„Syn oznajmił nam, że jest komunistą. Szybko zmienił zdanie, gdy rozdaliśmy jego rzeczy siostrom i obcięliśmy kieszonkowe”

Mój wnuk wpakował się w poważne kłopoty fot. Adobe Stock, Photographee.eu
„– Dzisiaj na świecie dziewięćdziesiąt procent bogactw zgromadzonych jest przez raptem kilka procent ludzi! A reszta haruje na nich. Nie widzicie, jak wielkie firmy i korporacje wyzyskują klasę pracującą? Nie sądzicie, że równy podział wszystkich bogactw na świecie to jedyne rozwiązanie, żeby nareszcie zwalczyć głód i nędzę?”.
/ 18.03.2023 14:30
Mój wnuk wpakował się w poważne kłopoty fot. Adobe Stock, Photographee.eu

Tata niedomagał. Wiek robił swoje, do tego ojciec chyba nigdy nie doszedł całkowicie do zdrowia po kilkunastomiesięcznym internowaniu w stanie wojennym. Teraz niemal opadł z sił, potrzebował pomocy przy codziennych czynnościach, do tego wróciły stare lęki i niemal paranoje.

Okna pozamykaj, jak wychodzisz! – wołał za mną, choć na zewnątrz był upał, a on zostawał w domu.

– Tato, udusisz się – próbowałem argumentować. – Zostawię otwarte.

– To chociaż zasłoń porządnie, żeby nie wiedzieli, czy ktoś jest w domu. Ja będę cicho, nawet telewizor wyłączę.

Wiedziałem, skąd ta dziwna obsesja

Milicja aresztowała ojca w nocy; najpierw obserwowali mieszkanie, mama widziała ich cienie przez okno. Przez wiele lat po powrocie ojca z zakładu internowania w domu mówiło się niemal szeptem i prawie nie otwierało okien, żeby „oni” nie wiedzieli, czy jesteśmy w domu, czy nie. Nawet kiedy przyszła upragniona wolność, komuna upadła, a ci, których wtedy represjonowano, stali się bohaterami, ojciec nie był w stanie pozbyć się lęków i nawyków. Jako dawny działacz podziemia nieustannie się lękał, że władza znowu po niego przyjdzie. Nie ufał nikomu poza najbliższą rodziną, denerwował się, że nie zachowujemy się ostrożnie, chociażby nie zamykając okien.

– Komuniści zniszczyli mojego ojca – powiedziałem kiedyś do Weroniki, mojej ówczesnej narzeczonej. – To niewiarygodne, jak można tak złamać człowieka na całe życie…

Weronika też była z rodziny opozycjonistów, chociaż nikogo z jej krewnych nie wywleczono w środku nocy w piżamie na mróz i nie wywieziono na półtora roku bez powiadomienia rodziny dokąd. Ale mieliśmy wiele podobnych wspomnień z dzieciństwa, może dzięki temu od razu uznaliśmy się za bratnie dusze. Ta moja bratnia dusza, a przy tym najpiękniejsza i najmądrzejsza kobieta, jaką zdarzyło mi się spotkać w życiu, zgodziła się zostać moją żoną, a potem urodziła mi troje cudownych dzieci. I właśnie w sprawie najstarszego z tych dzieci, naszego szesnastoletniego syna Adama, zadzwoniła, kiedy jak co czwartek wracałem od ojca.

– Czyś ty widział, co on ma w pokoju?! – krzyknęła mi do ucha, ledwie odebrałem. – Wiedziałeś?! Skąd on to w ogóle wziął?

Wiedziałem, że chodzi o Adama, bo poza nim mieliśmy tylko dwie córki. Zapytałem, w czym tkwi problem. Kilka sekund później żona przysłała mi na telefon zdjęcie z pokoju naszego syna. Nad jego łóżkiem z Ikei rozpościerał się czerwony sztandar z… portretem Włodzimierza Lenina! Przygnałem do domu, jakby mnie sam diabeł gonił, i wpadłem do pokoju młodego. Nie było go i całe szczęście.

– Co on wyprawia? – zwróciłem się do żony. – Może nie wie, co to jest?

