„Tata zawsze był porządnym facetem zakochanym w mamie. A teraz? Szlaja się po klubach z dziunią młodszą ode mnie”

mężczyzna, który znalazł ukochaną młodszą niż jego córka fot. Adobe Stock, Tomasz Zajda
„Stałam jak ostatnia sierota, z kolejnym kieliszkiem w ręku i czułam narastające nieznośne, dręczące zażenowanie. Po pierwsze – położeniem, w którym znalazł się mój ojciec, którego kocham i szanuję, i wolałabym nigdy nie widzieć w tej sytuacji. Po drugie – tym, że jestem tego świadkiem, a nawet współuczestnikiem. Cholera jasna!".
/ 06.03.2023 07:31
mężczyzna, który znalazł ukochaną młodszą niż jego córka fot. Adobe Stock, Tomasz Zajda

Co robiłam na tym przyjęciu? Stałam jak ostatnia sierota, z kolejnym kieliszkiem w ręku i czułam narastające nieznośne, dręczące zażenowanie. Po pierwsze – położeniem, w którym znalazł się mój ojciec, którego kocham i szanuję, i wolałabym nigdy nie widzieć w tej sytuacji. Po drugie – tym, że jestem tego świadkiem, a nawet współuczestnikiem. Cholera jasna! Nie powinnam była w ogóle się tu zjawiać, doskonale o tym wiedziałam i to czułam. Ale jak mogłam odmówić?

W końcu to zaręczynowa kolacja mojego taty

Jeśli tak wyglądają zaręczyny, to co dopiero czeka mnie na weselu – snułam ponure myśli ,wlewając w siebie coraz większe porcje alkoholu. Muszę chyba pomyśleć o wyjeździe, znaleźć jakąś robotę w Niemczech czy we Włoszech, uciec jak najdalej od tej psychologiczno–obyczajowej kaszany, która wyczynia się w mojej rodzinie. Mam tego serdecznie dosyć. Szkoda mi jedynie zostawić mamę. To by było z mojej strony nieco okrutne, teraz zostałam jej tylko ja. Z drugiej strony, czy naprawdę muszę ją niańczyć do końca życia?

To nie jest normalne i to nie jest mój obowiązek, ona też nigdy nie pozwala mi poczuć czegoś takiego jak zobowiązanie, ale… Przecież rozumiem, że chcąc nie chcąc, oczekuje ode mnie wsparcia. Jest jej również potrzebna moja dezaprobata wobec postępków ojca, a jeszcze bardziej głośna bądź nawet niema manifestacja tej dezaprobaty. Żeby wiedział, żeby czuł, żeby go to dręczyło, a w każdym razie uwierało, przeszkadzało jak gwóźdź w bucie.

Według mamy nie powinnam w ogóle pójść na tę kolację zaręczynową taty, bo gdybym zignorowała uroczystość, dobrze by go to walnęło, jestem w końcu ich jedyną córką, jedynym dzieckiem. Na ślubie i weselu tym bardziej nie powinnam być, ale rzecz jasna nie dlatego, że jak tchórz nawiałabym z kraju, lecz dla zasady. Tymczasem ja tak nie potrafię – robić demonstracji i karać tym ojca. W jakimś sensie go rozumiem. Ma prawo do swojego życia i swoich wyborów, nawet jeśli mnie wydają się one głupie i śmieszne. Nawet jeśli muszę patrzeć na samotność, smutek i upokorzenie mamy.

Nie chcę być po żadnej ze stron

To są ich sprawy, dlaczego mnie tak uparcie w nie wciągają. Dlaczego nie mogę stać z boku, tylko muszę w nich uczestniczyć. „Głowa siwieje, dupa szaleje” – oto, co obecnie dzieje się z moim tatą, wyjątkowo w tym przypadku trafne powiedzenie. Całe te zaręczyny to było jakieś wodewilowe przedstawienie, farsa, na którą tłumnie przyleciała zaciekawiona publiczność, czyli rodzina oraz wspólni znajomi i przyjaciele starych, bo zawsze byli tylko „wspólni”. Mama nie miała nigdy „własnej” przyjaciółki, która by teraz przy niej stanęła.

