„Siostra nie może przeboleć, że ojciec zapisał mi mieszkanie. Sama się nim zajmowałam. Ona nie kiwnęła nawet palcem”

kobieta pokłócona z siostrą fot. Adobe Stock
Według mojej siostry nasz tata postąpił niesprawiedliwie. Wyzwałam ją od chciwych egoistek i wykrzyczałam, że nie chcę jej więcej widzieć.
/ 29.03.2021 14:38
kobieta pokłócona z siostrą fot. Adobe Stock

Wszystko zaczęło się jakiś miesiąc temu. Mąż wrócił z pracy później niż zwykle. Byłam zła, bo mnie nie uprzedził i trzy razy obiad z gazu musiałam zdejmować, żeby się nie przypalił. Gdy wreszcie się pojawił, nie usiadł od razu do posiłku. Już to było dziwne, bo zwykle rzucał się na jedzenie jak wygłodniały wilk. Jednak tym razem, zamiast ruszyć w stronę kuchni, wziął mnie za rękę, zaprowadził do salonu i posadził na kanapie.
– Nie jesz? – zapytałam zdziwiona.
– Później – odparł z poważną miną. – Najpierw musimy porozmawiać…

Ciarki przeszły mi po plecach. Ostatni raz Grzesiek miał taki wyraz twarzy pięć lat temu, kiedy okazało się, że firma, w której pracował, ogłosiła bankructwo i z dnia na dzień wylądował na zielonej trawce. Minęło dobrych kilka miesięcy, zanim znalazł nowe zajęcie. Czyżby sytuacja miała się powtórzyć?
– Boże drogi, nie mów, że znowu zwolnili cię z pracy. Nie teraz, kiedy Antek wyjechał na studia… – przeraziłam się.
– Nie, nie, w firmie wszystko w porządku – uspokoił mnie.
– Uff… No to o co chodzi?
– Widziałem się dziś z Andrzejem… – zawiesił głos.
– Andrzejem? Jakim Andrzejem? – nie kojarzyłam.
– Twoim szwagrem! – wyjaśnił.
Popatrzyłam na niego zaskoczona.
– A tym… A po co?
– A pogadaliśmy sobie troszkę. No i doszliśmy do wniosku, że czas zakończyć rodzinne kłótnie. To nie jest normalne, żeby siostry ze sobą nie rozmawiały.
– Nie ja zaczęłam tę wojnę, tylko Kaśka! – wpadłam mu w słowo.
– Nieważne, kto ją zaczął. Ważne, żeby ją wreszcie skończyć – stwierdził Grzesiek.
– To nie jest takie proste. Zapomniałeś już, co ona nawygadywała? Bo ja nie! – naburmuszyłam się.
– Ale jesteś zacięta. Może chociaż przemyślisz sprawę? Niedługo Wigilia, czas wybaczania i pojednania – nie poddawał się.
– No, sama nie wiem… Takich oszczerstw łatwo się nie zapomina
– wahałam się.
– Oj tam, oj tam… Było minęło… Coś mi się wydaje, że jak się dobrze zastanowisz, to dojdziesz do wniosku, że cała złość na Kaśkę już ci przeszła – uśmiechnął się.
– No dobrze, niech ci będzie. Przemyślę sprawę. Ale nie licz na cud
– zaznaczyłam.
– Super. No, to teraz mogę już spokojnie coś zjeść. Umieram z głodu! Co tam dziś dobrego mamy? – dopytywał się.
– Na kuchence stoją gołąbki. Pewnie znowu wystygły, więc podgrzej sobie i nałóż – odparłam.
– Sam? – był zawiedziony.
– Sam. Przy garnkach źle mi się myśli – odparowałam.
– No dobrze, poświęcę się, dla dobra sprawy – westchnął i ruszył w stronę kuchni.