– Raczej wie… – powiedziała słabym głosem. – Popatrz tutaj…

Pokazała mi biurko naszego chłopaka, a na nim kilka książek. Wszystkie były na temat ideologii komunistycznej.

– Biografia Mao Zedonga i Che Guevary! – na twarzy mojej pięknej żony pojawił się wyraz szoku. – Po co mu to wszystko, możesz mi powiedzieć?

– Wyjaśni nam to, mogę ci obiecać – wycedziłem, wściekły.

Adam wrócił do domu dość późno i od razu poszedł do swojego pokoju. Zawołałem go i odwrócił się lekko zdziwiony. Dopiero wtedy zobaczyłem, co ma na sobie.

Co to jest, do cholery?!

Podszedłem i z bliska przyjrzałem się koszulce z podobizną przywódcy rewolucji kubańskiej. Dla jednych Che to bohater, dla historyków raczej zbrodniarz wojenny odpowiedzialny za wymordowanie działaczy opozycji oraz wielu zwykłych ludzi.

– Dlaczego to włożyłeś?

Tu syn wziął głęboki oddech

Wyprostował się, a potem oznajmił poważnym tonem:

– Jestem komunistą! Tak, właśnie to powiedziałem – dodał wyzywająco, wodząc po nas wzrokiem. – Wierzę w sprawiedliwy podział dóbr i sprzeciwiam się korporacyjnemu wyzyskowi. Mam prawo do własnych poglądów, nawet jeśli wam się one nie podobają!

Spojrzałem ze zgrozą na Weronikę, której twarz ściągnęła się w poważną maskę. Spokojnym, cichym głosem zapytała syna, czy w ogóle wie, czym był komunizm. I ile ofiar pochłonął.

– Prawie sto milionów na całym świecie – dodała, kiedy pogardliwie prychnął, słysząc to pytanie.

– To właśnie jest mylenie komunizmu z totalitaryzmem – odparował nasz pierworodny, najwyraźniej cytując jedną ze swoich książek. – Totalitaryzm to wypaczenie ideologii równości i zapewniam was, że go nie popieram. Ale czy wy naprawdę nie widzicie problemu w tym, że dzisiaj na świecie dziewięćdziesiąt procent bogactw zgromadzonych jest przez raptem kilka procent ludzi? A reszta haruje na nich! Nie widzicie, jak wielkie firmy i korporacje wyzyskują klasę pracującą? Nie sądzicie, że równy podział wszystkich bogactw na świecie to jedyne rozwiązanie, żeby nareszcie zwalczyć głód i nędzę?

Mogłem odpowiedzieć tylko jedno, co też niezwłocznie uczyniłem:

– Idź do siebie. Pogadamy później.

Ale „później” nie nastąpiło tak szybko, bo Weronika zabroniła mi spełnić groźbę, że nauczę syna historii po męsku. Uznała, że to tylko utwierdzi go w jego przekonaniach, że jest bojownikiem słusznej sprawy. Powiedziała, że wymyśli, co z tym zrobić, by syna przekonać, a nie zastraszyć. Dwa dni później to ja zadzwoniłem do niej, trzęsąc się z oburzenia. Dlaczego? Ponieważ w pokoju dzieciaka znalazłem radziecką flagę z sierpem i młotem!

Tego już było za wiele!

Dziadek Adama omal nie został zamordowany za działalność opozycyjną wobec władzy komunistycznej, a ten gnojek wieszał sobie sierp i młot na ścianie?! Na szczęście Weronika wróciła przed Adamem, bo chyba bym go stłukł. Kazała mi się uspokoić i wyjaśniła, jaką strategię przyjmiemy.

– Skoro uważa równy podział dóbr za ideał i chce wprowadzać w życie ideologię komunizmu, to mu pomożemy – oznajmiła, uśmiechając się chytrze.

