„Syn miał zadbać o moje finanse. Tak się o nie zatroszczył, że zablokował mi konto i o mało nie puścił mnie z torbami”

oszukana kobieta fot. iStock, Dobrila Vignjevic
„W oczach syna jestem starą, nieporadną kobietą, która nie potrafi o siebie zadbać. Myślałam, że moje dobro leży mu na sercu, a on chciał położyć łapy na mieszkaniu”.
/ 01.11.2023 19:15
oszukana kobieta fot. iStock, Dobrila Vignjevic

Wiodłam spokojne życie i nigdy nie miałam wielu powodów do narzekań. Marian był bardzo zaradnym i pracowitym człowiekiem, prawdziwa „złota rączka”. Prowadził małą firmę remontową, dzięki której nasza rodzina miała zapewniony całkiem przyzwoity byt.

Nie miałam wygórowanych wymagań – potrafiłam cieszyć się z tego, co los przynosi. Dwa lata po ślubie na świecie pojawił się Piotr, a rok później przywitaliśmy Hanię. Zrezygnowałam z pracy i zajęłam się prowadzeniem domu oraz wychowywaniem dzieci. Dopiero gdy skończyły podstawówkę, podjęłam zatrudnienie w przedszkolu jako kucharka.

Dostał ode mnie całkiem pokaźną kwotę

Córka i syn nie sprawiali problemów. Zdarzały się drobne nieporozumienia, jak to w rodzinie, ale nie było mowy o żadnych poważnych kryzysach. Piotr od małego interesował się tym, co robi ojciec, co dobrze rokowało na przyszłość. Myślałam, że kiedyś przejmie biznes i pójdzie w ślady taty.

Marian zmarł na dwa tygodnie przed swoimi sześćdziesiątymi urodzinami. Dostał rozległego zawału i lekarze nie byli w stanie mu pomóc, pomimo że bardzo się starali. Zawsze mu powtarzałam, że za dużo pracuje i powinien nieco spuścić z tonu.

– Nic mi nie będzie – zbywał moje prośby o to, żeby poszedł do lekarza i porządnie się przebadał.

Jego śmierć była dla mnie i dla dzieci ciosem. Wtedy wszystko zaczęło się zmieniać. Hania dostała się na staż w prestiżowej firmie z branży modowej w Londynie. Od najmłodszych lat marzyła o tym, żeby projektować ubrania i teraz spełnienie tych marzeń było na wyciągnięcie ręki. Nie poprosiła mnie o żadne pieniądze – w przeciwieństwie do Piotra, których chciał rozwijać firmę i potrzebował środków na nowe inwestycje.

– Mam tyle świetnych pomysłów – tłumaczył – ale bez twojego wsparcia nie dam sobie rady.

Dostał ode mnie całkiem pokaźną kwotę. Zaufałam synowi, jednakże parę miesięcy później sytuacja się powtórzyła.

– Ty chyba żartujesz – nie kryłam zdziwienia. – Dostałeś sporo pieniędzy, już ich nie ma?

– Mamo, ty nic nie rozumiesz – denerwował się Piotr. – Prowadzenie firmy w dzisiejszych czasach to nie jest bajka, rynek się nieustannie zmienia, a konkurencja jest ogromna.

– Ojciec zabezpieczył nas na przyszłość i nie życzyłby sobie, żeby to roztrwonić – przypomniałam synowi. – I tak dostałeś niemało, a twoja siostra w ogóle nie chciała pieniędzy i świetnie sobie radzi w obcym kraju.

To mogę na ciebie znowu liczyć? – dopytywał zniecierpliwiony Piotr.

– Nie, tym razem nie. To nie moja wina, że nie potrafisz zarządzać firmą – nie miałam zamiaru dalej sponsorować niemądrych pomysłów syna.

Szkoda mi tylko było ciężkiej pracy, jaką w zbudowanie firmy włożył Marian. Jestem pewna, że nie spodobałoby mu się to, co wyczynia Piotr, który najwyraźniej nie odziedziczył po nim biznesowej żyłki.

Znalazłam się na łasce syna

Życie bez ukochanego męża nie było łatwe, ale musiałam się nauczyć funkcjonować w pojedynkę. Bardzo tęskniłam za Marianem – jego nieobecność z każdym kolejnym dniem doskwierała mi coraz mocniej. Byliśmy udanym małżeństwem.

Szanował mnie i liczył się z moim zdaniem. Jeśli zdarzyło się nam posprzeczać, to zwykle on pierwszy wyciągał rękę na zgodę – bez względu na to, kto miał rację. Moje przygnębienie narastało – do tego stopnia, że zwykłe czynności zaczęły sprawiać mi trudność. Do tego doszły problemy z sercem. Myślę, że tak właśnie mój organizm odreagowywał stres związany ze śmiercią męża. Piotr zaglądał do mnie regularnie.

– Pozwól mi się tobą zająć – mówił, a ja uwierzyłam w szczerość jego intencji.

Miałam nadzieję, że wreszcie poszedł po rozum do głowy. Moich podejrzeń nie wzbudziło nawet to, że nie zaproponował mi wizyty u lekarza. Czułam się naprawdę źle, o czym go zresztą informowałam. Odpowiadał, że powinnam dużo odpoczywać i niczym się nie przejmować. Któregoś dnia podsunął mi coś do podpisania. Byłam tak osłabiona i senna, że nie przeczytałam tych dokumentów. Jak się niestety okazało, podpisałam wyrok na siebie.

