To niecodzienna sytuacja, gdy synowa musi grać rolę mediatorki w małżeństwie swoich teściów. Ale tym razem naprawdę musiałam im pomóc.
Zadzwoniła do mnie do pracy i poprosiła, żebym jak najszybciej przyjechała. Mój mąż akurat wyjechał w delegację, wiedziałam, że się nie wymigam. W końcu chodziło o jego matkę, i to bardzo zdenerwowaną. Niestety, przez telefon nie chciała powiedzieć, o co chodzi. No więc pojechałam.
Kiedy przekroczyłam próg mieszkania teściów, przeraziłam się nie na żarty. Teściowa miała czerwone od płaczu oczy i wyglądała tak, jakby za chwilę miała zemdleć.
– Dziękuję, że przyjechałaś, Gabrysiu – szepnęła. – Wspaniałą mam synową.
– No, niech mama nie przesadza – uśmiechnęłam się. – Od czego ma się rodzinę. A tata gdzie? – niepewnie rozejrzałam się w poszukiwaniu teścia.
Przez kilka lat małżeństwa nie poznałam ojca Przemka zbyt dobrze
Wystarczająco, żeby wiedzieć, że o tej godzinie, w środku dnia, jego ulubionym miejscem jest kanapa w salonie. Czyżby jednak coś mu się stało?
– Właśnie o to chodzi – wydusiła matka Przemka. – Liczę na to, że ty mi pomożesz, taka uczona, prawniczka…
– Jeśli będę umiała, zrobię wszystko, co w mojej mocy – wyjąkałam. „Czyżby teść zaginął? Może to demencja?” – przemknęło mi przez myśl.
Zanim jednak zdążyłam ten wątek rozwinąć, teściowa dojrzała do tego, by wtajemniczyć mnie w szczegóły „zniknięcia” teścia.
– Zaczęło się dwa tygodnie temu – zaczęła, sadzając mnie przy kuchennym stole i wstawiając wodę na herbatę. – Poszłam do banku, żeby wypłacić trochę gotówki. No wiesz, zbliża się wasza rocznica ślubu, chciałam zrobić wam niespodziankę i – teraz mogę się do tego przyznać, bo i tak w tej sytuacji nic z tego nie wyjdzie, moja kochana… No, chciałam wam kupić bilet lotniczy i zarezerwować hotel w jakimś ładnym mieście europejskim na weekend tylko we dwoje.
Zaczynało się robić ciekawie. Do tej pory teściowie raczej nie rozpieszczali nas prezentami! Spojrzałam na matkę Przemka ze zdwojoną uwagą.
– Ale w banku czekało mnie nieprzyjemne zaskoczenie – teściowa pokiwała smutno głową. – Urzędniczka powiedziała, że nie mam na koncie takiej sumy. Nie wierzyłam. W końcu jak wiesz, Gabrysiu, zawsze przywiązywałam dużą wagę do oszczędzania, i co miesiąc starałam się odkładać kilka groszy. Nigdy też z tych zaoszczędzonych pieniędzy nie korzystałam, nie miałam takiej potrzeby.
Zabrał większość ich oszczędności
Więc byłam przekonana, że to jakaś pomyłka! Ba, zaczęłam podniesionym tonem rozmawiać z tą urzędniczką. Niestety. Szybko mi udowodniła, że to ja nie mam racji – spojrzała na mnie bezbronnie. – Naprawdę nie ma tych pieniędzy. Zniknęły z konta.
– A co się z nimi stało? – zapytałam bardziej zaciekawiona niż przerażona. W końcu człowiek ciągle słyszy o takich rzeczach – kradzieży pieniędzy z kont bankowych, oszukiwaniu starszych ludzi. Byłam przekonana, że teściowa padła ofiarą właśnie takiego przestępstwa. Tymczasem prawda miała być o wiele gorsza!
- Wypłacił je Lech – szepnęła matka Przemka, tępo wpatrując się w punkt na ścianie. – Po prostu pewnego dnia przyszedł do banku i wypłacił prawie trzydzieści tysięcy złotych. Fiu, fiu – gwizdnęłam z podziwem w myślach. Nie sądziłam, że starsza pani potrafi zebrać taką sumkę!
