Od samego początku starałam się budować dobre relacje z Jolą, moją teściową. Wiedziałam, jak ważna jest dla Adama i ile znaczy dla niej rodzina. Z początku nasze kontakty były pełne ciepła – przynajmniej na pierwszy rzut oka. Wymieniałyśmy się wiadomościami, Jola komplementowała moje gotowanie, zapraszała nas na obiady. Jednak wkrótce zaczęłam zauważać, że w tych wiadomościach kryje się coś więcej. Niby proste zdania, które brzmiały niewinnie, ale zawsze zostawiały we mnie uczucie, jakby coś było nie tak.
Z początku uszczypliwości były subtelne
Z początku ignorowałam te uczucia. Przecież mama Adama zawsze była miła, a jej wiadomości na pierwszy rzut oka wydawały się uprzejme. Jednak z czasem każda z nich zaczęła mnie drażnić coraz bardziej. „Czy Adam lubi, jak robisz mu obiad wcześniej, prawda? Zawsze dbałam, by o 18 miał ciepłe jedzenie na stole” – taki SMS przyszedł, gdy akurat przygotowywałam kolację nieco później. Niby nic, zwykłe pytanie, ale czułam, że kryje się za tym coś więcej.
Chciała pokazać, że nie jestem wystarczająco dobrą żoną. Innym razem napisała: „Adam uwielbia ciasto czekoladowe, pamiętasz, że to jego ulubione, prawda?” – tuż po tym, jak zrobiłam sernik na nasze spotkanie rodzinne. Nie wytrzymałam i postanowiłam porozmawiać o tym z Adamem. Może on zauważył to samo?
– Adam, twoja mama pisze do mnie te wszystkie wiadomości i zawsze znajduje sposób, by mi coś wytknąć – powiedziałam, starając się, by nie zabrzmiało to zbyt emocjonalnie.
– Przesadzasz. Mama zawsze była dla ciebie miła. Nie widzę tu nic złego – odpowiedział spokojnie, patrząc na mnie z niedowierzaniem.
– Ale chodzi o to, jak to mówi! Te wiadomości... czuję się, jakby próbowała mnie zranić – dodałam, starając się wyjaśnić swoje uczucia.
Adam nie zrozumiał. Nie widział problemu, a ja zaczęłam się zastanawiać, czy rzeczywiście nie przesadzam. Może to wszystko tylko w mojej głowie?
Z czasem było coraz gorzej
Z każdym dniem wiadomości od teściowej stawały się coraz bardziej drażniące. Obojętnie co robiłam, zawsze miała jakieś uwagi. „Czy Adam jadł obiad na czas? Pamiętasz, że on lubi regularność” – tego typu wiadomości przychodziły codziennie, jakby to ona, a nie ja, była odpowiedzialna za jego życie. Czułam, że każda moja decyzja była podważana, każde działanie analizowane przez pryzmat tego, co „zawsze robiła ona”. A Adam? Wciąż bronił swojej matki.
Zaczęłam się wycofywać. Mniej opowiadałam Adamowi o swoich uczuciach, bo wiedziałam, że skończy się to kolejną kłótnią. On nie widział problemu, więc dla niego go nie było. Ja natomiast czułam, że powoli się duszę.
Jednego wieczoru, kiedy dostałam kolejną wiadomość, w której Jola przypominała mi o „prawidłowym przygotowywaniu prania” (bo przecież „Adam zawsze lubił, jak jego ubrania są idealnie złożone”), nie wytrzymałam. Zamknęłam się w łazience i rozpłakałam. Byłam zbyt zmęczona, by dłużej udawać, że wszystko jest w porządku.
„Może rzeczywiście wyolbrzymiam? Może jestem przewrażliwiona?” – myślałam. Ale jednocześnie wiedziałam, że to, co czuję, jest realne. Te wiadomości miały w sobie coś, co niszczyło mnie od środka.
Manipulacje nie miały końca
Prawdziwe piekło zaczęło się, kiedy dowiedziałam się od Ewy, siostry Adama, że Jola pokazuje innym członkom rodziny nasze rozmowy. A dokładniej – wybrane fragmenty wiadomości, w których przedstawia mnie w złym świetle. „Twoja mama robi to celowo” – pomyślałam, gdy Ewa opowiedziała mi, jak widziała niepełne konwersacje, w których wyglądałam, jakbym była złośliwa i oschła. To wtedy zdałam sobie sprawę, że Jola celowo manipulowała faktami, by zyskać poparcie reszty rodziny.
Byłam wstrząśnięta. Jola celowo izolowała mnie od reszty rodziny, manipulując tym, co mówię.
