„Stryj zerwał kontakt z rodziną na 70 lat. Nie potrafił nam wybaczyć, że zniszczyliśmy mu życie”

Oddał wszystko, żeby kupić wnuczce mieszkanie fot. Adobe Stock, deagreez
„Babcia nigdy sobie nie wybaczyła, że wysłała syna na taki los. Poruszyła niebo i ziemię, aż dowiedziała się, że go porwali. Nawet gdy po latach stryj wrócił, a ona, już schorowana, nie zabiegała o spotkanie z nim. Dowiedziała się, że nie chce nikogo widzieć, że ma do niej żal, że jej nie wybaczył. Uznała to za sprawiedliwą karę”.
/ 28.06.2023 08:30
Oddał wszystko, żeby kupić wnuczce mieszkanie fot. Adobe Stock, deagreez

Dopóki żył dziadek, mieliśmy nadzieję, że stryj Mikołaj się przełamie i przyjdzie do ojca, ale tak się nie stało.

– Skoro rodzony ojciec nie dał rady przyciągnąć syna do siebie, to już nikomu się to nie uda – mówiliśmy. – Gdyby babcia była na świecie, to może, może... ale bez niej, no cóż? Musiałby się zdarzyć prawdziwy cud!

Mój tata jest młodszy od stryja o osiem lat

Gdy wybuchła druga wojna światowa, był w pieluchach, więc prawie nic nie pamięta. Miał szczęście nie tylko z tego powodu, ale przede wszystkim dlatego, że mógł być przy mamie i cieszyć się względnym bezpieczeństwem, aż do wyzwolenia. Stryjowi się nie udało... Długie lata nie wiedzieliśmy dokładnie, co się wydarzyło w tym mroźnym styczniu 1944 roku. To znaczy dziadek wiedział, ale nie chciał o tym rozmawiać.

– Nie było mnie wtedy – mówił. – Siedziałem w stalagu, co mogłem robić?

Dziadkowie z synami mieszkali w niedużym majątku pod Białymstokiem. Kiedy na mocy postanowień paktu Ribbentrop-Mołotow 22 września 1939 roku wkroczyła armia sowiecka, rozpoczęły się wywózki na wschód i terror. Przerażona babcia, bojąc się o siebie i synów, zdecydowała, że zabierze, co się da, i przeniesie się do miasta, gdzie będzie bezpieczniej. W każdym razie tak się jej wydawało. Bardzo się myliła. Babcia strasznie się bała o siebie i synów. Głód dawał się we znaki, więc zapuszczała się do okolicznych wiosek, by zdobyć jedzenie. Pewnego razu wysłała tam stryja... Mój tata gorączkował, marudził, nie było nikogo, kto mógłby się nim zająć, a puste brzuchy aż kurczyły się z głodu. Stryj był wysoki, krzepki, dobrze zbudowany, wyglądał na starszego, więc babcia wierzyła w jego spryt i kazała mu jechać po żywność, do znajomego chłopa... Bronił się, mówił, że miał zły sen i że się boi, ale babcia była stanowcza i prawie go wypchnęła! Później wiele razy opowiadała, że jak jej tylko zniknął z oczu, od razu chciała za nim biec, by go zawrócić, ale właśnie tata się obudził z krzykiem i musiała go uspokajać. Do wieczora nie wypuszczała z ręki różańca.

Godziny mijały, a stryj nie wracał

Babcia stała całą noc z uchem przy drzwiach, choć wtedy nikt mądry nie ryzykował włóczenia się po ulicach w nocy. Stryj nie wrócił ani tego, ani następnego dnia. Oszalała z lęku babcia ubłagała sąsiadkę, by popilnowała tatę i wybrała się do tej wioski. Zastała dopalające się zgliszcza. Część ludzi wywieziono na Syberię. Co się stało z jej synem? Nikt nie umiał jej na to pytanie odpowiedzieć! Babcia zachorowała na serce i nerwy. Nigdy sobie nie wybaczyła, że wysłała syna na taki los. Poruszyła niebo i ziemię, aż dowiedziała się, że go porwali. Do końca życia miała wyrzuty sumienia. Nawet gdy po latach stryj wrócił, a ona, już schorowana, nie zabiegała o spotkanie z nim. Dowiedziała się, że nie chce nikogo widzieć, że ma do niej żal, że jej nie wybaczył. Uznała to za sprawiedliwą karę.

– Należy mi się – stwierdziła. – On ma rację. Po co mu taka matka?

Wtedy już był z nimi dziadek, ale i on niczego nie wskórał, chociaż wielokrotnie próbował dotrzeć do starszego syna. Usłyszał, że stryj uważa go za obcego, bo kiedy go najbardziej potrzebował, to nie mógł na niego liczyć. Nie pomagały argumenty, że dziadek też był w niewoli... Znienawidził babcię, dziadka, a mego tatę szczególnie, bo przez niego trafił do tego piekła. Podobno mówił, że gdyby nie ten dzieciak, on by nie musiał żyć na samym dnie. Stryj nikomu nie ufał. Nie dopuszczał do siebie ludzi, bo gdy ktoś się próbował zbliżyć, uruchamiała się jego pamięć wsteczna i wracał koszmar, jaki przeżył. Mój dziadek i ojciec wielokrotnie pytali lekarzy, jak dotrzeć do stryja? Jeden z profesorów tłumaczył im, że trzeba by było przeprowadzić zmianę pamięci wstecznej. Ale to jest długi i bardzo bolesny proces.