Następnego dnia była sobota, dzień, w którym dzieci sprzątały i dostawały kieszonkowe. Adam miał do odkurzenia cały dom, umycie samochodu i sprzątnięcie łazienki, dwunastoletnia Julka zajmowała się kuchnią z matką, a sześcioletnia Milena z wdziękiem pomagała mi na balkonie, przesadzając kwiatki i świetnie się przy tym bawiąc. Po obiedzie, jak co tydzień, Weronika wzięła portfel z zamiarem rozdzielenia kieszonkowego. Ponieważ Adam naprawdę sporo pomagał w domu, dostawał najwięcej, dwukrotność tego, co Julka. Milenka zazwyczaj dostawała symboliczne pięć złotych do skarbonki.

– Proszę, każdy dzisiaj dostanie tyle samo – oznajmiła moja mądra żona. – Wasz brat, dziewczynki, popiera równy podział dóbr, dlatego każda z was dostanie tyle co on.

Ale…! Mamo…? Tato…?

Na twarzy Adama pojawiła się równocześnie cała gama emocji. Weronika zwróciła się do niego z uśmiechem, pytając, czy ma jakiś problem z równą dystrybucją dóbr.

– Przecież to jest podstawa ideologii komunistycznej – dodała – a my z ojcem szanujemy twój światopogląd.

Zrozumiał, że to ma być nauczka, i najwyraźniej postanowił nie dać nam powodu do satysfakcji. Poszedł do swojego pokoju, ale po chwili wypadł stamtąd czerwony na twarzy.

– Co się stało w moim pokoju?!

Teraz ja się uśmiechnąłem

Kiedy nasz komunista mył auto, ja wyniosłem z pokoju jego łóżko, a na podłodze rozłożyłem cienką karimatę. Zabrałem też pościel, zastępując ją kocem, wyniosłem laptopa i sprzęt stereo.

– Wspólnota dóbr – wyjaśniłem wzburzonemu nastolatkowi. – Wiesz, że Milena potrzebuje większego łóżka, prawda? Uznaliśmy więc, że skoro popierasz postulat komunizmu o tym, że wszystko powinno być wspólne, to twoje łóżko i inne rzeczy tak naprawdę nie powinny należeć tylko do ciebie. Nawiasem mówiąc, założyłem Julce profil na laptopie, właśnie siedzi i gra. W sumie ten komunizm to naprawdę nie taka zła idea, synu.

Poklepałem go po ramieniu i odszedłem, nucąc, a on poczłapał wściekły do swojego ogołoconego pokoju. Kolejnego dnia Weronika zamieniła karty w telefonie jego i Julii, argumentując to tym, że nie może przecież być uprzywilejowany i używać lepszego modelu niż inny członek wspólnoty.

– Ale ja go dostałem od dziadka! – krzyknął. – Co jest z wami?!

– Jak to, skarbie? – Weronika uśmiechnęła się słodko. – Gdybyś oznajmił, że przeszedłeś na wegetarianizm, ja jako dobra matka zaczęłabym gotować ci jarskie potrawy. Gdybyś chciał się nawrócić na judaizm czy buddyzm, nie stawalibyśmy ci na drodze. Jeśli więc naprawdę zostałeś komunistą, także cię wspieramy. Czy robimy coś nie tak?

Adam miał tylko szesnaście lat, więc łatwo było go sprowokować. Oczywiście zaczął krzyczeć, że się nad nim znęcamy, jesteśmy podli i złośliwi. Gdyby to zależało ode mnie, po prostu bym mu przyłożył, ale moja mądra żona kategorycznie sprzeciwiała się siłowym metodom wychowawczym.

– Poczekaj – powiedziała tylko, kładąc dłoń na moim ramieniu. – Wiem, co robię… Zobaczysz.

Ale nasz syn też był twardy.

Przeszedł do kontrofensywy

Następnego dnia ostentacyjnie czytał w salonie „Historię i świadomość klasową”. Miałem ochotę wyrwać mu tę książkę z rąk i spalić, ale nie ośmieliłem się postępować wbrew woli mojej małżonki.

– Co czytasz? – zwróciła się do naszego syna. – O, świetna pozycja. Ja też ci coś przyniosłam z biblioteki.

Dała mu „Wielki głód. Tragiczne skutki polityki Mao” Franka Diköttera. Syn chciał coś powiedzieć, ale Weronika powstrzymała go tym samym gestem, jakim gasiła moje zapędy.

