„Syn chce rozbić rodzinę, bo znudziło mi się tatusiowanie. Nie pozwolę, by moje wnuki żyły na 2 domy”

matka z synem fot. Getty Images, Maskot
„Siedział w pokoju naburmuszony jak małe dziecko, ale ja nie zamierzałam ustąpić. Musiałam mu przemówić do rozsądku. Nie miałam zamiaru doprowadzić do rozpadu rodziny. Jak oni to sobie wyobrażali? Że moje wnuki będą żyły raz w jednym, raz w drugim domu?”.
/ 19.01.2024 18:30
matka z synem fot. Getty Images, Maskot

Czułam się jedyną odpowiedzialną osobą w tej rodzinie. Dziwiłam się zachowaniu mojego syna, bo przecież nie tak go wychowałam. Teraz muszę zadbać o swoje wnuki.

To była taka piękna para

Bardzo się cieszyłam, gdy Tomek ożenił się z Jowitą. Tak pięknie ze sobą wyglądali… No, mój synek, muszę przyznać, nie był nigdy szczególnie atrakcyjny, wdał się w Julka, mojego męża, ale jego świeżo upieczona żona tak ślicznie przy nim wyglądała. Oboje mieli podobne zainteresowania, pracowali w marketingu i świetnie się dogadywali. Z początku nie sposób ich było przecież w ogóle ze sobą rozdzielić, tak się kochali!

– Zobaczysz, Julek, zobaczysz – powtarzałam mężowi, od kiedy tylko wróciliśmy do domu po weselu młodych. – To będzie takie cudowne, zgodne małżeństwo! Nigdy nie przypuszczałam, że nam się Tomeczek tak szybko ustatkuje!

Denerwowałam się, gdy mąż wzruszał tylko ramionami, mówiąc, że za bardzo się tym wszystkim ekscytuję. W tamtej chwili byłam przekonana, że nic nie rozumie. A ja przecież dostrzegałam, jak się doskonale sprawy układają!

Cieszyłam się, bo szybko były wnuki

Trzy miesiące po ślubie okazało się, że Jowita jest w pierwszej ciąży, a już półtora roku później zaszła w kolejną. Nie posiadałam się ze szczęścia, że tak szybko doczekaliśmy się wnuków.

– A widzisz, jak się postarali! – nie omieszkałam znów dogadać Julkowi. – A taki sceptyczny byłeś, tak marudziłeś, a tu już dwójka wnuków!

Swoją drogą, nie miałam pojęcia, czy on tych wnuków jakoś bardzo oczekiwał, bo nigdy jakoś nie palił się do dzieci. Mimo wszystko byłam przekonana, że z czasem polubi bycie dziadkiem i zaangażuje się bardziej w sprawy rodziny.

Pogratulowałam i Jowicie, i Tomkowi, że tak ładnie się sprawili. Chwaliłam ich też, że godzą obowiązki zawodowe z tymi, które spadły teraz na nich w domu. Zaproponowałam zresztą, że będę czasem zabierać dzieci do nas albo posiedzę z nimi u nich. Miałam teraz pracę wyłącznie na pół etatu, zdalnie, więc mogłam się dopasować. A oni wyraźnie odetchnęli z ulgą, więc byłam przekonana, że robię dobrze.

Kłócili się, ale nie zwracałam na to uwagi

Kiedy bywałam u Tomka i Jowity, bardzo często słyszałam kłótnie. Nie analizowałam ich za bardzo, ale przeważnie wszystko skupiało się na tym, że Tomek podobno w ogóle nie pomaga przy dzieciach, nie interesuje się nimi i zajmuje wyłącznie pracą.

– O ile ty w ogóle ten czas poza domem spędzasz w pracy! – wrzeszczała Jowita któregoś dnia. – Skąd ja mam wiedzieć, gdzie ty właściwie bywasz całymi dniami? No, w każdym razie na pewno nie ze swoimi dziećmi!

– Nie przesadzaj – głos Tomka był obojętny, może nawet trochę zmęczony. – Zresztą, moja mama się nimi zajmuje, więc o co ci chodzi?

Też do końca nie rozumiałam pretensji Jowity. No bo co jej właściwie zależało? Przecież normalne, że mężczyzna musiał pracować i przynosić do domu pieniądze. Nie wątpiłam, że Tomek kocha swoje dzieci, ale miał inne priorytety – zależało mu na zapewnieniu im życia na poziomie, a w tym celu musiał się skupić na pracy. To Jowita mogła chodzić do tego swojego biura trochę rzadziej albo w ogóle przejść na tryb zdalny.

Kiedy tylko wróciła z urlopu macierzyńskiego, zrobiła się strasznie roszczeniowa. „Pewnie nie może się odnaleźć po takiej przerwie na swoim zwyczajnym stanowisku i stąd ta wojowniczość” – tłumaczyłam sobie i nawet nie próbowałam się wtrącać. Zakładałam, że trochę się na siebie pozłoszczą i im przejdzie. Jak to w małżeństwie.

Mój syn do reszty oszalał

– Rozwodzimy się – oznajmił mi któregoś dnia Tomek przez telefon.

– Nie gadaj bzdur! – skarciłam go natychmiast. – Co to za głupie pomysły?

– Mówię poważnie, mamo – rzucił udręczonym głosem. – Jowita chce, żebym się wyprowadził, ja zresztą też uznałem, że tak będzie lepiej. Znalazłem już nawet takie fajne mieszkanie…

– Nie chcę tego słuchać! – przerwałam mu stanowczo. A jako że byłam akurat na zakupach w osiedlowym spożywczym, dodałam: – Zamiast pleść trzy po trzy, przyjedź do nas, to porozmawiamy. Jest sobota, wiem, że nie pracujesz, więc na pewno masz czas.