Wyobrażam sobie, jak komentują całe wydarzenie w domowych pieleszach. Ich głosy nie milkną w mojej głowie:

– Odbiło staremu, bez dwóch zdań. Ale obciach. Amerykańskich filmów się naoglądał? Może dzidziusia sobie jeszcze sprawi z tą lalą! A jeśli Marysia się pośpieszy, to synek będzie młodszy od wnuczka, hi, hi.

– Swoją drogą to prawdziwa lala, bardzo ładna. I kawałek z niej szelmutki, czemu się dziwić. Takie to potrafią zawrócić w głowie.

– No tak, ale ona jest młodsza od Marysi. Wyobrażasz sobie mieć żonę młodszą od własnej córki? No i nie zapominaj o Annie, jaka się musi czuć poniżona. Być zastąpioną przez kogoś takiego, po tylu latach. – Anna to historia, Jurek nie musi się już z nią liczyć. Co go obchodzą jej uczucia?

– Mimo wszystko, miał żonę z klasą, piękną, inteligentną, wyrafinowaną, a wymienia ją na kawałek seksownego ciałka.

– Ale za to jak seksownego! Każdy by się połaszczył, mniam, mniam.

– Ty też, świnio jedna? Przyznaj się! Że też wam tylko jedno w głowach…

– Ja mam dobry gust. Ale wiem, że to nie każdemu dane! Jak widać po Jurku.

Taką konwersację mogli przeprowadzić wszyscy z tłumnie zaproszonych gości, a przynajmniej tych przez ojca. Trudno powiedzieć, że opowiedzieli się po jego stronie, to raczej mama zerwała z nimi kontakt, zawstydzona tym, co ojciec wyprawia.

Nie chce litości, fałszywych deklaracji

Rozmów milknących na jej widok. Soczystych i pikantnych ploteczek. Odsunęła się, została sama. To znaczy niedokładnie sama – ze mną, jedyną godną zaufania sojuszniczką.

Nocny klub, upiornie migające światła, muzyka, jakiej nie słuchałam nawet w wieku wczesnomałoletnim, i mój stary w trampkach, dżinsach i markowym podkoszulku, cały spocony od pląsów i czerwony na twarzy, bliski udaru, w towarzystwie świeżo upieczonej narzeczonej. O ile przynależność starego do świata, w którym go właśnie zobaczyłam, wydała mi się nader nieoczywista, tak Monika jest bez wątpienia tego świata emanacją, czystym wcieleniem.

Mocno rozjaśnione, długie włosy, ostry makijaż i usta w kaczorka, wyrzeźbione na siłowni ciało i zrobione przez chirurga silikonowe cycki, sztuczne różowe paznokcie. Jest młoda, ale jeszcze bardziej odmładza ją zachowanie, mowa ciała. Przez cały wieczór tańczyła i nawet ja nie mogłam się oprzeć temu widokowi, był porywający, hipnotyzujący – każdy kawałek powabnej Moniki krzyczał: bierz mnie, jestem twoja.

I to wcale nie był okrzyk skierowany wyłącznie do przyszłego męża. Mógł postawić na nogi trupa. „Jestem szalona, mówię wam, jestem szalooooooona”.

– Co za kobieta! Przynajmniej wie, na co jej to piękne ciało, do czego je należy wykorzystywać, póki młode, jędrne i świeże.

– Myślisz, że Jurka cieszy ta jej wiedza? Naprawdę?

– W przeciwnym razie by się z nią nie żenił, to oczywiste, nie?

– I myślisz, że ma nadzieję być tym jedynym wykorzystującym?

– Może uważa, że dziewczyna należy do monogamicznych? W końcu nigdy nic na tym świecie nie wiadomo, pozory mylą.

