„Sponsorowałam kuzynkę, bo miałam wyrzuty sumienia, że żyje w biedzie. Czas pokazał, że to wygodna naciągaczka”

Oszukana kobieta fot. Adobe Stock, dragonstock
„>>Daj dziecku palec, a weźmie rękę<< – głosi stare powiedzenie. I tak sprawa się miała z moją kuzynką, ale powiedziałam dość. Od tamtej pory Kamila się do mnie nie odzywa. Od mamy wiem, że chodzi po wsi i opowiada wszystkim, jak jestem skąpa i okropna”.
/ 19.04.2022 05:32
Oszukana kobieta fot. Adobe Stock, dragonstock

Wychowałam się na wsi. Byłam jedynaczką, bo mama nie mogła mieć więcej dzieci, ale nigdy nie czułam się samotna. Dwa domy dalej mieszkała siostra taty z mężem, dwoma synami i córką. Z chłopcami niespecjalnie się dogadywałam. Co innego z Kamilą.

Była nie tylko moją kuzynką, ale i najlepszą przyjaciółką. I choć po maturze wyjechałam do Warszawy na studia i tam już zostałam, nie zapomniałam o niej. Często do niej dzwoniłam a gdy wpadałam do rodziców, odwiedzałam także ją.

Trzeba przyznać, powiodło mi się życiu

Znalazłam świetną pracę, wyszłam za mąż za obrotnego mężczyznę. Piotrek już na studiach założył swój biznes. Szło mu tak dobrze, że po ślubie zamieszkaliśmy we własnej, a nie kupionej na kredyt, kawalerce.

Z czasem zamieniliśmy ją na apartament w centrum. Oboje ciężko pracowaliśmy, ale za to z roku na rok powodziło nam się coraz lepiej. Stać nas było na zagraniczne wakacje, dobre samochody, ciuchy, rozrywki…

Kamila nie miała tyle szczęścia. Zakochała się w Maćku, chłopaku z sąsiedniej wsi. Zwodził ją, obiecywał ślub, lecz gdy zaszła w ciążę, czmychnął. Zamieszkała z synkiem u rodziców. Wujek i ciocia starali się jej pomagać, ale cóż oni mogli.

Oddali ziemię synom i utrzymywali się z niewielkich rent. Kamila żyła więc głównie z zasiłków z opieki społecznej i z trudem wiązała koniec z końcem. Zdawałam sobie sprawę z tego, że kuzynka mi zazdrości.

Nie powiedziała mi tego wprost, ale nieraz widziałam, jak wzdycha, patrząc na moje ciuchy czy samochód. Nie czułam się z tym dobrze. Przez lata pomagałam jej więc, jak mogłam. Kupowałam potrzebne rzeczy, dawałam pieniądze. Wystarczyło, że napomknęła, że czegoś potrzebuje, a już biegłam do sklepu. Nie oczekiwałam podziękowań. Cieszyłam się, że mogę pomóc.

Żądania Kamili były coraz większe

Piotr początkowo nie miał nic przeciwko temu, że wspieram Kamilę. Ba, sam czasem kupował Stasiowi jakiś prezent. Ale po pewnym czasie zauważyłam, że jest coraz bardziej zniecierpliwiony jej żądaniami. Krzywił się, burczał pod nosem o żerowaniu na moim dobrym sercu.

Nie dziwiłam się, bo kuzynka domagała się coraz więcej i coraz droższych rzeczy. Rower dla Stasia, nowy telewizor, laptop… Lista potrzeb zdawała się nie mieć końca. Mnie też zaczęło to już denerwować, ale nie potrafiłam jej odmówić. Ciągle miałam wyrzuty sumienia, że ja sobie w życiu radzę, a ona nie. I pewnie pomagałabym jej do dziś, gdyby nie tamto wydarzenie.

Wszystko zaczęło się miesiąc temu. Pojechałam do rodziców w odwiedziny. Oczywiście spotkałam się z Kamilą. W pewnym momencie napomknęła, że przydałby się jej jakiś samochód. Bo Stasio zrobił się bardzo chorowity i musi go często wozić do miasteczka do lekarza. Gdy po powrocie do domu opowiedziałam o tym Piotrkowi, wpadł w szał.

– No, nie, to już bezczelność. Dziś samochód, a jutro co, może samolot? – krzyknął zdenerwowany.