Gdy patrzyłam, jak się po niej krząta, doszłam do wniosku, że naprawdę musi mu zależeć na naszym pojednaniu. Owinęłam się szczelnie kocem i zatopiłam we wspomnieniach…

Kaśka to moja młodsza o trzy lata siostra. Kiedyś świetnie się dogadywałyśmy. Owszem, czasem się kłóciłyśmy, jak to rodzeństwo, ale zawsze szybko się godziłyśmy. Nawet kiedy pozakładałyśmy rodziny i urodziłyśmy dzieci, często się spotykałyśmy, a jak siostra przeprowadziła się do innego miasta, to codziennie do siebie dzwoniłyśmy i paplałyśmy godzinami. Nasi mężowie tolerowali to ze spokojem. Śmiali się nawet, że zachowujemy się jak bliźniaczki jednojajowe. Rzeczywiście, zwierzałyśmy się sobie ze wszystkich problemów, wspierałyśmy w trudnych chwilach. Wyglądało na to, że nie ma takiej siły, która byłaby w stanie nas rozdzielić. A jednak…

Poszło o pieniądze. A dokładniej mówiąc, o spadek po ojcu. Tata w testamencie równo podzielił między nas swoje oszczędności, ale mieszkanie zapisał tylko mnie. Uważałam, że to normalne, bo to ja opiekowałam się nim w ostatnich latach życia. Gotowałam mu, prałam, woziłam do lekarzy. A jak prawie przestał chodzić, pielęgnowałam go. Nieraz prosiłam siostrę, by wzięła urlop i przyjechała mnie zastąpić. Wykręcała się jak piskorz. Tłumaczyła, że nie może dostać wolnego w pracy albo że jej Andrzej nie poradzi sobie z dziećmi. Naciskałam, więc w końcu ona się pojawiała. Wpadała jednak tylko na dwa, trzy dni i znikała. Było mi przykro, ale jakoś się z tym pogodziłam. Choć padałam ze zmęczenia, nauczyłam się dzielić czas między dwa domy. Kochałam ojca i nie chciałam, żeby czuł się samotny i opuszczony.

Pięć lat temu tata zmarł. Siostra przyjechała na pogrzeb z całą rodziną. Następnego dnia po ceremonii poszłyśmy do kancelarii notarialnej na odczytanie testamentu. No i okazało się, że mieszkanie dostałam ja. Gdy siostra to usłyszała, to aż pobladła. Z niedowierzaniem patrzyła to na notariusza, to na mnie. Gdy formalności stało się zadość, podeszła do mnie ze skwaszoną miną.
– No, nieźle sobie to wykombinowałaś – wycedziła.
– Ale o co ci chodzi? – byłam zdziwiona.
– O mieszkanie. Porządnie musiałaś namieszać tacie w głowie, skoro zapisał je tylko tobie – odparła.
– Wcale nie namieszałam. To była jego decyzja – oburzyłam się.
– Aha, akurat uwierzę. Gdyby rzeczywiście tak było, toby podzielił majątek sprawiedliwie – prychnęła.

Poczułam, jak krew uderza mi do głowy.
– No i podzielił. Zapomniałaś, że to ja się nim opiekowałam? Ty nigdy nie miałaś na to czasu – natarłam.
– Nie czasu, tylko możliwości. Przecież mieszkam trzysta kilometrów stąd – naburmuszyła się.
– Gdybyś chciała, tobyś pojawiała się częściej. A ty zostawiłaś wszystko na mojej głowie – przypomniałam.
A ty świetnie to wykorzystałaś! Nie spodziewałam się, że tak mnie oszukasz – pokręciła głową.
– Słucham?
– A tak, oszukasz! Możesz zaprzeczać, ile chcesz, ale ja i tak wiem, że tata sam by takiego podziału nie wymyślił – burknęła.

Pewnie się domyślacie, co było potem. Wybuchłam jak wulkan. Nie mogłam zrozumieć, jak mogła oskarżać mnie o takie rzeczy! Nie bacząc na to, że jesteśmy jeszcze w kancelarii, wyzwałam ją od chciwych egoistek i wykrzyczałam w twarz, że nie chcę jej więcej widzieć ani słyszeć.
– Nie dzwoń do mnie, nie przyjeżdżaj. W ogóle zapomnij, że masz siostrę! – wrzasnęłam.
A potem odwróciłam się na pięcie i wyszłam nie oglądając się za siebie. W tamtej chwili byłam tak wściekła i rozżalona, że obiecałam sobie, że na zawsze wymarzę ją z pamięci.

