„Szwagier myślał, że trafił na >>jeleni<<. Chciał wydębić od nas oszczędności życia i wkręcić mojego męża w lewy interes”

Szwagier wyłudza pieniądze fot. Adobe Stock, stockbakers
„Mąż nie zmienił zdania w kwestii umowy i jej potwierdzenia u notariusza. A im bardziej Krystian nalegał, tym mocniej Andrzej obstawał przy swoim. Pokłócili się, a obrażony szwagier ostatecznie wydębił pożyczkę od rodziców. No cóż, ich pieniądze, ich prawo”.
/ 20.06.2022 13:30
Szwagier wyłudza pieniądze fot. Adobe Stock, stockbakers

Mój dziadek Antoni mawiał: kochajmy się jak bracia, ale liczmy się jak Żydzi. Gdy byłam mała, nie rozumiałam, skąd to porównanie.

– Chodzi o to – wyjaśniała mi babcia Honorata – że wszelkie długi i zobowiązania powinno się regulować co do grosza, nawet jeśli dotyczą kogoś nam bliskiego.

– Najlepiej wcale nie pożyczać pieniędzy – mruczał dziadzio. – Nikomu, bo ludzie to dranie, a im bliższy drań, tym gorzej…

– Oj, daj już spokój – mitygowała babcia. – Człowiek uczy się na błędach, to raz. A dwa, nie należy wszystkich wsadzać do jednego worka.

– A pamiętasz, jak Kazimierz poży…

– Bądźże już cicho! – fuknęła babcia.

– Było, minęło. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. 

No bo rodzina powinna sobie pomagać

Kiedy byłam starsza, dowiedziałam się, kim był ów Kazimierz. Imię to padło w rozmowie z rodzicami, już po śmierci dziadka. 

Okazało się, że dziadek Antoni miał młodszego brata. Kiedy ożenił się z babcią Honoratą, ciężko pracowali i odkładali każdy grosz, żeby jak najszybciej urządzić się na swoim. Uzbierali już pokaźną sumkę, kiedy Kazimierz poprosił brata o pożyczkę. Obiecywał oddać w ciągu miesiąca.

Początkowo ani dziadek, ani babcia nie chcieli się zgodzić. Wszak były to pieniądze na ich nową drogę życia, na własny kąt. Tymczasem Kazimierz chciał otworzyć jakiś interes i zwrócił się o pożyczkę do najbliższej rodziny.

Dziadek Antoni pod naciskiem rodziców w końcu zmiękł, przekonał babcię i pożyczyli pieniądze Kazimierzowi, po którym wkrótce ślad zaginął. Jak się później okazało, uciekł z miasteczka, bo ścigali go wierzyciele. Dziadek ciężko to przeżył.

Żałował, że nie spisał z bratem umowy, że nie mógł w żaden sposób udowodnić, że udzielił mu pożyczki. Rodzice Antoniego i Kazimierza uznali, że nic takiego się nie stało, że Kazimierz najwidoczniej potrzebował tej pomocy, a starszy brat powinien wybaczyć młodszemu i przeboleć stratę, w końcu to tylko pieniądze.

Dziadek Antoni nie był z tych, co łatwo przeboleją coś takiego. Czuł się oszukany. Tym boleśniej, że przez rodzonego brata, a nawet w pewnym sensie przez własnych rodziców, którzy w tym sporze brali stronę Kazimierza. Ta nigdy nieoddana pożyczka była jak cierń w sercu dziadka.

To mi coś przypomina…

Mijały lata. Dorosłam, wyszłam za mąż, urodziłam dzieci. Wspólnie z mężem prowadziliśmy małą, ale prężną hurtownię materiałów. Powodziło nam się dobrze, nie mieliśmy powodów do narzekań.
Pewnego dnia odwiedził nas Krystian, młodszy brat mojego męża. Mało go znałam, bo zaraz po maturze wyjechał do Niemiec, gdzie dotąd mieszkał i pracował.

– Postanowiłem wrócić do Polski. Skoro wam się tutaj udało, mnie też powinno. W końcu ja byłem zawsze tym obrotniejszym i przystojniejszym z braci – zaśmiał się. – Zastanawiam się nad założeniem firmy remontowo-budowlanej. Odłożyłem nieco grosza, ale szukam zaufanego wspólnika. Co ty na to, bracie?

