Mój teść zawsze był upartym człowiekiem. Gdy zniedołężniał i zaczął chorować, chcieliśmy, żeby z nami zamieszkał.
– A po co? Mam swoje mieszkanko, dobrze mi tutaj, starych drzew się nie przesadza – marudził.
– A jak tata zasłabnie? – spytałam.
– Wezwę pogotowie – odparł, wzruszając ramionami.
– A jeśli zemdlejesz na spacerze? Jeśli nikogo obok nie będzie? Zrozum, że my się martwimy o ciebie – zapytał Janek, mój mąż.
– E tam, nic mi nie będzie, a umrzeć i tak kiedyś muszę – upierał się.
– Mam pomysł! – zawołał Igor, nasz syn. – Kupimy dziadkowi telefon komórkowy i ustawimy usługę powiadamiania bliskich o nagłych wypadkach.
– No, nie wiem, czy dziadek da sobie radę... – wyraziłem wątpliwość.
To były czasy grubo przed smartfonami, kiedy telefony komórkowe to była nadal nowość. Większość starszych ludzi podchodziła do nich jak do jeża, nie miała ochoty na naukę. Ale teść był nowoczesnym starszym panem. Nie bał się technologii.
– Jak sobie nie dam rady! – obruszył się. – Jasne, że sobie dam radę! Ten telefon to jest bardzo dobry pomysł, bo ostatnio, jak leżałem w szpitalu, to nawet nie miałem skąd zadzwonić do was – przyznał staruszek. – Tylko ktoś będzie mnie musiał nauczyć obsługiwać to ustrojstwo.
– Dziadku, nic się nie martw, ja cię nauczę, to nie jest takie trudne – przekonywał go Igor.
Myślał, że to jakaś pomyłka
Wybraliśmy dla dziadka odpowiedni model z dużym wyświetlaczem, przyciskami i łatwą obsługą. Operator oferował niewysoki abonament z darmowymi minutami do wszystkich sieci. Oferta nie obejmowała darmowych SMS-ów.
– Z doświadczenia wiem, że starsi ludzie raczej nie piszą wiadomości tekstowych, wolą rozmawiać – przekonywała nas pani w salonie.
Dziadek, o dziwo, szybko nauczył się obsługiwać telefon komórkowy. Nauczył się także pisać SMS-y!
– Dziadku, jesteś niesamowity – przyznał Igor, patrząc, jak starszy pan powoli i cierpliwie wybiera poszczególne literki na klawiaturze.
– A co wy myślicie, że jak ja stary jestem, to głupi?! – obruszył się. – Ja PRL przeżyłem, syrenkę jednym śrubokrętem potrafiłem zreperować! A maszynę do szycia babci to raz w tygodniu sam rozkładałem i skręcałem! A wy się dziwicie, że ja się nauczyłem dzwonić z takiego cacka… Tylko że ten abonament oszukany, tak tanio miało być, a ja płacę dwa razy więcej!
– Jak to? To jakaś pomyłka musi być! Niech tata pokaże fakturę, sprawdzimy – poprosiłam teścia.
– A nie pamiętam, gdzie ją rzuciłem – stwierdził staruszek. – Jak znajdę, to wam pokażę – obiecał.
– Dziadku, daj mi na chwilę twoją komórkę – poprosił Igor. – Sprawdzę, może ty masz jakieś dodatkowe płatne usługi uaktywnione.
– A co mi będziesz do telefonu zaglądał, za młody jesteś! – obruszył się i podał telefon Janowi.
Mąż coś tam poklikał w telefonie i nagle zaczął chichotać.
– To ojciec takie rzeczy ogląda? – zapytał starszego pana.
– Jakie rzeczy, jakie rzeczy?! – fuknął teść. – Co ty myślisz?! Że jak stary jestem, to nie lubię na ładne kobietki popatrzeć?!
Dziadek wyszedł na balkon trochę zawstydzony. Zerknęłam mężowi przez ramię, z drugiej strony zajrzał nasz syn i wszyscy troje spojrzeliśmy na siebie zdziwieni. Na wyświetlaczu widać było nagie panie w niedwuznacznych pozach, były nawet jakieś filmy dla dorosłych.
– Chyba wiem, skąd ten wysoki rachunek za telefon – odezwał się Janek. – Ojciec wysyłał wiadomości na numery 0700 i chyba też dzwonił do tych kobiet.
– Raz tylko zadzwoniłem, no może ze dwa razy, ale przecież miały być darmowe minuty! – odezwał się dziadek z balkonu. – SMS-a też raptem ze dwa razy wysłałem, a potem te zdjęcia i filmy sami mi przysyłali, naprawdę! – przekonywał.
– Tato, to są drogie linie telefoniczne, nie dzwoń nigdy na numery 0700, a takie zdjęcia i filmy to też droga przyjemność – tłumaczyłam.
– Dobrze, więcej nie będę – obiecał teść skruszonym tonem.