– Pokazuje wam moje wiadomości? Tylko fragmenty? – zapytałam z niedowierzaniem. – To dlatego wszyscy są do mnie tak dziwnie nastawieni. Robi to celowo, żeby mnie zniszczyć.
Ewa przyznała, że zaczyna to dostrzegać. Była pierwszą osobą, która otwarcie powiedziała, że zauważa coś dziwnego w zachowaniu Joli. To, co mówiła, potwierdzało moje obawy – Jola nie była tak niewinna, jak Adam sądził. Wiedziałam, że muszę coś z tym zrobić.
Postanowiłam, że nie mogę dłużej milczeć. Pokazałam Adamowi całość rozmów z jego matką, a także opowiedziałam mu o tym, co odkryłam dzięki Ewie. Wiedziałam, że będzie trudno przekonać go, że jego matka celowo manipuluje sytuacją, ale musiałam spróbować. Dla naszego małżeństwa.
– Adam, spójrz na te wiadomości. Widzisz, co ona pokazuje rodzinie? To tylko fragmenty, które sprawiają, że wyglądam jak wariatka. A tu masz pełną rozmowę. Widzisz, jak to zmienia sens? – powiedziałam, pokazując mu telefon.
Adam milczał, patrząc na ekran. Widząc jego reakcję, wiedziałam, że w końcu dostrzega to, co ja widziałam od dawna. Choć z początku był niechętny, zaczął dostrzegać, że jego matka nie jest bez winy.
– Nie mogę uwierzyć, że mama mogłaby coś takiego zrobić... Ale widzę, że nie wszystko jest tak, jak myślałem – powiedział po chwili ciszy.
Czułam ulgę, ale też smutek. Przez tyle czasu byłam w tym sama, a teraz Adam wreszcie zobaczył, jak bardzo cierpiałam.
– Czuję się oszukana. Przez te wszystkie tygodnie starałam się być cierpliwa, a ona tylko pogarszała naszą sytuację – dodałam, starając się opanować emocje.
– Przepraszam. Powinienem ci bardziej ufać. Naprawimy to – obiecał, a ja pierwszy raz od dawna poczułam, że nie jestem w tym sama.
Pora wziąć sprawy w swoje ręce
Adam zdecydował się skonfrontować z matką. Było to dla niego trudne, bo zawsze wierzył, że Jola jest troskliwą i niewinną osobą. Kiedy powiedział jej, że wie o manipulacjach i pokazał jej pełne rozmowy, Jola nie mogła ukryć zaskoczenia. Choć próbowała się bronić, widziała, że straciła wpływ na swojego syna.
– Mamo, musimy ustalić pewne granice. Kornelia jest moją żoną i nie możesz manipulować naszymi relacjami – powiedział Adam stanowczo, nie pozostawiając miejsca na dyskusję.
– Adam, ja... nie chciałam wam zaszkodzić – odpowiedziała, ale wiedzieliśmy oboje, że jej słowa nie mają już takiej mocy jak kiedyś.
Postanowiliśmy z Adamem, że musimy chronić nasze małżeństwo. Ustaliliśmy, że relacje z jego matką muszą się zmienić, a my sami musimy stawiać siebie na pierwszym miejscu. Ewa wspierała nas w tej decyzji, co sprawiło, że poczułam, iż zaczynamy odbudowywać nasze małżeństwo na nowych, zdrowszych zasadach.
Po wielu tygodniach wątpliwości i frustracji w końcu poczułam, że nasz związek ma szansę przetrwać. Adam zrozumiał, jak ważne jest wsparcie i zaufanie, a relacje z teściową, choć nadal trudne, zaczęły się zmieniać. Wiedziałam, że nie wszystko da się naprawić od razu, ale teraz mieliśmy solidne podstawy, by iść do przodu.
Jola straciła część swojego wpływu na nasze życie, a ja odzyskałam kontrolę nad swoim małżeństwem. Nasze relacje nie wróciły do pełnej normalności, ale czułam, że wygrałam bitwę o swoją godność. Teraz mogłam zacząć budować nasze życie na własnych warunkach, bez manipulacji i ciągłych testów.
Kornelia, 27 lat
Czytaj także:
„Porzuciłem ukochaną i wróciłem do żony z poczucia obowiązku. Nie wiedziałem, że wpadłem w jej pułapkę”
„Rodzice odjęli sobie od ust, by mi pomóc w biznesie. Z uśmiechem sprawiłem, że ich pieniądze wyparowały”
„Teściowa groziła, że wydziedziczy moje dzieci, jeśli nie będę tańczyć jak mi zagra. Nie wiem, skąd w niej tyle jadu”