Andrzej rozłożył ręce.

– Hurtownię prowadzimy we dwoje, pracy mamy sporo, więc nie dałbym rady pomagać tobie i zajmować się naszą firmą.

– Swoją firmą sam się zajmę! – Krystian znów się roześmiał. – Potrzebny mi raczej wspólnik-sponsor, który dołoży się do rozkręcenia interesu.

W mojej głowie zapaliła się czerwona lampka. Przypomniałam sobie historię dziadka Antoniego i jego brata.

– Co ty o tym sądzisz? – spytał mnie Andrzej, gdy Krystian już pojechał. 

– Pomna historii mojego dziadka, wolałabym nie pożyczać. A jeśli nam nie odda tych pieniędzy? I nie mów, że to twój brat. Kazimierz i Antoni też byli braćmi.

– Spiszemy z nim umowę. Co ty na to? Żeby było oficjalnie i czarno na białym.

Widziałam, że mój mąż chce, by wilk był syty i owca cała. Niestety, coś mi mówiło, że Krystianowi ten pomysł się nie spodoba. I miałam rację.

Myślał, że trafił na jeleni?

– Ty nie mówisz chyba poważnie? – Krystian wpadł do nas kilka dni później. – Po co nam jakieś świstki? Jesteśmy przecież rodziną, braćmi. Jak spiszemy umowę pożyczki, to trzeba będzie opłacić podatek i notariusza.

Proszę, proszę, jaki obeznany. Więc czemu myślał, że na jeleni trafił? Naprawdę sądził, że uśmiechnie się, poprosi, a my mu damy beż żadnego zabezpieczenia pięćdziesiąt tysięcy? 

– Innej opcji nie widzę – na szczęście mój mąż myślał podobnie.

– Poza tym sam mówiłeś, że masz jakieś oszczędności – wtrąciłam się. – W czym problem, żebyś wziął nisko oprocentowaną pożyczkę z banku?

Krystian spojrzał na mnie krzywo.

– Interesy to męska sprawa – odparł, niby z uśmiechem, ale zabrzmiało niemiło. – Może, zrobisz nam, Oleńko, kawy, a my tu sobie porozmawiamy jak brat z bratem.

Po minie męża widziałam, że Krystian właśnie stracił szansę na pożyczkę. Nie znosił protekcjonalnego traktowania kobiet. A już zwłaszcza swojej żony. Aż dziw, że bracia mogą się aż tak różnić…

– Konto jest na moją żonę, więc bez jej zgody nie ma mowy o pożyczce.

Krystian, usłyszawszy to, posłał mi przepraszający uśmiech.

– Nic złego nie miałem na myśli, Oleńko. Choć przecież macie wspólnotę majątkową, więc co twoje, to i jego, prawda?

Nie ma umowy, nie ma pożyczki

W duchu zgrzytnęłam zębami, ale zanim zdążyłam coś powiedzieć, wyręczył mnie Andrzej.

– Bez umowy potwierdzonej notarialnie mogę ci pożyczyć co najwyżej tysiąc złotych.
Krystian się żachnął.

– I to się nazywa braterska miłość – burknął. – Tylko narażasz mnie na dodatkowe koszty.

– Więc weź pożyczkę z banku, wtedy koszty ci odpadną – zripostowałam.

– Raczej wzrosną. Banki pobierają wysokie odsetki – Krystian zmrużył oczy. – Wy chyba nie chcecie odsetek?

– Ani kar za nieterminowe spłaty, co? Lub ich brak… – dodałam.

– Dobra, to jak robimy? – Krystian zignorował mnie i spojrzał wyczekująco na Andrzeja.

Bez umowy nikomu nie pożyczę takiej kwoty, nawet tobie.

– Przemyślę to – odparł Krystian.

Potem wyszedł, a my wróciliśmy do swoich zajęć.

Wieczorem zadzwoniła teściowa. Niby mimochodem wspomniała o Krystianie, o tym, że byłam wobec niego niemiła, wręcz wroga, i ona nie rozumie dlaczego. Napomknęła coś o tym, że chyba jestem zazdrosna o męża, dlatego nie pozwalam mu robić interesów wspólnie z rodzonym bratem.

