„Syn zamiast lekarki, przyprowadził do domu jakąś blondi bez ambicji. Nie pozwolę, by ta laleczka ściągnęła go na dno”

Wściekły ojciec fot. Adobe Stock, JackF
„Moja żona była przerażona i wzburzona. Spodziewała się, że Adam przyprowadzi do domu dziewczynę na swoim poziomie, przyszłą lekarkę, prawniczkę albo menedżerkę. A on zakochał się w pannie z dołów społecznych, która nie ma większych ambicji, za to piątkę rodzeństwa wychowywanego przez samotną matkę”.
/ 04.03.2023 15:15
Wściekły ojciec fot. Adobe Stock, JackF

Każdy rodzic chce dla dziecka wszystkiego, co najlepsze, tego, o czym marzył, ale nie udało mu się dostać czy osiągnąć. Oboje z żoną mieliśmy wyższe wykształcenie, ale po humanistycznych kierunkach mogliśmy zadowolić się ciężką pracą za jako takie pieniądze. Świat poszedł w stronę technologii oraz informatyki. Z naszymi dyplomami stanęliśmy więc w szeregach rzeszy osób, które nie wiedziały, co ze sobą począć.

Ilu speców od marketingu czy zarządzania potrzebują firmy? Miał kto zarządzać, ale zarządzać nie było kim. Eksperci europeistyki nie wiedzieli, czy mają kogokolwiek uczyć, pracować w urzędzie czy tłumaczyć dokumenty. Świat i życie zrobiły nas w konia, ale u kogo mieliśmy składać reklamacje?

Za to obiecaliśmy sobie, że nasz syn nie powtórzy naszych błędów. My komputer zobaczyliśmy w domu jako dorośli ludzie, on uczył się go obsługiwać od dzieciaka. Nie szczędziliśmy też funduszy na kolejne zajęcia i kursy, byle mógł się rozwijać, zdobywać nowe umiejętności. Wzdychając, odmawiając sobie kolejnych rzeczy, inwestowaliśmy w jego przyszłość. No ale czy mogło być dla nas coś ważniejszego?

Musi się uczyć do matury!

W liceum jego zainteresowania poszły w stronę biologii, zaczął przebąkiwać o medycynie, a my zacieraliśmy ręce z radości. Jaki rodzic by się nie cieszył z takiego zawodu dla syna? Lekarze i prawnicy zawsze będą potrzebni, a jak wybierze dobrą specjalizację, na przykład neurologię albo ginekologię, to w swoim prywatnym gabinecie zarobi tyle, że ptasiego mleczka mu nie zabraknie! Dalej odkładaliśmy każdy grosz na wypadek, gdyby Adaś chciał studiować za granicą. Serce nam pękało na myśl, że mielibyśmy się z nim rozstać na kilka lat, ale ileż drzwi potem stałoby przed nim otworem…

Nie zauważyliśmy tego od razu. Może gdybyśmy dali mu mniej swobody, lepiej przypilnowali… Nie, to bez sensu. Przecież nie da się strzec chłopaka dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. Zresztą jak tu upilnować niemal dorosłego chłopaka?

– Mamo, tato, chciałbym znaleźć jakąś dorywczą pracę – rzucił któregoś dnia przy kolacji.

Moja żona z wrażenia aż upuściła widelec.

– Rok przed maturą? Masz siedzieć i się uczyć! Medycyna to wymagające studia…

– Mamo, przecież nie szukam pracy na pełen etat – wyjaśnił spokojnie syn. – Po prostu chciałbym dorobić sobie parę stówek, żeby móc gdzieś zaprosić dziewczynę albo wyskoczyć z kumplami do kina. Nie chcę was prosić o każdą złotówkę.

– Dziewczynę? – spytałem.

Oho, wyłowiłem właściwe słowo, bo Adam zaczął grzebać widelcem w talerzu i wyraźnie się zaczerwienił. Zasadniczo byłem z niego dumny. Chciał zaimponować dziewczynie, zachować się jak dżentelmen, zaprosić ją gdzieś, a nie tylko spacerować po centrum.

– Po kolacji może pogadamy po męsku, a na razie zjedzmy, co? – zaproponowałem.

W wyniku tej rozmowy podniosłem mu kieszonkowe, żeby rzeczywiście nie musiał prosić nas o każdy grosz na jakąś rozrywkę. Należało mu się. Od kilku lat był jednym z najlepszych uczniów w szkole. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby zawiódł nasze zaufanie, nie odebrał telefonu, wrócił później, niż się umówiliśmy, czy zrobił coś, czego musielibyśmy się wstydzić.

