„Teść kpi z artystycznych uzdolnień wnuka i namawia go do bójek. Uważa, że to dobre dla 7-latka”

Dziadek i wnuk fot. Adobe Stock, Volodymyr
„Zostałem wychowany w szacunku do starszych, ale przyznam z ręką na sercu, wielokrotnie mnie korciło, aby spuścić starego ze schodów, gdy zaczynał się zacietrzewiać”.
/ 13.07.2021 09:41
Dziadek i wnuk fot. Adobe Stock, Volodymyr

Nie ma co, swoje siódme urodziny nasz synek zapamięta do końca życia. Jego dziadek dał taki popis głupoty i ignorancji, że mały się popłakał. Nikodem nie mógł się już doczekać swoich urodzin. Taki był podekscytowany, że mogłem mu tylko pozazdrościć…

Kiedy ja się tak cieszyłem, że będę rok starszy?

– Mój ty dziadygo – przytuliła mnie Renata, gdy podzieliłem się z nią tą niewesołą refleksją. – Mężczyznom lata nie szkodzą, jesteś po prostu dojrzalszy, co ja mam powiedzieć?

– Nic – cmoknąłem ją w czoło. – Jesteś piękna jak zawsze, a ja, gdybym próbował podnieść się na drążku, skończyłbym na OIOM-ie.

– Dobra, nie będziemy się licytować – ucięła temat małżonka. – Powinniśmy zaprosić rodziców i trzeba się zastanowić, jak to rozegrać. Na szczęście moi sami zdecydowali, że nie przyjadą. Pogadają z młodym przez Skype’a, a prezent wyślą pocztą. Mama stwierdziła, że nie ma sensu tłuc się przez pół Polski, skoro dopiero co spotkaliśmy się w Wielkanoc.

Miała nadzieję, że zrozumiemy 

Co do mnie, byłem pełen zrozumienia. O ile my z Renatą byliśmy sobie bliscy, nasze rodziny od początku nie przepadały za sobą i ich spotkania najczęściej kończyły się awanturą. Głównie z powodu teścia, bo nadęty bufon rzucał się na każdą możliwość konfliktu, jak głodny pies na kiełbasę.

Zawsze wszystko wiedział lepiej, a do tego miał misję naprawiania świata przez nawracanie na jedynie słuszne, czyli swoje, poglądy. Zostałem wychowany w szacunku do starszych, ale przyznam z ręką na sercu, wielokrotnie mnie korciło, aby spuścić starego ze schodów, gdy zaczynał się zacietrzewiać.

Nikodem, na szczęście, jeszcze niewiele jarzył, jak to siedmiolatek, zatem cieszył się na wizytę dziadków i prezenty, których się spodziewał. Renata szykowała tort, bo jak stwierdziła, nie może po prostu zamówić go w cukierni – co powiedziałaby jej perfekcyjna mama? Ona w życiu nawet głupiego ciastka nie kupiła, zawsze robiła wszystko sama, aby dzieci dostały to, co najlepsze.

Nie przepracowała ani godziny, odkąd wyszła za mąż, to co w tym dziwnego, że lubiła stać przy garach? Ale to nie jest żaden argument, spróbowalibyśmy tylko go użyć! Pan mecenas zaraz by wypalił, że nie musiała, bo on potrafił sam jeden zarobić na rodzinę! Sam jeden, niech się schowają Spiderman z Batmanem!

– Nie nakręcaj się, Michał – pacyfikowała mnie żona. – To siódme urodziny ich jedynego wnuka. Ma być miło, i będzie. Zobaczysz! Okej, będę grzeczny i dam z siebie wszystko. Ustaliliśmy zasady: żadnych rozmów o polityce, przede wszystkim ani słowa o wyborach prezydenckich. I absolutnie nie dawać się wciągać w podobne dyskusje. To ma być święto młodego, więc za każdym razem, gdy teść wyskoczy z jakąś próbą prowokacji, my rzucamy teksty o Nikodemie: że dobrze się uczy, gra w szkolnych przedstawieniach i pięknie rysuje.

– Piąteczka! – przybiliśmy sobie z Renatą po ustaleniu reguł. Żonka ma rację, damy radę. To w końcu dwójka staruszków, a nie jakieś monstra z kosmosu!

Poza tym, naprawdę kochają Nikodema

Skąd więc nasze obawy, że spróbują rozpętać zadymę? Przyszły solenizant, nieświadom zupełnie naszych rozterek, kręcił się za to po domu i zastanawiał, jaki dostanie prezent. Może nowe farby? Albo muzyczkę na płytach? Książki? Nadszedł wreszcie wielki dzień. Na stole pysznił się tort z siedmioma świeczkami, sałatki, napoje. Nikuś odstrzelony w dżinsy i markową bluzę, która dostał w Wielkanoc, wisiał na parapecie, wypatrując gości.

– Są! – wrzasnął znienacka, mało nie dostałem zawału. – Dziadek z babcią! Wyciągają karton z bagażnika, to na pewno prezent!

– Skocz, Michał, na dół – poprosiła żona. – Może to ciężkie.

