„Straciłem rozum dla młodego ciała kursantki. Romans skończył się szantażem, przez który mogłem wszystko stracić”

zamyślony mężczyzna fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS
„Jeżeli to wyszłoby na jaw, to nie tylko straciłbym pracę, ale także najprawdopodobniej uprawnienia instruktora. Nie mówiąc już o tym, że moje małżeństwo byłoby skończone. Znalazłem się w potrzasku. Zastanawiałem się, jak mogłem być tak ślepy”.
/ 27.07.2023 07:45
zamyślony mężczyzna fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS

Jako instruktor nauki jazdy wielokrotnie spotykałem na swojej drodze młode i ładne dziewczyny. Jednak przez te wszystkie lata nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby zdradzić żonę. Aż spotkałem Agnieszkę, która całkowicie zawróciła mi w głowie.

Nigdy wcześniej nawet nie pomyślałem, że może przytrafić mi się romans z kursantką. Co więcej — otwarcie krytykowałem kolegów, którzy korzystali z okazji i spędzali miłe chwile na tylnych siedzeniach „elki”. Mnie nie mieściło się w to w głowie. Zresztą kochałem żonę i nigdy bym jej nie skrzywdził.

Jednak los bywa przewrotny i pokazuje, że nigdy nie należy mówić słowa "nigdy". To właśnie ten los postawił na mojej drodze kobietę, która najpierw rozkochała mnie w sobie, a potem zaczęła mnie szantażować.

Poznałem ją na kursie

Właśnie wróciłem po chorobie i szef przydzielił mi nową grupę kursantów. Od początku umawialiśmy się, że będzie ona mniejsza niż zazwyczaj, gdyż planowałem wyjazd z żoną na dwutygodniowe wakacje. I faktycznie grupa była niewielka, ale za to bardzo ekscentryczna.

Trafili mi się przeróżni ludzi — od emerytki, poprzez nastolatka, aż po zawodowego kierowcę, który kilka miesięcy wcześniej stracił uprawnienia. A dodatkowo każdej z tych osób wydawało się, że wie wszystko najlepiej. „Będzie ciężko” — pomyślałem. Ale zupełnie się tym nie przejmowałem, bo przez tyle lat pracy miałem już kontakt z bardzo różnymi osobami robiącymi kurs na prawo jazdy.

Agnieszkę poznałem drugiego dnia pracy. Stała przy samochodzie i wyglądała na znudzoną. „No nie, kolejna gwiazdeczka, której wydaje się, że już wszystko potrafi” — pomyślałem rozdrażniony. A ponieważ to był bardzo ciężki dzień, to nie siliłem się na uprzejmości.

— Proszę wsiadać do auta. Przećwiczymy wszystkie czynności przygotowania do jazdy, a potem sprawdzimy pani umiejętności na placu — powiedziałem oschle.

Agnieszka tylko się uśmiechnęła i podeszła do drzwi kierowcy.

— Mam nadzieję, że wybrałam dobrze i okaże się pan dobrym instruktorem. Bo właśnie takiego potrzebuje — powiedziała i spojrzała na mnie.

I wtedy zrobiło mi się głupio. Przecież dziewczyna nie była winna temu, że wcześniejszy kursant wyprowadził mnie z równowagi, bo nie potrafił zrobić najprostszych czynności. Uśmiechnąłem się do niej.

— Ja też mam taką nadzieję — powiedziałem. — I przepraszam za moją oschłość — dodałem.

— Nic się nie stało. Doskonale rozumiem, że to ciężka praca. Ze mną też nie będzie łatwo — powiedziała i się zaśmiała. — To moje kolejne podejście do kursu i mam nadzieję, że tym razem się uda.

— Zrobię wszystko, aby tak się stało — zapewniłem ją.

A sobie obiecałem, że stanę na wysokości zadania i uczynię z niej dobrego kierowcę.

Miło nam się rozmawiało

Pierwsza lekcja minęła bardzo spokojnie. Pokazałem Agnieszce podstawowe rzeczy, ustaliliśmy wstępny grafik i umówiliśmy się na kolejne spotkanie. Już wtedy wiedziałem, że to nie będzie taka zwyczajna kursantka. Nie tylko bardzo mi się podobała, ale także świetnie nam się rozmawiało. No i wpatrywała się we mnie jak w cudotwórcę, który w końcu nauczy ją jeździć. Muszę przyznać, że połechtała moje męskie ego.

Kolejne lekcje przebiegały w bardzo miłej atmosferze. Dosyć szybko przeszliśmy na „ty”, a Agnieszka zaczęła mi trochę opowiadać o sobie.

Okazało się, że kilka miesięcy temu jej mama uległa ciężkiemu wypadkowi, a jej tata ich zostawił. W związku z tym Agnieszka musiała przejąć wszystkie obowiązki związane z opieką. I właśnie po to było potrzebne jej prawo jazdy.