– Ale po co tacie te pieniądze? – zapytałam po chwili.
– Oczywiście też chciałam to wiedzieć – teściowa nie odrywała spojrzenia od tego samego punktu na ścianie. – Jak tylko wróciłam do domu, od razu rzuciłam się na niego z pytaniami. Łatwo mogłam to sobie wyobrazić! Teściowa raczej nie należała w mojej opinii do cichych i potulnych kobiet. To teść zawsze siedział pod pantoflem żony. A tu proszę… Jak to czasami człowiek może się pomylić! Spojrzałam na matkę Przemka jeszcze bardziej zaciekawiona. Ona otarła twarz ścierką do naczyń i ciągnęła:
– Spodziewałam się, bo ja wiem, że on mi się wytłumaczy, że potrzebował na jakieś leki, lekarza, nie wiem, coś pilnego… Miałam nadzieję, że przeprosi mnie, wyjaśni, że nie zdążył tego ze mną skonsultować. Ale czekało mnie rozczarowanie. Gabrysiu, my jesteśmy małżeństwem od ponad trzydziestu lat, ale takiego Leszka jeszcze nie widziałam. Zaczął na mnie krzyczeć, że to też jego pieniądze, że jakim prawem robię mu wymówki. Ba, rzucił się na mnie z pięściami! Bałam się go! Ścisnął mnie z całej siły za rękę i warczał coś o tym, że teraz on będzie żył. Doszłam do przekonania, że człowiek jak nic zwariował.
Przepłakałam całą noc, ale byłam pewna, że rano jakoś się opamięta, coś zmieni… Skąd! Teściowa zdjęła gwiżdżący czajnik z gazu i nalała wrzątku do kubeczków. Nie miałam serca jej wypominać, że nie włożyła do nich herbaty.
– Od tamtego czasu Leszek zaczął robić coraz głupsze rzeczy – mówiła drżącym z emocji głosem. – Jestem pewna, że to starcza demencja, jakaś choroba, przecież tak się dzieje z ludźmi po siedemdziesiątce, a on swoje lata ma! Zaczął sobie oddzielnie gotować. Powiedział, że ja go truję, że za tłusta kuchnia, więc on będzie sobie zamawiał posiłki – z restauracji! Wyobrażasz sobie?! Po tylu latach mojej kuchni doszedł do wniosku, że nie będzie – to cytat z Leszka: „oszczędzał na własnym zdrowiu”.
Teraz codziennie przychodzą do niego jakieś plastikowe pudełeczka. Tłumaczę temu dziadowi, że to sama chemia, i że ulega reklamie, ale jak grochem o ścianę. Je te swoje sałaty, kasze, nie wiem co jeszcze. Masakra! Ale to jeszcze nic – teściowa zawiesiła głos. – Zapisał się na siłownię! Po co staremu dziadowi siłownia, no powiedz mi, Gabrysiu?
Ostatnio poszedł do galerii handlowej. Tyle lat obok niej mieszkamy, a on nigdy tam nie był, bo mówiłam mu przecież, że to drogo, że to dla młodych. A on spędził w tej galerii całą sobotę. Rozumiesz? Cały dzień tam spędził! Co on tam robił?!
A diabli go wiedzą, głupiego dziada!
– Ale wrócił z tej galerii z książką. Myślisz, że z jakąś normalną? Akurat! Z jakąś, wstyd nawet powiedzieć – teściowa znowu otarła cieknące jej szeroką strugą łzy – o gołych babach… Jak zapytałam, czy mu nie wstyd, to powiedział, że jest człowiekiem dorosłym i trudno, żeby całe życie musiał się chować przed własną żoną jak jakiś dzieciak. Co ja mam robić, Gabrysiu?!