Przez pierwsze miesiące dotrzymywałam słowa. Ale potem coraz częściej łapałam się na tym, że brakuje mi Kaśki. Zastanawiałam się, co u niej słuchać, jak sobie radzi. Odpędzałam te myśli, ale wracały jak bumerang. Mimo to nie zamierzałam się z nią kontaktować. Duma mi na to nie pozwalała. Gdyby może pierwsza do mnie zadzwoniła, wyciągnęła rękę na zgodę, pewnie bym się złamała i jej wybaczyła. Ale ona milczała. Nawet specjalnie mnie to nie dziwiło. Byłyśmy do siebie bardzo podobne. Obie uparte i zacięte. Wydawało się więc, że nasze drogi szybko się nie zejdą. A tu nagle Grzesiek wyskoczył z informacją o spotkaniu ze szwagrem i gadką o Wigilii i pojednaniu. Pomyślałam, że druga taka szansa może się nie trafić. Zastanawiałam się tylko, jak wyjść z tej sytuacji z twarzą. No i wymyśliłam.

Zadowolona wstałam z kanapy i poszłam do kuchni. Mąż właśnie kończył ostatniego gołąbka.
– No i co postanowiłaś? – odłożył sztućce.
– Ostatecznie mogę się pogodzić z Kaśką. Ale pod jednym warunkiem, że mnie najpierw przeprosi – powiedziałam.
– O matko… A nie możesz być mądrzejsza i pierwsza wyciągnąć rękę na zgodę? – westchnął.
– Mowy nie ma! Albo będzie tak, jak ja chcę, albo z pojednania nici!
– warknęłam.
Zastanawiał się przez chwilę.
– W porządku, powiem o tym Andrzejowi. No i zobaczymy, co na to twoja siostra – odparł.

Na odpowiedź czekałam kilka dni. Wreszcie nadeszła. Mąż z uśmiechem oświadczył, że znowu widział się ze szwagrem. I że Kaśka jest gotowa pierwsza mnie przeprosić.
– Naprawdę? Jakoś trudno mi w to uwierzyć – spojrzałam na niego podejrzliwie.
– Podziękuj Andrzejowi. To on ją skłonił do ustępstwa. Na początku się oczywiście stawiała, ale jak jej przypomniał, o co cię oskarżyła i jaką sprawiło ci to przykrość, zmiękła. No i zrozumiała, że musi zrobić pierwszy krok – wyjaśnił.
No, długo czekałam na to, aż zmądrzeje. Ale lepiej późno niż wcale – nie kryłam zadowolenia.
– No właśnie. No to czas zorganizować wam spotkanie. Andrzej mówił, że przyjedzie z Kaśką w przyszłym tygodniu w odwiedziny do jego rodziców, więc będzie okazja – zaczął tłumaczyć
– Ja do nich nie pójdę, nie ma mowy! – zastrzegłam od razu.
– No przecież wiem… Z tego, co się zdążyłem zorientować, ona też nie ma ochoty na wizytę u nas. Pomyśleliśmy więc z Andrzejem o tej miłej kawiarni przy rynku. Na neutralnym gruncie obie będziecie się czuły swobodniej. Pogadacie sobie spokojnie, wyjaśnicie wszystkie sprawy, a potem zakopiecie topór wojenny. Co o tym sądzisz?
– Może być. Ale pamiętaj, Kaśka pierwsza musi wyciągnąć do mnie rękę na zgodę – przypomniałam raz jeszcze.
– Wyciągnie, wyciągnie… Nic się nie martw. Wszystko jest omówione i ustalone – uspokoił mnie.

