„Czekałam na dziecko jak na zbawienie, a teraz czuję się nieszczęśliwa. Nie chcę już być matką, to nie dla mnie”

przytłoczona kobieta fot. Getty Images, Vera Livchak
„– Muszę odpocząć? – zapytałam ze złością. – Całymi dniami piorę, sprzątam i zajmuję się dzieckiem. Dzieckiem, które wiecznie płacze. A ty przychodzisz wieczorem, bierzesz małą na pięć minut na ręce i uważasz, że spełniłeś swój ojcowski obowiązek. To może zamienimy się rolami?”.
/ 23.01.2024 14:30
przytłoczona kobieta fot. Getty Images, Vera Livchak

Posiadanie dziecka było moim ogromnym marzeniem. Dlatego kiedy na teście ciążowym odkryłam dwie kreski, to poczułam się najszczęśliwszą kobietą na świecie. Szybko okazało się, że mit matki jest mocno przereklamowany, a ja zamiast szczęścia i wiecznego zadowolenia czuję jedynie złość, frustrację i rozczarowanie.

Czy to dziecko może przestać płakać?

Marysia płakała nieprzerwanie od dwóch godzin, co doprowadzało mnie do szewskiej pasji. Nosząc krzyczące zawiniątko w ramionach, miałam ochotę położyć je w łóżeczku i wyjść z mieszkania nie odwracając się za siebie.

— No już, cichutko — próbowałam uspokoić córkę, która wyglądała, jakby wcale nie zamierzała przerywać swojego koncertu. — Cii, cii...

Marysia zamilkła i spojrzała na mnie. „Uff, chyba się udało” — pomyślałam z ulgą. Jednak gdy tylko uwierzyłam w swoje szczęście, to dziecko znowu zaczęło płakać. Chociaż ciężko było to nazwać płaczem. Darła się, jakby ktoś obdzierał ją ze skóry. A ja czułam, że moja cierpliwość jest już na wyczerpaniu. I kto wie, czy nie rozpłakałabym się razem z nią, gdyby w tym momencie do domu nie wrócił mój mąż.

— Co tu się dzieje? — zapytał zaniepokojony. Potem spojrzał na mnie i na córkę. — Stało się coś?

— Tak, stało się! — wykrzyknęłam. W tym samym momencie mała znowu zaczęła swój koncert. — Ja już nie mam siły. Czy nasza córka może w końcu przestać płakać tak, jakby działa jej się krzywda? — zapytałam.

I w tym samym momencie poczułam, że puszczają mi wszystkie hamulce. Zaczęłam płakać razem z nią, a w końcu włożyłam dziecko w ramiona męża i schowałam się w łazience. Wreszcie miałam chwilę spokoju. Wiedziałam, że Jacek poradzi sobie z córką. Zresztą nie miał innego wyjścia, bo ja tego dnia już zupełnie opadłam z sił.

A miało być tak pięknie...

Posiadanie dziecka było naszym ogromnym marzeniem. A mimo to przez wiele lat nam się nie udawało. I kiedy już straciliśmy nadzieję, to okazało się, że cuda się zdarzają.

— Jacek, Jacek, chodź tu szybko! — zaczęłam krzyczeć.

— Co się stało? — wysapał mój mąż, wbiegając do łazienki, w której siedziałam od ponad dwudziestu minut.

— Spójrz na ten test i powiedz mi, czy widzisz to samo co ja — wyszeptałam.

W ręku trzymałam test ciążowy. Tak naprawdę to straciłam już nadzieję na bycie matką. Ale od kilku dni czułam się naprawdę źle, a charakterystyczne objawy skłoniły mnie do sprawdzenia przyczyny.

— Widzę dwie kreski — powiedział Jacek drżącym głosem. — Czy to oznacza, że...? — nie dokończył pytania. Nie byłam w stanie nic powiedzieć, bo w tym samym momencie zalałam się łzami. Mąż mocno mnie przytulił i powiedział, że trzeba umówić się do lekarza.

Ginekolog tylko potwierdził to, co już przeczuwałam.

