„Smarkula pożyczyła ode mnie pieniądze, ale gdy przyszło do spłaty, zaczęła mnie unikać. Nie mam teraz na leki i jedzenie”

Synowa wymaga, żebym dokładała się do utrzymania wnuczki fot. Adobe Stock, Iurii Sokolov
„– Proszę. I nie trzeba było takich cyrków odstawiać, przecież bym oddała! Bardzo nieładnie, pani Geniu, zrobiła pani ze mnie oszustkę! A tyle pani pomogłam! Fe! – parsknęła Ola. Zrobiło mi się głupio, ale skoro chciała oddać, to dlaczego tygodniami mnie unikała? Zachowywała się jak oszustka, a teraz zdziwiona, że na taką wyszła”.
/ 15.02.2023 09:15
Synowa wymaga, żebym dokładała się do utrzymania wnuczki fot. Adobe Stock, Iurii Sokolov

Uwielbiam przełom zimy i wiosny. Nawet najgorszy malkontent nie zaprzeczy, że wiosna już się nie cofnie: dni są dłuższe, a życie wybucha w najbardziej niespodziewanych miejscach. O, na przykład ten czarny bez radośnie eksplodował z nasionka, które pewnie kos przyniósł – takie to było maleńkie w zeszłym roku, wydawałoby się, nie ma szans przetrwać zimy… A teraz, proszę, wypuszcza zwycięskie chorągiewki listków, sygnalizując reszcie świata, że doskonała jest ta kupa gruzu za altanką. Pięknie będzie wyglądał zza daszku, gdy podrośnie!

Ale najbardziej cieszyła mnie nowa rabatka

Dzięki wnukowi, który wyciął starą jabłonkę i usunął korzenie, a potem przekopał teren z obornikiem, szykuje mi się piękna różanka. Dodam krzaczki przetaczników i lawendy, i będzie jak w raju – widok i zapachy! No właśnie, trzeba w końcu wybrać odmiany, bo promocja się kończy… Jeżeli zamówię dziś lub jutro, załapię się na bezpłatną wysyłkę! Usiadłam na ławeczce i zatopiłam się w katalogu. Całe szczęście, że zdecydowałam się już wcześniej na morelowe barwy – wybór od razu stracił na dramatyczności.

– Dzień dobry, pani Geniu! O, to nasza nowa współdziałkowiczka! Miła dziewczyna i taka obrotna – przejęła ogród po babci dopiero minionego lata, a od razu się zaangażowała w działania społeczności.

– Miło panią widzieć, Olu – pomachałam jej. – Wstąpi pani na sok z aronii? Albo z jabłek.

– A cóż to za śliczności pani ogląda? – Ola zajrzała do katalogu. – Matko! Niech sobie ludzie hodują różne żurawki i hosty, ale róże to jednak królowe kwiatów! Jak ja bym chciała mieć takie cuda.

Wytłumaczyłam jej zasady promocji, dodałam, że firma jest pewna – zamawiam u nich od lat. Krzewy może nie są tanie, ale warte swojej ceny.

– Ale ja dopiero za dwa tygodnie mam wypłatę – jęknęła. – Może pani by mi opłaciła, a ja potem zwrócę? Przysięgam, przylecę z kasą w zębach!

Ech, sama wiem, jak to jest z chceniem przy roślinach… I babcię Oli znałam tyle lat, z pracy w szkole i z działek.

Dobra była kobieta, nieraz mnie poratowała

– Dobrze – zdecydowałam. – Tylko nie zapomnij. Moja nauczycielska emerytura to nie królewskie dochody.

Mało się dziewczyna nie popłakała z wdzięczności – wyściskała mnie za wszystkie czasy! Potem codziennie zachodziła, żeby zapytać, czy był kurier z różami. A jak już przyszła, to zawsze pomogła – a to beczkę pod rynną zamocować, a to wykopać donice z zadołowanymi roślinami. Jednak taka pożyczka to także inwestycja w kontakty międzyludzkie! A ile było zachwytów, jak już krzewy przyszły, ile dopytywania, jak je najlepiej nawozić, no naprawdę.

– Znikam sadzić – na koniec Ola uściskała mnie raz jeszcze. – Mogę przy tym przepaść, ale tak czy inaczej, dwudziestego tu jestem z pieniędzmi i czekoladkami.