Tym razem spojrzałam na nieszczęsną kobietę ze współczuciem. Nie miałam pojęcia, co siedziało w głowie teścia, kiedy robił te wszystkie rzeczy, ale jedno było pewne – dla niej to po prostu koniec świata. A przynajmniej kres spokojnego życia. Ile ja bym dała za to, żeby Przemek był teraz przy mnie! Niestety, wiedziałam, że co jak co, ale przez najbliższe kilka dni nie powinnam męża obarczać domowymi kłopotami. Sama musiałam stanąć na wysokości zadania i zapewnić jego matce należyte wsparcie.
– A teraz gdzie tata jest? – spytałam cicho, bojąc się usłyszeć odpowiedź, widziałam bowiem, ile to wszystko teściową kosztuje.
– Teraz? Całkiem dziad zwariował! W jakimś spa czy innym cholerstwie! Nie patrz się tak na mnie… Tak, tak, pojechał bez mojej zgody, jak to powiedział: „Nadrabiać stracone lata”. Rozumiesz, Gabrysiu, ja mu całe życie poświęciłam, a on nazywa te lata straconymi! Teraz to nic tylko położyć się i… Co ja ci zresztą będę, dzieciaku, mówiła! – jęknęła i zakryła twarz rękami.
Z ledwością udało mi się wydobyć od niej adres spa, do którego udał się ojciec Przemka. Niechętnie spojrzałam na zegarek. Powinnam teraz być w kancelarii, przygotowywać dokumenty. Ale wiedziałam, że nie mogę tego tak zostawić. Na szczęście udało mi się dodzwonić do wspólniczki. Pokrótce zreferowałam jej całą sprawę. Alicja zgodziła się zająć przez najbliższe dwa dni kancelarią, a ja – cóż miałam robić – pojechałam na poszukiwania wiarołomnego teścia…
Na szczęście spa, które wybrał ojciec Przemka, znajdowało się zaledwie sto kilometrów od naszego miasta, dlatego droga nie zajęła mi dłużej niż kilkadziesiąt minut. Otoczenie już na pierwszy rzut oka mi się spodobało. „Czemu to ja nie zrobię sobie takiej wycieczki przynajmniej raz w roku?” – westchnęłam w myślach. Czasami miałam wrażenie, że moje życie to pędząca w dół kolejka. Czy naprawdę tylko o to w nim chodzi? O pracę, wielki pośpiech? Pewnym krokiem weszłam do urządzonej w naturalnym stylu recepcji.
– Szukam mojego teścia… – pewnym tonem podałam nazwisko. Młode dziewczę pochyliło się grzecznie nad książką meldunkową.
– Pokój dwadzieścia. Apartament – powiedziała z uprzejmym uśmiechem. – Ale teraz pan Lech chyba relaksuje się na tarasie. Czy mam go poprosić do recepcji? – nagle spojrzała na mnie podejrzliwie.
– Sama go znajdę, to w końcu ojciec mojego męża. Proszę mi tylko wskazać drogę – uśmiechnęłam się do niej. – Proszę się nie niepokoić, teść raczej się ucieszy z mojej wizyty – dodałam, może niepotrzebnie. Na szczęście choć w tej sprawie nie musiałam kłamać. Na mój widok ojciec aż zdjął okulary przeciwsłoneczne i wstał z leżaka.
– No tak, mogłem się spodziewać, że skoro Przemka nie ma, Zosia przyśle ciebie – powiedział żwawym, serdecznym tonem i mocno mnie uściskał. Choć bardzo się starałam, nie mogłam w jego głosie doszukać się szaleństwa, którego się spodziewałam. „Ale przecież nie zawsze wariat daje się jako wariat poznać, prawda?” – przebiegło mi przez myśl.
– Miło cię wiedzieć, tato – pocałowałam go lekko w policzek, tak jakbyśmy się spotkali przy okazji zwykłej uroczystości rodzinnej. – Chociaż przyznam, że okoliczności są dość niecodzienne… – zawiesiłam głos, dając teściowi do zrozumienia, że teraz to ja oczekuję wyjaśnień.
Teść zawsze był pantoflarzem
Ojciec Przemka bez słowa podsunął mi stojący nieopodal leżak. Musiałam przyznać, że starszy pan wyglądał korzystnie, był lekko opalony i wyraźnie zrelaksowany. Czy naprawdę chciałam mu to odbierać?