— Ktoś musi wozić ją na badania i rehabilitację. Rozumiesz to, prawda? — zapytała mnie.

Oczywiście, że ją rozumiałem. I dodatkowo bardzo ją podziwiałem, że jest w stanie to wszystko ogarnąć.

— Oczywiście, że to rozumiem. I postaram się ze wszystkich sił, abyś zdobyła to prawo jazdy — zapewniłem ją.

— Jestem jednym z najcudowniejszych facetów, jakich poznałam w swoim życiu — powiedziała Agnieszka.

Uśmiechnęła się do mnie tym swoim cudownym uśmiechem. A ja poczułem ciarki na plecach. W tamtym momencie chciałem ją przytulić i pocałować. „Opanuj się chłopie” — przywołałem siebie do porządku. Miałem żonę i byłem z nią szczęśliwy. No i nie zamierzałem komplikować sobie życia. Do czasu.

Całkiem straciłem głowę

Agnieszka była bardzo pojętną uczennicą. Tak naprawdę nie rozumiałem, dlaczego wcześniej miała takie problemy z ukończeniem kursu.

— To wszystko twoja zasługa — odpowiedziała moja kursantka, gdy podzieliłem się z nią swoimi przemyśleniami. — Jesteś cierpliwy, wyrozumiały i przede wszystkim bardzo spokojny.

— Nie przesadzaj. To ty jesteś bardzo zdolna, więc moja praca jest dużo łatwiejsza — próbowałem pomniejszyć swoje zasługi. Ale w głębi duszy zrobiło mi się bardzo miło.

— W dodatku jesteś niesamowicie przystojny i męski — dodała po chwili.

Poczułem się tak, jakbym dostał obuchem w głowę. „Czyżby mnie podrywała?” — pomyślałem. I głupio się przyznać, ale właśnie taką miałem nadzieję. Byłem idiotą, ale wtedy jeszcze o tym nie wiedziałem.

Przez kilka chwil nie mogłem złapać tchu. W końcu jakoś się pozbierałem.

— A ty jestem piękną kobietą — powiedziałem niepewnie, niczym jakiś małolat.

Agnieszka uśmiechnęła się tajemniczo.

— Dasz się zaprosić na kawę? — zaproponowała po chwili.

Wiedziałem, że nie jest to dobry pomysł, ale w tamtej chwili nie byłem w stanie odmówić. Zgodziłem się. I na kawie się nie skończyło. Sam nie wiem kiedy, ale wylądowaliśmy u Agnieszki w domu. Niemal natychmiast trafiliśmy do sypialni.

To było silniejsze ode mnie. I chociaż wiedziałem, że nie powinienem tego robić, to nie mogłem się powstrzymać. Oczywiście było wspaniale. Agnieszka okazała się nie tylko piękna, ale też bardzo namiętna. Ta noc była niezapomniana.

Tylko o to jej chodziło?

Nasz romans trwał do końca kursu Agnieszki. Najpierw wyjeżdżaliśmy na miasto, aby ćwiczyć kolejne manewry drogowe, a potem zazwyczaj jechaliśmy do niej i ćwiczyliśmy manewry sypialniane. Każdego dnia mówiłem sobie, że muszę przestać, że nie postępuję w porządku i że kocham żonę. Jednak tylko na tym się kończyło.

Gdy tylko spoglądałem na Agnieszkę, to moje wszystkie obietnice dawane samemu sobie nic już nie znaczyły. Zatapiałem się w jej ciele i całkowicie pozbywałem się wyrzutów sumienia. I nawet nie zauważyłem, że Agnieszka sprytnie to wykorzystuje.

— Czy myślisz, że mógłbyś dać mi kilka dodatkowych godzin lekcji przed samym egzaminem? — zapytała na kilkanaście dni przed tym wydarzeniem.

Trochę się zawahałem, bo paliwo w samochodach służbowych było skrzętnie rozliczane. Ale to nie była żadna przeszkoda.

— Pewnie, że tak. Przecież wiesz, że zrobię wszystko, abyś zdała — odpowiedziałem.

„Najwyżej zatankuję za swoje” — dodałem w myślach. Jednak nie było to konieczne. Na jednej z ostatnich lekcji Agnieszka zaczęła temat egzaminu.

— Nic się nie martw, na pewno zdasz — odpowiedziałem szybko, aby rozwiać jej wątpliwości.

Tak naprawdę chciałem już zakończyć jazdę i jak najszybciej pojechać z nią do jej mieszkania. Tego dnia prezentowała się obłędnie, a ja wręcz pożerałem ją wzrokiem.

— Tak myślisz? — zapytała.

