Ja tylko nalewam piwo i słucham. Taka rola barmanki. Nie mnie oceniać klientów, ani im doradzać. Choć niektórzy za dużo gadają. Jak ta kobieta: Problem z piwem jest taki, że wcześniej czy później trzeba zaparkować w toi-toi… Cóż, człowiek nie jest istotą doskonałą! I jeśli faktycznie Bóg stworzył go na swoje podobieństwo, nie bardzo jest sens liczyć na wieczność i sprawiedliwość.
Niedoróbki wszędzie, gdzie spojrzeć
Nie patrz na mnie z takim wyrzutem, co? Wkurza mnie to. Czy ja ci bronię mieć własne zdanie? Może dla ciebie świat jest doskonałością, może właśnie tego pragniesz: nalewać piwo bandzie pijanychfacetów i wysłuchiwać ich bełkotu. Twoje prawo. Że co? Nie tylko facetów? To miała być jakaś aluzja, subtelny docinek? Z taką inteligencją, kochana, powinnaś sprzedawać w sejmowym bufecie, a nie na zlocie motorowców. Życie trzeba brać jak lody, zanim się roztopią… Co mówiłaś? Czy się nie boję? Jasne, że tak, ale zapewniam, że to oni boją się bardziej, może poza małolatami i przypadkowymi turystami, którzy mnie jeszcze nie znają. Bo ja, jak się naprawdę wkurzę, jestem nieobliczalna, rozumiesz? Wolno zaczynam, ale jak już lokomotywa ruszy, to ziuuu! Jazda bez trzymanki. Ale, ale! Patrz na tego śmiesznego gościa. Trzeba mieć odwagę, żeby się pojawić w takim miejscu, wśród harleyowców, na „komarku”. Każdy z gaci wyskakuje, żeby mieć najbardziej czadową maszynę, a ten na takim czymś, no naprawdę…
Jak myślisz, jest głupi czy ekstrawagancki? Słucham? Co mówisz? O rany, dziewczyno, skąd niby miałam wiedzieć, że to twój facet, wyglądam na proroka czy jak? Sorry… No, ale skoro już się zrobiło tak rodzinnie, to widzisz tę parkę tam, na pniaku? Miło spojrzeć, jak dzieciaki dziabią bigos z jednego talerza, nie? Co ty, młoda nigdy nie byłaś? To moja córka i jej chłopak, pierwszy raz go zabrała na zlot, chociaż znają się już dwa lata. Chyba poważnie się robi między nimi. Powiedziałam chłopakowi jasno: chce, niech jedzie, ale na mój motor nie wsiądzie, chyba że do kosza. I ty wiesz, że ten jej Krzyś nawet okiem nie mrugnął, chociaż to obciach jak cholera, żeby dwie baby chłopa w przyczepie ciągnęły. Śmieszny mały, poza fizyką i moją Alinką nic go nie obchodzi. Tatuś?
Tatuś, moja droga, był, ale się zbył
W kasę poszedł, maszynę odstawił do garażu. Powiedział: „Na dziecko, na rodzinę trzeba zarobić”, i tak mu się spodobało w garniturku, że o bożym świecie zapomniał. O córce pamięta o tyle, że wysokie alimenty płaci, raz w roku zabiera młodą na wakacje do różnych Egiptów, i koniec. A taki ładny chłopak był z niego, wiatrem podszyty, pełen ideałów. Cóż… Miało być pięknie, a wyszło jak zwykle. Powiedział mi na odchodne, że pora wydorośleć! Miał rację? A niby po co dorośleć, co za miody się w tym ukrywają, i co to właściwie znaczy?! Usztywnić się, wprząc w kierat, każdego dnia wstawać bardziej martwym, aż właściwa śmierć wyda się jedynym celem wartym osiągnięcia? Życie, kochana, jest krótkie, trzeba je brać jak lody– zanim się roztopią. Im starsza jestem, tym bardziej się przekonuję, że chłopy są przereklamowane.
Z każdego poety i romantycznego grajka wcześniej czy później wyłazi sklepikarz, i próbuje kobietę postawić za ladą, jeszcze zamiatanie jej za friko dołoży. Mężczyznę, moja droga, ma się dla przyjemności, o jakość życia, jak to teraz nazywają, trzeba zadbać samej. Dobra, dobra, zapomniałam, że ty to piwo tutaj to dla czystej satysfakcji nalewasz, tak… Ciekawa jestem ogromnie, czy taką właśnie wizję przyszłości roztaczał przed tobą twój „komarek”, kiedy cię wyrywał? Na to poleciałaś?