– Jeśli znajdziesz jakąś dodatkową pracę, to porozmawiamy o tym, ale nie chciałbym, żeby cię to odciągało od głównego celu, okej? A w ogóle może zaprosiłbyś tę dziewczynę do nas kiedyś na obiad…

Niezbyt szybko poznaliśmy ukochaną syna

Kryli się jeszcze z tą swoją szczeniacką miłością, a my nie nalegaliśmy. Pamiętaliśmy jeszcze, jak to pierwsze uczucie potrafi zamotać w głowie. Wydaje się najsilniejsze i na zawsze, ale rzadko kiedy daje radę przetrwać dłuższy czas. Tymczasem Kamila, bo poznaliśmy tylko jej imię, gościła w sercu naszego syna już kilka miesięcy. Obiecał nam ją przedstawić na uroczystym obiedzie z okazji naszej dwudziestej piątej rocznicy ślubu.

No i pojawiła się. Wyglądała jak większość nastolatek – młoda, z blond długimi włosami, umalowana ciut za ostro, za to uśmiech uroczo nieśmiały. Przyniosła kwiaty i złożyła nam życzenia. Wymieniliśmy z żoną spojrzenia – nie było najgorzej!

– A ty, Kamila, wiesz już, co będziesz studiować? – zagadnęła moja żona.

– Czy jeszcze się zastanawiasz?

Raczej nie pójdę na studia. Po maturze poszukam pracy, żeby odciążyć mamę. Może w międzyczasie zrobię jakieś zaoczne studium policealne.

Cisza, jaka zapadała przy stole po tym oświadczeniu, była z tych ciężkich i wymownych.

– Aha. No, to bardzo odważne podejście… – bąknąłem, żeby coś powiedzieć.

– Czy ja wiem, czy odważne? Po prostu konieczne. Mama wychowuje naszą szóstkę sama, bez żadnej pomocy. Może kiedyś skończę studia, zaocznie, jak znajdę dobą pracę.

Wiesia była zdruzgotana

Znowu wymieniliśmy z Wiesią spojrzenie – jest fatalnie! Moja żona była przerażona i wzburzona. Spodziewała się, że Adam przyprowadzi do domu dziewczynę na swoim poziomie, przyszłą lekarkę, prawniczkę albo menedżerkę. A on zakochał się w pannie z dołów społecznych, która nie ma większych ambicji, za to piątkę rodzeństwa wychowywanego przez samotną matkę.

– Boże, co on wyprawia?! – szeptem pytała mnie w kuchni Wiesia, gdy nakładaliśmy na półmiski kolejne danie.

– Mógłby mieć każdą, a on wybiera taką… Co ona będzie po maturze robić? Na kasie siedzieć? Zaraz go złapie na dziecko i tyle z jego kariery lekarza!

– Nie przesadzaj, kochanie. Kto jak kto, ale my powinniśmy wiedzieć, że nawet bez świetlanej kariery można być dobrym człowiekiem i kochać kogoś nawet ćwierć wieku po ślubie…

– Ale ja się nie zgadzam! Ta dziewucha ma zniknąć z jego życia! Tyle wysiłku i pieniędzy włożyliśmy w jego wykształcenie, a on tak się odwdzięcza? – szeptała histerycznie.

Przewróciłem oczami, bo zachowywała się, jakby dzieciaki oznajmiły, że spodziewają się trojaczków i rezygnują z dalszej nauki.

– Ty się nie martwisz? Przecież pewne rzeczy wynosi się z domu! A jaki ona miała przykład w domu? Szóstka dzieciaków? Bez ojca? Może każde dziecko z innym, więc nie ma jednego tatusia na stałe, co? Może taki sposób sobie jej matka znalazła na zarabianie? Pięćset plus na każde. Do tego jakieś zapomogi-śmogi i Bóg wie co jeszcze. Jedni ciężko tyrają, a inni dzieci płodzą i na opiece społecznej żerują. Boże, jak Adam może nam to robić? Taki zawód, taki zawód…

– To ty mnie zawiodłaś, mamo – usłyszeliśmy od progu kuchni.

W drzwiach stali Adam i Kamila, obydwoje obładowani talerzami, które zebrali ze stołu. Na pewno wszystko słyszeli. Adam odstawił talerze na stół, a potem wyjął naczynia z rąk Kamili i także odstawił. Dziewczyna była blada jak ściana i już się nie uśmiechała.

– Nie będziemy wam przeszkadzać. Bawcie się dobrze w swoim jaśniepańskim towarzystwie. Aha, tylko jedno sprostuję. Mama Kamili jest wdową. A jak się wam wydaje, że można za trzy tysiące plus zapomogi-śmogi wykarmić, ubrać, wychować i posłać do szkół szóstkę dzieci, to sobie policzcie, ile wydaliście na mnie jednego.

