„Siostra mojej żony nie wie, kto jest ojcem jej dziecka. Możliwości są dwie – jej mąż lub ja”

Mąż, który zdradził żonę z jej siostrą fot. Adobe Stock
„Nie potrafiłem przestać ich ze sobą porównywać. Straciłem głowę dla tej kobiety. Nie wiedziałem, że wszystko aż tak się skomplikuje…”.
/ 12.04.2024 14:40
Mąż, który zdradził żonę z jej siostrą fot. Adobe Stock

Stuknęła mi właśnie czterdziestka. Niby nic takiego, a jednak dostrzegam zmiany, które się we mnie dokonują. Dawniej lubiłem poszaleć. Ciągle gdzieś mnie gnało. Dziś święty spokój jest wszystkim, czego pragnę.

Święty spokój... Niestety, to towar deficytowy w moim zagmatwanym życiu. Od ośmiu lat stąpam po bardzo cienkim lodzie. Nieustannie lawiruję pomiędzy żoną a kochanką, które na nieszczęście są rodzonymi siostrami! Wiele razy próbowałem zakończyć romans ze szwagierką, ale się nie udało. Nie wiem, jak długo jeszcze wytrzymam.

Wszystko zaczęło się zimą 2000 roku. Żona z naszymi małymi córkami wyjechała na kilka dni w góry. Krystyna, jej siostra, jak raz wróciła z Niemiec, gdzie pracowała jako kelnerka. Odwiedziła mnie w domu, choć wiedziała, że jestem sam. A może właśnie dlatego, że wiedziała.

Wyglądała lepiej niż moja żona...

Gdy weszła prawie jej nie poznałem. Wyglądała rewelacyjnie. Schudła, zmieniła sposób ubierania się, jej spojrzenie nabrało blasku. Pomyślałem nawet, że moja żona też powinna pojechać do pracy w Niemczech.  Poszedłem z Krystyną do restauracji. Piliśmy wino, ja jadłem pizzę, ona sałatki. Opowiadała o życiu w Niemczech i o miejscach, które odwiedziła.

W pewnym momencie nasze kolana przypadkowo spotkały się pod stolikiem. Poczułem dreszcz. Potem, już nieprzypadkowo, ująłem dłoń Krystyny. Była taka mała, ciepła i delikatna. Rozczuliła mnie. Niewiele myśląc, pochyliłem się i przycisnąłem ją do ust.

Po kolacji zaprosiłem Krystynę do siebie. Oglądaliśmy nowy film z Jackiem Nicholsonem i jakoś tak wyszło, że Krystyna została na noc. Nie planowaliśmy tego, to znaczy ja nie planowałem na pewno... Kochaliśmy się, ale ja myślałem o Edycie. Odtąd nigdy już nie potrafiłem oddzielić od siebie tych dwóch kobiet. W mojej głowie żona i jej siostra zlewają się w jeden obraz, w jedno uczucie.

Tamtego wieczoru miałem wrażenie, że czas się cofnął. Jakbym znów miał dwadzieścia lat i właśnie poznał Edytę, która oczarowała mnie młodzieńczą świeżością.

Po upojnej nocy nastał dzień, ale ten nie był już taki cudowny. Pamiętam, że obudziłem się ciężko przerażony.

– Boże! – westchnąłem. – Będę miał przerąbane...

Krystyna zaczęła płakać.

– Nie było ci ze mną dobrze?! – spytała z wyrzutem. – Czy moja siostra jest lepsza? Głupia Edyta, zawsze jest ode mnie lepsza! – krzyczała.

– To nie tak... – próbowałem wyjaśnić. – Było mi z tobą wspaniale, ale Edyta jest moją żoną. Mam nadzieję, że jej o nas nie opowiesz...

Przez rok unikałem Krystyny jak ognia. Za to z Edytą się nie rozstawałem. Byłem słodki jak miód. Czuły, kochający i wyrozumiały. W łóżku jednak ciągle myślałem o Krystynie, porównywałem ją z żoną. Konkurencję pod każdym względem wygrywała Krysia. Edyta pod koniec 2001 roku urodziła trzecie dziecko i przytyła tak, że nawet wyjazd na roboty do Niemiec w niczym by jej nie pomógł.

