„Szybko pożałowałam tego, że zamieszkałam z teściową. Wciskała swój wścibski nos nawet pod naszą kołdrę”

załamana żona fot. iStock, Liubomyr Vorona
„Im bliżej ślubu, tym bardziej martwi mnie wspólne mieszkanie. Myślę sobie, że jak będzie bardzo źle, to na pewno wrócimy do Warszawy”.
/ 22.05.2024 16:03
załamana żona fot. iStock, Liubomyr Vorona

Oboje pochodzimy z małej miejscowości pod Skierniewicami. Jesteśmy parą od 6 lat, przez 4 lata mieszkaliśmy razem. Niestety, to wszystko się zmieniło. Nie byliśmy w stanie już utrzymać się w Warszawie — ja straciłam pracę, a Patrykowi zmniejszyli etat i wypłatę. Pół biedy, że ma możliwość pracy zdalnej.

Musieliśmy wrócić na wieś. Ja do swoich rodziców, on zamieszkał z mamą. Pewnie dla wielu osób to niepojęte, ale nie mogliśmy dalej mieszkać razem. Pół roku przed ślubem? Przecież to byłby skandal na całą wieś. Nawet nie mieliśmy tego w planach. I tak sąsiedzi nie wiedzieli, że w Warszawie wynajmujemy razem kawalerkę. Trudno, to tylko kilka miesięcy, można się przemęczyć.

W październiku będzie nasz wielki dzień. Oczywiście, musieliśmy mocno ograniczyć listę gości. Początkowo planowaliśmy wesele na co najmniej 250 osób. Teściowa załamała ręce — nie będzie można zaprosić niektórych kuzynów. Ja w głębi duszy nawet się cieszę. Nigdy nie chciałam wielkiego przyjęcia i tłumu prawie obcych ludzi. Jeśli okaże się, że możemy zaprosić tylko 50 osób, będę nawet zadowolona.

Nie pozwoli nam nic zmienić

Mój przyszły mąż jednak trochę się martwi. Ciągle musi słuchać wywodów swojej mamy, która zapowiada, ze jeśli wesele miałoby być tylko w gronie najbliższych, to lepiej już przesunąć je na przyszły rok. Oczywiście, nie zgodzę się na to. Nie zamierzam czekać na ślub tylko po to, żeby potem bawić się w towarzystwie rodziny spod Poznania. Ślub będzie w październiku, choćbym miała po raz kolejny pokłócić się z teściową.

Mnie martwi tylko jedno. Po ślubie mamy zamieszkać u Patryka — u moich rodziców nie ma miejsca. Mam troje młodszego rodzeństwa i dzielę pokój z siostrą. Nie ma fizycznej możliwości, żeby znalazł się tu dla nas kąt. Patryk jest jedynakiem, jego tata nie żyje, a do dyspozycji będziemy mieć kilka pomieszczeń. Chociaż „do dyspozycji” to może za duże słowo. Teściowa już zapowiedziała, że nie pozwoli nam nic zmienić, bo przecież robiła remont 2 lata temu.

Dom jest w sumie bardzo ładny, więc nawet nie mam pretensji. Nawet nie chciałabym inaczej go urządzać. Nie wiem tylko, czy wspólna kuchnia to dobry pomysł. Mama Patryka mówi, że mam się nie martwić, bo ona oczywiście będzie gotować. Ostatnio nawet zażartowała, że nikt nie umie tak nakarmić jej synka jak ona sama, więc dobrze, że z powrotem się do niej wprowadził, bo był już strasznie zabiedzony.

Łazienki na szczęście będą osobne. Dzięki Bogu, bo wspólna jednak mogłaby być trochę krępująca. Mama Patryka raczej nie ma w zwyczaju pukać do drzwi, kiedy u nich bywam. Wspomniałam mu, że powinna bardziej szanować naszą prywatność i obiecał, że po ślubie na pewno z nią porozmawia.

Nie zamierzam zostawać matką

Patryk pociesza mnie, że teściowa na pewno w przyszłości pomoże nam przy dziecku. Nie wiem tylko w jak dalekiej przyszłości, bo ja na razie nie planuję zostać mamą — mam dopiero 23 lata. Powiedziałam to ostatnio przy niedzielnym obiedzie, ale teściowa tylko się zaśmiała:

—To, po co wy w ogóle bierzecie ten ślub? Przecież każda kobieta chce mieć dziecko. Ja w twoim wieku to już Patryka do przedszkola prowadziłam. Nie ma na co czekać. Przecież ja we wszystkim pomogę, nic się nie bój.

To w sumie zakończyło temat, bo ja wiem, że z mamą Patryka nie ma sensu dyskutować. I tak nie weźmie pod uwagę moich argumentów. A ja chcę mieć dzieci, ale mniej więcej za 7 lat. Oczywiście, pewnie bym usłyszała, że 30-tka to nie pora na ciążę. Ale nie zamierzam zostawać matką pod presją teściowej.

Im bliżej ślubu, tym bardziej martwi mnie wspólne mieszkanie. Myślę sobie, że jak będzie bardzo źle, to na pewno wrócimy do Warszawy. Ja znajdę nową pracę, a Patryk obniżoną pensję ma tylko do końca grudnia. Jakoś sobie poradzimy. Jestem wdzięczna teściowej, że chce nam dać dach nad głową. Boję się tylko, że może jednak się nie dogadamy…

Patrycja, 23 lata

Czytaj także:
„Synowa podejrzewała mojego syna o zdrady, a ja ją wyśmiałam. Prawda okazała się o wiele gorsza od romansów”
„Dusiłam w sobie wściekłość, aż coś we mnie pękło. Obsmarowałam całą rodzinę i wylałam wszystkie żale obcej kobiecie”
„Mąż, by dorobić, zatrudnił się w zakładzie pogrzebowym. Zamiast zarobić kasę, zmienił naszą sypialnię w kostnicę”

Redakcja poleca

REKLAMA