„Mój syn to naiwniak. Płaci za swoją byłą i skacze wokół niej jak piesek. Cwaniara owinęła go sobie wokół palca”

Kobieta, która martwi się o syna fot. Adobe Stock, ty
„Syn płacił za kawalerkę, zaś jego była dziewczyna zasiedlała jego obecne mieszkanie, za którego wynajem nie płaciła. Zwracała się do Kacpra ze swoimi problemami, a on był na każde jej zawołanie. Widziałam, co robi ta dziewucha. Myślała, że w ten sposób go odzyska”.
/ 19.02.2022 08:06
Kobieta, która martwi się o syna fot. Adobe Stock, ty

Pół roku temu, po dwóch latach wspólnego mieszkania, mój syn Kacper postanowił rozstać się ze swoją dziewczyną.

– Mamo, już sam nie wiem, co mam zrobić – patrzył na mnie oczami szczeniaka.

– Maja jest taka… – westchnął.

– Jaka? – mimowolnie przyjęłam napastliwy ton. – Synku, nie ma ludzi bez wad.

– Wiem – przyznał ponuro. – Chodzi o to, że ja z jej wadami nie mogę już dalej mieszkać. Wyprowadziłem się. 

Zdębiałam.

– Jak to się wyprowadziłeś? Z własnego mieszkania?

– Wiesz, jaka jest sytuacja Mai…

Wiedziałam. Maja, zanim wprowadziła się do Kacpra, mieszkała z rodzicami i młodszym bratem w niewielkim, dwupokojowym mieszkaniu. Kiedy zostali parą, szybko przeniosła się do Kacpra, któremu w czasach lepszej kondycji mojej firmy kupiłam mieszkanie. Maja szybko przyzwyczaiła się do większej przestrzeni, a i jej rodzice odetchnęli z ulgą, kiedy z ich szczupłego metrażu zniknęła jedna osoba. Zapewne niechętnie przyjęliby ją z powrotem.

– Ustaliliśmy – kontynuował synek – że przez najbliższe trzy miesiące może tam mieszkać, aż sobie czegoś nie znajdzie.

Pokiwałam głową, a powinnam nią pokręcić

Bowiem sytuacja zrobiła się paradoksalna. Mój syn płacił za kawalerkę, zaś jego była dziewczyna zasiedlała jego obecne mieszkanie, za którego wynajem nie płaciła. Ponosiła tylko opłaty za użytkowanie, i to nie w całości, jak się kiedyś przyznał Kacper. Dopłacał do interesu, i to sporo.

Na dodatek Maja nie wyzbyła się zwyczaju zwracania się do Kacpra ze swoimi problemami. Teraz nawet częściej niż wtedy, gdy mieszkali razem. Odnosiłam wrażenie, jakby chciała go w ten sposób uczynić odpowiedzialnym za to, że im nie wyszło, wpędzić w poczucie winy.

Wzięła psa ze schroniska, aby – jak się wyraziła – zapełnił pustkę, jaką odczuwała po rozstaniu. Ale za każdym razem, kiedy trzeba było zabrać psa do weterynarza, dzwoniła po Kacpra, żeby zawiózł ich do lecznicy.

Prosiła też, żeby opiekował się zwierzakiem, gdy ona musiała służbowo wyjechać, a nawet wymagała, by towarzyszył jej na dłuższych spacerach, bo – jak mówiła – pies musi się wybiegać, ona zaś boi się włóczyć sama po odludnych terenach za miastem.

Najwyraźniej ciągle szukała pretekstów do spotkań. Zupełnie jakby miała nadzieję, że uda jej się posklejać to, co się rozpadło. Byłam zła, że Kacper jej ulega. Moim zdaniem, jeśli już doszło do rozstania, to nie należy sztucznie przedłużać pożegnania. Czy wręcz traktować go jak wstęp do nowego początku.