– Nie przesadzaj, przecież nie kupię jej nowego auta, tylko używane, za sześć, siedem tysięcy… – próbowałam go udobruchać.

– Mowy nie ma! To i tak mnóstwo pieniędzy! – tupnął nogą.

– Pewnie, że tak, ale damy radę.  Sam wiesz, jak tam jest. Autobusy jeżdżą rzadko. Szkoda mi Stasia…

– Nie zgadzam się i już!  – przerwał mi. – Twoja kuzynka myśli, że pieniądze spadają nam z nieba. Czas najwyższy, żeby sama zaczęła zarabiać na swoje potrzeby!

– Gdzie? Przecież tam nie ma żadnej pracy! – zdenerwowałam się.

– Doprawdy? Przecież inni jakoś sobie radzą.  Wiesz, co myślę? Kamila po prostu przyzwyczaiła się do brania. Po co ma się starać, skoro ty wszystko jej dasz! – nie ustępował.

Kłóciliśmy się tak jeszcze z pół godziny. Koniec końców postanowiłam, że kupię Kamili samochód za własne oszczędności. Szczęśliwie zarabiałam prawie tak dobrze, jak Piotr i miałam odłożoną pewną sumę na oddzielnym koncie.

Dwa tygodnie później przyjechałam do Kamili jej nowym autkiem. Wybrałam niewielkiego Opla. Piętnastoletniego, ale w doskonałym stanie. Zaprzyjaźniony mechanik zapewnił, że pojeździ jeszcze dobrych kilka lat.

– I jak ci się podoba prezent? – zapytałam, gdy wyszła z domu.

– Może być… To znaczy fajny – poprawiła się szybko.

– Nie podoba ci się?

– Podoba… Jesteś kochana! Wreszcie nie będę wystawać godzinami na przystanku – rzuciła mi się na szyję.

– To super! Pogadam z rodzicami a potem odwieziesz mnie do miasta. Muszę złapać najbliższy pociąg, bo jutro bladym świtem idę do pracy.

– Jasne! – uśmiechnęła się.

Wyglądało na to, że rzeczywiście cieszy się z prezentu.

Darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby

Miałam pecha. Rodziców nie było w domu. Z tego wszystkiego zapomniałam ich uprzedzić, że się zjawię. Zawróciłam więc do Kamili. Stała jeszcze przy samochodzie i rozmawiała przez telefon. Tak była tym zajęta, że nie zauważyła, że się zbliżam.

– Jak zobaczyłam tego grata, to myślałam, że zemdleję. Sknera jedna! Śpi na pieniądzach, a złom mi tu przyprowadziła. I jeszcze bezczelnie zapytała, czy mi się podoba. Co ona sobie wyobraża, że ja jakaś żebraczka jestem i zadowolę się byle ochłapem? – opowiadała komuś oburzona.

Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. Potrzebowałam dobrej minuty żeby dojść do siebie. Kiedy już jednak ochłonęłam, podeszłam do kuzynki.

– Kamila! – poklepałam ją w ramię.

Odwróciła się.

– O, to ty? Miałaś być u rodziców – wykrztusiła przestraszona.

– Ale nie jestem – odparłam spokojnie i wsiadłam do samochodu. Kluczyki ciągle były w stacyjce.

– Co robisz? – zapytała zdziwiona.

– Zabieram grata do Warszawy. I nie spodziewaj się już ode mnie żadnych prezentów. Nie chcę, żebyś czuła się urażona – odparłam spokojnie i nacisnęłam na gaz.

Od tamtej pory Kamila się do mnie nie odzywa. Od mamy wiem, że chodzi po wsi i opowiada wszystkim, jak jestem skąpa i okropna. A niech sobie gada, ludzie i tak znają prawdę. A ja? Wybieram się z Piotrem na Barbados. Kuzynka nie dzwoni, więc mamy trochę nadprogramowych pieniędzy…

Czytaj także:
„Przyjęłam siostrzenicę w potrzebie, a ta zrobiła sobie z mojego domu hotel. Na koniec nie usłyszałam nawet >>dziękuję<<”
„Przyjaciel bardzo szybko się pocieszył po śmierci swojej dziewczyny. Przez dwadzieścia lat skrywał straszną tajemnicę”
„Myślałam, że jestem miłością jego życia, a byłam jedną z wielu kochanek. Ten drań zapomniał wspomnieć, że ma żonę”

Redakcja poleca

REKLAMA