„Teść naopowiadał mężowi kłamstw, że ich przodkowie to bohaterowie. Prawda nie mogła być gorsza”.

Kobiety zniszczyły mi życie fot. Adobe Stock, Pixel-Shot
„– Prababcia z dziećmi miała do niego dojechać w umówionym dniu. Gdy zjawiła się na dworcu, jego nie było. Rozpłynął się we mgle. Biedaczka została na bruku bez środków do życia. Męża na początku opłakiwała, myślała, że zginął, skoro zniknął z dużą sumą. Jednak po kilku latach go spotkała. Szedł sobie jakby nigdy nic i jeszcze jej się ukłonił!”.
/ 26.04.2023 22:00
Kobiety zniszczyły mi życie fot. Adobe Stock, Pixel-Shot

Kamila, mojego męża poznałam na wyprawie rowerowej w Chorwacji. Od razu dobrze się dogadywaliśmy. Nie tylko dlatego, że rowery były naszą wspólną pasją. Po wakacjach pisaliśmy do siebie na portalach społecznościowych i zaczęliśmy się spotykać. Wciągnęłam Kamila w inne moje hobby: taniec. Nasze uczucie sprawiło, że lekcje salsy w jednej z modnych szkół tańca szybko zamieniliśmy na indywidualny kurs dla osób planujących ślub. Podczas wesela królowaliśmy na parkiecie i goście z mojej rodziny byli zachwyceni.

Bliscy męża nie mogli nas podziwiać

Na ślubie nie było bowiem nikogo z rodziny Kamila. Jego matka umarła, gdy był w podstawówce, a ojciec dostał śmiertelnego wylewu w czasie, kiedy mój przyszły mąż przygotowywał się do matury. Został sam. Wcześniej też nie otaczał go – jak mi opowiadał – tłum ludzi. Ich dom nigdy nie tętnił życiem. Matka była cicha, zalękniona, a ojciec wprost odludek. Kamil wiedział niewiele o swej rodzinie, ale to, co mu ojciec opowiedział, napawało go dumą. Szczycił się tym, że pochodzi ze szlachty zagrodowej, zbiedniałej, ale godnej, jak w serialu „Nad Niemnem”. Przodkowie, po przeprowadzce do Warszawy, kształcili się i pracowali. Walczyli w wojnie bolszewickiej, potem bohatersko przeszli przez okupację: pradziadek zginął w pierwszej wojnie światowej, dziadek w drugiej, podczas brawurowej akcji podziemia, którą kierował. Zniszczenie stolicy sprawiło, że pamiątki rodzinne przepadły. Ocalało tylko kilka porcelanowych figurek, portret wąsatego bruneta w metalowej ramce i mosiężna lampa.

Dla mnie przeszłość nigdy nie miała wielkiego znaczenia, natomiast Kamil wręcz uwielbiał mówić o dziejach Polski. Zawsze też nawiązywał do tego, iż jego rodzina uczestniczyła w wielkich wydarzeniach. Dzięki temu czuł się częścią historii. Nie miał natomiast potrzeby, by często odwiedzać cmentarz. Udawaliśmy się tam trzy razy w roku: w imieniny jego mamy (bo tak go przyzwyczaił ojciec), w rocznicę śmierci ojca i 1 listopada. W zeszłym roku, zresztą tak jak zawsze we Wszystkich Świętych, Kamil starannie zaplanował poranny wyjazd na grób. Wyruszyliśmy wcześnie, by wyprzedzić tłumy. Ze zniczami i dwiema donicami białych chryzantem szybko dotarliśmy do kwatery rodzinnej. I tu czekała nas niespodzianka. Jakaś kobieta w eleganckim płaszczu i szczotką na długim kiju zmiatała liście z grobowca.

„Może się pomyliła?” – pomyślałam.

Nagle kobieta odwróciła się w naszą stronę

Okazało się, że jest znacznie starsza, niż początkowo sądziłam. Mogła mieć z osiemdziesiąt lat...

– Dzień dobry – rzekła. – To ty jesteś Kamil. Ależ wyrosłeś. Niesamowite! A ja niewiele się zmieniłam, co? – zapytała.

Widziałam, że Kamil był kompletnie zaskoczony.

– Nie udawaj, że mnie nie pamiętasz – pogroziła mu palcem. – Odwiedzałam was za życia twojej mamusi. Kiedyś przyniosłam jej na imieniny ciężką, kryształową popielniczkę. Upuściłeś ją i zraniłeś się w nóżkę.

To pamiętam, ale pani nie – odpowiedział Kamil.

