Musiałam w końcu porozmawiać z synem, ale zupełnie nie wiedziałam, jak się do tego zabrać. Temat był delikatny i jeżeli miałam dopiąć swego, powinnam wznieść się na wyżyny dyplomacji. Chociaż z drugiej strony, może lepiej powiedzieć wszystko wprost? Postanowiłam poradzić się męża, chociaż podejrzewałam, że on nie zrozumie moich obaw. I słusznie, jak się okazało.
– A po co ty chcesz z nim rozmawiać? Daj dzieciakowi spokój – żachnął się.
– Jak to po co? – szczerze się zdziwiłam. – Czy ty nie widzisz, że ta dziewczyna ewidentnie chce go wykorzystać? On jest zakochany i naiwny, nic do niego nie dociera. Poza tym jest jeszcze młody, niedoświadczony. Moim zdaniem potrzebuje naszej pomocy.
– Kobieto, przestań się wreszcie wtrącać w jego życie! – mąż aż podniósł głos, co rzadko mu się zdarzało. – Mało to już napsułaś mu krwi przez te lata? Przecież przez ciebie, przez twoje gadanie, Mariusz rozstał się z Martyną!
– I może uważasz, że źle się stało? – popatrzyłam na niego z wyrzutem. – Sam widziałeś, co się działo, kiedy byli razem! Wieczne balangi, picie… To przez ten związek Mariusz musiał przesunąć termin oddania pracy magisterskiej! A poza tym, co to by była za żona dla niego! Ona myślała tylko o zabawie i ciuchach! Nie miała żadnego wykształcenia ani żadnych aspiracji! Nie powiesz mi chyba, że pochwalałeś jego wybór!
– Nie pochwalałem, ale to nie znaczy, że mam się wtrącać – Tadek wzruszył ramionami. – Mariusz sam musi dojrzeć do tego, co jest dla niego dobre, a co złe!
– I naprawdę sądzisz, że sam sobie z tym poradzi? Ta Magda jest okropna. Żeruje na naszym synu! A on się chce z nią zaręczyć! Może i przejrzy kiedyś na oczy, ale wtedy będzie już za późno!
– Ja tam nie zamierzam brać w tym udziału – Tadek był wyjątkowo stanowczy. – I uważam, że ty też powinnaś dać sobie spokój. Zaręczyny to nie ślub!
– Ale przecież oni potem chcą razem zamieszkać! – zawołałam, skrajnie zrozpaczona. – I co wtedy będzie?!
– A co ma być? – Tadek spojrzał na mnie zdziwiony. – Nic nie będzie. Jak będą razem mieszkać, może on szybciej przejrzy na oczy, przekona się, że to była pomyłka. Bo będzie miał wszystko jak na dłoni. Nawet dobrze się składa.
Jej rodzice też nie przypadli mi do gustu
Zamilkłam, ponieważ w sumie Tadek mógł mieć rację. Faktycznie, gdy młodzi będą ze sobą przebywać cały czas, może wreszcie Mariusz dostrzeże wady tej dziewczyny. Już ja wiem, jak to będzie wyglądać! Przecież ona nie umie ani gotować, ani nawet sprzątać!
Mariusz już pracuje i jak dotąd miał czas na rozrywki tylko dlatego, że
w domu ma wszystko podane pod nos. A jak pójdzie na swoje, to będzie musiał wszystko w domu robić, no i oszczędzać. Tym bardziej że Magda zarabia grosze, a wymagania ma spore! Prawdę mówiąc, dla mnie to cud, że ona w ogóle pracuje. Kiedy mój syn ją poznał, od dłuższego czasu nie robiła nic.
