Jako instruktor nauki jazdy wielokrotnie spotykałem na swojej drodze młode i ładne dziewczyny. Jednak przez te wszystkie lata nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby zdradzić żonę. Aż spotkałem Agnieszkę, która całkowicie zawróciła mi w głowie.
Nigdy wcześniej nawet nie pomyślałem, że może przytrafić mi się romans z kursantką. Co więcej — otwarcie krytykowałem kolegów, którzy korzystali z okazji i spędzali miłe chwile na tylnych siedzeniach „elki”. Mnie nie mieściło się w to w głowie. Zresztą kochałem żonę i nigdy bym jej nie skrzywdził.
Jednak los bywa przewrotny i pokazuje, że nigdy nie należy mówić słowa "nigdy". To właśnie ten los postawił na mojej drodze kobietę, która najpierw rozkochała mnie w sobie, a potem zaczęła mnie szantażować.
Poznałem ją na kursie
Właśnie wróciłem po chorobie i szef przydzielił mi nową grupę kursantów. Od początku umawialiśmy się, że będzie ona mniejsza niż zazwyczaj, gdyż planowałem wyjazd z żoną na dwutygodniowe wakacje. I faktycznie grupa była niewielka, ale za to bardzo ekscentryczna.
Trafili mi się przeróżni ludzi — od emerytki, poprzez nastolatka, aż po zawodowego kierowcę, który kilka miesięcy wcześniej stracił uprawnienia. A dodatkowo każdej z tych osób wydawało się, że wie wszystko najlepiej. „Będzie ciężko” — pomyślałem. Ale zupełnie się tym nie przejmowałem, bo przez tyle lat pracy miałem już kontakt z bardzo różnymi osobami robiącymi kurs na prawo jazdy.
Agnieszkę poznałem drugiego dnia pracy. Stała przy samochodzie i wyglądała na znudzoną. „No nie, kolejna gwiazdeczka, której wydaje się, że już wszystko potrafi” — pomyślałem rozdrażniony. A ponieważ to był bardzo ciężki dzień, to nie siliłem się na uprzejmości.
— Proszę wsiadać do auta. Przećwiczymy wszystkie czynności przygotowania do jazdy, a potem sprawdzimy pani umiejętności na placu — powiedziałem oschle.
Agnieszka tylko się uśmiechnęła i podeszła do drzwi kierowcy.
— Mam nadzieję, że wybrałam dobrze i okaże się pan dobrym instruktorem. Bo właśnie takiego potrzebuje — powiedziała i spojrzała na mnie.
I wtedy zrobiło mi się głupio. Przecież dziewczyna nie była winna temu, że wcześniejszy kursant wyprowadził mnie z równowagi, bo nie potrafił zrobić najprostszych czynności. Uśmiechnąłem się do niej.
— Ja też mam taką nadzieję — powiedziałem. — I przepraszam za moją oschłość — dodałem.
— Nic się nie stało. Doskonale rozumiem, że to ciężka praca. Ze mną też nie będzie łatwo — powiedziała i się zaśmiała. — To moje kolejne podejście do kursu i mam nadzieję, że tym razem się uda.
— Zrobię wszystko, aby tak się stało — zapewniłem ją.
A sobie obiecałem, że stanę na wysokości zadania i uczynię z niej dobrego kierowcę.
Miło nam się rozmawiało
Pierwsza lekcja minęła bardzo spokojnie. Pokazałem Agnieszce podstawowe rzeczy, ustaliliśmy wstępny grafik i umówiliśmy się na kolejne spotkanie. Już wtedy wiedziałem, że to nie będzie taka zwyczajna kursantka. Nie tylko bardzo mi się podobała, ale także świetnie nam się rozmawiało. No i wpatrywała się we mnie jak w cudotwórcę, który w końcu nauczy ją jeździć. Muszę przyznać, że połechtała moje męskie ego.
Kolejne lekcje przebiegały w bardzo miłej atmosferze. Dosyć szybko przeszliśmy na „ty”, a Agnieszka zaczęła mi trochę opowiadać o sobie.
Okazało się, że kilka miesięcy temu jej mama uległa ciężkiemu wypadkowi, a jej tata ich zostawił. W związku z tym Agnieszka musiała przejąć wszystkie obowiązki związane z opieką. I właśnie po to było potrzebne jej prawo jazdy.
— Ktoś musi wozić ją na badania i rehabilitację. Rozumiesz to, prawda? — zapytała mnie.
Oczywiście, że ją rozumiałem. I dodatkowo bardzo ją podziwiałem, że jest w stanie to wszystko ogarnąć.