– Nie rozśmieszaj mnie, kochanie. Nawet babska solidarność powinna mieć granice, wyznacza je dar obserwacji i wyciągania wniosków, czyli po prostu zdrowy rozsądek.

– Racja.

To dalszy ciąg wyimaginowanej konwersacji, która nie po to zrodziła się w mojej głowie, bym czemukolwiek w niej przeczyła. Tak, sama myślę, że mój ojciec brnie w historię, która musi się źle dla niego skończyć, o ile nie wpisał możliwości tego typu scenariuszy. Druga, młoda i piękna żona będzie go zdradzać, najprawdopodobniej z młodszymi od niego facetami, głupszymi i bardziej pospolitymi osiłkami.

Było ich tam wielu, taniec Moniki z jednym z nich zdołał wywołać konsternację nawet w luzackiej aurze całej imprezy. Jak na kobietę dopiero co zaręczoną, wymachującą chwacko pierścionkiem z diamentami, posunęła się dosyć daleko. O czym rozmawiają we dwoje, zastanawiam się. Rozumiem, że lubi z nią uprawiać seks, choć trudno tak myśleć o własnym ojcu, jakoś nie potrafię go zobaczyć w ramionach tej młodszej ode mnie kobiety, a szczerze mówiąc – jakiejkolwiek kobiety innej niż mama.

Ale i tak przecież tego się nie da robić bez przerwy, od czasu do czasu trzeba zjeść razem posiłek czy zwyczajnie posiedzieć przed telewizorem – podzielić się przemyśleniami, a choćby, jeśli już się ich nie ma, wrażeniami po przeżytym dniu albo wspomnieniami z przeszłości.

Rodzice gadali ze sobą ciągle

Często spierali się o książki, filmy, które mama namiętnie pochłaniała, tata lubił wyśmiewać jej wybory. Zawsze był taki intelektualny, pogrążony w czytaniu, skupiony, poważny. Takiego go znałam od dziecka i ten obecny image tym bardziej jest dla mnie szokiem. Mój stary aż tak się zmienił czy aż tak przez lata ukrywał inne oblicze? Jedno i drugie?

No chyba tak, skoro go dziś widzę z ufarbowanymi włosami. Donald Trump z Milanówka. Boże, zlituj się nad nim! Rozwiedli się z mamą niecały rok temu. Wtedy nie było jeszcze chyba w jego życiu Moniki ani żadnej innej baby, tak mi się wydaje. Ich rozstanie miało charakter pokojowy i przyjacielski, wiem, że to niewiarygodnie brzmi, ale tak chyba było naprawdę. W pewnym momencie oboje doszli do wniosku, że ich uczucie się kompletnie wypaliło, a to, co pozostało, nie wystarcza na dalsze wspólne życie.

Rzeczywiście sporo się pod koniec małżeństwa kłócili

Temat był w zasadzie nieistotny, każdy nadawał się do sprzeczki. Krytykowali się nawzajem, nie szczędzili sobie kąśliwych uwag i przytyków, ostrych jak szpileczki, raniących, bolesnych. Nieraz przypadkowo w tym uczestniczyłam i aż się w sobie kuliłam. Było mi ich strasznie żal – że też ludzie na starość nie mogą być dla siebie dobrzy, wyrozumiali, łagodni, tylko się jeszcze dobijają w swoich frustracjach i lękach. Uciekałam z ich domu, ile razy się w nim znalazłam, czułam jego toksyczność.

Broniłam się przed tą trucizną, źle na mnie działała. Ale decyzję o rozwodzie podjęli nad wyraz spokojnie, przez chwilę odstawili na bok wrogość. Obwieścili mi ją z uśmiechem ulgi. Nie wydawało mi się, żeby to było fałszywe, raczej rzeczywiście oboje uznali, że oddzielnie będzie im lepiej, łatwiej, lżej. Dziwiłam się i żałowałam jakby w ich imieniu.