Postanowiłam jednak na razie poczekać z poważnymi rozmowami. Zobaczę, jak to się wszystko rozwinie, i wkroczę do akcji, jeżeli się okaże, że Mariusz nadal naiwnie wierzy w tę „wielką miłość”. Jednak pomimo mojej nadziei, że syn zmądrzeje, trudno mi było spokojnie wysiedzieć podczas zaręczynowego obiadu. Odbył się u nas, a nie tradycyjnie u narzeczonej, bo podobno oni mają mało miejsca. Widziałam jej rodziców pierwszy raz i szczerze mówiąc,
w ogóle nie przypadli mi do gustu.
Gdy się wyprowadzał, nie wytrzymałam
O ile sama Magda była zwyczajną, chociaż dość prostą i nazbyt krzykliwie ubraną dziewczyną, o tyle jej mama przypominała przekupkę z bazaru. Trajkotała od rzeczy przez bite dwie godziny i trudno było ją przekrzyczeć. Ojciec natomiast był milczącym miłośnikiem piwa o dużym brzuchu i niechlujnym wyglądzie. Doprawdy, udana rodzinka!
Miałam nadzieję, że to spotkanie da do myślenia mojemu mężowi, ale on twardo trwał na stanowisku, że nie będzie ingerował w życie syna. Obiad był nudny i męczący, a już następnego dnia Mariusz zaczął się szykować do przeprowadzki. Przyglądałam się, jak pakuje swoje ubrania, zbiera gadżety, odpina komputer. W pewnym momencie nie wytrzymałam.
– Jesteś pewien, że to dobry pomysł? – zapytałam, stając w drzwiach pokoju.
– Ale co? – zdziwił się, odrywając się od upychania rzeczy do torby.
– No, to twoje zamieszkanie z Magdą – wzruszyłam ramionami. – Przecież nie musisz się z tym tak spieszyć.
– Mamo, i tak miałem się wyprowadzić do mieszkania po babci, nie? – uśmiechnął się do mnie. – Wiem, że trudno ci się pogodzić z tym, że jestem dorosły, ale chyba najwyższy czas, żebym zaczął żyć na własny rachunek!
– Nie o tym mówię – zaprotestowałam nieco urażona, bo myślałam, że dobrze ukrywam swoje emocje, a rzeczywiście – najchętniej nadal bym go trzymała przy sobie, bo pod tym względem jestem typową mamusią jedynaka. – To, że chcesz się usamodzielnić, to jedno, i ja doskonale rozumiem twoją decyzję. Tylko chodzi mi o... Magdę.
– A co z Magdą? – zapytał. – Przecież jesteśmy zaręczeni! Wiesz, mamo, jest XXI wiek, myślałem, że to rozumiesz. To już nie te czasy, kiedy młodzi mieszkają ze sobą dopiero po ślubie.
– Wiem, ale… – zawahałam się, lecz postanowiłam powiedzieć mu wprost, co myślę o jego wybrance. – To oczywiście twoje życie i nie chcę się wtrącać, ale czy jesteś pewien, że to dobry wybór? Mam wrażenie, że nie bardzo do siebie pasujecie. Poza tym Magda ostatnio straciła pracę, więc będziesz musiał ją utrzymywać. A ona jest kuta na cztery nogi, dobrze wie, jak wyciągnąć kasę.
– Mamo, znam ją lepiej niż ty – Mariusz chyba trochę się zdenerwował. – Może nie jest idealna, ale kto jest? Popatrz na mnie obiektywnie: urodę mam mniej niż przeciętną, pracuję jako informatyk i z natury jestem mało ciekawy i rozrywkowy. Dziewczyny na takich jak ja nie zwracają uwagi. A Magda, chociaż jest bardzo ładna, zgrabna i wesoła, jednak coś we mnie dostrzegła.
– I tylko z tego powodu z nią jesteś? – drążyłam uparcie, bo ciągle miałam nadzieję, że ta rozmowa uświadomi mu, że źle postępuje.
– Nie – pokręcił głową. – Naprawdę ją kocham. A że mamy różne charaktery? Właśnie dlatego chcę z nią zamieszkać przed ślubem, żeby zobaczyć, jak się dogadujemy w takim codziennym życiu.