– Byłeś dzieckiem – wzruszyła ramionami staruszka i wróciła do czyszczenia grobowca. – Dawno tu nie byłam. Zdrowie mi nie pozwalało, ale teraz jestem naprawdę w niezłej formie. Nowe biodra, kolana, proszki na ukrwienie... – mówiła.

W trakcie jej przemowy Kamil zaczął robić swoje – rozstawiać znicze, umieszczać na płycie donice z kwiatami. Sięgnął po zapałki. Znam go dobrze, więc wiedziałam, że chce zignorować problem. Kobieta także zorientowała się, że Kamil czuje się nieswojo.

– Przecież ja nie chcę ci przeszkadzać. Zaraz idę. Od rana obleciałam wszystkie groby, bliższej i dalszej rodziny. Jeszcze jeden przede mną i już wracam do domu. Bądźcie spokojni, zaraz mnie tu nie będzie – mówiła.

Zrobiło mi się przykro.

„Starowina jest pewno samotna, skoro tak bez towarzystwa krąży od mogiły do mogiły. Ale kto to jest?” – zastanawiałam się.

– Kim pani jest? – zapytał w tym momencie Kamil.

Ciocia Pola, tak do mnie mówiłeś. Jestem siostrą twojego nieżyjącego dziadka – wyjaśniła.

– Jak to dobrze. Wreszcie ktoś z rodziny męża się odnalazł – ucieszyłam się. – Pokaże nam pani groby rodzinne?

– No nie wiem, czy was to zainteresuje, bo w większości leżą tu krewni mojego męża, ale jeden grobowiec wam pokażę – spojrzała na Kamila.

– Chętnie – odparł.

– Ty nic nie wiesz, prawda? – nagle zmieniła ton głosu. – Ojciec ci nie powiedział? Tak myślałam. On zresztą nie chciał słuchać, jak opowiadałam. Wolał nie wiedzieć. Przeszłość go niepokoiła. To dlatego, zmieniając pomnik, usunął imiona swojego dziadka, ojca i jednego wuja.

– Tu leży tylko mama z tatą – sucho odrzekł mój mąż.

Był spięty

– Wcale nie – odparła. – Sprawdź w kancelarii cmentarza. Ludzie na nagrobkach mogą pisać, co chcą, ale urzędnicy mają dokładne spisy, kiedy i kogo pochowali.

A ja czułam, jak narasta we mnie napięcie. Starsza pani niosła ze sobą dziwny niepokój. Obserwowałam zmieszanie malujące się na twarzy Kamila. Nie wiedział, co ma robić: odwrócić się i odejść, zostawiając tę obcą kobietę i informacje, wcale nie wiadomo czy rzetelne, które chciała przekazać, czy też jej wysłuchać?

– Chodźcie, to tylko dwa rzędy dalej – powiedziała nieznajoma.

Ruszyliśmy za nią, nie mając pojęcia, gdzie nas to zaprowadzi. Po chwili staliśmy przed zaniedbanym grobem ziemnym z metalowym krzyżem wspartym na postumencie z cementu. Napisy były niemal zatarte, a porcelanowy medalion zupełnie wyblakły.

– Tutaj leży twoja prababcia.

Kamil dosłownie osłupiał.

– Jak to? – wybełkotał. – Przecież ona została pochowana w swojej rodzinnej wsi.

– Nic podobnego. Sama kupiła sobie to miejsce, bo nie chciała leżeć razem z mężem. On jest pochowany w waszym grobowcu rodzinnym – wyjaśniła staruszka.

– Wcale nie – ostro sprzeciwił się Kamil.

Miał już dość rewelacji nieznajomej.

– Pradziadek zginął w pierwszej wojnie światowej i jest pochowany w mogile zbiorowej gdzieś na Podlasiu.

Kobieta zaśmiała się głośno.

– Owszem zginął, a raczej zaginął, ale nie podczas I wojny światowej, tylko jeszcze przed jej wybuchem. Sprzedał swój sklep, spieniężył ziemię, posag żony i pojechał do Warszawy kupić mieszkanie i lokal na kolejny sklep. Prababcia z dziećmi miała do niego dojechać w umówionym dniu. Gdy zjawiła się na dworcu, pradziadka nie było. Rozpłynął się we mgle. Biedaczka została na bruku bez środków do życia. Nigdy nie chciała opowiedzieć, jak sobie poradziła. Męża na początku opłakiwała, myślała, że zginął, skoro zniknął z dużą sumą. Jednak po kilku latach spotkała go na Marszałkowskiej. Szedł sobie jakby nigdy nic i jeszcze jej się ukłonił. Od tej pory nienawidziła go i nigdy nie wymieniała jego imienia.