Coś tam jeszcze pomarudził, ale ostatecznie się zgodził. Ja zrobiłam szybko zakupy, starając się nie denerwować na zapas tym absurdalnym pomysłem mojego jedynego syna, a później pognałam do domu. I tam zastałam już Tomka. Siedział w pokoju naburmuszony jak małe dziecko, ale ja nie zamierzałam ustąpić. Musiałam mu przemówić do rozsądku, nawet jeśli mój mąż tego nie popierał. No tak, ta męska solidarność. A ja nie miałam zamiaru doprowadzić do rozpadu rodziny. Jak oni to sobie wyobrażali? Że moje wnuki będą żyły raz w jednym, raz w drugim domu?

– Żadnego rozwodu – zapowiedziałam groźnie. – Nie zrobisz tego swoim dzieciom. Moim wnukom!

Skrzywił się.

– Mamo, proszę cię – mruknął. – Wiesz, że to nie twoja decyzja

– Nie moja? – zapowietrzyłam się. – Nie moja?!

– Ano, nie twoja – wtrącił się Julek z tym swoim niezachwianym spokojem. – Tomek mówi, że się zupełnie z tą Jowitą nie dogaduje, a w ogóle to ojcostwo nie jest dla niego. Nie może się zmuszać, skoro tego nie chce.

– Będę płacił alimenty – dodał pośpiesznie nasz syn. – Wiem, że dzieci to odpowiedzialność, no ale… to Jowita się uparła, a ja…

– Nie wierzę – pokręciłam głową. – Jak możesz nie chcieć być ojcem? Ty… ty naprawdę ich nie kochasz!

Tomek zrobił bezradną minę.

– Nie wiem, czy kocham – przyznał. – Jestem tym zmęczony. I nie chcę być ojcem. Kompletnie się do tego nie nadaję, mamo.

– On się nie nadaje! – zaśmiałam się histerycznie. Zostawiłam ich w pokoju i poszłam do siebie, wykrzykując: – On się nie nadaje!

Myślałam, że Jowita będzie mądrzejsza

Trochę zajęło mi uspokojenie się po niezbyt udanej rozmowie z synem. W końcu przetłumaczyłam sobie jednak, że facet to facet i do takiego nie dotrzesz. Ale wiadomo – jakby go baba odpowiednio przycisnęła, to przestanie fikać i zajmie się tym, czym powinien, a z czasem wyrobi się też jako ojciec. Doszłam więc do wniosku, że muszę raczej pogadać o tym z Jowitą. Uważałam, że to ona jest tą bardziej rozsądną osobą w związku.
Zostawiłam więc męża i syna, nie mówiąc im, gdzie idę i pojechałam prosto do synowej.

– A pani tutaj? – zdziwiła się na mój widok. – Nie wiem, czy Tomek już z panią rozmawiał…

– Rozmawiał, rozmawiał – nie czekając na zaproszenie, wepchnęłam się do środka. – I mam nadzieję, że tak samo nie popierasz tego durnowatego pomysłu!

Uniosła brwi.

– Durnowatego? – powtórzyła z pewną rezerwą. – No wie pani, ja i Tomek… no, kompletnie się nie dogadujemy

– Och, moja droga, wiesz ile razy ja się z moim Julkiem nie dogadywałam? – machnęłam ręką z lekceważeniem. – To trzeba przemyśleć, przegadać…

– Ale my już prawie ze sobą nie gadamy, pani Felicjo – przerwała mi. – To nie ma sensu. Poważnie.

– Oj, bo ty za miękka jesteś – stwierdziłam z przekonaniem. – Co to w ogóle znaczy, że jemu się nie chce czy on się nie nadaje do bycia ojcem? Ustaw go do pionu, przyciśnij trochę, a zobaczysz, że…

– Ale ja go nie kocham! – prawie krzyknęła. Spojrzała mi głęboko w oczy, a potem westchnęła ciężko. – Przykro mi, pani Felicjo, ale ja naprawdę nie chcę o to małżeństwo walczyć – odchrząknęła. – A jeśli… jeśli chodzi o dzieci, to oczywiście, będzie je pani mogła odwiedzać i zabierać czasem do siebie. Tomek… no, liczę, że z czasem też dojrzeje do tego bycia ojcem.

Od mojej rozmowy z Jowitą minęły dwa tygodnie. Ona złożyła pozew o rozwód, ale ja nadal uważam, że to się da jeszcze uratować. Nie mam jeszcze pomysłu, co mogłabym zrobić i powiedzieć, żeby zaprzestali tej dziecinady, ale jestem pewna, że coś jeszcze wymyślę. Nawet wtedy, gdy Julek dalej będzie mi tak uparcie przeszkadzał, usiłując mnie przekonać, że nie mam racji i nie powinnam się wtrącać.

Bo nie dam przecież żyć wnukom w jakimś dziwnym modelu rodziny. Bez ojca… a może jeszcze lepiej – z jakimś nowym tatusiem, którego sobie Jowita wymyśli? Nawet nie chcę myśleć o czymś takim. W każdym razie poruszę niebo i ziemię, byle tylko oni dwoje znów się zeszli.

Czytaj także:
„Siostra była ostatnia do pomocy przy chorej mamie, ale jak przyszło do spadku, to pierwsza wyciąga łapska”
„Kiedy babcia odkryła, że dziadek ją zdradza, jego kochanka nagle zniknęła. Dopiero po latach poznałam rodzinną tajemnicę”
„Wolę być bogatą emerytką w domu opieki niż biedaczką, która wszystko oddała dzieciom. Nie dostaną mojej kasy w spadku”

Redakcja poleca

REKLAMA