Firma co roku organizowała szkolenie. Zazwyczaj był to kilkudniowy wyjazd w turystyczne miejsce, podczas którego nauka szła w parze z szeroko rozumianą rozrywką. Między mną a jednym z wykładowców szybko zaiskrzyło, co przełożyło się na gorący romans.
Tym razem nad polskim morzem
Coroczne szkolenie w naszej firmie było wielkim wydarzeniem. Każdego roku wszyscy pracownicy jechali na kilkudniową wyprawę, podczas której — co nie jest żadną tajemnicą — merytoryczne szkolenie było tylko dodatkiem. Tak naprawdę chodziło przede wszystkim o dobrą zabawę, podczas której w wielu przypadkach chwiały się zasady przyzwoitości i moralności. Tak to już bywa w życiu firmy, że tego typu spotkania żądzą się swoimi prawami.
Ja do tej pory nie miałam okazji tego doświadczyć. Nigdy nie załapałam się na takie imprezy. Z jednej strony wcale mnie to nie bawiło i wolałam zostać w domu. A z drugiej — dwa razy z rzędu chorowałam, co skutecznie uniemożliwiło mi wyjazd. Nie bez znaczenia był też fakt, iż mój ówczesny chłopak patrzył krzywym okiem na firmowe imprezy i nie za bardzo byłby zadowolony z mojego ewentualnego wyjazdu.
W tym roku wszystko się zmieniło. Rozstałam się z chłopakiem i nic nie wskazywało na to, abym miała zachorować. Dodatkowo impreza miała być w miejscu, które już od dawna chciałam odwiedzić.
— W tym roku firma zdecydowała się na zorganizowanie szkolenia nad polskim morzem — oświadczył szef na kilka tygodni przed spodziewanym wyjazdem. — Mam nadzieję, że w tak pięknych okolicznościach przyrody szkolenie będzie nie tylko efektywne, ale także i miłe — dodał i mrugnął okiem. Dla nikogo nie było tajemnicą, że on także korzystał z uroków takich wyjazdów.
Mnie ta wiadomość bardzo ucieszyła. Kochałam polskie morze, z którym jednak ostatnio nie było mi drodze. A tymczasem los się do mnie uśmiechnął. Dlatego postanowiłam, że w tym roku nic nie stanie mi na przeszkodzie, aby wziąć udział w osławionej imprezie.
Ten uśmiech wywołał ciarki na plecach
Od początku planowałam dobrze wykorzystać ten wyjazd. Z jednej strony chciałam podnieść swoje kompetencje, bo wierzyłam, że ułatwi mi to awans. Ale nie tylko. Chciałam też odpocząć, bo rozstanie z partnerem i sporo pracy mocno nadwyrężyły moje siły. Ani przez chwilę nie przyszła mi do głowy myśl, że mogłabym wdać się w jakiś gorący romans.
— Może w końcu trochę się rozerwiesz i zapomnisz o Pawle — zasugerowała moja przyjaciółka, która doskonale wiedziała, jak ciężko przeżyłam zawód miłosny.
— Daj spokój — roześmiałam się. — Nie zamierzam z nikim romansować. Wolny czas będę spędzać na spacerach i wdychaniu morskiego powietrza — dodałam z przekonaniem. Owszem, słyszałam opinie na temat takich wyjazdów, ale ja zamierzałam być ponad tym.
— Jasne — parsknęła z ironią przyjaciółka. — Przecież doskonale wiesz, jak to w praktyce wygląda.
— Wiem, ale nie zamierzam brać w tym udziału — powiedziałam.
Anka tylko pokręciła głową i uśmiechnęła się pod nosem. „Udowodnię ci, że nie wszyscy jadą tam, aby się zabawić” — pomyślałam w duchu. Niestety nic z tego nie wyszło.
Już podczas pierwszego wieczoru w oko wpadł mi pewien mężczyzna. Stał przy barze, sączył kieliszek wina i intensywnie mi się przyglądał. Nie powiem, wart był uwagi. Jego ponadprzeciętny wzrost, pięknie ukształtowana muskulatura, trzydniowy zarost i intensywne spojrzenie błękitnych oczu sprawiało, że na plecach czułam przyjemny dreszcz. „Przecież miałaś nie zwracać uwagi na tego typu pokusy” — przypomniałam sobie. Dlatego szybko odwróciłam wzrok i skupiłam uwagę na koleżance, która akurat coś mówiła.
— Jutro mamy szkolenie z technik sprzedaży — usłyszałam jej głos. — Podobno ma je poprowadzić jakiś przystojniak, który co roku robi furorę.
— A ty znowu tylko o jednym — roześmiałam się. — Nie ma znaczenia, czy jest to jakiś przystojniak. Najważniejsze jest to, żebyśmy coś wyniosły z tego szkolenia — powiedziałam.
Koleżanka spojrzała na mnie z dziwnym wyrazem twarzy. A ja szybko przekonałam się, że nie jestem odporna na wdzięki przystojniaków.
Uczył nie tylko technik sprzedaży
Następnego dnia spotkała mnie nie lada niespodzianka. Okazało się, że szkoleniowcem od skutecznych technik sprzedaży był przystojniak z baru. W dniu szkolenia prezentował się jeszcze lepiej. Nic dziwnego, że przez całe szkolenie nie mogłam się skupić, a jedyne, o czym myślałam, to o tym, jak przystojniak wygląda bez koszuli. On też od razu zwrócił na mnie uwagę, bo przez ponad dwie godziny szkolenia niemal nie odrywał ode mnie wzroku. To było coś więcej niż zwykłe zainteresowanie.