Nie do końca mnie przekonał, lecz już mu dałam spokój. Nie chciałam, żeby zamknął się przede mną, a w sumie jego podejście było całkiem rozsądne. Postanowiłam poczekać, co z tego wyjdzie. Po wyprowadzce Mariusza mieszkanie zrobiło się puste i smutne. Słyszałam o syndromie „opuszczonego gniazda” i chociaż udawałam, że wszystko jest w porządku, to zdawałam sobie sprawę, że tęsknię za synem i bez niego nie potrafię znaleźć sobie miejsca.
Starałam mu się nie narzucać, ale jeżeli chociaż przez dwa dni się nie odzywał, wtedy ja do niego dzwoniłam. A po trzech tygodniach nie wytrzymałam i postanowiłam go odwiedzić, chociaż oczywiście Tadek uważał, że przesadzam.
– Nalot teściów chcesz mu urządzić? – szydził, gdy zapytałam go, czy wybierze się ze mną z wizytą. – Daj im się nacieszyć samotnością i swobodą!
Nie przyszła się przywitać
Jednak tak napierałam, że wreszcie zgodził się ze mną iść. Poprosił mnie tylko, żebym zadzwoniła do dzieci i uprzedziła ich o naszych planach. Mariusz zaprosił nas bez wyraźnego entuzjazmu, ale wmówiłam sobie, że po prostu źle odebrałem jego nastrój.
Magda wcale nie była zachwycona odwiedzinami i nie ukrywała tego. Właśnie robiła sobie manicure i nawet nie przyszła się przywitać, rzucając tylko znad stołu oziębłe „Dzień dobry”. Mariusz sam szykował w kuchni obiad. Wszędzie był bałagan, na stole walały się jakieś papierki po słodyczach, a w zlewie piętrzyły brudne naczynia. Zacisnęłam zęby i spojrzałam znacząco na męża. Tylko wzruszył ramionami. Postanowiłam jednak interweniować.
– Jak wy możecie żyć w takim bałaganie? – zapytałam głośno, żeby wyraźnie dotarło do Magdy. – Przecież tu się walają resztki chyba z całego tygodnia!
– Nie zdążyliśmy posprzątać – odparła Magda lekceważąco. – Mariusz całymi dniami pracuje, a ja mam swoje zajęcia.
– Ciekawe jakie – nie wytrzymałam. – Czyżbyś znalazła pracę?
– Nie, ale szukam, a to zajmuje czas – nawet na mnie nie spojrzała.
– Ale chyba nie cały dzień? – zapytałam złośliwie. – Z tego co widzę, to zajmujesz się głównie swoim wyglądem!
– Jak mam znaleźć robotę, to muszę być zadbana – odpowiedziała niewzruszona. – Zresztą, to my tu mieszkamy, a nam to nie przeszkadza.
Spojrzałam na syna, lecz on tylko pochylił się nad garnkiem, wyraźnie speszony. Nie odpuszczałam jednak.
– O ile wiem, to Mariusz jest raczej zwolennikiem porządku – wycedziłam spokojnie. – U siebie w pokoju zawsze miał wszystko poukładane. Widocznie nie ma czasu, żeby i tu utrzymywać ład. Czy ty w ogóle mu pomagasz w domu? Gotujesz coś? Prasujesz? Odkurzasz?
– Mamy własny podział obowiązków – odparowała. – I my się jakoś dogadujemy, a to chyba najważniejsze!
Nic już nie powiedziałam, zwłaszcza że ani syn ani mąż nie poparli mnie nawet słowem. Posiedzieliśmy pół godziny, Mariusz zrobił nam herbaty. Nie mieli żadnego ciasta ani nic – no tak, ona przecież o tym nie pomyślała! Byłam wściekła i jak tylko wyszliśmy, natychmiast zaatakowałam męża.