Trzy miesiące szybko minęły, a u nich nic się nie zmieniło. Postanowiłam działać. Zapakowałam trzy solidne porcje dopiero co ulepionych pierogów i pojechałam do syna.

– Cześć, obiad ci przywiozłam – powitałam go, gdy tylko otworzył drzwi wynajmowanej od znajomych kawalerki. – Co tam u ciebie?

– Obiad? Fajnie! – ucieszył się. – U mnie po staremu. Praca, siłownia… Dobrze mi się tu mieszka, naprawiłem szafkę pod zlewem – paplał, nastawiając wodę na pierogi.

Nie dałam się zbyć i zapytałam wprost:

– Kiedy Maja się wyprowadza? Bo wiesz, remont tam trzeba by jakiś kosmetyczny zrobić, no a potem, jak nie chcesz tam mieszkać, to wynajmiemy. Dodatkowa kasa zawsze się przyda.

Syn zasępił się i chwilę wpatrywał w swoje dłonie.

– To nie takie proste. Maja szuka mieszkania, ale nie jest łatwo znaleźć coś za rozsądne pieniądze. Nie zarabia kokosów.

– Ty też nie jesteś milionerem – burknęłam poirytowana. – I nie stać cię na utrzymywanie dwóch mieszkań.

Posmutniał, ale nie mogłam odpuścić. Znałam swojego syna i wiedziałam, że ma po mnie miękkie serce.

– Kacper, ja wiele rozumiem, ale przecież tak dalej być nie może.

– Dałem jej jeszcze dwa miesiące. Co miałem zrobić? Wywalić ją na bruk?

– Kacper, tylko pytam. Przecież to dziwaczna sytuacja, sam przyznasz. Tobie na jej miejscu nie byłoby głupio? Bez żenady cię wykorzystuje, choć nie jesteście razem.

– To nie tak. Po prostu dla niej podjęcie każdej, nawet najbardziej błahej decyzji, urasta do gigantycznego problemu. Między innymi dlatego się rozstaliśmy. Męczyło mnie to ciągłe roztrząsanie wszystkiego, wieczne szukanie dziury w całym…

– Synku, ale ona tu nie ma nic do gadania! – zaoponowałam gwałtownie. – Decyzja została podjęta już dawno: ma się wyprowadzić i cześć. Jakoś ty znalazłeś sobie nowe lokum z dnia na dzień. Czyli jak się chce, to można. A ona co?

– Próbuję jej coś znaleźć – przyznał się, nie patrząc mi w oczy – ale wszystko, co proponuję, jest nieodpowiednie. Albo za drogie, albo za daleko od centrum, albo za brzydkie…

Mój gniew na byłą syna wzrastał z każdym dniem

Oniemiałam. Nie dość, że dziewczyna najwyraźniej nie miała oporów, by wykorzystywać mojego syna, to jeszcze torpedowała jego próby pomocy. Pomyśleć, że kiedy jeszcze byli razem, bardzo ją lubiłam. Teraz ta sympatia przeradzała się w coraz głębszą niechęć.

– Kacper, na Boga, musisz być stanowczy! Każ jej się wynieść, bo czuję, że inaczej nigdy się jej nie pozbędziesz. Wygodnie jej tak jak jest, więc w nieskończoność będzie zwlekać z wyprowadzką. Zobaczysz – dodałam złowieszczym tonem – zawsze znajdzie jakiś powód, a to choroba, a to brak kasy, a to wakacje, a to święta…

Sądząc po minie mojego syna, też zaczynał się liczyć z takim rozwojem sytuacji.

– Może spróbuj po dobroci, co? Niech sobie znajdzie ze dwie współlokatorki i niech wynajmą od ciebie to mieszkanie. We trzy chyba dadzą radę płacić…

Kacper westchnął.

– Już z nią o tym gadałam. Powiedziała, że jest za stara na wspólne mieszkanie z obcymi ludźmi.