– On się instynktownie przed tym broni, nie chcąc mieć kontaktu z nikim, kto mu się kojarzy z tymi latami – mówił doktor. – Woli je zatrzasnąć i nie wydobywać na wierzch... Musiał przeżyć potworności, o jakich nie mamy pojęcia. Gdyby sam się zdecydował na leczenie, to co innego. Jeśli go do tego zmusicie, zyskacie być może kontakt z nim, ale za jaką cenę?

Dziadek i mój tata uznali, że to kara dla nich

Nie czuli się winni, ale kochali stryja i uznali, że on miał mniej szczęścia, i być może zapłacił jakąś cenę za nich. Postanowili otoczyć stryja dyskretną i wszechstronną opieką, czuwać nad nim z daleka i pomagać mu, ale dyskretnie – tak, żeby o tym nie wiedział. Stryj nie miał wykształcenia, mógł się podejmować tylko fizycznych prac. Dopóki pracował, dziadek był w kontakcie z tymi, którzy go zatrudniali. Oni płacili stryjowi połowę pensji, a dziadek dopłacał drugą. Dzięki temu stryj nie cierpiał niedostatku, zresztą miał niewielkie potrzeby... Większość pieniędzy wydawał na książki. Po śmierci dziadka obowiązek czuwania nad stryjem przejął mój tata. Całe lata wywiązywał się z tego bez zarzutu... Stryj był dodatkowo ubezpieczony na wypadek choroby lub innych zdarzeń losowych. Miał, o dziwo, całkiem dobre zdrowie, mimo lat spędzonych na Syberii. Ale do stomatologa, jak wszyscy, chodzić musiał. I wtedy jego anioł stróż, czyli mój tata, załatwiał to wszystko tak, żeby stryj miał potrzebne usługi niby w ramach ubezpieczenia, choć w istocie, dyskretnie i w tajemnicy, to jego brat za nie płacił.

To wszystko na pewno by się nie udawało, gdyby nie sąsiedzi stryja. Byli jedynymi ludźmi, jakich do siebie dopuszczał, nie wiedząc, że właśnie oni informują mojego ojca o każdym kroku jego starszego brata. Zgodzili się na to, bo rozumieli, że w ten sposób bardzo starszemu panu pomagają... Dzisiaj mój stryj jest już bardzo wiekowy. Nadal mieszka sam, choć po ostatnim ciężkim zapaleniu płuc, z jakiego się ledwo wykaraskał, pozwolił sobie założyć telefon stacjonarny. Dla nas to też ogromna wygoda, bo czasami udajemy pomyłkowe połączenia i czekamy, aż podniesie słuchawkę. W ten sposób dowiadujemy się, że nic mu się nie stało.

Stryj właściwie już nie wychodzi z domu

Zakupy załatwiają mu sąsiedzi, a my częściowo pokrywamy wszystkie koszty. Kondycję fizyczną ma stryj słabszą, za to jego umysł pracuje doskonale. Ostatnio nam to udowodnił... Mój tata jak zwykle zadzwonił, żeby sprawdzić, czy u stryja wszystko w porządku. Przeczekał parę sygnałów i kiedy usłyszał „halo”, już się miał rozłączyć, gdy stryj niespodziewanie się odezwał:

– No i czemu się czaisz? Myślisz, że nie wiem, że to ty? Jak się już do kogoś dzwoni, to wypadałoby się odezwać... Mam rację?

– Bałem się – wykrztusił tata – przez tyle lat nie chciałeś mnie znać, to się bałem...

– Myślałby kto, żeś naprawdę taki bojący! – tata włączył tryb głośno mówiący, więc wszystko słyszeliśmy. – Myślisz, że nie wiem, co ty wyprawiasz ze mną, od kiedy tu jestem?

– Co takiego wyprawiam?

Dobra, dobra... kupę forsy na mnie wydajesz... Dawno chciałem ci podziękować, ale nie było jakoś okazji. Pomogłeś mi tyle razy. Doceniam to!

Tata odwrócił się do okna i zaczął dziwnie pociągać nosem. A stryj mówił dalej:

– Pora, żebyśmy pogadali. Odwiedź mnie kiedyś...

– Zaraz przyjadę! – tata już nie krył wzruszenia i emocji.

– No, jak chcesz.

– A moja wizyta ci nie zaszkodzi?

– Nie. Wszystko już z siebie wyrzuciłem. Uspokoiłem się, dużo zrozumiałem na nowo. Od lat piszę pamiętniki z Syberii. To dla mnie lekarstwo. Przeczytasz, jak będziesz chciał. Wtedy może ty także więcej pojmiesz. To co, przyjedziesz?

– Za parę minut...

– Potem mnie zawieziesz na groby rodziców... Im też już wybaczyłem, ale już niedługo sam im o tym powiem. I twojego syna, a mojego bratanka, też chciałbym poznać. Podobno ma fajną rodzinę... Da się to wszystko jakoś zorganizować?

– Jasne. Bez najmniejszych problemów! – w głosie taty brzmiała radość.

– To dobrze. Więc czekam... bracie! 

Czytaj także:
„Miałam jedną zasadę: nigdy nikomu nie pożyczam pieniędzy. Złamałam ją raz. Straciłam kasę i przyjaciółkę”
„Mąż dawał mi 200 zł miesięcznie, a resztę pieniędzy wydawał na kochankę. Nie pracowałam, więc nie miałam głosu”
„Koleżanka zazdrościła mi pieniędzy i pozycji. Sama nie umiała zapracować na swój sukces, więc odebrała wszystko mnie”

Redakcja poleca

REKLAMA