– Dlaczego w ogóle się nie odzywałeś? – zapytałam. – Przecież widzisz, jak to wszystko wygląda! Ta dziewucha zupełnie nic nie robi! To Mariusz haruje na wszystko i jeszcze obiady gotuje!
– Widocznie mu to odpowiada – odparł Tadek flegmatycznie. – Nie mam zamiaru się wtrącać, bo z takiego udzielania rad to tylko złe może wyjść.
– No ty chyba jesteś nienormalny! – zawołałam, już naprawdę wkurzona. – Przecież ona go wykorzystuje!
Postanowiłam, że jednak muszę porozmawiać z synem na osobności. Następnego dnia zadzwoniłam do niego i poprosiłam, żeby wpadł do mnie po pracy. Tadek tego dnia był umówiony z kolegą, więc byliśmy sami.
– Synku, ja naprawdę się o ciebie martwię – powiedziałam, gdy przyszedł.
Miał na sobie wymięty podkoszulek i wyglądał na mocno przemęczonego.
– Nie powiesz mi, że Magda o ciebie dba! Przecież widziałam, jak to wygląda! W mieszkaniu jest po prostu syf, ty pracujesz, a potem jeszcze gotujesz, a ona zajmuje się tylko fryzurą i pazurami!
– Gotuję, bo lubię – powiedział, z radością przyjmując kawałek swojego ulubionego ciasta. – W kuchni się relaksuję.
– No dobrze, a reszta? – zapytałam. – Czy ona w ogóle coś robi w tym domu? Przecież całymi dniami się obija! Założę się, że wcale nie szuka tej pracy, bo jest jej wygodnie być na twoim utrzymaniu!
– Mamo, przecież wiesz, jak teraz trudno o robotę – powiedział z pełnymi ustami. – Na razie jest na moim utrzymaniu, ale to się wkrótce zmieni.
– Wcale nie byłabym tego taka pewna – westchnęłam. – Mnie się raczej wydaje, że ona ma zamiar być żoną przy mężu. W dodatku w domu nic nie robi! Myślisz, że jak długo tak pociągniesz? Wszystko jest na twojej głowie!
– Mamo, proszę cię, jest dobrze – Mariusz sięgnął po kolejny kawałek ciasta. – Jesteś po prostu do niej uprzedzona. Dobra, nie jest może typową gosposią czy kurą domową, ale ma inne zalety.
– Ciekawe jakie – odcięłam się. – Zresztą, nie mów. Nawet nie chcę się domyślać. Ale pamiętaj, że wspólne życie to nie tylko zabawa i seks. Małżeństwo to coś więcej. A jakoś nie widzę, żeby ta twoja ukochana była zainteresowana czymkolwiek poza sobą. Zobacz, nawet ci koszulki nie uprasowała!
– Mamo, sama powiedziałaś, że to moje życie i nie chcesz się w nie wtrącać – Mariusz powoli zaczynał tracić cierpliwość, więc wiedziałam, że trzeba powoli kończyć tę rozmowę.
– Dobrze, synku, po prostu martwię się o ciebie. Kocham cię – powiedziałam.
Moim zdaniem wziął sobie pierwszą
Miałam nadzieję, że chociaż go zirytowałam swoimi uwagami, to może je przemyśli. Niestety, na moje oko w relacjach między młodymi nic się nie zmieniło. W dodatku kilka miesięcy później syn oznajmił, że chcą się pobrać.
– Magda jest w ciąży?! – spytałam przerażona, tego bałam się najbardziej.
– Nie, dlaczego? – zdziwił się. – Jesteśmy zaręczeni, więc to chyba normalna kolej rzeczy, że bierzemy ślub?
Od razu zauważyłam, że ta informacja niespecjalnie ucieszyła Tadeusza i miałam nadzieję, że tym razem jednak coś powie. I… rozczarowałam się.