Nie niepokoiłam się zatem, gdy Ola nie pokazywała się w najbliższych dniach, gorzej, że nadeszła wyznaczona data zwrotu pożyczki, potem minęła, a tu nic. Cisza. Może dziewczynie coś się stało, może zachorowała? Przeszłam się przed powrotem do domu na jej działeczkę i owszem, jest właścicielka. Powinnam była w zasadzie się przywitać i zapytać, co z długiem, ale jakoś tak nieswojo mi było…

„Dam spokój – pomyślałam. – Na pewno na dniach wpadnie”.

Ale nie, ani śladu. Udało mi się jednak zdybać Olę przy wyjściu, zapytałam, jak róże z katalogu, czy się przyjęły. Myślałam, że sama temat podejmie, ale powiedziała tylko, że dobrze, i chciała czmychnąć, niby że ma dużo pracy.

– Ale pani Olu – ledwo przeszło mi przez gardło. – Miała mi pani zwrócić pieniądze za krzewy.

– Zapomniałam, mam teraz urwanie głowy! Jutro na pewno oddam!

I już jej nie było. Nie podobało mi się to, bo jakże tak? O długu zapomnieć? Przecież to niehonorowo, nawet nie wypada. Zaczęłam mieć złe przeczucia i słusznie, bo dziewczyna zrobiła się nieuchwytna. Na działki są dwie bramy i coś mi się zdawało, że Ola zaczęła wchodzić tą dalszą, byle tylko obok mojego płotu nie przechodzić. Przecież nie będę jej ścigać, za stara jestem na to! Łatwo powiedzieć, tyle że ta stówka byłaby mi bardzo potrzebna… Leki na ciśnienie wzięłam z tańszych zamienników, ale niestety, przeciwcukrzycowe wyczyściły mi portfel prawie do dna. A do emerytury jeszcze trochę, znów mnie czekał tylko chleb z twarożkiem, ale jakoś przetrzymam, bo w foliaku już się pojawiły pierwsze sałaty. Ech… Jak to mówią: kto ma miękkie serce, ten musi mieć twarde siedzenie. Tak sobie rozmyślałam o tym wszystkim, gdy za płotem pojawiła się Anna, jedna z działkowych sąsiadek.

– Geniu, zostało mi trochę cebuli z zeszłorocznych zbiorów, chcesz?

– Pewnie – podeszłam do furtki. – Co tam masz jeszcze w koszyczku? A Anna mówi, że zeszłoroczne siewki brunery i orlików. Idzie zanieść Oli, trzeba jej trochę pomóc.

– Zawstydziłaś nas, Geniu – dodała. – Ty takie piękne róże podarowałaś, to i nam wypada coś dorzucić. Dorota ma iryski dla młodej wykopywać.

Aż mną zatrzęsło

– Nic jej nie darowałam, tylko pożyczyłam pieniądze na zamówienie. W marcu, a nie oddała do dziś, ledwo mi na chleb starcza.

– To takie kwiatki – Anna spojrzała z błyskiem w oku. – Już ja to naprostuję, nie martw się.

Następnego dnia, ledwo przyjechałam na działkę, furtka się otwiera z hukiem i wpada moja dłużniczka.

– Proszę – rzuciła pieniądze na stół. – I nie trzeba było takich cyrków odstawiać, przecież bym oddała! Bardzo nieładnie, pani Geniu, zrobiła pani ze mnie oszustkę!

– Ale ja nie chciałam…

– Trzeba było wcześniej pomyśleć. A tyle pani pomogłam! Fe!

I poszła, a ja zostałam z niesmakiem i wyrzutami sumienia. 

Czytaj także:
„Miałam jedną zasadę: nigdy nikomu nie pożyczam pieniędzy. Złamałam ją raz. Straciłam kasę i przyjaciółkę”
„Mąż dawał mi 200 zł miesięcznie, a resztę pieniędzy wydawał na kochankę. Nie pracowałam, więc nie miałam głosu”
„Koleżanka zazdrościła mi pieniędzy i pozycji. Sama nie umiała zapracować na swój sukces, więc odebrała wszystko mnie”

Redakcja poleca

REKLAMA