Syn przejął konto w banku, na którym miałam zgromadzone oszczędności. Miały być gwarancją spokojnej starości. Na siebie przepisał również rachunki. Początkowo naiwnie sądziłam, że pragnie stać się głową rodziny i zaopiekować matką. Jemu jednak chodziło o coś zupełnie innego. W ogóle nie byłam świadoma tego, co się dzieje, doki pewnego dnia nie poczułam się nieco lepiej i nie wybrałam do banku wypłacić trochę gotówki.

– Przykro mi, ale zrealizowanie tej operacji jest niemożliwe – poinformowała mnie uprzejmym głosem pracownica banku.

– Jak to? Nie rozumiem, przecież to moje konto – byłam w szoku.

Kobieta wystukała coś na klawiaturze i spojrzała na ekran komputera.

– Podpisała pani oświadczenie, że zrzeka się konta i zgromadzonych na nim środków na rzecz syna – nie wierzyłam własnym uszom. – Nie jestem w stanie pomóc, musi pani mieć zgodę syna na wypłatę pieniędzy.

Okradł mnie własny syn

Wówczas przypomniałam sobie o papierach, które Piotr mi dał do podpisania – czułam się wtedy fatalnie. Po wyjściu z banku musiałam usiąść na ławce, żeby nie upaść. Jak własny syn mógł wobec mnie tak podle postąpić? Nie miałam pojęcia, co począć i rozpłakałam się z bezsilności. Jak się nieco uspokoiłam, zadzwoniłam do Piotra.

– Jak śmiesz mnie tak traktować? Zgłoszę sprawę na policję – byłam wściekła i jednocześnie załamana.

– Od razu na policję! – fuknął wyniośle. – Nie bądź śmieszna, przecież nic się nie dzieje.

– Ja tak nie uważam – zachowanie spokoju w tym momencie było ponad moje nadszarpnięte siły.

Dotarłam do domu, usiadłam przy kuchennym stole i znowu z mych oczu popłynęły łzy. Parę dni później odkryłam, że z mieszkania zniknęła cenna biżuteria, którą odziedziczyłam po swojej babci. Nie było też srebrnych sztućców, które z okazji pierwszej rocznicy ślubu podarowali nam rodzice Mariana. Nie miałam żadnych wątpliwości co do tego, że to sprawka Piotra. Najgorsze było to, że byłam na niego skazana, bo nie miałam kogo poprosić o pomoc. Kiedy zadzwoniła do mnie Hania, opowiedziałam jej o wszystkim.

– Nie mam już siły – bardzo chciałam zapanować nad emocjami, ale było to niemożliwe.

– Mamo, dlaczego wcześniej się nie odezwałaś? – córka była wstrząśnięta.

– Kochanie, masz tyle rzeczy na głowie, nie miałam zamiaru martwić cię swoimi problemami – odparłam zgodnie z prawdą.

– Wiesz, za niecały tydzień przylatuję? – upewniała się, czy na pewno dostałam jej wiadomość. – Wytrzymaj jeszcze parę dni.

Hania dotrzymała obietnicy

Jej widok ogromnie mnie uradował. Po raz pierwszy od dawna na mojej twarzy zagościł uśmiech. Rozmówiła się z bratem. Wyszło na jaw, że Piotr miał duże kłopoty finansowe, dlatego zależało mu na tym, aby położyć łapę na mieszkaniu.

Pieniądze ze sprzedaży zamierzał przeznaczyć na spłatę hazardowych długów. Podobno błagał Hanię, aby nie pisnęła mi ani słowem. Ona oczywiście go nie posłuchała. Doszło do otwartej konfrontacji pomiędzy mną a synem. Prosił o przebaczenie i zaklinał się, że się zmieni. Tym razem nie byłam już na tyle głupia, żeby dać wiarę jego słowom.

– Idź na terapię, bo ewidentnie masz problem z hazardem – oznajmiłam.

Hania została w Polsce jeszcze dwa tygodnie. Dopilnowała, abym odzyskała konto w banku – na szczęście Piotr nie zdążył go wyzerować. Umówiła mnie też na wizytę do lekarza i znalazła opiekunkę, która miała być wsparciem w codziennych czynnościach.

Byłam jej niewymownie wdzięczna. Na to, czy mój syn się ogarnie i zrobi porządek ze sobą, nie mam wpływu, chociaż me matczyne serce krwawi. Nie chcę myśleć, co by się stało, gdyby nie Hania – Piotr pewnie zamknąłby mnie w szpitalu psychiatrycznym albo w domu starców.

Czytaj także:
„Pragnąłem kobiety z bagażem doświadczeń, taką jak ja. Niestety dostałem kosza, więc może powinnam szukać młodszych”
„Nasze życie miało być sielanką. Wpuściłam męża w maliny, przez co klepiemy biedę i żywimy się owsianką”
„Zrobiłam test uczciwości mojemu narzeczonemu. Oblał go, bo liczył tylko na pieniądze ze spadku po moich rodzicach”

Redakcja poleca

REKLAMA