– Dlaczego nic nie mówisz? – napadłam na niego. – Przecież chyba słyszysz, że chcą się pobrać!
– No to co? – spojrzał na mnie obojętnym wzrokiem. – Jego życie.
– Ale ona jest beznadziejna! Mariusz będzie bardzo żałował tej decyzji.
– No to się rozwiedzie – Tadek rozłożył ręce. – Jest dorosły i nie mamy na niego wpływu. Może mu to odpowiada?
– Co mu odpowiada?! – wpadłam w furię. – To, że wszystko musi robić sam i że on na wszystko pracuje?! Czy to, że ta dziewucha w ogóle o nim nie myśli?! Wiesz, jaki jest nasz syn. Nigdy nie miał śmiałości do dziewczyn i jak jakaś wreszcie go zauważyła, to leciał za nią, nie patrząc, co jest warta! On z nią jest dlatego, że ładna i chce z nim być!
– No i może mu to całkowicie wystarcza – Tadek był niewzruszony.
– Zwariowałeś? On nie wierzy, że może spotkać kogoś, kto go naprawdę pokocha! Złapał pierwszą lepszą dupę!
– Lucynka, opanuj się – w końcu Tadek nie wytrzymał. – Jest taki, jakim go wychowałaś. Zawsze trzymał się maminej spódnicy, był nieśmiały, nie bawił się, nie szalał. Owszem, nie zna życia, ale to nasza wina. A właściwie twoja, bo go trzymałaś przy sobie i chroniłaś przed wszystkim. To skąd ma znać to życie? Jak jest facetem, to w pewnym momencie huknie i krzyknie, a jak nie, to będzie miał to, na co zasłużył. Zamiast go puszczać na boisko, ty uczyłaś go gotować albo kazałaś sprzątać pokój. No to teraz siedzi w garach i lata z miotłą, jeśli ma jeszcze siłę. A że Magdzie to odpowiada? Nie widzę w tym nic dziwnego.
– Ty w ogóle nie dbasz o dobro własnego syna – ofuknęłam go.
– Bo jest dorosły!
Ślub się odbył pomimo mojego zdecydowanego sprzeciwu i niechęci. Jeszcze kilka razy próbowałam rozmawiać z Mariuszem, ale skończyło się na tym, że mnie ochrzanił i powiedział, żebym się nie wtrącała, bo to jego życie.
Moje przestrogi puścił mimo uszu
Oczywiście, większość kosztów związanych ze ślubem i weselem musieliśmy pokryć my. Magda nadal nie miała pracy, a jej rodzice byli w stanie zapłacić tylko za swoich gości i sukienkę panny młodej. To, niestety, także nie dało do myślenia żadnemu z moich panów.
Niedługo po ślubie Mariusz zadzwonił i zapytał, czy może do nas wpaść. Gdy go zobaczyłam, przestraszyłam się. Był zmęczony, zarośnięty, zaniedbany.
– Synku, jak ty wyglądasz? – załamałem ręce. – Schudłeś strasznie.
– Mam dużo pracy – westchnął. – Wziąłem kredyt i teraz pracuję więcej.
– A ona co robi? – zapytałam.
– Nadal nic nie znalazła – wzruszył ramionami. – Mówi, że nie ma ofert.
– A ten kredyt to na co wzięliście?
– Magda chciała odnowić łazienkę – powiedział, uciekając wzrokiem. – No i marzyła o wakacjach na Krecie, więc…
– Synku, czy ty nie widzisz, że ona na tobie żeruje?! – zawołałam zrozpaczona.
– Mamo, to nie tak – pokręcił głową, ale jakoś niepewnie. – Ona po prostu jest taka... niezaradna życiowo.
– Niezaradna?! – wybuchłam. – Jest kuta na cztery nogi! Przecież ona cię owinęła wokół palca! Przyznaj się, nadal wszystko jest na twojej głowie, tak? Ty gotujesz, robisz zakupy, sprzątasz w domu i zarabiasz na wszystko, prawda? A ona co robi? Czy robi cokolwiek?
