„Straciłam pracę i długo nie mogłam znaleźć nowej. Już myślałam, że zostanę bezrobotna, ale pomógł mi zbieg okoliczności”

kobieta, która nie może znaleźć pracy fot. Adobe Stock, ty
„Po pół roku nadal byłam bez pracy. Na kilkadziesiąt CV, które wysłałam, dostałam sześć odpowiedzi odmownych, reszta firm nawet się nie odezwała. Zaczynałam wpadać w rozpacz. Byłam rozdrażniona, z dnia na dzień traciłam nadzieję na znalezienie czegokolwiek”.
/ 20.03.2022 07:35
kobieta, która nie może znaleźć pracy fot. Adobe Stock, ty

Trzymałam w ręce wypowiedzenie i miałam pustkę w głowie. Mimo że nienawidziłam tego biura z całego serca, to nie był dobry moment na stratę pracy. Zresztą, czy taki moment w ogóle istnieje?

– Nie martw się, szybko coś znajdziesz, masz doświadczenie, odchowane dziecko, jesteś dyspozycyjna – pocieszała mnie koleżanka z biura, Aśka, z którą siedziałam w pokoju.

– Mam nadzieję – zbyłam ją, bo w tej chwili najmniej potrzebowałam współczucia, a już na pewno nie od niej.

Miałam wyjątkowego pecha, że dzieliłam z nią pokój. Całe biuro trzymało ją na dystans, bo ta miła młoda osóbka po trupach dążyła do celu, tratując po drodze tych, którzy stali jej na drodze. Kręciła, kłamała, a jak trzeba, to i donosiła. A najgorsze było to, że fantastycznie markowała pracę, non stop wzdychając i narzekając na nadmiar obowiązków.

Prawda natomiast była taka, że Aśka była najgorzej zorganizowaną osobą, jaką kiedykolwiek znałam! Cóż z tego, skoro na jej sztuczki nabierali się przełożeni i traktowali ją jak świętą krowę, co doprowadzało do szału innych pracowników.

Trudno było żyć z jednej pensji

Wracałam do domu i układałam w głowie plan. Mam trzy miesiące wypowiedzenia, podczas których nie muszę świadczyć pracy. „Dobre i to – pomyślałam. – Będę miała czas na szukanie nowej”.

– Trudno, przecież to nie twoja wina, zaciśniemy pasa, dopóki nie znajdziesz nowej roboty, jakoś sobie poradzimy – pocieszał mnie mąż. – A może wyjdzie ci to na dobre, może znajdziesz coś fajniejszego, męczyłaś się w tej firmie, byłaś sfrustrowana. Pomyśl tylko, w nowej pracy nie będzie Aśki!

Marek oczywiście doskonale znał Aśkę z moich opowieści.

– No tak, brak Aśki to niewątpliwie będzie jeden z dużych plusów nowej pracy – uśmiechnęłam się pierwszy raz tego dnia.

Po pół roku nadal byłam bez pracy. Na kilkadziesiąt CV, które wysłałam, dostałam sześć odpowiedzi odmownych, reszta firm nawet się nie odezwała. Zaczynałam wpadać w rozpacz. Byłam rozdrażniona, ciężko nam było żyć z jednej pensji, a ja z dnia na dzień traciłam nadzieję na znalezienie czegokolwiek. Docierało do mnie, że jest naprawdę źle na rynku pracy i czasy, kiedy można było w miarę szybko znaleźć zatrudnienie, zdecydowanie minęły. „Czy już zawsze zostanę bezrobotna?” – zmartwiałam się, snując ponure wizje swojej przyszłości.

A jednak znalazłam pracę. A raczej praca znalazła mnie. To był zwykły zbieg okoliczności i może jeszcze odrobine szczęścia.

Trwały wakacje. W przeddzień wyjazdu mojej córki nad morze postanowiłyśmy wybrać się na lody do naszej ulubionej cukierni. Cudowni dziadkowie, wiedząc, jaką mamy sytuację finansową, i że w związku z tym nigdzie nie wyjeżdżamy, zaproponowali, że zabiorą wnuczkę na wakacje do Jastarni. Byliśmy im z Markiem bardzo wdzięczni.

– Poproszę o piękną kartkę z widoczkiem – upominałam Kingę. – No i nie zamęcz dziadków – śmiałam się.

– A ty się nie martw, mamuś – córcia przechyliła głowę. – Mam takie przeczucie, że po moim powrocie będziesz miała dla mnie dobrą nowinę.

– Oby… – zaczęłam i w tym momencie ktoś dotknął mojego ramienia.

Nie widziałam jej od lat

– Magda? – usłyszałam znajomy głos.

– Teresa! – krzyknęłam. – Co ty tu robisz? Wróciłaś?

Przede mną stała moja ukochana przyjaciółka ze studiów, która przez ostatnie cztery lata mieszkała w Paryżu. Nie widziałyśmy się od tamtego czasu. Raz czy dwa wysłała tylko esemesa.

– Tak, trzy miesiące temu – ściskała mnie z całych sił. – Przepraszam, że nie dzwoniłam, ale mam tyle spraw do załatwienia po powrocie, że brakuje mi doby… Kinia, jesteś już wyższa ode mnie – śmiała się Teresa, całując moją córkę.

Tego popołudnia dowiedziałam się, że Teresa otwiera małe francuskie bistro, w którym będzie się unosił zapach pieczonych bagietek i świeżo zmielonej kawy, a z głośników sączyć się będzie głos Edit Piaf… I że pilnie potrzebuje doświadczonej księgowej, czyli mnie.

To był niesamowity zbieg okoliczności. Oczywiście od razu przyjęłam jej propozycję i przez kolejne kilka lat naprawdę dobrze nam się razem pracowało. Właśnie z takich chwil składa się życie. Najpierw długo nic się nie dzieje, a potem niespodziewania pojawia się jakaś szansa. Grunt to ją wykorzystać.

Czytaj także:
„Ojciec ma dla mnie plan: harówka na wsi od rana do nocy i zero rozrywek. Choćby mnie wydziedziczył, ucieknę do miasta”
„Przespałam się z 24-latkiem, żeby uciszyć myśli o starości. Zaliczyliśmy wpadkę i dorwała mnie brutalna rzeczywistość”
„Chora ambicja Agnieszki zniszczyła nasz związek. Sprzedała się za drogie ciuchy, a mnie wymieniła na droższy model”

Redakcja poleca

REKLAMA