Zawsze marzyłam o tym, by opiekować się wnukami. Niestety, syn i synowa długo zwlekali z powiększeniem rodziny. Tłumaczyli, że najpierw chcą w życiu coś osiągnąć, nacieszyć się sobą nawzajem.
Nie rozumiałam tego, bo przecież dziecko to największy skarb, ale się nie wtrącałam. Gdy się pobierali, obiecałam sobie, że nie będę teściową z dowcipów wiecznie wściubiającą nos w nie swoje sprawy. Nie zadawałam więc żadnych pytań typu: kiedy będzie was troje, tylko czekałam. I moja cierpliwość została nagrodzona.
2 lata temu na świecie pojawiła się Karolinka
Wzięłam tę maleńką dziewuszkę na ręce, przytuliłam i ogarnęło mnie niewyobrażalne szczęście. Od razu zaofiarowałam się, że pomogę Agnieszce przy małej. Synowa to dobra kobieta, lecz trochę niezaradna.
Zwłaszcza jeśli chodzi o babskie obowiązki. W pracy zawodowej szło jej świetnie, awansowała, dobrze zarabiała, ale z gotowaniem i sprzątaniem była trochę na bakier. Bałam się, że nie poradzi sobie w roli matki. I rzeczywiście, na początku była trochę zagubiona i zmęczona.
Nie miała pojęcia, w co ręce włożyć. Oczywiście twierdziła, że wszystko jest w najlepszym porządku, choć ja wiedziałam swoje.
Wpadałam więc do niej codziennie po pracy i pomagałam, ile mogłam. Przewijałam wnuczkę, karmiłam, kąpałam. Chciałam, żeby jej mama odpoczęła, miała trochę czasu dla siebie. Zwłaszcza że syn pracował od świtu do nocy i nie był za bardzo pomocny.
– Wyjdź gdzieś z koleżankami. Zajmę się Karolką – namawiałam Agnieszkę.
– Naprawdę? Nie będzie to dla mamy kłopotliwe? – dopytywała się.
– Ależ skąd! To dla mnie prawdziwa przyjemność! – odpowiadałam.
Mówiłam szczerze. Wnuczka była trochę płaczliwa, ale opieka nad nią dawała mi wiele radości i satysfakcji. Byłam szczęśliwa, że mogę być blisko niej. Na początku synowa była mi wdzięczna za pomoc.
Nieraz mówiła, że taka babcia jak ja, to skarb
Jednak gdy wnuczka trochę podrosła, zaczęło dochodzić między nami do spięć. Agnieszka zarzucała mi, że za bardzo rozpieszczam małą.
– Na wszystko jej mama pozwala, spełnia wszelkie jej zachcianki. Tak nie można – usłyszałam pewnego dnia.
– A tam, nie można. Przecież to jeszcze słodki maluszek. Ma czas na nakazy i zakazy – odparłam.
– Nieprawda! Dziecku od małego trzeba wyznaczać granice, wpajać pewne reguły. Uczyć, że nie jest pępkiem świata, że każdy ma swoje obowiązki, że nie może mieć wszystkiego, co chce, że…
– A skąd ty to wszystko wiesz? – przerwałam jej.
– Z poradników.
– Z poradników? Wybacz, moja droga, ale w przeciwieństwie do ciebie nie potrzebuję fachowej literatury, by opiekować się wnuczką. Sama wiem, co dla niej najlepsze – prychnęłam.
– Chyba jednak nie. Więc proszę, żeby mama stosowała się do moich zasad. Dobrze? – synowa zmarszczyła brwi.
– Dobrze, dobrze – machnęłam ręką.
Byłam zła, że smarkula próbuje mnie pouczać, ale postanowiłam zakończyć dyskusję.
Nie chciałam się z nią kłócić
Od tamtej pory robiłam tak zawsze, gdy zwracała mi uwagę. Pozwalałam się jej wygadać, kiwałam głową, a i tak robiłam po swojemu. Przez myśl mi nawet nie przeszło, że to będzie miało aż takie konsekwencje. Gdy wnuczka skończyła dwa latka, synowa oświadczyła, że wraca do pracy.
– To nie wykorzystasz całego urlopu wychowawczego? – zdziwiłam się, bo zarzekała się, że będzie siedzieć w domu do czwartych urodzin córeczki.
– Niestety, nie mogę. Pensja Maćka nie wystarczy na utrzymanie i spłatę kredytu mieszkaniowego – westchnęła.
– No tak, plany swoje a życie swoje… Ale w tym całym nieszczęściu, macie trochę szczęścia. Za dwa miesiące przechodzę na emeryturę. I będę mogła zająć się Karolką. Ten jeden problem macie więc z głowy – uśmiechnęłam się.
Byłam przekonana, że syn i synowa rzucą mi się na szyję, zaczną dziękować. Przecież teraz wiele babć woli zajmować się sobą, a nie wnukami. Ale oni nie wyglądali na zachwyconych.
Popatrzyli na siebie znacząco, pomilczeli, a potem synowa wypaliła, że nie potrzebują mojej pomocy. Bo już mają nianię.
Byłam w szoku. Nie mogłam uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszałam. Agnieszka i Maciek wynajęli opiekunkę? I nic mi nie powiedzieli?
– Ale jak to? Dlaczego? Przecież wiedzieliście o mojej emeryturze. Skąd więc ten pomysł? – wpatrywałam się w syna.
Zaczerwienił się.
– No tak, wiedzieliśmy… Ale nie sądziliśmy, że będziesz zainteresowana rolą niani. Emeryci mają dziś przecież tak wiele innych, ciekawszych zajęć. Uniwersytet trzeciego wieku, wycieczki… – zaczął wymieniać.
