„Teściowa miała mieszkać z nami tylko chwilę, a mijają 3 lata. Wepchnęłam ją w ramiona rubasznego sąsiada”

Para emerytów fot. iStock by GettyImages, Casarsa
„Gdy zmarł mój teść, cała rodzina męża była w głębokiej żałobie. Był serdecznym, ciepłym facetem. Grzegorz był takim człowiekiem, którego naprawdę brakuje, a puste miejsce przy stole podczas urodzin, świąt czy innych okazji, było dla nas ciosem przez cały pierwszy rok po jego śmierci”.
/ 27.09.2023 13:15
Para emerytów fot. iStock by GettyImages, Casarsa

Przyznaję, z teściem miałam lepszą relację niż z teściową. To nie tak, że była jakąś koszmarną babą ze stereotypowych dowcipów, ale jednak miała w sobie pierwiastek nadopiekuńczej matki, której zdarzało się wtrącić w nasze sprawy „dla dobra synka”. Nie były to wielkie afery, ale potrafiły mnie rozdrażnić.

Po śmierci teścia było mi jednak bardzo żal Haliny. Na każdym kroku było widać, że straciła prawdziwą miłość swojego życia. Miesiącami wydzwaniała do Antka, mojego męża, nawet codziennie. Chyba chciała w ten sposób ukoić ból po stracie, który nie chciał jej opuścić.

Nie miałam nic przeciwko temu, rozumiałam, że nieustanne telefony od matki są wyjątkową sytuacją, której Antek nie powinien się sprzeciwiać. Zdarzało się, że dzwoniła nawet w środku nocy albo podczas przedszkolnych występów naszej córeczki. Nadal nie zgłaszałam żadnych zastrzeżeń. Gdy stan rzeczy utrzymywał się jednak nawet ponad rok po śmierci teścia, zaczęłam subtelnie sugerować mężowi, że może należy poszukać mamie pomocy.

– Nie udźwigniesz jej żałoby sam na swoich barkach. Oczywiście każdy przezywa żałobę po swojemu, ale jeśli po roku w ogóle nie jest lepiej, to może należy sięgnąć po inne środki? Tu nie chodzi o to, że telefony są uciążliwe, ale ona po prostu ewidentnie cierpi i nie umie sobie z tym poradzić – tłumaczyłam Antkowi któregoś wieczoru.

– No tak… Masz rację – mruknął. – Wiesz, ja też od jakiegoś czasu myślę nad innymi rozwiązaniami… Czy myślisz, że mama mogłaby z nami chwilę pomieszkać? Tam w domu ciągle wieje pustką po ojcu, na każdym kroku czuje jego nieobecność. Może inne środowisko i stałe towarzystwo pomogą jej się jakoś pozbierać?

Nie byłam zachwycona tym pomysłem

Skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie mam żadnych obiekcji co do tego pomysłu, ale uznałam, że zgłaszanie ich byłoby absolutnie nie na miejscu w tej sytuacji.

– To twoja mama i twoja decyzja, ale ja nie mam nic przeciwko – odpowiedziałam mężowi uprzejmie.

– To tylko tymczasowe rozwiązanie, nie martw się – Antek ucałował mnie w czoło. – Mama jest fizycznie w świetnej formie, na pewno jeszcze długo będzie samodzielna. Chodzi tylko o emocje.

Rozumiałam to, dlatego od razu zabrałam się za przygotowywanie pokoju gościnnego. Teściowa, o dziwo, z chęcią przyjęła nasze zaproszenie. Wielu starszych ludzi nie lubi takich sytuacji: wiadomo, „starych drzew się nie przesadza”, ale jej entuzjastyczna reakcja na naszą propozycję utwierdziła nas w przekonaniu, że chwilowa przeprowadzka może być dobrym ruchem.

Pierwsze miesiące były obiecujące. Teściowa zdawała się odżyć, cieszyła się naszym towarzystwem, zajęła się nawet sadzeniem kwiatów na naszym balkonie. Czasem zdarzały się między nami drobne spięcia, ale to normalne dla wszystkich osób, które mieszkają razem. Generalnie nie mogłam narzekać na to, że teściowa jest inwazyjna. Praktycznie w ogóle przestały jej się zdarzać sytuacje, w których wtrącała się w nasze sprawy, mimo że miała ku temu jeszcze więcej okazji niż dawniej.

Po sześciu miesiącach zaproponowałam jednak mężowi, że może to czas, by mama wróciła do siebie.

– Antek, mama chyba ma się już lepiej... – zagadałam nieśmiało któregoś wieczoru.

– To prawda! – odpowiedział wyraźnie ucieszony mąż. – Mówiłem ci, że to był świetny pomysł. Mała też ma opiekę, gdy nie ma nas w domu, mama zawsze też coś ugotuje, jak ty nie masz czasu. Naprawdę dobrze się z nią mieszka!

Nie takiej reakcji oczekiwałam. Mąż sprawiał wrażenie, jakby obecny stan rzeczy tak bardzo mu odpowiadał, że aż nie chciałby go zmieniać...

– Tak, to wszystko prawda... Ale tak pomyślałam, że może warto zapytać mamę, czy nie chciałaby wrócić do siebie. Odżyła, misja wykonana, ma się lepiej, o ojcu też mówi już trochę rzadziej. Co sądzisz?

– Nie jestem pewien, czy to nadal nie za wcześnie – mruknął mąż. – Wrócimy do tego, idę spać.

