Zawsze śmiałam się z kawałów o teściowej. Tymczasem sama na taką trafiłam i przestało mi być do śmiechu. To wielka leniwa paniusia, która ciągle marudzi.
Nie polubiłam teściowej
Za skórę zaszła mi już, gdy szykowaliśmy ślub i wesele. Miała wiele pomysłów, ale były szalone. Gdy proponowała gołębie czy marsz piesków w garniturach, miałam wrażenie, że naoglądała się za dużo filmów. Nie mówiąc już o propozycjach menu. Bigos na stole był dla niej ciosem. A gdy zobaczyłam ją w kościele całą ubraną na biało, miałam ochotę płakać i uciekać.
Czułam, że bycie jej synową nie będzie łatwe, ale nie sądziłam, że aż tak. Mój mąż Paweł widział wady swojej mamusi, ale nigdy nie miał śmiałości się jej postawić. Wszystko dlatego, że wychowywała go sama. Jego ojciec odszedł a kolejny faceci też długo nie wytrzymywali z Barbarą. Nie pomagała nawet jej uroda, w którą do dzisiaj inwestuje sporo kasy. W ciągu tygodnia ma tyle różnych zabiegów, których ja nie miałam przez całe swoje życie. Nic więc dziwnego, że nie znajduje czasu dla swoich wnuczek, które mają 4 i 6 lat.
Przychodziła do nas za często
Nie zdarzyło się jeszcze ani razu, żeby z nimi została, albo zabrała do siebie na noc. Raz na kwartał pójdzie z nimi na spacer, a potem narzeka, jaka to jest zmęczona. W swoim domu też mało robi. Nie gotuje, a sprząta od wielkiego dzwonu.
I jakoś tak od dłuższego czasu traktuje nasz dom jak darmową stołówkę. Potrafi wpaść kilka razy w tygodniu i zjeść z nami obiad. Nauczono mnie gościnności, więc nie odmawiam, ale co innego wspólny niedzielny obiad raz na jakiś czas, a co innego niemal codzienne stołowanie się u nas. Jeszcze gdyby chociaż podziękowała, albo zrobiła czasem zakupy. Nie, ona uważa, że to się jej należy. A każda jej wizyta to jak jakaś audiencja.
Nawet nie jest przy tym miła. Potrafi mi dogryzać na każdym kroku. A to nie tak wyglądam, a to mogłabym schudnąć, a to obiad jakiś tłusty, a to dzieci za bardzo krzyczą, a to mogłam zrobić coś innego na deser. W końcu moja cierpliwość się skończyła.
Byłam zaskoczona
Któregoś dnia w akcie jakiejś łaski zaproponowała, że zabierze nasze s córki do wesołego miasteczka. Wróciły po kilku godzinach. Ania i Kasia szczęśliwe jak nigdy, bo babcia miała dla nich czas. A teściowa cała spocona i zła.
Usiadła na kanapie i zaczęła marudzić.
– Boże mój, ale się zmęczyłam. Te dzieci to jakieś diabły wcielone. Wszystko chciały zobaczyć. Nie mam pojęcia, jak wy sobie radzicie na co dzień...
Zawiesiła głos, więc myślałam, że czeka, aż coś powiem, ale zaraz kontynuowała swój monolog.
– I jeszcze to wszystko takie drogie. Rozumiem, że musiałam zapłacić za bilety wejściowe, ale żeby każda atrakcja tyle kosztowała. Tu 15 zł, tam 20 zł i wydałam na dziewczynki ponad 200 zł.
Do głowy by mi to nie przyszło
Popatrzyłam na nią z zaskoczeniem. Mogła zachować te uwagi dla siebie, ale to jeszcze nie był koniec tej tyrady.
– Na szczęście udało mi się trochę zaoszczędzić.
– Nie rozumiem – powiedziałam.
– Dziewczynki chciały lody i gofry, ale to kosztuje. Wiedziałam, że to tylko ich zachcianka, więc kupiłam 1 loda i 1 gofra. Gdy jedna zjadła połowę, druga dojadała resztki. To był świetny pomysł.