Sama jestem samotna i wcale niekoniecznie z wyboru. Jeszcze nie udało mi się spotkać kogoś, z kim pragnęłabym spędzić całe życie, ale gdy mi się to wreszcie uda, zrobię wszystko, by się z mężem zestarzeć i być przy jego boku do ostatnich chwil. To jest moim zdaniem cały sens małżeństwa. Lubię patrzeć na trzymających się za ręce staruszków, idących razem ulicą, zawsze wtedy chce mi się płakać ze wzruszenia. Jest w tym jakaś kwintesencja ludzkiego losu.

Moi starzy wybrali inaczej – ich sprawa

Tata niespodziewanie okazał się oldboyem i zaczął uganiać się za laskami, a może wcale nie, może po prostu spotkał Monikę i zaszumiało mu w głowie, poczuł się młody, pełen werwy i sił, postanowił raz jeszcze spróbować szczęścia. Nie mam prawa tego oceniać, nawet źle myśleć o Monice. Kto wie, jaka jest w domowych pieleszach, kto wie, czy za fasadą sztuczności, pod pokładami plastiku nie kryje się ktoś zupełnie inny, wrażliwa kobieta szukająca czułych, opiekuńczych rąk starszego i doświadczonego faceta. Nie będę tego wyśmiewać ani z tym walczyć. Basta.

– Anna musi strasznie przeżywać całą tę hecę z Jurkiem.

– Ale dlaczego? Przecież się rozwiedli, z tego, co wiem, nie zdradził jej, nie porzucił, co ją to teraz obchodzi? Ma swoje własne problemy.

– No właśnie, jest teraz sama, zdana wyłącznie na siebie, trochę biedna. Na pewno rozumie, że w tej sytuacji nie ma już odwrotu, co się stało, się nie odstanie. A może na to jednak liczyła, kto wie?

– To niech też sobie kogoś znajdzie!

– Anna? Nie ma takiej możliwości.

– Jest, dlaczego nie?

– Po prostu. Kobiecie koło sześćdziesiątki niełatwo kogoś znaleźć. Na pewno trudniej niż mężczyźnie.

– Tak, to rzeczywiście niesprawiedliwe, ale nie jestem wcale pewien, czy do końca prawdziwe. Gdyby Anna nie była tak wymagająca, jej życie mogłoby jeszcze potoczyć się całkiem inaczej. Ale przecież trudno sobie ją wyobrazić z jakimś nowym facetem. Że już nie wspomnę o możliwości romansu z seksownym chłopakiem, romansu, nie małżeństwa, ha, ha, ha.

– To niech odpuści sobie wysokie wymagania, i po sprawie..

– Ba… Nie znasz Anny?

Tak pewnie gadają, w końcu są krewnymi albo przyjaciółmi, los moich starych obchodzi ich, a jeśli nawet nie, to zawsze może się stać ich losem. Poza tym cóż to za przyjemność poplotkować, pospekulować, przemielić bliźnich we własnej psychoanalitycznej maszynce. Czysta rozkosz. A ja kupuję bilet, byle daleko stąd. Cóż mam do stracenia poza kolejnymi odsłonami dramatu tyleż ponurego, co żałosnego? Zatrudnię się przy jakiejś rodzinie. Najchętniej jako pomoc dla dziadków. Dwojga staruszków, którym niemal wszystko jest już odebrane, a jednak dalece nie wszystko: mają siebie, swój wspólny świat, jedyny i własny. Swoje wspomnienia, radości i smutki. Najcenniejszy skarb, na który chuchają i dmuchają, nawet jeśli wciąż jeszcze czasem między sobą walczą. Chcę mieć nadzieję, że tacy wciąż istnieją. Chcę być z nimi. 

Czytaj także:
Radzimir kazał zmienić żonie nawet imię, żeby nikt się nie dowiedział, że to sklepowa ze wsi
Poszedłem na pogrzeb kolegi tylko po to, żeby spotkać swoją dawną ukochaną
Po śmierci siostry adoptowałam córkę. Nie kochałam jej, ani nawet nie lubiłam

Redakcja poleca

REKLAMA