– Żartujesz? Jaki uniwersytet, jakie wycieczki? Przecież oboje wiecie, że Karolinka jest całym moim światem! Życie bym za nią oddała.
– No tak, ale całodzienna opieka nad małym dzieckiem to bardzo ciężka praca. Nie chcemy cię obciążać – ciągnął.
– Moi drodzy, jestem wdzięczna za troskę, ale nie martwcie się. Sił mi nie brakuje. Jeśli więc tylko o to chodzi, to podziękujcie tej niani. Niech sobie poszuka innej pracy – uśmiechnęłam się.
– Sęk w tym, że nie tylko o to chodzi – odezwała się nagle synowa.
– A o co? – zdumiałam się.
– O to, że mama w ogóle mnie nie słucha. Z tysiąc razy prosiłam, żeby mama nie psuła mi dziecka. I co? I nic sobie mama z tego nie robiła.
Nogi się pode mną ugięły
– A niby kiedy ją tak psułam?
– A choćby w ostatnią niedzielę. Mówiłam, żeby mama nie dawała małej słodyczy. A mama co? Bach jej do buzi czekoladkę. A co było z popołudniowym spaniem? Ja wysyłałam ją do łóżka, a mama rozłożyła zabawki. Bo Karolinka chciała się pobawić…
– Cóż ja poradzę na to, że nie potrafię jej odmówić – rozłożyłam ręce.
– No właśnie. Przez te mamy dobre serce Karolka robi się coraz bardziej nieznośna. Gdy czegoś jej odmawiamy tupie, złości się, płacze. Bo nauczyła się, że wtedy babcia na wszystko się zgadza i wszystko jej daje…
– I przez takie drobiazgi chcecie powierzyć opiekę nad dzieckiem jakiejś obcej babie? – zdumiałam się.
– To wcale nie są drobiazgi. A pani, która zajmie się Karolką, to wykwalifikowana i odpowiedzialna opiekunka. Sprawdzona przez naszych przyjaciół.
– To ja jestem nieodpowiedzialna?! – nastroszyłam się.
– Tego nie powiedziałam. Uważam po prostu, że mama się nie zmieni. Nadal będzie rozpuszczać Karolinę. A ja nie chcę, żeby wyrosła na rozkapryszoną księżniczkę.
– Czyli to już postanowione? Wybieracie nianię, a nie mnie? – spojrzałam na Maćka; miałam nadzieję, że chociaż on mnie poprze, ale nic z tego.
– Tak. To nasza wspólna decyzja – odparł, zerkając na żonę.
Poczułam się podle.
– No cóż, w takim razie widzę, że nie mam tu czego szukać – powiedziałam, a potem wstałam i ruszyłam do wyjścia.
– Ale mamo, poczekaj. Nie ma się o co obrażać… Przecież regularnie będziesz widywać się z Karolką – próbował mnie zatrzymać syn, jednak ja nawet się nie obejrzałam.
Przyjaciółka też jest po ich stronie
Byłam tak wściekła, że aż trzasnęłam drzwiami. Słowa Agnieszki i Maćka ubodły mnie do żywego. Nie potrafiłam zrozumieć, jak mogli być tak niewdzięczni? Przecież tak się starałam, tak chciałam… A oni co? Bezczelnie się na mnie wypięli.
Było mi tak przykro i źle, że aż się rozpłakałam. A potem od razu pojechałam do swojej najlepszej przyjaciółki. Miałam nadzieję, że chociaż ona mnie zrozumie i pocieszy. Halinka rzeczywiście pozwoliła mi się wygadać. Słuchała, nie przerywała.
Opowiedziałam jej wszystko, z najdrobniejszymi szczegółami. Byłam pewna, że się oburzy, zacznie pomstować na Marka i Agnieszkę. Ale nie…
– Nie obraź się, kochana, ale na ich miejscu zrobiłabym dokładnie tak samo – powiedziała, gdy skończyłam.
– Słucham? – wybałuszyłam oczy.
– Na ich miejscu też zatrudniłabym nianię – powtórzyła.
– Ale dlaczego?
– Bo twoja synowa ma rację. Nie można mieszać dziecku w głowie. Mała potrzebuje jasnych i stałych zasad. A skoro ty nie przyjęłaś tego do wiadomości, to poszukała kogoś, kto to zrozumie.
– Czyli twoim zdaniem nie nadaję się na babcię? – oburzyłam się.
– Na babcię tak, bo babcie są od rozpieszczania. Ale na opiekunkę już nie. Za miękka jesteś.
– To co mam teraz zrobić?!
– Pożegnaj się z pracą, a potem ciesz się, że możesz wreszcie zająć się sobą. Na wnukach świat się nie kończy. Twój syn słusznie zauważył, że na emeryturze można robić wiele ciekawych rzeczy…
Jeszcze nie wiem, czy skorzystam z rady Halinki. Na razie siedzę w domu i biję się z myślami. Z jednej strony chciałabym spróbować czegoś nowego. Ale z drugiej… Coraz bardziej tęsknię za Karolką. Może zadzwonić do synowej? Może zwolni tę nianię?
Czytaj także:
„Ania wmówiła sobie, że jest w związku z Pawłem. Dla niego to była tylko przyjaźń, a ona już zapraszała kuzynki na ślub”
„5 lat gniłam na garnuszku u rodziny, robiąc za darmową gosposię. Z niedoli wyciągnął mnie... tajemniczy podarunek”
„Robert zapłacił kilkaset złotych za randkę, podczas której flirtowałam z kelnerem. Był we mnie zakochany do szaleństwa”