Zagotowało się we mnie. W moim mężu też, bo Paweł słuchając tych bzdur, nagle wypalił:
– Mamo, przesadziłaś! Trzeba było mówić, tobym ci dał pieniądze! – powiedział.
– Synku, ale to przecież ekonomiczne. Też tak powinniście robić – odpowiedziała spokojnie.
Nic jej nie odpowiedziałam, ale pomyślałam sobie, że koniec przymykania oczu na jej zachowanie. Po prostu chciałam się odegrać, a zemsta miała być konkretna. Pomysł na nią zrodził się spontanicznie już po kilku dniach, gdy teściowa znów zawitała na obiad.
Znów przyszła bez zapowiedzi
To był piątek, więc Barbara jak co tydzień była na masażu. Gdy wracała, oczywiście wstąpiła do nas. Gdy tylko usłyszałam dzwonek do drzwi, już wiedziałam, że to na pewno ona. I nie myliłam się.
Weszła, popatrzyła z niesmakiem na worek śmieci stojący w przedpokoju, potem zajrzała do dziewczynek i poudawała troskliwą babcię, ale nie miała dla nich nawet czekolady. Potem rozsiadła się w kuchni.
– Napiłabym się kawusi. Zrób mi taką jak lubię – powiedziała takim tonem, że od razu byłam zła.
– Mamo, widzisz, że jestem zajęta. Sprzątam po obiedzie. Wiesz, jak się obsługuje ekspres, więc się nie krępuj. Dzisiaj samoobsługa.
– No wiesz? Poczekam, aż skończysz. A właściwie, to co tam dzisiaj dobrego ugotowałaś? Zostało coś dla mnie?
– Nie, wszystko zje… Ale właściwie to coś jeszcze mam.
– To świetnie, bo jestem bardzo głodna.
– Wiesz co, to idź umyć ręce, a ja ci zaraz naszykuję obiad i tę kawę też zrobię.
– No to rozumiem – powiedziała i zniknęła w łazience.
To była zemsta spontaniczna
Wtedy coś we mnie wstąpiło, a zemsta właśnie się zaczęła.
Popatrzyłam na niedojedzone resztki na naszych talerzach i przełożyłam je na jeden. Kupka ziemniaków, których dzieci już nie chciały i kupka gotowanej marchewki z groszkiem, którą młodsza córka chyba nawet wypluła, bo jej nie smakowało. A mięso gulaszowe przełożyłam z psiej miski, którą myłam z tydzień temu. No cóż, nasz Maks obejdzie się smakiem. Wszystko szybko podgrzałam w mikrofalówce.
Gdy Barbara wyszła z łazienki, na stole czekał na nią talerz z parującym obiadem i kawa.
– O rany, jaka ogromna porcja! Nie wiem, czy ja tyle zjem – powiedziała.
– Przecież nie będę mamie żałować obiadu.
– Rozpieszczasz mnie – uśmiechnęła się, jak zwykle nieszczerze.
– Nawet mama nie wie jak… – powiedziałam.
Ona zaczęła jeść, a ja myślałam, że pęknę ze śmiechu. Gdy niemal wylizała talerz, postanowiłam zemścić się do końca.
– I jak smakowało? – spytałam.
– Pyszne, jak zawsze.
– Cieszę się, a wiesz, że wykorzystałam twój pomysł na oszczędzanie?
– Tak? Który?
– Pamiętasz, jak kupiłaś dziewczynkom loda i gofra na pół?
– No tak.
– To dzisiaj twój obiad był na tej samej zasadzie. Nawet porcję Maksa dostałaś.
Zrozumiała. Patrzyłam, jak zmieniają się kolory na jej twarzy, a potem pędzi do łazienki. I jakoś nie było mi jej żal.
Karolina, 35 lat
Czytaj także: „Wygrałam na loterii i chciałam wesprzeć rodzinną firmę. Nie wiedziałam, że mąż od lat na boku inwestuje w kochankę”
„Chłopak zdradził mnie z moją przyjaciółką, więc ja też dałam mu pstryczka. Niedługo będę jego nową macochą”
„Mąż myślał, że jak miał ciężkie dzieciństwo, to wszystko mu wolno. Zrobił kochance dzieciaka i oczekuje wybaczenia”