Od razu po szkoleniu poszłam do baru. I tak jak się spodziewałam, spotkałam tam przystojnego specjalistę od sprzedaży.
— Jestem Marek — podszedł do mnie, gdy tylko nasze spojrzenia się spotkały.
— Miło mi. Jestem Magda — odpowiedziałam. I od razu poczułam, że coś między nami zaiskrzyło.
Cały wieczór spędziliśmy razem. Tańczyliśmy, rozmawialiśmy i piliśmy kolorowe drinki. Wszystko zmierzało ku jednemu. Dlatego wcale nie byłam zaskoczona, gdy w połowie nocy Marek nachylił się do mnie.
— Co powiesz na to, abyśmy opuścili towarzystwo? — zapytał szeptem. — W pokoju hotelowym mogę cię nauczyć nie tylko technik sprzedaży — zamruczał.
Parsknęłam śmiechem, ale doskonale wiedziałam, o co mu chodzi. Wahałam się tylko przez chwilę. „W końcu należy mi się coś od życia” — pomyślałam. A potem dałam się zaprowadzić do pokoju hotelowego, w którym przeżyłam jedną z najbardziej namiętnych nocy w swoim życiu. I co ciekawe — nie miałam żadnych wyrzutów sumienia. Wprawdzie wciąż pamiętałam o swoich postanowieniach, ale przy takim przystojniaku dawałam sobie rozgrzeszenie.
Nie tylko ja dałam się nabrać
Kilka kolejnych dni było bardzo podobnych — rano szkolenie, a wieczorem i nocą gorące igraszki z moim nowym znajomym. I chociaż doskonale zdawałam sobie sprawę, że jest to jedynie przelotny romans, to było mi szkoda, że ten firmowy wyjazd dobiega końca. W głębi duszy miałam nawet nadzieję, że utrzymamy naszą znajomość także po zakończeniu szkolenia.
Ostatni wieczór nad morzem chciałam spędzić wyjątkowo. Dlatego założyłam seksowną bieliznę i w samym szlafroku ruszyłam do pokoju mojego kochanka. Wprawdzie tego wieczoru nie zaprosił mnie do siebie, ale byłam przekonana, że nie jest to konieczne. „Przecież rozumiemy się bez słów” — pomyślałam. Potem chwyciłam szampana oraz truskawki i kilka sekund później stałam z uśmiechem przy drzwiach pokoju hotelowego, w którym spędziłam ostatnie noce.
Chciałam zrobić niespodziankę mojemu kochankowi. Dlatego nie zapukałam, a od razu chwyciłam za klamkę. Drzwi były otwarte, więc niewiele myśląc, weszłam do środka. I wtedy zobaczyłam scenę, która na długo zostanie mi w pamięci. Mój kochanek udzielał korepetycji z miłości mojej koleżance.
— Co to ma znaczyć?! — wykrzyknęłam.
Wciąż nie mogłam uwierzyć w to, co zobaczyłam. A oni byli tak zajęci sobą, że dopiero mój krzyk sprawił, że spojrzeli na mnie. Oboje byli zaskoczeni.
Jednak Marek szybko doszedł do siebie. Podniósł się z łóżka i niedbale zasłonił się ręcznikiem.
— Dlaczego wchodzisz do pokoju bez pukania? — zapytał.
— Myślałam, że nie muszę się anonsować — powiedziałam ze złością. — Nigdy nie sądziłam, że będziesz mnie zdradzał — dodałam. I chociaż zdawałam sobie sprawę z tego, że łączy nas jedynie przelotny romans, to mimo wszystko bardzo mnie to zabolało.
— Ale jaka zdrada? Co ty mówisz? — zdziwił się mój kochanek. — Przecież oprócz seksu nic nas nie łączyło. Chyba nie sądziłaś, że będę ci wierny do końca moich dni? — zapytał. A potem dodał, że każda kobieta chce na takim wyjeździe przeżyć namiętną przygodę, a on daje im taką możliwość.
— Przecież nie robię nic złego — powiedział z uśmiechem.
Te słowa zupełnie mnie otrzeźwiły. Zrozumiałam, że trafiłam na lowelasa, który na każdym szkoleniu znajduję sobie rozrywkę. Spojrzałam na koleżankę, która szybko się ubierała. Wyglądała na równie zaskoczoną jak ja. Pewnie też nie miała pojęcia, że jej kilkudniowy kochanek działa na kilku frontach. Ciekawe ile jeszcze kobiet zaliczyło jego łóżko na tym wyjeździe? Tak szczerze powiedziawszy, to nie chciałam znać odpowiedzi.
Po powrocie do domu długo nie mogłam zapomnieć o swoim niefortunnym romansie. Byłam zła, że dałam podejść się jak dziecko. No cóż, byłam spragniona zainteresowania i uczucia, a Marek mi to wszystko zapewnił. Niestety nie tylko mi. Na własnej skórze przekonałam się, że wyjazdy firmowe to nie czas szkolenia, ale czas niczym nieskrępowanej zabawy. W przyszłym roku mocno zastanowię się, czy brać udziału w takim wyjeździe.
Czytaj także:
„Wszyscy się ze mnie śmiali, bo wyszłam za mąż za robotnika. Teraz my brylujemy na salonach, a oni wyją z zazdrości”
„Mąż był pewny, że zajmie się domem lepiej niż ja. Prawie zgubił córkę, dostał mandat i dał dzieciom pizzę na obiad”
„Żałowałam rozwodu, więc uwiodłam byłego męża i zaszłam w ciążę, by do mnie wrócił”