— Oczywiście, że tak. Przecież sam cię uczyłem — odpowiedziałem ze śmiechem. A w myślach już ją rozbierałem.

— Bo pomyślałam sobie, że mógłbyś mi pomóc jeszcze bardziej — powiedziała po chwili.

Spojrzała na mnie tymi swoimi wielkimi oczami, dla których traciłem głowę.

— Powiedz tylko jak — powiedziałem bez zastanowienia.

Agnieszka chwilę milczała, a potem rzuciła propozycję, która otworzyła mi oczy.

— Znasz egzaminatorów z ośrodka — zaczęła.

Zapaliła mi się czerwona lampa. „Czyżby chodziło jej tylko o zdanie egzaminu państwowego?” — pomyślałem ze zgrozą. I zaraz odrzuciłem tę myśl. Przecież Agnieszka nie mogłaby wpaść na taki pomysł. Ktoś inny być może tak, ale na pewno nie ona.

— Doskonale wiesz, że muszę zdać ten egzamin. I to jak najszybciej, bo moja mama nie może czekać — kontynuowała moja kochanka.

Słuchałem i nie wierzyłem w to, co ona mówi.

— Ale ja nic nie mogę zrobić — zdołałem w końcu wydusić z siebie kilka słów.

— Ależ oczywiście, że możesz — powiedziała Agnieszka z uśmiechem. — Będę zdawać egzamin na samochodzie szkoły jazdy. Nie będzie kamery, więc nic się nie zarejestruje. Wystarczy szepnąć kilka słów egzaminatorowi, aby wszystko mi zaliczył. To takie proste, prawda? — zapytała niewinnie.

Ładnie to sobie wymyśliła. Bo nie miałem już wątpliwości, że zrobiła to wszystko z premedytacją,

— Ale ja nie mam takich możliwości, żeby ustawić egzamin — powtórzyłem jeszcze raz swoje wcześniejsze słowa.

Spojrzałem na Agnieszkę. Przestała się uśmiechać, a ja czułem, że zwiastuje to kłopoty. Moje kłopoty.

Będziesz musiał coś wymyślić — usłyszałem zdecydowany głos mojej kochanki. — Jeżeli tego nie zrobisz, to wszyscy dowiedzą się o naszym romansie. A jak zareagują na informacje, że masz romans z kursantką? — zapytała na koniec.

Nie musiała kończyć swojej groźby. Jeżeli to wyszłoby na jaw, to nie tylko straciłbym pracę, ale także najprawdopodobniej uprawnienia instruktora. Nie mówiąc już o tym, że moje małżeństwo byłoby skończone. Znalazłem się w potrzasku.

— Więc jak będzie? — na ustach Agnieszki ponownie zawitał uśmiech.

Nic nie odpowiedziałem. Wysadziłem ją przy domu i czym prędzej odjechałem. Byłem załamany. Przez głupie pożądanie do młodszej kochanki najprawdopodobniej zniszczyłem sobie życie.

Szantaż mógł zrujnować moje życie

Agnieszka co kilka dni wysyłała mi sms — a o naszej „umowie”. Aż w końcu przyszedł czas jej egzaminu. Pojechałem do ośrodka i przekonałem się, że jej egzamin będzie prowadził jeden z moich bliskich znajomych.

— Co ty tu robisz? — zapytał, gdy do niego podszedłem.

Zawahałem się.

— Przyjechałem popatrzeć, jak radzi sobie moja kursantka — odpowiedziałem po dłuższej chwili.

Uścisnęliśmy sobie ręce i każdy poszedł w swoją stroną. Nie odważyłem się porozmawiać z nim o egzaminie Agnieszki.

Potem okazało się, że zdała egzamin za pierwszym podejściem. Wieczorem dostałem wiadomość: „Wiedziałam, że to zrobisz. Dziękuję”. A przecież nie zrobiłem nic. Na szczęście nie musiałem. Odetchnąłem z ulgą. Jednak niesmak pozostał.

Złożyłem podanie o długi urlop i wyjechałem z żoną na wakacje. Nic jej nie powiedziałem i nie zamierzam tego zrobić. Dostałem nauczkę, z której wyciągnąłem wnioski. Już nigdy nie dam się wciągnąć w coś takiego. Najchętniej uczyłbym samych facetów, ale wiem, że jest to nierealne.

Czytaj także:
„Chciałem połechtać swoje ego i zdradziłem żonę. To miał być jeden skok w bok, ale kochanka nie dała o sobie zapomnieć”
„Chciałem zdradzić żonę z gorącą dwudziestką i prawie skończyłem na cmentarzu. Miałem ją zadowolić, a wyszedłem na durnia”
„Ona nie rozumie, że szantaż to nie miłość, a groźby to nie przejaw troski. Ale nie odejdzie, bo boi się nudy”

Redakcja poleca

REKLAMA