— Jest pani w siódmym tygodniu ciąży. Gratuluję — powiedział z uśmiechem. Wyszłam z jego gabinetu cała w skowronkach.

I tak żyłam w tych skowronkach przez kolejne siedem miesięcy. Ciążę znosiłam źle — mdłości, wymioty, bóle brzucha czy ciągłe zmęczenie to była moja codzienność. Ale nie narzekałam. Wiedziałam, że te niedogodności są tylko przejściowe. A potem będę już mogła cieszyć się wymarzonym i wyczekanym maluszkiem.

Córka przyszła na świat dwa tygodnie przed terminem. Sam poród wspominam jako koszmar. A to był dopiero początek. Mała od samego początku dawała nam się we znaki. Od dnia jej narodzin nie przespałam ciągiem kilku godzin — Marysia niemal ciągle płakała. Dochodziło do tego, że całymi nocami nosiłam ją na rękach. A gdy już nie byłam w stanie dłużej wytrzymać, to mój mąż przejmował tę niezbyt przyjemną powinność. Ale tak nie mogło być wiecznie.

Nie dawałam sobie z nią rady

Jacek musiał wrócił do pracy. A ponieważ była ona ciężka i wymagająca, to potrzebował spokoju i odpoczynku. W ten oto sposób opieka nad dzieckiem niemal całkowicie spadła na mnie. Z każdym dniem byłam coraz bardziej zmęczona. Nie miałam czasu na spanie czy jedzenie. O obejrzeniu serialu, przeczytaniu książki czy wyjściu do kina mogłam jedynie pomarzyć.

Mój świat kręcił się wokół córki, która wymagała wiecznej uwagi. Karmienie, usypianie, karmienie, uspokajanie, karmienie, spacer, kąpanie, karmienie — i tak po kilkanaście godzin na dobę. Snułam się po domu jak zombie, a większość obowiązków wykonywałam niczym automat.

— Najgorsze są początki. Potem będzie już tylko łatwiej — zapewniała mnie mama, której żaliłam się, że na nic nie mam już siły.

Ale ja nie byłam tego taka pewna. Miałam wrażenie, że to „łatwiej” nie nastąpi już nigdy. „To nie tak miało wyglądać” — myślałam rozczarowana, gdy Marysia kolejny raz dawała mi się we znaki. To właśnie wtedy pierwszy raz pomyślałam, że chyba nie chcę być już matką.

Gdy wreszcie udało mi się trochę uspokoić, wzięłam gorącą kąpiel. Potem postanowiłam zmierzyć się z rzeczywistością, która wcale mi się nie podobała.

— Zasnęła? — zapytałam męża, który siedział na kanapie i przeglądał wiadomości w telefonie.

— Tak. Wystarczyło ją nakarmić. Zasnęła niemal natychmiast — powiedział, a ja w jego głosie usłyszałam nutkę wyrzutu.

— Uważasz, że głodzę własne dziecko? — zapytałam. Czułam, jak złość znowu zaczyna we mnie buzować.

— Nie, wcale tak nie twierdzę — usłyszałam spokojny głos męża. — Po prostu stwierdzam fakt, że mała była głodna.

Spojrzałam na łóżeczko, w którym spała nasza córka. Nic nie wskazywało na to, że jeszcze kilkadziesiąt minut temu wydzierała się tak, że słyszał ją cały blok. Podeszłam bliżej i spojrzałam w twarz dziecka. Nie tak wyobrażałam sobie bycie matką.

— Musisz odpocząć — usłyszałam za plecami cichy głos męża. Odwróciłam się do niego. I niemal od razu poczułam złość.

Byłam przytłoczona obowiązkami

Jacek całymi dniami przebywał poza domem i nie miał pojęcia, jak wygląda moja rzeczywistość. Stał tam wymuskany, elegancki i pachnący i miał czelność mówić mi, że powinnam odpocząć.