Słuchaliśmy tej opowieści z zapartym tchem

Pradziadek męża z bohatera stał się łajdakiem. A to nie było wszystko.

– Zdaje się, że wszystkie pieniądze pradziadek wydał na hazard, bo też po latach znaleziono go w nielegalnym kasynie. Ponoć praktycznie w nim mieszkał.

Twarz Kamila była biała jak ściana. Zaciskał usta. Widać było, że bardzo przeżywa każde słowo ciotki.

– Wiem, że ojciec naopowiadał ci bajek. Pewnie też mówił o szlachectwie, tradycji. Zawsze miał tendencje do życia marzeniami. Lękał się też, że rodzinna krew odezwie się, jak nie w nim, to w tobie – pojednawczo mówiła ciocia Pola. – Razem z twoją matką chcieli mieć córkę. Byli przerażeni, gdy urodził im się syn. Bali się, że wyrośnie z ciebie bandyta jak dziadek albo zdrajca jak jego brat.

– Dość bezczelnych kłamstw! – mój mąż stracił cierpliwość. – Nie pozwolę pluć na wszystko i wszystkich! – krzyknął, odwrócił się na pięcie i odszedł.

Zniknął w tłumie ludzi. Patrzyłam za nim bezradnie.

– To wszystko prawda czy chciała mu pani dopiec? – spytałam ciocię Polę.

– Prawda, a i to niecała. Prawie wszyscy mężczyźni mieli kłopoty z prawem. Siedzieli po więzieniach, ginęli w bandyckich porachunkach. Dziadek Kamila był przywódcą bandy rabusiów, która, podając się za polskie podziemie, grabiła domy. Zaś jego brat jednocześnie kradł, rabował i donosił na kolegów. Też długo nie pożył. Najporządniejszy był najmłodszy z braci. Ten tylko handlował na czarno. Wyrok odsiedział i ślad po nim, Bogu dzięki, zaginął.

– Czy w tej rodzinie był w ogóle ktoś porządny? – spytałam z niepokojem, bo w końcu złączyłam mój los z Kamilem.

Planowaliśmy dzieci...

– Tak. Prababcia Kamila, babcia. Jego mama też była dzielna. Ojciec był porządnym człowiekiem, choć słabym. To dlatego nie powiedział synowi prawdy.

Przy bramie głównej cmentarza, w tłumie, ciocia Pola nagle znikła mi z oczu. Nie szukałam staruszki. Chciałam jak najszybciej dotrzeć do domu, do Kamila. Zastałam go siedzącego w fotelu. Nie zdjął płaszcza, ciepłych butów. Podeszłam do niego. Dotknęłam jego głowy. Zaczęłam go głaskać. Miałam wrażenie, że tego nie czuje, że zamarł jak posąg. Przysiadłam obok niego na stołeczku, wzięłam go za rękę. Tak trwaliśmy minutę, kwadrans, drugi kwadrans...

– Co teraz będzie? – Kamil wykrztusił w końcu z trudem.

– Nic. Co ma być?

Nie wiem, kim jestem, skąd pochodzę. Całe życie tkwiłem w kłamstwie.

– Ojciec chciał cię chronić. Bo co płynie z takiej niedobrej wiedzy – zaczęłam mówić, ale Kamil się oburzył.

– Czuję się, jakbym oszukał świat i samego siebie. Jak mój pradziadek – dodał zdławionym głosem.

– To losy i wybory życiowe innych ludzi, nie twoje. Nie możesz brać na swoje sumienie tego, co się wydarzyło prawie sto lat temu. To byłby absurd – powiedziałam z przekonaniem.

– Jest mi wstyd – wyjęczał. – Po co w ogóle opowiadałem o mojej rodzinie, o jej zasługach. Wyszedłem na głupca.

Przecież nie wiedziałeś, że jest inaczej.

– Nie mogę być taki, jak oni. Pozostanę porządnym człowiekiem.

Byłam bardzo zadowolona, że wyjawione sekrety przestały nas dzielić. Jednak, gdy narodzą się nasze dzieci, to nie wiem, czy łatwo będzie nam opowiedzieć im o przodkach i ich występkach. Prawda o rodzinie okazała się trudna do zniesienia.

Czytaj także:
„Teściowa płaciła mi za to, żebym popierał ją w kłótniach z moją żoną. Zaczęła kontrolować całe nasze życie”
„Mam wyrzuty sumienia, że na starość muszę mieszkać u córki. Wolę gnić w domu starców, niż słuchać burczenia zięcia”
„Moja teściowa to baba z piekła rodem. Musieliśmy z nią mieszkać, ale ona za wszelką cenę chciała się mnie pozbyć”

Redakcja poleca

REKLAMA