– A to przecież także twoja rodzina, powinnaś o tym pamiętać. Rodzinie się pomaga – argumentowała.

Żeby własnych rodziców oszukać?!

Nie chciałam z nią dyskutować, bo tylko bym się zirytowała. Nie zapytałam też, dlaczego sami nie pożyczą synusiowi tych pieniędzy. Oczywiście opowiedziałam o tej rozmowie Andrzejowi.

– Wiesz… mam wrażenie, jakby historia zatoczyła koło. Rodzice dziadka Antoniego też nalegali i nakłaniali go, by pożyczył bratu pieniądze. Bo rodzina musi sobie pomagać.

Andrzej pokiwał głową.

– I ja chcę mu pomóc, ale mam swój warunek, dzięki któremu – mam nadzieję – historia się nie powtórzy.

Mąż nie zmienił zdania w kwestii umowy i jej potwierdzenia u notariusza. A im bardziej Krystian nalegał, tym mocniej Andrzej obstawał przy swoim. Pokłócili się, a obrażony szwagier ostatecznie wydębił pożyczkę od rodziców. No cóż, ich pieniądze, ich prawo.

Nie ukrywam, byliśmy ciekawi, jak tam się wiedzie firmie Krystiana, jednak skoro teściowie nic nie mówili, nam niezręcznie było pytać.

Aż pewnego dnia zadzwoniła do nas teściowa i chciała rozmawiać tylko z Andrzejem, jakby ze mną się wstydziła. Okazało się, że poprosiła syna o wykupienie lekarstw dla ojca. Musieli zapłacić ratę pożyczki, którą wzięli dla Krystiana, i zabrakło im pieniędzy.

Mąż mi wszystko zrelacjonował. Faktycznie się wstydziła, ale wciąż tłumaczyła młodszego syna. Bo z tą firmą to Krystek miał pecha i źle trafił, mówiła.

Bo pracownicy lenie, podatki wysokie, ZUS trzeba płacić, a zleceniodawcy wlepili mu karę za niedotrzymanie terminów, którą musiał zapłacić, i dlatego nie starczyło mu już na spłatę pożyczki. No i bank wszedł na emeryturę ojca, bo co ich obchodzi, że to nie dla rodziców ta pożyczka była.

Na usta cisnęło mi się „a nie mówiłam?"

Oczywiście żadnej umowy z Krystkiem nie spisali, bo kto to widział, żeby z własnym dzieckiem cyrografy spisywać, na dodatkowe koszty go narażać i okazywać brak zaufania. Przecież on do Niemiec specjalnie z powrotem pojechał, żeby zarobić na tę pożyczkę.

– Aha – skwitowałam. – I oni wierzą, że synuś wróci i spłaci.

Wspieramy staruszków, bo przecież nie możemy zostawić ich samych sobie z problemem, zwłaszcza że Krystian do dziś nie oddał nawet połowy tego, co pożyczył. Mamy małą satysfakcję, bo teściowa jakiś czas temu przyznała nam rację.

– Mogliśmy spisać tę umowę. A tak… Krystek zupełnie nie poczuwa się do spłaty długu. Robi to jak z łaski. To takie przykre. Wstyd mi za niego. Źle go wychowaliśmy – westchnęła.

– Andrzeja wychowaliście tak samo i proszę, jak pięknie wyrósł – pocieszyłam ją. – Po prostu niektórzy wykorzystują dobre serce innych. Taki feler.

Dlatego w sprawach finansowych trzeba być twardym, nawet dla kumpli czy rodziny, żeby potem nie płakać i nie żałować własnej naiwności.

Czytaj także:
„Zerwałam kontakt z siostrą, bo od lat kocham do szaleństwa jej męża. Jest mi wstyd, że go pocałowałam”
„Na kilometr wyczuwam niewiernych mężów, a potem zdobywam dowody zdrady. Większość chętnie płaci za milczenie”
„Rodzice chcieli, żebym szybko wyszła za mąż, ale ja nie umiałam zapomnieć o wakacyjnym romansie sprzed lat"

Redakcja poleca

REKLAMA