„Syn wydaje fortunę na podróże. Dobrze zarabia, to i lodówkę by nam wymienił, kuzynce tablet kupił, a nie tylko o sobie myśli”

Na emeryturze wszyscy mnie wykorzystywali fot. Adobe Stock, logoboom
„Mąż chodził obrażony, bo niby tylko dwójkę dzieci chciał i to trzecie, według niego, było psu na budę. Ale fakt pozostaje faktem: nie bardzo nam się ten syn udał, nie bardzo. Trzydzieści trzy lata i ani żony, ani dzieci, wciąż na wynajętym mieszka. Taki niezakorzeniony, to i co się dziwić, że problemów normalnych ludzi nie rozumie”.
/ 07.02.2023 10:30
Na emeryturze wszyscy mnie wykorzystywali fot. Adobe Stock, logoboom

Powoli zaczynam mieć dość, bo co rusz ktoś się pyta, kiedy nasz syn przyjedzie do Polski na wakacje. Nawet sąsiedzi! Wnuczka też była wczoraj i popłakała się, gdy powiedziałam, że nic o tym nie wiem. Przecież tata prosił wujka Jacka, żeby jej przywiózł tablet, tyle o tablecie marzyła, już się pochwaliła koleżankom, a teraz co…

Nico! Tablet-srablet – dogadał jej mąż. – To nie jest najważniejsze. My z babcią nie mamy za co telewizora spłacić, potrzebna nam była ta plazma jak umarłemu kadzidło!

Gadanie! Wszyscy dookoła już mają, aż wstyd było kogoś do domu zaprosić, jak stary kloc stał na stoliku…

A tu już i lodówkę też trzeba by wymienić – wyliczał Janek. – Rzęzi w nocy, że spać nie można.

– Oj, tak – przyznałam. – Tylko czekać, aż któregoś dnia zacznie grzać, zamiast ziębić!

Syn życia w kraju już nie rozumie

Nie chciałabym być złym prorokiem, ale coś mi się wydaje, że Jacuś w tym roku wystawi nas do wiatru i spędzi urlop gdzie indziej. Inaczej już by się przecież odezwał, zapytał, czy czegoś nam nie potrzeba, ustalił termin.

– Może woli obce kraje zwiedzać, niż do starych rodziców zajrzeć, czy jeszcze żyją? – podsunęłam mężowi.

No, to nie byłby pierwszy raz – stwierdził Janek, zamknąwszy drzwi za wnuczką. – Pamiętasz, jak do tej Brazylii pojechał? Tyle pieniędzy w błoto wyrzucić, że to się Boga nie boi! Ludzie nie mają co do garnka włożyć, a ten się po świecie rozbija! Pięknie go, Jadźka, wychowałaś!

– Trzeba się było też do tego wychowywania przyłożyć – burknęłam.

Jak chłopak był mały, to chłop obrażony chodził, bo niby tylko dwójkę chciał i to trzecie, według niego, było psu na budę. A teraz ma czelność gadać, że wszystko moja wina?! Ale fakt pozostaje faktem: nie bardzo nam się ten syn udał, nie bardzo. Trzydzieści trzy lata i ani żony, ani dzieci, wciąż na wynajętym mieszka. Taki niezakorzeniony, to i co się dziwić, że problemów normalnych ludzi nie rozumie. No bo on co do domu rodzinnego przyjedzie, to zawsze zdziwiony i coś mu nie pasuje. Czemu siostra do pracy nie pójdzie, jak już dzieci podrośnięte? Dorobiłaby do domowego budżetu, a i poczucia wartości nabrała, szwagier by sobie tak nie pozwalał skakać do niej jak teraz. Albo, po co brat kupił nowe auto, skoro stare było jeszcze całkiem dobre? I jeszcze opowiada bajki, że tam u nich wszyscy na rowerach jeżdżą, bo taniej i zdrowiej… Co on, z Księżyca spadł? Ostatnią Wielkanoc wręcz nam zepsuł przez te swoje mądrości, na nikim suchej nitki nie zostawił. A wszystko dlatego, że ubzdurał sobie, że go krytykujemy! Tymczasem my po prostu próbowaliśmy przemówić temu odszczepieńcowi do rozumu, przekazać, co w życiu ważne. No bo czy to nie dziwne, że żyje jak sobek? Tylko praca, dom, praca, dom, żadnych celów ani ambicji!

– Rozumiem, wyjechać za granicę, zarobić i wrócić tutaj z pieniędzmi – wykładał Jackowi szwagier. – Dom piękny postawić, żonę sobie znaleźć, najlepiej też bogatą.

– I ładną, gospodarną – dogadywała córka. – Przecież dziewczyny by się tu biły o ciebie, Jacek! Tylko byś się ubrał inaczej, a ty cały czas jak chłopak…

A ten ciągle to samo: on chce żyć inaczej

Rozwijać się, uczyć nowych rzeczy, poznawać świat. Tyle jest miejsc, które pragnąłby zwiedzić i nie zależy mu, żeby jakieś wyrachowane panny lecące na majątek zabiegały o jego względy. Jak spotka tę właściwą, na pewno się dogadają.

– Jak będziesz po Brazyliach jeździł, to żadnej rodaczki sobie nie przygruchasz! – roześmiał się mój drugi syn. – Ha ha ha!