– Mówi, że szuka pracy – powiedział cicho. – Ale zawsze jak wracam do domu, to siedzą u niej jakieś koleżanki.
– Sam widzisz – tryumfowałam. – Musisz z tym skończyć. Po prostu każ jej coś robić i już. I nie dawaj jej pieniędzy!
Minęło kolejnych kilka miesięcy, gdy Mariusz znowu się pojawił. Miał ze sobą torbę i wiedziałam, że nie jest dobrze.
– Mogę u was trochę pomieszkać? – potwierdził moje przypuszczenia.
– To nadal twój dom – odpowiedziałam. – Ale co się stało? Pokłóciliście się?
– Kłócimy się cały czas – westchnął Mariusz, po czym ciężko usiadł przy stole. – Niestety, chyba miałaś rację...
A nie mówiłam?
– Mów, synku, wiesz, że zawsze cię wysłucham... – dotknęłam jego dłoni.
– Po naszej rozmowie powiedziałem jej, że tak dalej być nie może, że musi coś zacząć robić. Wtedy się zaczęło. Wcześniej miałem ciężko, teraz mam piekło.
– Strasznie mi przykro – przestraszyłam się tego, co narobiłam. – Nie chciałam. Po prostu martwiłam się o ciebie…
– Nie przejmuj się, mamo, dobrze zrobiłaś – Mariusz westchnął. – Miałaś rację, mówiąc to wszystko, a ja byłem ślepy i naiwny. Magda faktycznie nie miała zamiaru szukać pracy, ona chce żyć lekko i przyjemnie przy boku dobrze zarabiającego męża. Wykrzyczała mi to w złości i zarzuciła, że zarabiam mniej niż mógłbym, jestem niezaradny życiowo i w ogóle fajtłapa. Poza tym powinienem się cieszyć, że mam taką żonę, za to ona marnuje sobie życie przy mnie...
– Matko jedyna – nie wierzyłam własnym uszom. – Co za…
– Daj spokój – Mariusz machnął ręką. – Powinienem był cię posłuchać. W każdym razie wyrzuciła mnie z domu.
– Ależ to jest twój dom! – krzyknęłam. – Ta małpa nie ma do niego prawa!
– Mówi, że wywalczy w sądzie podział majątku – Mariusz był naprawdę załamany. – Mamo, nie wiem, co robić.
– No cóż, najpierw to chyba się rozwieść – zauważyłam sucho.
Mariusz wahał się, jednak tym razem Tadek wkroczył do akcji i przeprowadził z synem poważną rozmowę. Podział majątku nie nastąpił, bo wszystko, co mieli, Mariusz nabył przed ślubem. Magda zabrała co prawda prezenty ślubne – zastawy stołowe, lustro, robot kuchenny – ale machnęliśmy na to ręką. Najważniejsze, że pozbyliśmy się jej definitywnie z naszego życia.
Mariusz mieszka sam, do nas wpada na obiady czy ciasto. Odżył, odzyskał humor. Ostatnio kogoś poznał. Jeszcze jej nie widziałam i bardzo jestem ciekawa tej dziewczyny. Mam nadzieję, że tym razem wysłucha mojej opinii, bo jak widać, matczyna intuicja jest niezawodna!
Czytaj także:
„Syn zakochał się w kobiecie w moim wieku, a ja nie mogę tego znieść. Tak marzyłam o młodziutkiej synowej i wnukach”
„Sąsiedzi wyzywali mnie od bezwstydnych i rozwiązłych, bo miałam czelność zakochać się po 50-tce. Paskudni obłudnicy”
„Zakochaliśmy się w sobie, rozmawiając o… swoich małżonkach. Miłość przyszła zupełnie znienacka i to na emeryturze”