Pokręciłam głową z niedowierzaniem. Jak dorosła kobieta może być aż tak pozbawiona ambicji i wrażliwości, by nie widzieć śmieszności oraz bezzasadności swych argumentów? Nie powiedziałam tego głośno, bo Kacprowi było już dostatecznie przykro.

Tymczasem mój gniew na Maję wzrastał z każdym dniem. Kolejny termin wyprowadzki mijał, a ona się nie ruszała. Zalęgła się panna na amen. Jak dziki lokator. Czułam, że jeżeli ja czegoś nie zrobię, to nic się nie zmieni. Męczyła mnie ta sytuacja i w końcu postanowiłam poradzić się przyjaciółki. Zaprosiłam Sławkę do siebie i przy nalewce wyłuszczyłam swój problem.

Słuchała mnie w milczeniu, popijając wiśniówkę niewielkimi łyczkami. Dopiero gdy skończyłam, jednym ruchem wychyliła kieliszek i powiedziała:

– Za długo z tym zwlekasz. Musisz jak najszybciej się z nią spotkać i przedstawić pannie ultimatum.

– Ja? No coś ty! – aż się wzdrygnęłam na samą myśl. – Dlaczego ja?

– Bo jesteś właścicielką mieszkania – wyjaśniła. – W związku z tym masz prawo ją z niego wyrzucić.

– Ale Kacper już jej obiecał, że może na razie tam mieszkać – broniłam się.

– A ona obiecała, że się wyniesie. Owo „na razie” trwa już pół roku, przypomnę ci. Policz, ile kasy jesteś do tyłu. Mieszkanie w takim miejscu spokojnie wynajęłabyś za półtora tysiąca plus opłaty.

Na naszych dobrych sercach, moim i Kacpra, żerowała Maja. Dość tego! Święta racja. Ale nie czułam się na siłach, by walczyć z Mają o swoje. W końcu nie była kimś obcym. Dolałam nam wiśniówki i zwierzyłam się ze swoich rozterek.

– To upokarzające i niezręczne. Przez dwa lata była dziewczyną Kacpra, niejako należała do rodziny…

– Hanka, nie wymyślaj! – zbeształa mnie Sławka. – To ona powinna się czuć skrępowana i zawstydzona tym, że ciągle tam siedzi. Ale jeśli nie chcesz brutalnie, to zadzwoń do niej, najlepiej zaraz. Powiedz, że masz umówioną ekipę remontową na… – zamyśliła się – powiedzmy na za dwa tygodnie. Do tego czasu ma opróżnić mieszkanie ze swoich rzeczy. I oddać klucze.

Na widok mojej przestraszonej miny Sławka łyknęła nalewki i zagroziła:

– Jak tego nie zrobisz, przysięgam, że pójdę do tej cwaniary i oświadczę, że od następnego miesiąca się wprowadzam. Powiem, że wynajęłaś mi mieszkanie legalnie, więc jak się nie wyniesie dobrowolnie, zawiadomię policję, że mieszka na dziko.

O rany… Znałam Sławkę nie od dziś i wiedziałam, że jest gotowa to zrobić. Nie poprzestanie na pogróżkach, naprawdę się wprowadzi. Zatem nie mam wyjścia: muszę po męsku pogadać z Mają, choć wcale mi się do tego nie pali. Tyle że właśnie na tej naszej niechęci do konfrontacji, na tym naszym dobrym sercu, moim i Kacpra, żerowała Maja. No dobra, dość tego!

Czytaj także:
„O romansie męża dowiedziałam się u fryzjerki. Jego kochanka zachwycała się ich seksem, a ja obok gotowałam się ze złości”
„Podrywałem teściową syna, ale to ona zrobiła pierwszy krok. Przed płomiennym romansem nie powstrzymał jej nawet mąż”
„Ksiądz nie chciał udzielić mojej córce ślubu w rodzinnej parafii, bo była w ciąży. Gdyby to zrobił, nie doszłoby do tragedii”
 

Redakcja poleca

REKLAMA