— Oczywiście, że to rozumiem. I postaram się ze wszystkich sił, abyś zdobyła to prawo jazdy — zapewniłem ją.
— Jestem jednym z najcudowniejszych facetów, jakich poznałam w swoim życiu — powiedziała Agnieszka.
Uśmiechnęła się do mnie tym swoim cudownym uśmiechem. A ja poczułem ciarki na plecach. W tamtym momencie chciałem ją przytulić i pocałować. „Opanuj się chłopie” — przywołałem siebie do porządku. Miałem żonę i byłem z nią szczęśliwy. No i nie zamierzałem komplikować sobie życia. Do czasu.
Całkiem straciłem głowę
Agnieszka była bardzo pojętną uczennicą. Tak naprawdę nie rozumiałem, dlaczego wcześniej miała takie problemy z ukończeniem kursu.
— To wszystko twoja zasługa — odpowiedziała moja kursantka, gdy podzieliłem się z nią swoimi przemyśleniami. — Jesteś cierpliwy, wyrozumiały i przede wszystkim bardzo spokojny.
— Nie przesadzaj. To ty jesteś bardzo zdolna, więc moja praca jest dużo łatwiejsza — próbowałem pomniejszyć swoje zasługi. Ale w głębi duszy zrobiło mi się bardzo miło.
— W dodatku jesteś niesamowicie przystojny i męski — dodała po chwili.
Poczułem się tak, jakbym dostał obuchem w głowę. „Czyżby mnie podrywała?” — pomyślałem. I głupio się przyznać, ale właśnie taką miałem nadzieję. Byłem idiotą, ale wtedy jeszcze o tym nie wiedziałem.
Przez kilka chwil nie mogłem złapać tchu. W końcu jakoś się pozbierałem.
— A ty jestem piękną kobietą — powiedziałem niepewnie, niczym jakiś małolat.
Agnieszka uśmiechnęła się tajemniczo.
— Dasz się zaprosić na kawę? — zaproponowała po chwili.
Wiedziałem, że nie jest to dobry pomysł, ale w tamtej chwili nie byłem w stanie odmówić. Zgodziłem się. I na kawie się nie skończyło. Sam nie wiem kiedy, ale wylądowaliśmy u Agnieszki w domu. Niemal natychmiast trafiliśmy do sypialni.
To było silniejsze ode mnie. I chociaż wiedziałem, że nie powinienem tego robić, to nie mogłem się powstrzymać. Oczywiście było wspaniale. Agnieszka okazała się nie tylko piękna, ale też bardzo namiętna. Ta noc była niezapomniana.
Tylko o to jej chodziło?
Nasz romans trwał do końca kursu Agnieszki. Najpierw wyjeżdżaliśmy na miasto, aby ćwiczyć kolejne manewry drogowe, a potem zazwyczaj jechaliśmy do niej i ćwiczyliśmy manewry sypialniane. Każdego dnia mówiłem sobie, że muszę przestać, że nie postępuję w porządku i że kocham żonę. Jednak tylko na tym się kończyło.
Gdy tylko spoglądałem na Agnieszkę, to moje wszystkie obietnice dawane samemu sobie nic już nie znaczyły. Zatapiałem się w jej ciele i całkowicie pozbywałem się wyrzutów sumienia. I nawet nie zauważyłem, że Agnieszka sprytnie to wykorzystuje.
— Czy myślisz, że mógłbyś dać mi kilka dodatkowych godzin lekcji przed samym egzaminem? — zapytała na kilkanaście dni przed tym wydarzeniem.
Trochę się zawahałem, bo paliwo w samochodach służbowych było skrzętnie rozliczane. Ale to nie była żadna przeszkoda.
— Pewnie, że tak. Przecież wiesz, że zrobię wszystko, abyś zdała — odpowiedziałem.
„Najwyżej zatankuję za swoje” — dodałem w myślach. Jednak nie było to konieczne. Na jednej z ostatnich lekcji Agnieszka zaczęła temat egzaminu.
— Nic się nie martw, na pewno zdasz — odpowiedziałem szybko, aby rozwiać jej wątpliwości.
Tak naprawdę chciałem już zakończyć jazdę i jak najszybciej pojechać z nią do jej mieszkania. Tego dnia prezentowała się obłędnie, a ja wręcz pożerałem ją wzrokiem.
— Tak myślisz? — zapytała.
— Oczywiście, że tak. Przecież sam cię uczyłem — odpowiedziałem ze śmiechem. A w myślach już ją rozbierałem.
— Bo pomyślałam sobie, że mógłbyś mi pomóc jeszcze bardziej — powiedziała po chwili.