Spotkałyśmy się tydzień później. Gdy weszłam do kawiarni, Kaśka już na mnie czekała. Serce zabiło mi szybciej. Myślałam, że od razu rzuci mi się na szyję i zacznie przepraszać, ale nie. Siedziała nieruchomo i patrzyła na mnie spod oka. Zamówiłam kawę i klapnęłam na krześle naprzeciwko niej. Przy stoliku zapanowała kłopotliwa cisza.
– Podobno masz mi coś do powiedzenia – nie wytrzymałam wreszcie.
Ja? Nic podobnego. To chyba ty! – była zdziwiona.
– Nie żartuj, przecież masz mnie przeprosić – wyjaśniłam.
– Słucham? To ty masz pierwsza mnie przeprosić!
– Zaraz, zaraz, spokojnie… Kto ci to powiedział?
– Andrzej! Stwierdził, że rozmawiał z twoim Grześkiem, no i ten zapewnił go, że jesteś gotowa na pojednanie. I że pierwsza wyciągniesz rękę na zgodę – odparła.
– Bo zrozumiałam swój błąd, zrobiło mi się głupio, że cię skrzywdziłam i takie tam? – dopytywałam się.
– Dokładnie! A skąd wiesz? – jeszcze bardziej wybałuszyła oczy.
– Bo usłyszałam od Grześka bardzo podobny tekst, tyle tylko, że o tobie – wyjaśniłam.
– To znaczy…. – zająknęła się.
– To znaczy, że mężowie nas oszukali! Wiedzieli, że żadna z nas nie ustąpi i wymyślili ten chytry plan. Pomyśleli, że jak już się spotkamy, to jakoś się dogadamy – roześmiałam się.
– A dogadamy się? – siostra patrzyła na mnie podejrzliwie.
– Jak mnie przeprosisz, to tak. Przecież to ty oskarżyłaś mnie o to, że majstrowałam coś przy testamencie taty – przypomniałam.
– No dobra, może faktycznie przesadziłam. Ale to ty przegoniłaś mnie na cztery wiatry, a potem nie odzywałaś się przez długie lata. Siostra tak nie postępuje – nadąsała się.

Czułam, że jak znowu zaczniemy rozdrapywać stare rany, to z pojednania nic nie wyjdzie. Mimo to nie zamierzałam ustąpić. Siostra zresztą też nie. Przy stoliku znowu zapanowała kłopotliwa cisza.
To może przeprosicie się panie jednocześnie, na trzy, cztery? – dobiegł nagle z boku czyjś głos.
Spojrzałyśmy w tamtą stronę. Kilka metrów od nas stała kelnerka.
– Przepraszam, że się wtrącam, ale tak głośno panie rozmawiacie… – wyjaśniła.
– Proszę… Ale zaraz, zaraz… Co pani przed chwilą powiedziała? – dopytywałam się.
– Żebyście się przeprosiły na trzy, cztery. Wtedy będzie sprawiedliwie. Mogę odliczać! – zaproponowała.

Zerknęłam na siostrę. Uśmiechała się pod nosem.
– No dobra, niech pani zaczyna! – zarządziłam.
Przeprosiłyśmy się na trzy cztery. Żadna nie oszukała. I od razu zrobiło się nam lżej. Kiedy już się nagadałyśmy, wypłakałyśmy, zadzwoniłyśmy do naszych mężów. Gdy dowiedzieli się, że doszłyśmy do porozumienia, natychmiast do nas przyjechali.
Musicie przyznać, że nasz plan był genialny – chełpił się Grzesiek.
– Tak, tak… Świetnie to wymyśliliśmy – zawtórował mu Andrzej.
Kaśka szybko ich jednak zgasiła.
– Nie do końca, panowie, bo gdyby nie ta pani, to byłoby już po was. Tak naprawdę to ona nas pogodziła – stwierdziła, wskazując na kelnerkę.
– Tak? A jakim cudem to pani zrobiła? – zapytał Grzesiek.
Uśmiechnęła się od ucha do ucha.
– Bardzo prosto. Na trzy cztery – odparła i mrugnęła do nas porozumiewawczo.

Więcej prawdziwych historii:
„Wychodziłam za mąż zakochana w innym. Nie mogłam o nim zapomnieć, więc mimo obrączki umówiłam się z nim na randkę…”
„Nie chciałam zostawić męża i rodziny, by uciec z kochankiem. Straciłam za to ich wszystkich…”
„Przez starania o dziecko prawie rozpadło się moje małżeństwo. Nic nie było dla mnie ważniejsze, nawet miłość męża”

Redakcja poleca

REKLAMA