– Wiem, że Zosia na pewno odsądziła mnie już od czci i wiary. W końcu sprzeniewierzyłem nasze wspólne pieniądze, uniosłem się w kłótni i teraz jeszcze jestem tu – lekko westchnął, ale delikatny uśmiech nie schodził z jego twarzy. – Ale powiem ci szczerze, Gabrysiu, że nie żałuję… Widzisz, kilka tygodni temu zmarł mój przyjaciel. Zośka nawet nie pozwoliła mi jechać na pogrzeb. Tak, nie pozwoliła mi, jak dziecku. Co się tak dziwisz? Przecież na pewno dawno zauważyłaś, że to ona rządzi w naszym domu! Przez lata na to pozwalałem.
Oddawałem jej pieniądze, nie piłem, nie latałem za babami. Pozwalałem sobą rządzić jak marionetką! – podniósł głos, wyraźnie zdenerwowany. – I nagle… nie śmiej się ze starego dziadka, nagle dotarło do mnie, że przespałem w cieniu Zosi życie! Nie twierdzę, że to było złe, ona dawała mi komfort, poczucie bezpieczeństwa, ale w zamian za to dałem się ubezwłasnowolnić. I postanowiłem wykorzystać czas, który mi został.
Mieliśmy oszczędności. Nie broniłem Zośce z nich korzystać, ale ona nigdy nie chciała. Zostawiała je na… No, właśnie nie wiem na kiedy! Przemek wyprowadził się z domu, z tego co wiem, oboje nieźle sobie radzicie finansowo. Na co mamy trzymać te pieniądze?! Sięgnął po szklankę z sokiem, pociągnął łyk. – Uwierz mi, usiłowałem z Zosią o tym rozmawiać – ciągnął. – Ale ona ciągle powtarzała, że zwariowałem, że muszę iść do lekarza. Dałem sobie spokój.
Postanowiłem zacząć działać i realizować to, na co zawsze miałem ochotę. Żyć po prostu.
– I jesteś szczęśliwy, tato? – zapytałam cicho, choć chyba nie musiałam.
– Byłbym – westchnął teść, a potem popatrzył mi prosto w oczy. – Gdyby Zosia była tu ze mną. W końcu to kobieta mojego życia. To się nigdy nie zmieniło. Zawsze tylko ją kochałem.
Wiedziałam, że teściowa czeka na telefon ode mnie
Na słowa uspokojenia, że będzie jak dawniej, że przywiozę jej męża skruszonego, zgaszonego, martwego za życia – pantoflarza. Ale ja nie mogłam tego zrobić. Nie po tym, co usłyszałam!
– Spróbuję przekonać mamę, że nie robisz nic złego – powiedziałam cicho, wstając z leżaka. Wracając samochodem, po raz pierwszy od bardzo dawna zatrzymałam się w przydrożnym zajeździe. Kiedyś, gdy nie stać mnie było na podróże, marzyłam o tym, by móc się tak zatrzymywać, gdzie zechcę, by zebrać siły na resztę dnia. Kiedy zapomniałam o tych marzeniach? Nie potrafiłam odtworzyć tego momentu. Ale wiedziałam jedno. Nie będę czekać, aż Przemek powie mi to samo, co teść powiedział swojej żonie po trzydziestu latach – że przy mnie przespał życie. Jak tylko wróci, wyciągnę go w jakieś ładne miejsce. Będziemy żyli już teraz, razem. Żyli naprawdę!
Gabriela, 34 lata
Czytaj także:
„Wakacje u babci stały się gorące dzięki sąsiadowi. Nie byłam pierwszą w naszej rodzinie, którą uwiódł”
„Zdradziłam męża i co z tego? To tylko jednorazowy numerek w delegacji. Każda kobieta potrzebuje się odprężyć”
„Przespałem się z młodziutką kochanką i wcale mi nie jest wstyd. Moje męskie ego poszybowało jak paralotnia”