Pobiegłem, ale tak jak przewidywałem, teść musiał ciągnąć pudło sam. Macho, wiadomo, nie musi się posiłkować wymoczkowatym zięciem, tego by jeszcze brakowało! Złożyli oboje z teściową Nikusiowi życzenia, przy czym babcia musiała zauważyć, że wnusio coś lichutko wygląda… Taa, dopóki chłopak nie będzie miał przynajmniej dziesięciokilogramowej nadwagi, zawsze będzie uważała go za chuderlaka.

Renata puściła mi oko, więc zmilczałem. Ma się to dyplomatyczne zacięcie, czego nie można powiedzieć o młodym, bo po rozpakowaniu kartonu wyrwał mu się z ust jęk zawodu:

– Co to w ogóle jest?!

– To jest, chłopie, sprzęt, dzięki któremu chłopiec zmieni się w mężczyznę – teść zerwał się z fotela w celu demonstracji mężczyzny. – Worek i rękawice bokserskie! I dalejże, szukać haka, żeby ustrojstwo gdzieś zawiesić i popisać się prawym sierpowym. Oczywiście, przy takim gospodarzu jak ja, żadnego haka nie było, założył więc Nikusiowi rękawice i powiada:

– No, uderz, dziadka, uderz… Nie bądź mięczakiem, wal!

– Nie wolno się bić – stwierdził mój mądry syn, lecz staremu ta odpowiedź wcale nie przypadła do gustu.

– Czasem trzeba – wyjaśnił. – A jak będziesz musiał obronić jakąś dziewczynkę? Albo staruszkę przed chuliganami? Na szczęście Renata opanowała sytuację, zapraszając wszystkich do stołu. Teściowa pochwaliła tort, jej ślubny dziobał bez słowa, co, jak przypuszczałem, oznaczało tylko, że obmyśla dalsze działania ofensywne, a także zastanawia się, czy powinien być obrażony brakiem entuzjazmu u wnuka dla jego prezentu.

Żona chyba też to podejrzewała, bo zaczęła opowiadać, że Nikodem bierze udział w szkolnej sztuce. Odkąd zagrał w jasełkach, pani wciągnęła go do kółka teatralnego, chociaż z reguły biorą tam dzieciaki od trzeciej klasy wzwyż.

– Pani mówi, że mam talent – pochwalił się mały. – Ale chyba nie zamierzasz zostać aktorem, co? – skrzywił się dziadek.

– To nie jest prawdziwa praca!

Nawet teściowa, chociaż od zawsze wpatrzona jest w męża jak w święty obrazek, poczuła, że przegina, i bąknęła, że chłopiec ma dopiero siedem lat! Na razie nie musi myśleć o przyszłości, niechże się bawi. A poza tym, aktorzy dobrze zarabiają, a przecież najważniejsze jest, aby mężczyzna umiał kiedyś utrzymać rodzinę!

Jezu, jak ta dwójka w ogóle wychowała moją żonę na całkiem normalnego człowieka? Wydawało się, że przynajmniej chwilowo, kryzys jest zażegnany, gdy Nikuś, pewnie chcąc poprawić swoje akcje u dziadka, przyniósł swoje obrazki, żeby się pochwalić. Dziadkowie obejrzeli, teść coś mruknął o artystach i znienacka zapytał, czy wnuk jeździ na rowerze, który dostał od nich na Gwiazdkę. Niby jak ma, kurna, jeździć, skoro mieszkamy na skrzyżowaniu ruchliwych ulic?!

– Bez przesady! – oburzył się superbohater. – Trzęsiecie się nad dzieckiem, jakby był babą! Ja w jego wieku sam jeździłem już pociągiem!

– Lokomotywę ojciec prowadził? – wyrwało mi się. 

Koniec świata! Renata wstała i wyszła z małym do pokoju obok, a ja zapytałem starego durnia, czy jest zadowolony: jego jedyny wnuk z pewnością zachowa we wdzięcznej pamięci swoje siódme urodziny!

Teść krzyczał, że trzeba go zapisać na jakieś sportowe zajęcia, a najlepiej do harcerstwa, tam go nauczą prawdziwego życia! Pora, żebyśmy z Renatą zdali sobie sprawę z faktu, że ciąży na nas odpowiedzialność: wychowujemy młodego Polaka!

– Przemyślcie to sobie – zakończył swoją tyradę, po czym rzucił krótko i po wojskowemu do żony:

– Wanda, wychodzimy! Wyszedł obrażony, żona podreptała za nim, bojąc się obejrzeć. Zrujnował święto mojego syna, zasiał w nim podejrzenia, że nie wyrośnie na mężczyznę, tylko na Bóg wie co… W sumie naubliżał nam wszystkim! Niech sobie Renata mówi, co chce, ale ja więcej teścia widzieć w swoim domu nie chcę. Niech sobie peroruje na partyjnych spotkaniach czy pod kościółkiem, a nie robi zadymy u nas. Dość tego.

Czytaj także:
„Seks z mechanikiem był dziki i namiętny. Popełniłam mezalians, co z tego? Kiedy mi się oświadczył, zaczęłam kalkulować"
„Najdroższa Janinka odeszła dzień przed ślubem. Zostawiła po sobie uśmiech i piękny pierścionek”
„Z siostrą pokłóciłyśmy się o spadek. I nigdy nie zdążyłyśmy pogodzić. Zginęła w wypadku, a ja nie przestanę żałować”

Redakcja poleca

REKLAMA