Pierwszy raz zobaczyłam siostrę męża na naszym ślubie. Nie, żeby przyjechała specjalnie, ale akurat była w Europie i postanowiła się pokazać. Wiem, że to brzmi, jakbym była do dziewczyny uprzedzona… Żeby uciąć spekulacje: na początku traktowałam ją normalnie, ale sytuacja była mocno rozwojowa. Przede wszystkim panna wbiła się w środek przygotowań weselnych i już nikogo w całej familii nie obchodziło, że Bartek się żeni.
Ważna była Julia, jej kariera za Oceanem i gwiazdy filmu, które musiała w Ameryce zapoznać – może nawet pojawi się na imprezie z Bradem Pittem?
Przybyła sama, ale za to jak!
W momencie, gdy wysiadła z limuzyny, ja przestałam istnieć. Kto by zwracał uwagę na jakąś pannę młodą, gdy do akcji wkracza królowa wybiegu w kreacji od jakiegoś Diora, z zabójczym makijażem i lokami za tyłek?
Człowiek się szykuje na jedyny dzień w swoim życiu, wydaje kupę kasy, nie dosypia, dopinając wszystko na ostatni guzik, a taka się pojawia i kradnie show i jeszcze po fakcie śmie, niby w żartach, wyjechać z pretensjami, że nie została druhną!
Krzyż na drogę, pomyślałam, gdy piękna Julia wsiadła nareszcie do samolotu. Nawet nie życzyłam jej katastrofy lotniczej, a trzeba było… Ech, zawsze byłam za dobra. Ale nie uprzedzajmy faktów. Żyło nam się z Bartkiem nieźle. Po dwóch latach kupiliśmy mieszkanie, potem przyszła na świat Kinia. Kiedy skończyła cztery lata, zdecydowaliśmy się na drugie dziecko.
Zanim jednak zdążyłam się pochwalić ciążą, w rodzinie gruchnęła wieść, że Julia przylatuje, i już nikogo nasz maluszek nie interesował.
– A kariera, sława, pieniądze? – zapytałam podekscytowanego męża.
– Mama mówi, że Julka nareszcie poszła po rozum do głowy i zrozumiała, że prawdziwe życie jest ważniejsze. Wiesz, latka lecą, zegar biologiczny…
– Ojej – pozwoliłam sobie na zgryźliwość. – Nie wiedziałam, że gwiazdy obowiązuje celibat.
Spojrzał zdziwiony: O czym ty mówisz, jaki celibat? Chyba normalne, że dziewczyna chce się związać na stałe z człowiekiem z tego samego kręgu kulturowego. Ja też ożeniłem się z tobą, bo jesteś Polką.
Cały Bartuś. Jak już się zacznie wymądrzać, nawet nie zauważy, gdy człowiekowi robi przykrość.
– Moja babcia była w połowie Francuzką – dogryzłam mu. – I co, będziemy się rozwodzić?
– Oj, Dorotka, Dorotka – mruknął i przytulił mnie. – Coś mi się zdaje, że jesteś do Julki uprzedzona… Gdybym cię nie znał, mógłbym pomyśleć, że jej zazdrościsz.
A cóż takiego zdobyła, skoro ostatecznie zjeżdża pod kieckę do mamusi?
Kinia nigdy nie wystawała tyle przed lustrem
Ale nie powiem, uwaga o zazdrości dotknęła mnie do żywego. Postanowiłam więc oddzielić przeszłość grubą kreską i dać Julce szansę. Zamknęłam dziób i stawiłam się u teściów na spotkaniu powitalnym.
– Masz cudowną córę – Julia zachwyciła się Kingą. – Jakie piękne ma włosy, zupełnie jak ja w jej wieku! Mogę ją uczesać?
– Zapytaj, czy ci pozwoli – poradziłam, bo mała na widok grzebienia wieje jak przeciąg.
Nie wiem, jak tego dokonała, ale Kinga pozwoliła jej na wszystko i do domu wracała już z niesamowitymi lokami, dumna i szczęśliwa.