– Nawet tak nie żartuj! – fuknął mąż. – A ty, Jacek, nie cuduj, bo na starość zostaniesz sam jak palec i szklanki wody nie będzie ci miał kto podać…

– Dajcie wy mi wszyscy święty spokój! – wybuchnął Jacek w ostatni dzień. – Człowiek jedzie świat drogi, żeby się nacieszyć rodziną, a tu wszyscy jeżdżą po nim jak po łysej kobyle! To ma być świąteczna atmosfera?!

A przecież my tylko z dobrego serca radzimy… Kto nim pokieruje, skoro na co dzień wokół niego sami obcy?

– Sobą byście pokierowali – burknął niegrzecznie. – Ja tam żadnego planu nie widzę w tym, co robicie! Ślepy los wami rządzi jak w antycznej tragedii!

Patrzcie go, jaki mądry! Myślałam, że Kazek normalnie go palnie, jak usłyszał, że za często do kieliszka zagląda. Na szczęście udało mi się zapobiec – bo żeby brat na brata rękę podnosił! I to w święta! Jezusie! Bardzo nam tę Wielkanoc Jacuś spaskudził, a teraz jeszcze wygląda, że się obraził, bo znaku życia nie daje. Zebraliśmy się więc przy niedzieli całą rodziną, żeby uradzić, co dalej.

Może by zadzwonić?

Albo list napisać do chłopaka? Janek orzekł, że w tyłek smarkaczowi właził nie będzie. Jakoś damy sami radę. Ostatecznie, jak lodówka się na amen zepsuje, wyremontuje się spiżarnię i też będzie. Chyba nie zamierzamy poświęcić honoru dla jakiegoś tabletu, cokolwiek to jest!

– Dla tabletu nie – stwierdził Kazek. – Ale myślałem, że mi Jacek pożyczy na maszyny do warsztatu.

– I w ogóle co to za gadanie o honorze? – uniosła się córka. – Przecież jesteśmy rodziną, a rodzina powinna sobie pomagać, no nie?

Pewnie, że tak, ale cóż, czy kogoś da się do przyzwoitości zmusić? Nic żeśmy w końcu nie ustalili, bo jak zwykle się zaczęły przegadywania i licytacje, komu gorzej i komu bardziej pożyczki potrzeba. Tymczasem Jacek zadzwonił dziś z samego rana. Chciał powiadomić, że nie przyjedzie w wakacje, bo dodatkową pracę wziął na urlop. Poza tym przemyślał sobie wszystko, o czym mówiliśmy w Wielkanoc, i może jednak, powiada, mamy rację. W każdym razie myśli o większym mieszkaniu, tym bardziej że ostatnio spotyka się z fajną dziewczyną i powoli planują wspólne życie. Ma nadzieję, że nic nam nie brakuje, i że życzymy mu powodzenia.

– Jacuś, to z nią tutaj przyjedź! – poprosiłam. – Dla takiej Norweżki Polska to pewnie egzotyka. No i rodzinę zapozna.

– Leja jest Litwinką, mamuś. To wspaniała dziewczyna, na pewno wam się spodoba, gdy ją poznacie. Ale na razie muszę zakasać rękawy i wziąć się do roboty, bo to, co starczało jednemu, na nas dwoje będzie za mało.

Musiał aż tam pojechać, żeby sąsiadkę poznać? Na każdym rogu w okolicy by sobie podobną znalazł!”.

Starałam się jednak nie okazywać swojego rozczarowania, posłuchałam jeszcze trochę o tym, jak im się dobrze układa, i życzyłam mu szczęścia. Na pewno się przyda, jak wcześniej czy później zwali się do nich cała jej rodzina w poszukiwaniu lepszego życia.

– A ja ci mówię, Jadźka, że to pic na wodę – orzekł Janek, gdy mu wszystko opowiedziałam. – W końcu to jednak mój syn, taki głupi by nie był, żeby sobie biedę i dzicz na łeb brać. Wypiął się na nas i tyle, pan Obrażalski, co wszystkie rozumy pozjadał. Pewnie jedzie na jakieś wyspy Hula-Gula wielkiego turystę z zachodu zgrywać. Wspomnisz moje słowa: za parę miesięcy się okaże, że zerwali, i wszystko będzie po staremu.

Może nawet bym wolała, żeby taka była prawda, jakoś bym przebolała. Mało to człowiek musi od dzieci znosić? Bo jeśli Jacek rzeczywiście spiknął się z jakąś niegodziwą babą to mogiła! Wycycka go taka z pieniędzy, rodzinką swoją obstawi, każdy coś od niego będzie chciał. Szkoda, że się nie poradził najpierw starszych i mądrzejszych od siebie. 

Czytaj także:
„Miałam jedną zasadę: nigdy nikomu nie pożyczam pieniędzy. Złamałam ją raz. Straciłam kasę i przyjaciółkę”
„Mąż dawał mi 200 zł miesięcznie, a resztę pieniędzy wydawał na kochankę. Nie pracowałam, więc nie miałam głosu”
„Koleżanka zazdrościła mi pieniędzy i pozycji. Sama nie umiała zapracować na swój sukces, więc odebrała wszystko mnie”

Redakcja poleca

REKLAMA