„Synowa zrobiła z mojego syna babę. Kto to słyszał, żeby facet musiał w domu gary zmywać i dzieckiem się zajmować?”

Teściowa kontrolowała nasze życie fot. Adobe Stock, Viacheslav Lakobchuk
„Nie mogłam przecież tak zwyczajnie przejść do porządku dziennego nad tym, co wymyśliła moja synowa. Kto to widział, aby mężczyzna brał urlop wychowawczy! To nienormalne, żeby facet niańczył dziecko, podczas gdy kobieta utrzymuje dom. Czy moja synowa zastanowiła się nad tym, jakie to będzie upokorzenie dla niego?”.
/ 10.02.2023 20:30
Teściowa kontrolowała nasze życie fot. Adobe Stock, Viacheslav Lakobchuk

Nigdy nie wtrącałam się w życie swojego dorosłego syna, a już kiedy się ożenił, postanowiłam zająć się wyłącznie własnymi sprawami. Zbyt dobrze pamiętałam początki własnego małżeństwa i teściową, jakby żywcem wyjętą z dowcipów. Po rozwodzie chyba nawet bardziej cieszyłam się z rozstania z tą wścibską kobietą niż z tego, że z mojego życia wreszcie zniknął jej syn, maruda i alkoholik. Samotność nigdy mi nie doskwierała, nawet na emeryturze. Mam mnóstwo koleżanek, poza tym wreszcie znalazłam czas na swoje hobby – robótki ręczne. Szydełkuję, haftuję, robię rozmaite rzeczy z filcu – podobno piękne. No więc, jak powiedziałam, nie zamierzałam w żaden sposób wtykać nosa w to, co robią Jasiek z Iwonką.

Do czasu…

Przyszedł moment, że po prostu musiałam się odezwać! Nie mogłam przecież tak zwyczajnie przejść do porządku dziennego nad tym, co wymyśliła moja synowa. A ona zrobiła z mojego syna babę! Kto to widział, aby mężczyzna brał urlop wychowawczy! To nienormalne, żeby facet niańczył dziecko, podczas gdy kobieta utrzymuje dom. A tak teraz wygląda małżeństwo mojego jedynaka. Kiedy synowa, powiedziała, że po to Jasiek zajmie się małym Wojtusiem, byłam pewna, że sobie żartuje. Przecież wiadomo, że facet nie poradzi sobie z małym dzieckiem. I tak uważałam, że Jasiek jest nadzwyczajny, bo bardzo pomaga żonie. Potrafi nawet zmienić synkowi pieluchę! Jego ojciec palcem nie ruszył, gdy syn się nam urodził. Nie pamiętam, aby chociaż raz przewinął Jaśka. Zresztą nie musiał. Kiedy syn był mały, mieszkaliśmy u moich rodziców. W domu oprócz mamy była jeszcze całkiem sprawna babcia i moja siostra, a wszystkie trzy świata nie widziały poza maleńkim Jasiem. Kiedy tylko zapłakał, od razu któraś z nich biegła, aby sprawdzić, co się dzieje. Faceci, jak mój mąż czy ojciec, mieli inne sprawy na głowie. Oprócz tego, że chodzili do pracy i przynosili pieniądze, musieli naprawić uszczelkę, pralkę, samochód. Mieli swój mały męski świat, na przykład w garażu, w którym znikali na całe wieczory. Nawet mi wtedy nie brakowało męża, był przecież Jasiek, mama, babcia i siostra…

Wkrótce zresztą wyszła na jaw prawdziwa natura mojego Januszka – po kolejnej pijackiej burdzie, jaką mi urządził, kazałam mu się wynosić z domu. Jeśli ktoś chce znać moje zdanie, to wszystko wzięło się przez to równouprawnienie. Kobiety zamiast szanować mężczyzn, chętnie zajmują ich miejsce. W pracy i w domu. Kto to widział na przykład, aby kobieta sam jechała do warsztatu z samochodem? A moja synowa tak robi! Ile razy mówiłam Jaśkowi, że pub to nie miejsce dla żony, że nie wypada jej tam zabierać!

– Oj, mamo, jesteś taka niedzisiejsza – śmiał się syn. – A poza tym Iwonka bardzo lubi piwo.

Ona lubi piwo, a on gotować… Kiedy pierwszy raz zobaczyłam swojego syna przepasanego kuchennym fartuchem, byłam pewna, że po prostu żona zagoniła go do mycia naczyń. Na początku małżeństwa mój mąż też potrafił pozmywać, na przykład po niedzielnym obiedzie. Ale żeby co sam ugotował? W życiu! Zresztą ja bym go do swojej kuchni nawet nie wpuściła. Tymczasem Iwona nie miała z tym żadnych problemów, aby oddać swoje berło mężowi.

– Bo on lepiej gotuje ode mnie! – przyznała się kiedyś nawet.

Wcale mnie to nie ucieszyło, że syn ma taki babski talent. Wolałabym, aby wbijał gwoździe.

– Ja to robię! – śmiała się Iwona. – Tata zawsze majsterkował, a że nie miał syna, tylko mnie, to pokazywał mi wiele rzeczy. Potrafię znacznie więcej, niż tylko wbijać gwoździe. Te szafki też ja skręciłam.

Nie sądziłam, że męskie narzędzia w rękach kobiety to tylko połowa tego, z czym się przyjdzie zmierzyć Jaśkowi…

Urlop wychowawczy!

Kiedy to usłyszałam, z wrażenia usiadłam na kanapie. Tak jak stałam!

– Żartujesz, kochanie? – miałam jeszcze nadzieję, że mój syn roześmieje się w głos zadowolony, że tak mnie nabrał. Ale on z poważną miną oświadczył:

– Ani trochę! Mówię zupełnie serio, mamo. Zdecydowaliśmy z Iwonką, że to ja zostanę w domu, bo mogę sobie w nim spokojnie pracować, w końcu robię portale internetowe. Zajmę się więc dzieckiem, podczas kiedy moja żona wróci do biura.

Może dla kogoś obcego brzmiało to rozsądnie, ale nie dla mnie! Mój syn na wychowawczym, co za absurd, co za… wstyd! Jak ja się teraz wytłumaczę koleżankom z tego, co robi mój Jasiek? Jak przed nimi ukryję, że siedzi w domu z dzieckiem niczym jakiś bezrobotny nieudacznik? Czy moja synowa zastanowiła się nad tym, jakie to będzie upokorzenie dla niego? Na pewno nie! Już z tego wszystkiego wolałabym, aby to mnie wzięli na opiekunkę. Tylko że przecież sama im dałam do zrozumienia, że nie chcę być wykorzystywana. A teraz żałuję… 

Czytaj także:
„Działałam jak lep na nieudaczników, którzy bawili się moim kosztem. Dopiero, gdy jeden wrobił mnie w dziecko, otrzeźwiałam"
„Zaszłam w ciążę w wieku 15 lat. Liczyłam, że mama pomoże mi wychować dziecko. Jej propozycja mnie przeraziła”
„Niczego nie pragnęłam bardziej niż macierzyństwa. Gdy moja siostra urodziła, uknułam plan, żeby odebrać jej syna”

Redakcja poleca

REKLAMA