Zanim zdążyliśmy zareagować, wyszli

Nie pojawili się już do końca przyjęcia, a wieczorem, kiedy Adam wrócił do domu, nawet nie chciał z nami usiąść i porozmawiać. Po prostu wygłosił monolog.

– Zachowaliście się tak, że było mi za was wstyd. Za ciebie, tato, też, bo pozwoliłeś mamie mówić te niesprawiedliwe, okrutne brednie. Ale chyba wreszcie do mnie dotarło, kim dla was jestem. Inwestycją. Choć nigdy was o to nie prosiłem, doceniam, ile dla mnie zrobiliście, ile we mnie władowaliście kasy. Jestem wdzięczny i uważam się za dobrze wychowanego. Tym bardziej nie rozumiem, skąd ta pogarda…? Zawsze sądziłem, że chcecie mojego dobra, że zależy wam na moich stopniach, wykształceniu, karierze, bo chodzi wam o mnie, o moją przyszłość, ale… tu chodzi o prestiż i pieniądze. Specjalizację i przyjaciół też mi wybierzecie? Co dalej będziecie segregować? Sąsiedztwo? Hobby?

– Synku… – spróbowałem.

– Nie, tato. Dajcie mi na razie spokój, bo nie chcę powiedzieć czegoś, czego będę potem żałował. Też muszę myśleć o przyszłości – dociął nam.

Zamknął się w swoim pokoju, a my zostaliśmy z jego słowami i wstydem. Przynajmniej ja się wstydziłem, bo Wiesia chyba pomyliła upór z dumą. No cóż, po kimś Adam go odziedziczył. Oboje okopali się na swoich pozycjach. Wiesia uparcie twierdziła, że taka dziewczyna jak Kamila będzie ciągnąć go w dół. Z kolei Adam powtarzał, że matka jest uprzedzona i nie umie przyznać się do błędu, a powinna przeprosić, bo obraziła Kamilę, a przede wszystkim jej mamę. Miał do nas okropny żal, że w pięć minut wydaliśmy werdykt skazujący w sprawie dziewczyny, którą widzieliśmy pierwszy raz w życiu.

Może nam kiedyś wybaczy

Niedawno nasz syn zdał maturę i bez problemu dostał się na medycynę. Kamila, z którą dalej się spotyka, podobno także wyśmienicie zdała egzamin dojrzałości. Ona jednak schowała świadectwo maturalne do szafki i znalazła pracę. Zamierza odkładać pieniądze na studia zaoczne.

Życzę jej, żeby to marzenie się spełniło. Tak jak marzenie Adama, którego nazwisko widnieje na liście studentów medycyny. Jestem z niego bardzo dumny, bo to przecież głównie jego zasługa, że się tam znalazł. Moja żona też coraz częściej przebąkuje, że chyba wtedy nie miała racji, że mogła zachować się inaczej, że nadal się martwi o Adama i zawsze będzie, ale liczy się charakter dziewczyny, z jaką się zwiąże, a nie jej status materialny czy społeczny.

Dzięki Bogu, że dochodzi właśnie do takich wniosków. Mam nadzieję, że uda nam się odzyskać zaufanie syna. Na razie jest milczącym i prawie nieobecnym mieszkańcem naszego domu. Kiedyś podsłuchałem, że mówił coś przez telefon o wyprowadzce. Liczę, że jeszcze się zastanowi. Medycyna to naprawdę ciężkie i kosztowne studia, potrzebuje nas, a my chcemy mu pomóc.

Bo jest naszym synem, a nie inwestycją. Bo go kochamy i naprawdę chcemy dla niego jak najlepiej. Oby pozwolił nam, jako rodzicom, podejść jeszcze raz do egzaminu z człowieczeństwa. Myślę, że teraz zdalibyśmy go lepiej. W końcu rodzice to też ludzie i popełniają błędy. A skoro jest tak dobrze wychowany, to jednak nasza zasługa, prawda?

Czytaj także:
„Mój syn to naiwniak. Płaci za swoją byłą i skacze wokół niej jak piesek. Cwaniara owinęła go sobie wokół palca”
„Mój syn ma romans z moją przyjaciółką! Wiedziałam, że od dawna mu się podoba, ale zrzuciłam to na karb dojrzewania...”
„Mój syn to złodziej i rozrabiaka, ale nigdy na niego nie doniosę. Pomaga mi i przynosi pieniądze. Nie pytam, skąd je ma"

Redakcja poleca

REKLAMA