Myśleliśmy, że dziadek zmądrzał i więcej problemów nie będzie. Tymczasem kilka tygodni później dowiedziałam się od znajomej, że mój teść wygrał w konkursie telefonicznym drogi samochód!
– To niemożliwe, takie rzeczy się nie zdarzają – roześmiałam się.
– Teść pewnie żartował, a zresztą, gdyby wygrał, to pewnie wiedzielibyśmy pierwsi.
Godzinę później młodszy synek wpadł do domu jak torpeda.
– Mamo! Mamusiu! Podobno dziadek wygrał dużo pieniędzy w konkursie! – krzyczał już od progu. – To może teraz kupi mi laptop i nowe biurko do mojego pokoju!
– Synku, kto ci takich bzdur naopowiadał? – zdziwiłam się.
– Klaudia z mojej klasy mówiła, a ona przecież mieszka obok dziadka. I podobno on się chwalił, że wygrał jakiś konkurs przez telefon! – tłumaczył malec przejęty.
Jak można być tak naiwnym?
Nie wiedziałam, co mam o tym myśleć. Czy to jakieś żarty? Czy ktoś zakpił sobie z dziadka? A może jednak to prawda? Tylko dlaczego opowiadał o tym najpierw sąsiadom, nie nam? Wybrałam numer do teścia, żeby to wyjaśnić. Dodzwoniłam się dopiero po kilku minutach, bo ciągle była linia zajęta.
– Słucham? – odezwał się teść.
– Tato, co to za historia z tą wygraną? Ludzie na osiedlu mnie pytają, a ja nie wiem, co powiedzieć.
– Eh! To miała być niespodzianka, chciałem wam powiedzieć, jak już odbiorę tę nagrodę… – westchnął teść. – To znaczy ten samochód chciałem wam podarować na rocznicę ślubu, bo macie starego grata. Niestety, tym razem się nie udało – wyznał zawiedzionym głosem.
– Wysłałem tam z kilkadziesiąt SMS-ów i nawet zadzwonili do mnie, że jestem o krok od nagrody, tylko że… No, ostatecznie wygrał kto inny, ale następnym razem na pewno się uda! – przekonywał.
– Tato! Prosiłam tatę, żeby nie dzwonić i nie pisać na obce numery! – tłumaczyłam. – To specjalne firmy naciągające ludzi na SMS-y.
– Ale to oni pierwsi do mnie napisali, że mój numer ma szansę na nagrodę, tylko muszę wysłać kilka SMS-ów. A potem dostałem wiadomość, że wygrałem, tylko muszę odpowiedzieć na pytanie i wysłać je SMS-em. Wydawało mi się, że dobrze odpowiedziałem – przekonywał zawzięcie. – No ale tym razem miałem pecha!
– Tato, to są bzdury, jacyś oszuści, naciągacze obiecują ludziom nagrody i zarabiają na drogich SMS-ach. Mało kto w to wierzy, tylko tacy starsi ludzie, naiwni nabijają im konto! – zdenerwowałam się. – Ciekawe tylko, jaki rachunek przyślą tacie do zapłacenia.
Dziadek był bardzo rozczarowany, że nie wygrał nagrody, a jeszcze bardziej się zawiódł, gdy dostał fakturę za telefon.
– O Mój Boże?! A skąd ja wezmę tyle pieniędzy?! – rozpaczał. – I za co ja mam tyle płacić?!
– Za swoją naiwność, dziadku – zażartował Igor, choć wcale nam nie było do śmiechu.
– Tato, my ci zapłacimy ten rachunek – zdecydował Janek, widząc rozpacz na twarzy ojca. – Ale naprawdę bądź bardziej rozsądny, nie wierz w takie bajki jak wygrane za nic, i nie wysyłaj wiadomości na obce numery. Nie dzwoń bez potrzeby, jeśli nadal będziesz taki naiwny, to zabierzemy ci tę komórkę dla twojego dobra – tłumaczył.
– Już nigdy więcej nikt mnie nie nabierze! Doprawdy, w tych czasach więcej jest oszustów niż pół wieku temu – wzdychał rozczarowany.
Po tej nauczce, dziadek przestał już wysyłać SMS-y na podejrzane numery. Nie dzwoni już do „rozmownych pań” na 0700 i nareszcie płaci normalny abonament. A my odetchnęliśmy z ulgą. Szkoda tylko, że nie dostaliśmy w prezencie samochodu na rocznicę ślubu.
Czytaj także:
„Jestem matką, jestem babcią, ale prawie zapomniałam, że jestem kobietą. Synowa wpycha mi wnuki, a ja chcę żyć po swojemu”
„Wziąłem sobie za punkt honoru, że uwiodę Edytę. Była Królową Lodu, ale ja wiedziałem, jak roztopić jej serce”
„Zazdrościłam kuzynce idealnego życia, więc zaciągnęłam jej faceta do łóżka. Po miesiącu odkryłam, że noszę jego dziecko”