłam się, gdy po przyjeździe na miejsce teściowa nie rzuciła żadnej głupiej uwagi, a nawet lekko się uśmiechnęła.
Później każdy skupił się na sobie i jakoś czas zleciał aż do wieczerzy. Nałożyłam sobie wszystkiego po trochu, by teściowa potem nie powiedziała, że nie szanuję jej pracy i bez słowa zabrałam się za posiłek.
– Jedz, jedz, Asiu – rzuciła nagle, a ja aż zastygłam nad karpiem. – Teraz powinnaś jeść wszystko, na co masz ochotę! Byle zdrowo.
Popatrzyłam na nią w oszołomieniu.
– Teraz?
– No, Kasjan mi powiedział, że będę miała wnuczka! – zawołała cała rozpromieniona. Przyglądała mi się przez moment, po czym zapytała: – Asiu, a ty nadal szukasz tej pracy?
– Szuka – mruknął mój mąż, zanim zdążyłam się odezwać.
– No to pięknie! – Teściowa szczerzyła się jak nigdy. – Bo widzisz, u nas, w dziale marketingu właśnie zwolniło się miejsce. I tak sobie pomyślałam… Może chciałabyś dołączyć do naszego zespołu? Ty tak ładnie się wysławiasz, teksty takie ładne piszesz…
Ryba stanęła mi w gardle
Odkaszlnęłam, czując, że łzy napływają mi do oczu i spojrzałam w zdumieniu na teściową. Czy to był jakiś głupi żart? Czy ona naprawdę to powiedziała? A może to mnie przez ten świąteczny rozgardiasz po prostu mieszało się już w głowie?
– Ja… – Odkaszlnęłam. – Bardzo chętnie, mamo. A… to nie będzie problem? Bo ciąża…
– Jaki tam problem! – Teściowa machnęła ręką. – Z domu będziesz pracować. Telefony odbierać i teksty reklamowe przygotowywać. A jak nie będziesz miała siły, to ci asystentkę znajdziemy. No, prawda, że fajnie wymyśliłam?
– No, fajnie – wykrztusiłam.
Od teraz wierzę w magię świąt
Nie wiem, kto dokładnie podmienił moją teściową, ale te święta były naprawdę magiczne. W jednej chwili matka Kasjana, z wyrachowanej zołzy stała się moją najlepszą przyjaciółką.
Opowiadała o wnuku, o tym, gdzie to go nie będzie zabierać, jak podrośnie, żebym mogła sobie pracować, a jednocześnie co chwilę pytała, czy mi czegoś nie potrzeba. Teraz wpada do nas niemal codziennie na kontrolę, czy aby na pewno się nie nadwyrężam. Cóż, może inne kobiety uznałyby to za męczące, ale ja zdecydowanie wolę ją taką – miłą, ludzką i przekonaną do mnie.
Joanna, 31 lat
Czytaj także:
„Teściowa w Święta potraktowała mnie jak śmiecia. Zbeształa mnie przy dzieciach, bo niszczyłam jej rodzinne tradycje”
„Płakałam, gdy córka nie zaprosiła mnie na rodzinne Święta. Musiałam pójść na Wigilię dla ubogich”
„W Święta dzwoniłam pod obce numery, bo chciałam usłyszeć czyjś głos. Jeden telefon okazał się prezentem od losu”