— Muszę odpocząć? — zapytałam ze złością. — A jak to sobie wyobrażasz? Całymi dniami piorę, sprzątam i zajmuję się dzieckiem. Dzieckiem, które wiecznie płacze. A ty przychodzisz wieczorem, bierzesz małą na pięć minut na ręce i uważasz, że spełniłeś swój ojcowski obowiązek. To może zamienimy się rolami? — zapytałam.

— Przecież wiesze, że to niemożliwe — powiedział Jacek. — Ja muszę pracować.

— A ja mam już tego wszystkiego dosyć! — podniosłam głos. Tym okrzykiem obudziłam Marysię, która znowu zaczęła zanosić się płaczem. — To teraz sobie ją uspokajaj — dodałam i pobiegłam do sypialni.

Jednak nie wytrzymałam tam zbyt długo. Płacz córki zmusił mnie do powrotu. Wzięłam małą na ręce i rozpoczęłam swój conocny rytuał.

— Odpocznij. Ja się nią zajmę — powiedział mąż.

— Nie trzeba — powiedziałam. Byłam zła, zmęczona i nieszczęśliwa.

„Dlaczego nikt mi nie powiedział, że bycie matką jest takie trudne?” — pytałam sama siebie. Wtedy przyszła mi do głowy myśl, że gdybym jeszcze raz mogła podjąć decyzję, to nigdy nie zdecydowałabym się na dziecko.

Nie wiem, jak to wszystko by się skończyło, gdyby nie mój mąż, który w porę zauważył problem. To właśnie tamtego wieczoru Jacek doszedł do wniosku, że musi działać jak najszybciej.

— Musimy porozmawiać — powiedział po powrocie po pracy. Właśnie stałam nad kuchenką, na której gotowała się zupka dla małej. Córka przed chwilą zasnęła, a ja cieszyłam się błogosławioną ciszą.

— Akurat teraz? — burknęłam.

— Tak teraz — usłyszałam stanowczy głos męża. Spojrzałam na niego i ujrzałam zatroskany wzrok.

— Co się tak patrzysz? Przecież wiem, że wyglądam okropnie — wymamrotałam pod nosem.

— Wyglądasz przepięknie — Jacek podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. A potem wyszeptał mi do ucha, że to wszystko jego wina.

Naprawdę potrzebowałam pomocy

Tego wieczoru po raz pierwszy od wielu tygodni udało nam się spokojnie porozmawiać. Jacek przyznał, że nie powinien zostawiać mnie samej.

— Po prostu byłem pewien, że odnajdziesz się w macierzyństwie — powiedział.

— Uważasz, że jestem złą matką? — zapytałam. Już czułam, że narasta we mnie złość. Jednak udało mi się opanować. W końcu sama przed sobą mogłam przyznać, że nie jestem idealną matką.

— Uważam, że jesteś wspaniałą matką — powiedział Jacek. — Ale jak każda matka czasami potrzebujesz pomocy — dodał i mocno mnie przytulił. A ja wtuliłam się w jego ramiona i wreszcie odzyskałam spokój.

Jacek wziął długi urlop, podczas którego zajmował się małą. I muszę przyznać, że doskonale sprawdził się w tej roli. Ja w tym czasie wyspałam się, odpoczęłam, poszłam do kina i do kosmetyczki. Dodatkowo mąż wynajdował mi mnóstwo zajęć poza domem, podczas których małą zajmowała się sprawdzona opiekunka. To wszystko przyniosło oczekiwany skutek. Pewnego dnia poczułam, że po prostu tęsknię za swoją córką. Gdy wróciłam do domu, to mocno ją przytuliłam. „Kocham cię maleńka” — powiedziałam patrząc na uśmiechniętą twarz Marysi.

Czytaj także:
„Przyszła teściowa próbowała mnie przekupić, żebym uciekła sprzed ołtarza. Nie byłam warta jej syna”
„Rozpieszczam synową, bo syn nie potrafi o nią zadbać. Marzę o tym, żeby zostawiła tego chłystka i wpadła w moje ramiona”
„Chciałem dać nauczkę mojej żonie, więc poszedłem do łóżka z pierwszą lepszą. Teraz nie mogę patrzeć na siebie w lustrze”

Redakcja poleca

REKLAMA