– Przeczytaj to, a potem porozmawiamy – powiedziała poważnie. – To o tym, jak komunizm miał zrobić z Chin największą światową potęgę. Skończyło się śmiercią kilkudziesięciu milionów ludzi, którzy z głodu zjadali siebie nawzajem… To nie jest wyciskacz łez – zapewniła. – To zbiór dokumentów i raportów z tamtego okresu. Po prostu się z nimi zapoznaj.

Wieczorem zapytałem, czy na pewno dobrze robimy. W końcu Adam ma tylko szesnaście lat. Jak każdy nastolatek zapalił się do jakiejś bzdurnej idei, pociągało go to, że stoi w kontrze do pokolenia rodziców i dziadków, chciał zaznaczyć własną odrębność. Naprawdę obawiałem się, jak wpłynie na jego psychikę czytanie o tym, jak w Chinach z głodu zginęło kilkadziesiąt milionów ludzi, a wszystko przez szaleństwo i absurd ideologii, którą tak się fascynował. Każdy, kto choć trochę liznął historii, wie, że za rządów Mao Chiny eksportowały żywność po zaniżonych cenach, podczas gdy ich obywatele umierali z głodu, rolnikom kazano kopać kanały, by zawracać bieg rzek, a plony gniły na polach. Ludzie zatracili wszelkie hamulce moralne w pogoni za garścią ryżu. A za wszystkim stał człowiek, który chciał udowodnić, że dzięki centralnemu planowaniu i demagogii zrealizuje swoją utopijną i wręcz schizofreniczną wizję szczęśliwego komunistycznego społeczeństwa…

Nasz syn był wstrząśnięty lekturą

Nie był w stanie dokończyć czytać „Wielkiego głodu”, nigdy nie dowiedział się, że matka kupiła też dla niego książkę o masowych zbrodniach stalinizmu i ludobójstwie Czerwonych Khmerów.

Ja… nie wiedziałem… – powiedział. – To znaczy, wiedziałem, że komunizm zwalczał kapitalizm, a przecież dzisiejszy świat jest właśnie kapitalistyczny i… Ale to…?

– Właśnie to – kiwnąłem głową. – Może i sama idea nie jest taka zła, ale to utopia, synu. Oczywiście, że kapitalizm, wyzysk ze strony wielkich korporacji i wiele innych rzeczy na tym świecie to nie są idealne warunki do życia, ale zapewniam cię, że gloryfikowanie ustroju, przeciwko któremu walczył twój dziadek, to głupota. Dobrze, że o niczym nie wie, bo by się załamał.

W ciągu kilku godzin wszystko w naszym domu wróciło do normy. Zniknęły artefakty z podobiznami przywódców rewolucji, flaga z sierpem i młotem została wyrzucona, a książki schowane. Weronika obiecała Adamowi, że przywróci mu pełną kwotę kieszonkowego, aczkolwiek odmówiła „wyrównania strat” za poprzednie tygodnie. Syn nie odzyskał już też łóżka, na którym spała teraz jego najmłodsza siostra. Przez jakiś czas sypiał na karimacie i pod kocami. Mówiąc szczerze, mieliśmy pieniądze, by od razu kupić mu nowy tapczan, ale Weronika postanowiła, że poczekamy na sezonowe zniżki w sklepach meblowych.

– Nie pozwolimy, żeby korporacje nas wyzyskiwały, żądając od nas pełnych cen – oznajmiła z całkowitą powagą, i parsknąłem śmiechem.

Moja żona to naprawdę najmądrzejsza z kobiet. A do tego jeszcze piękna! 

Czytaj także:
„Działałam jak lep na nieudaczników, którzy bawili się moim kosztem. Dopiero, gdy jeden wrobił mnie w dziecko, otrzeźwiałam"
„Zaszłam w ciążę w wieku 15 lat. Liczyłam, że mama pomoże mi wychować dziecko. Jej propozycja mnie przeraziła”
„Niczego nie pragnęłam bardziej niż macierzyństwa. Gdy moja siostra urodziła, uknułam plan, żeby odebrać jej syna”

Redakcja poleca

REKLAMA