– Ciocia mówi, że wyglądam jak gwiazda filmowa – nadawała w samochodzie. – Ty wiesz, mamusia, jakie ona ma przyrządy? Jak u fryzjera! Następnym razem zrobi mi koka!
Pyszniła się lokami przez dwa dni, potem przestała wystawać przed lustrem i wróciła do dawnych zabaw. Kiedy Julia nas odwiedziła, Kinia siedziała akurat w piaskownicy na podwórku i lepiła „ciasto”.
– Ciocia! – rzuciła się na szwagierkę.
– Ależ, Kiniu – Julka odsunęła ją na długość ręki. – Słoneczko, kto to widział, żeby dziewczynka tak wyglądała! Żaden chłopiec nie obejrzy się za kocmołuchem.
Akurat prasowałam, stojąc przy oknie, i wszystko słyszałam. Rany, co trzeba mieć we łbie, żeby zasunąć podobny tekst pięciolatce?
– Cześć! – Julka zajrzała do kuchni. – Pójdę pomóc małej się ogarnąć.
Wzruszyłam ramionami. Miałam jeszcze górę prasowania i nawet mi było na rękę, że ktoś inny będzie miał oko na córkę. Długo ich nie było, w końcu usłyszałam głos Kingi:
– Pobawisz się ze mną klockami, ciociu? – zapytała.
– Klocki są takie nudne – jęknęła teatralnie Julka. – Może chodźmy do sklepu, skoro tak pięknie wyglądasz?
Rzuciłam okiem na córkę i mało mnie szlag nie trafił: kok z brokatową spinką i, no nie… Umalowane oczy?!
– Za późno – uśmiechnęłam się z przymusem. – Zaraz obiad. Zjesz z nami, Julia? – zaproponowałam.
– Nie możemy wyjść nawet na chwilkę? – Julka wdzięczyła się jak przerośnięta nastolatka.
– Mamusiu… – Kinga natychmiast zaczęła ją naśladować. – Tylko na chwileczkę, proooszę.
– Sklep nie ucieknie – zapewniłam. – A obiad będzie nieświeży.
Otworzyłam piekarnik, Julka zerknęła mi znad ramienia.
– Ojej, ziemniaki – jęknęła. – Już druga? Rany, to muszę lecieć, jestem umówiona u krawcowej. Nie obżeraj się – rzuciła Kini na do widzenia.
– Odprowadzę ciocię do samochodu – powiedziałam córce i na szczęście usłuchała i została w domu.
Aż się we mnie gotowało
– Moja córka nie jest twoją lalką – syknęłam, gdy wyszłyśmy za drzwi. – Jeszcze raz jej zrobisz makijaż, i będziesz oglądać ją tylko na zdjęciach.
– Zbastuj, Dorota – Julia zatrzepotała sztucznymi rzęsami. – Czego się boisz, że będzie ładniejsza od ciebie?
– Kinga ma pięć lat, ciężka kretynko – ulżyłam sobie, miałam ochotę zdzielić ją w pusty łeb. – Nie chcę słyszeć o chłopcach, i nie licz na wspólny shopping z Kingą. Znajdź koleżanki w swoim wieku. Dla niej możesz być ciotką, albo nikim. Twój wybór.
– Przecież ona mnie lubi!
– I co z tego? – odwróciłam się już z ręką na klamce. – Lizaki też lubi, ale ich nie je, bo szkodzą na zęby.
– Nie będę się z tobą kłócić – stwierdziła hardo. – Magiel to nie dla mnie.
Czytaj także:
„Ktoś wrzucił moje foty na strony erotyczne. Myślałam, że to zemsta ucznia na nielubianej nauczycielce, ale prawda była inna”
„Szef wmawiał mi, że rozwiedzie się dla mnie z żoną. W międzyczasie obracał pół naszej firmy. Moja zemsta skończyła się tragedią”
„Jak jeleń dałem się złapać na intrygę żony, która chciała mnie oskubać przy rozwodzie. Nie wierzyłem, do czego się posunęła”