Antek regularnie ucinał ten temat

Niestety kolejne tygodnie nie przyniosły mojemu mężowi żadnych nowych wniosków w temacie naszej sytuacji mieszkaniowej. Za każdym razem, gdy podejmowałam próbę „pozbycia się” teściowej z naszego domu, mąż stawał się markotny i wykręcał się od dalszej rozmowy. Mijały kolejne miesiące, a teściowa nadal mieszkała z nami. Nie była konfliktowa ani problematyczna, ale jednak życie pod jednym dachem z matką mojego męża zaczęło być dla mnie uciążliwe.

Brakowało mi prywatności i swobody, którą mogłam cieszyć się, gdy mieszkaliśmy sami. Halina była wszędzie: gdy wstawałam, siedziała już przy stole kuchennym i piła kawę, a wieczorem, gdy miałam ochotę obejrzeć z mężem film i poprzytulać się na kanapie, siedziała w fotelu i rozwiązywała krzyżówki.

Gdy zauważyłam, że mąż wprowadza w pokoju gościnnym poważne przeróbki i przemeblowuje go dla wygody teściowej, przestraszyłam się, że tak naprawdę już nigdy nie będziemy mieszkać bez niej. W tym tygodniu miną 3 lata odkąd Halina wprowadziła się „na chwilę”.

Atmosfera między mną a mężem gęstnieje: ja jestem coraz bardziej sfrustrowana sytuacją, w którą mnie wmanewrował, czuję się oszukana. On z kolei uważa, że jestem niewyrozumiała i nieczuła dla jego matki. Ja? Nieczuła? Chyba 3 lata gościnności udowadniają, że jest wręcz przeciwnie!

Musiałam pozbyć się teściowej podstępem

Zaczęłam wymyślać aktywności, które przynajmniej wyciągnęłyby Halinę z domu na trochę dłużej. A to kółko szachowe, a to zajęcia taneczne. Innym razem podrzuciłam mężowi ulotkę leczniczego wyjazdu do sanatorium dla seniorów. Miałam jednak coraz bardziej dosyć tego, że muszę cały czas kombinować, żeby mieć własny dom tylko dla siebie!

Musiałam działać bardziej długofalowo. Siedziałam zatopiona w rozmyślaniach i snułam strategię odzyskania swojego mieszkania, gdy usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi.

– Bry, pani Izo! – skłonił mi się nasz sąsiad, pan Karol.

– A, dzień dobry, dzień dobry… – mruknęłam niezbyt zachwycona jego wizytą.

Pan Karol był typem rubasznego wuja, którego spotyka się na każdym weselu. Nie przepadałam za nim: uwielbiał sadzić dwuznaczne teksty i wątpliwie komplementować wszystkie napotkane kobiety.

– Pani to zawsze piękna jak poranek! Gdybym ja miał taką żonę, to bym się nigdy z sypialni nie wyniósł do drugiego pokoju, jak z moją byłą małżonką – zarechotał.

– Tak, tak, dziękuję… – westchnęłam zniecierpliwiona. – W czymś mogę pomóc?

– Sąsiadko kochana, ja tu u ciebie widuję ostatnio taką piękną dojrzałą kobietę! Czy to może jakaś krewna? Bo ja tu się już noszę od miesięcy z zamiarem zaproszenia jej na kawę, ale co jej nie przyuważę w ogrodzie, to akurat czmycha do domu!

Wytrzeszczyłam oczy na sąsiada.

– Panu się podoba moja teściowa? – zapytałam bezpośrednio.

– A komu by się nie podobała? Widać, że kobieta ciągle w sile wieku! Ja z tymi komplementami dla pani to przecież tak żartuję, wiem, że pani nie z mojej ligi wiekowej – uśmiechnął się ciepło i po raz pierwszy poczułam do niego cień sympatii. – Ale wie pani, po rozwodzie już jestem tyle lat, czasem człowiek się robi samotny… To co, pomoże pani?

– Pewnie, że pomogę! – wykrzyknęłam entuzjastycznie.

Może aż nazbyt, bo pan Karol aż wzdrygnął się na widok nagłego wybuchu mojej radości.

Wieczorem zaproponowałam teściowej randkę

– Czy ja wiem, Izuniu… Niby od śmierci Grzegorza już trochę upłynęło, czasem brakuje mi mężczyzny… Ale nie wiem, jakoś mi tak głupio – mruknęła.

– Co też mama wygaduje! Życie ma się jedno. Żałobę już mama przeszła, naprawdę nie musi do grobowej deski siedzieć samotnie w fotelu – przekonywałam.

– Może masz rację? A co mi tam, powiedz mu, żeby przyszedł po mnie w czwartek po południu! – teściowa aż przyklasnęła w ręce.

Jestem zachwycona. Widzę, jak teściowa szykuje się na randkę z Karolem i tylko podsycam jej ekscytację. Będę robić wszystko, żeby ten związek wyszedł. Wiem, że jedynie inny mężczyzna będzie w stanie odebrać Halinę mojemu mężowi. Przekonałam się już, że argumenty i groźby zupełnie tu nie działają. No cóż, czasem trzeba zadziałać podstępem!

Czytaj także:
„Moja teściowa to baba z piekła rodem. Musieliśmy z nią mieszkać, ale ona za wszelką cenę chciała się mnie pozbyć”
„Boję się zamieszkać z teściową po ślubie. Już teraz nie szanuje naszej prywatności”
„Muszę się pozbyć teściowej, bo jest ważniejsza niż ja i dzieci. My żyjemy w chorym trójkącie”

Redakcja poleca

REKLAMA