Spojrzała na mnie tymi swoimi wielkimi oczami, dla których traciłem głowę.
— Powiedz tylko jak — powiedziałem bez zastanowienia.
Agnieszka chwilę milczała, a potem rzuciła propozycję, która otworzyła mi oczy.
— Znasz egzaminatorów z ośrodka — zaczęła.
Zapaliła mi się czerwona lampa. „Czyżby chodziło jej tylko o zdanie egzaminu państwowego?” — pomyślałem ze zgrozą. I zaraz odrzuciłem tę myśl. Przecież Agnieszka nie mogłaby wpaść na taki pomysł. Ktoś inny być może tak, ale na pewno nie ona.
— Doskonale wiesz, że muszę zdać ten egzamin. I to jak najszybciej, bo moja mama nie może czekać — kontynuowała moja kochanka.
Słuchałem i nie wierzyłem w to, co ona mówi.
— Ale ja nic nie mogę zrobić — zdołałem w końcu wydusić z siebie kilka słów.
— Ależ oczywiście, że możesz — powiedziała Agnieszka z uśmiechem. — Będę zdawać egzamin na samochodzie szkoły jazdy. Nie będzie kamery, więc nic się nie zarejestruje. Wystarczy szepnąć kilka słów egzaminatorowi, aby wszystko mi zaliczył. To takie proste, prawda? — zapytała niewinnie.
Ładnie to sobie wymyśliła. Bo nie miałem już wątpliwości, że zrobiła to wszystko z premedytacją,
— Ale ja nie mam takich możliwości, żeby ustawić egzamin — powtórzyłem jeszcze raz swoje wcześniejsze słowa.
Spojrzałem na Agnieszkę. Przestała się uśmiechać, a ja czułem, że zwiastuje to kłopoty. Moje kłopoty.
— Będziesz musiał coś wymyślić — usłyszałem zdecydowany głos mojej kochanki. — Jeżeli tego nie zrobisz, to wszyscy dowiedzą się o naszym romansie. A jak zareagują na informacje, że masz romans z kursantką? — zapytała na koniec.
Nie musiała kończyć swojej groźby. Jeżeli to wyszłoby na jaw, to nie tylko straciłbym pracę, ale także najprawdopodobniej uprawnienia instruktora. Nie mówiąc już o tym, że moje małżeństwo byłoby skończone. Znalazłem się w potrzasku.
— Więc jak będzie? — na ustach Agnieszki ponownie zawitał uśmiech.
Nic nie odpowiedziałem. Wysadziłem ją przy domu i czym prędzej odjechałem. Byłem załamany. Przez głupie pożądanie do młodszej kochanki najprawdopodobniej zniszczyłem sobie życie.
Szantaż mógł zrujnować moje życie
Agnieszka co kilka dni wysyłała mi sms — a o naszej „umowie”. Aż w końcu przyszedł czas jej egzaminu. Pojechałem do ośrodka i przekonałem się, że jej egzamin będzie prowadził jeden z moich bliskich znajomych.
— Co ty tu robisz? — zapytał, gdy do niego podszedłem.
Zawahałem się.
— Przyjechałem popatrzeć, jak radzi sobie moja kursantka — odpowiedziałem po dłuższej chwili.
Uścisnęliśmy sobie ręce i każdy poszedł w swoją stroną. Nie odważyłem się porozmawiać z nim o egzaminie Agnieszki.
Potem okazało się, że zdała egzamin za pierwszym podejściem. Wieczorem dostałem wiadomość: „Wiedziałam, że to zrobisz. Dziękuję”. A przecież nie zrobiłem nic. Na szczęście nie musiałem. Odetchnąłem z ulgą. Jednak niesmak pozostał.
Złożyłem podanie o długi urlop i wyjechałem z żoną na wakacje. Nic jej nie powiedziałem i nie zamierzam tego zrobić. Dostałem nauczkę, z której wyciągnąłem wnioski. Już nigdy nie dam się wciągnąć w coś takiego. Najchętniej uczyłbym samych facetów, ale wiem, że jest to nierealne.
Czytaj także:
„Chciałem połechtać swoje ego i zdradziłem żonę. To miał być jeden skok w bok, ale kochanka nie dała o sobie zapomnieć”
„Chciałem zdradzić żonę z gorącą dwudziestką i prawie skończyłem na cmentarzu. Miałem ją zadowolić, a wyszedłem na durnia”
„Ona nie rozumie, że szantaż to nie miłość, a groźby to nie przejaw troski. Ale nie odejdzie, bo boi się nudy”