No tak, życie weryfikuje ideały, każdy to wie
PRAWIE każdy i to „prawie” robi tu ogromną różnicę. Przecież to nie złośliwość, dziewczyno, przejrzyj na oczy po prostu! Mówisz, że jestem zgorzkniała, bo zostałam sama… Może i tak, ale wiesz co, lubię swoje towarzystwo. Lubię wstać o świcie i pić kawę przy oknie ze świadomością, że nikt nie wlezie i nie zacznie mi zrzędzić za uszami, nie będzie mnie programował na ten dzień, który zaczyna się jak najpiękniejsza niespodzianka. Pracuję w domu, takie tam, niszowe rzemiosło. Ile zrobię, tyle zarobię, i nikt mi nie mówi, żebym odstawiła motor i zasuwała, bo trzeba kupić kablówkę albo inną plazmę. Już za stara jestem, żeby się dla kogokolwiek zmieniać. Nie wiem, kto by to musiał być… może Bruce Springsteen? Masz rację, nigdy nie należy mówić „nigdy”.
No, szlag mnie zaraz trafi śmiertelny, słowo daję! Zauważyłaś, że jak się już zrobi naprawdę miło i po ludzku, zawsze się jakieś mendy przyplączą i zaczynają rozróbę? I nie obraź się, kochana, ale to na ogół tubylcy, niezrealizowani bohaterowie zakonspirowani dotąd wśród opłotków pod miejscowym sklepem. Tych, co tu wleźli, pewnie nawet znasz, co? Wydaje im się, że straszni gieroje z nich, gdy tak zaczepiają dziewczynę z chłopakiem, zwłaszcza że ci dwoje razem mają tyle lat, co każdy z nich. Może odpuszczą, bo jak któryś chociaż dotknie Krzysia, to mu Alinka flaki wypruje… Ją? Ją dotknie? No rany, nie zdąży palcem kiwnąć, a będzie zęby zbierał, bankowo, to moja krew jest, kobieto! Mówisz, że nie odstąpią, nie ten typ?
Który jest szefem? Aha, wysoki w kamizeli?
Podaj mi mój kask. Dzięki, złotko. Miło się gada, ale trzeba iść, sama widzisz, że mi dziecko nie rozpoznało właściwie przeciwnika i zaraz będzie potrzebować pomocy… Tyle się jeszcze musi nauczyć! Ciągle jej się wydaje, że należy walnąć tego, co najgłośniej gada i najwyżej skacze. Jasne, dzwoń po ochronę, jeśli uważasz, że jest wystarczająco trzeźwa, żeby wykonywać swoje obowiązki. I nalej jeszcze jeden kufelek, pewnie mi się przyda, gdy wrócę.
No, jestem już. Nie, to nic, ledwo draśnięcie. Nie ma, moja droga, lepszej broni niż kask na dłoni, żadna szczęka nie wyjdzie z tego cała. Że byłam jak lwica w obronie młodych? Dobre, trochę tandetne, ale zważywszy miejsce i czas – może być. Nie, już wszystko dobrze, chłopie, tak, wiem, że mogę zawsze na ciebie liczyć, ok, wracaj do swoich.… Widziałaś? Teraz się kumple skapowali, że trzeba pomóc. Ech, chłopy! Gdyby kobiety rządziły światem, historia potoczyłaby się zupełnie inaczej! Dla facetów zawsze wszystko dzieje się za szybko. Alinka z Krzysiem poszli do pokoju, posiedzę chwilkę, ochłonę i też pewnie będę się zbierać. Nie, nie spać, pójdę trochę poskakać pod sceną, lubię tę grupę bluesową, która ma wyjść po tych folkowych dzieciakach. To moja młodość, pierwszy raz ich widziałam we Wrocławiu, na „Rocku nad Odrą”, gdy miałam dziewiętnaście lat.
Trzeba się skonfrontować…
Z legendą, mówisz? Nie, ze starością. Przy dobrej muzyce jakoś łatwiej. Po drodze wstąpię do toi-toia, trudno – nic, co straszne, nie zostanie mi oszczędzone… Naprawdę mogę? Wpuścisz mnie na zaplecze do twojej toalety? Strasznie fajna z ciebie babka, dar z niebios. Ten twój „komarek” dobrze trafił. Mówisz, że ty też? To zapomnij o tych głupotach, które ci opowiadałam, i kochaj go.
Fajnie, że przynajmniej tobie się udało znaleźć złoto w tym całym gnoju. To na razie, siostro, pokój i miłość. Jeszcze raz dzięki.
Czytaj także:
„Działałam jak lep na nieudaczników, którzy bawili się moim kosztem. Dopiero, gdy jeden wrobił mnie w dziecko, otrzeźwiałam"
„Zaszłam w ciążę w wieku 15 lat. Liczyłam, że mama pomoże mi wychować dziecko. Jej propozycja mnie przeraziła”
„Niczego nie pragnęłam bardziej niż macierzyństwa. Gdy moja siostra urodziła, uknułam plan, żeby odebrać jej syna”