Zacząłem tęsknić za Krystyną. Podniecała mnie jej zgrabna figura i wspomnienie spędzonej nocy. Marzyłem o powtórce. Byliśmy rodziną, dlatego niektórych spotkań nie dało się uniknąć. Na sześćdziesiąte urodziny swojego ojca, a mojego teścia, Krysia przyszła z narzeczonym. Miał na imię Jacek.

Z miejsca znienawidziłem tego palanta. Pamiętam, jak demonstracyjnie przytulała się do niego na kanapie. Byłem wściekły. Gdybym tylko mógł zrzuciłbym kolesia ze schodów i podeptał. Niestety nie mogłem. Udało mi się natomiast dopaść Krystynę w korytarzu i być z nią przez chwilę sam na sam. Chciałem ją do siebie przytulić, ale ona mnie odepchnęła.

– Zwariowałeś! – powiedziała. – Przecież ja mam narzeczonego. Kocham go. Planujemy wkrótce się pobrać.

Wiadomość o rychłym ślubie Krysi podziałała na mnie jak płachta na byka. Im bardziej starałem się zapomnieć, tym częściej o niej myślałem. Nie mogłem pogodzić się z tym, że będzie miała męża, choć należała do mnie...

Na wesele Krystyny i Jacka zjechało się chyba ze sto dwadzieścia osób. Ze ślubu w kościele niewiele pamiętam. Przyjęcie weselne zaczęło być dla mnie interesujące dopiero po oczepinach.

Po północy wszyscy byli już podpici. Pan młody zasnął na krześle przy stole. Postanowiłem wykorzystać sytuację i poprosiłem Krysię do tańca, po którym wyszliśmy na taras, a potem do ogrodu. Nie potrafiłem opanować podniecenia. Czułem, że ona pragnie tego samego. Usiedliśmy na ławeczce i bez zbędnych słów zaczęliśmy się całować. Nawet do głowy mi nie przyszło, że ktoś może nas zobaczyć. Byłem oszołomiony nagłym szczęściem. Nie chciałem pamiętać o żonie, dzieciach, zobowiązaniach i konsekwencjach.

Po tej nocy już nic nie mogło nas rozłączyć. W tajemnicy przed Edytą wynająłem kawalerkę. Tam kilka razy w tygodniu spotykałem się z jej siostrą. Co na to moje sumienie? Nie chciałem słuchać jego głosu.

Rok później Krystyna zaszła w ciążę i wtedy rozpętało się piekło. Nie wiedziała, kto jest ojcem dziecka – ja czy jej mąż. Obwiniała mnie, że wniosłem w jej życie zamęt. Bombardowała mnie sms-ami, wydzwaniała nieustannie. Zachowywała się jak wariatka. Bałem się, że w końcu Edyta zacznie się czegoś domyślać.

Tuż przed rozwiązaniem Krysia przeszła samą siebie. Telefonowała do mnie w środku nocy na domowy numer, żeby mi powiedzieć, jak bardzo mnie nienawidzi. Potem ryczała w słuchawkę i zapewniała o dozgonnej miłości. Na koniec żądała, żebym był przy niej podczas porodu.

– Nie mogę, bo tam będzie Jacek... – tłumaczyłem cierpliwie.

– Umrę, jeżeli nie przyjdziesz! – krzyczała. – To będzie kara za nasz romans!

Próbowałem zerwać z Krystyną. Zmieniłem numer swojej komórki. Krystyna dopadała mnie jednak w domu i groziła, że jeżeli ją zostawię, o wszystkim opowie Edycie. Kilka miesięcy po narodzinach Piotrusia, zrobiła badania DNA i okazało się, że to ja jestem jego ojcem.

Znalazłem się w potrzasku i tkwię w nim do dziś. Od lat krążę między dwiema kobietami i dwiema rodzinami. Ukrywam się, kłamię, lawiruję. Mój syn, Piotruś, nazywa mnie wujkiem. Żona, kochająca i dobra, ufa mi bezgranicznie. Kochanka od lat trzyma w szachu. Obie żądają ode mnie miłości.

Chcą, żebym był czuły i opiekuńczy, wesoły i zrelaksowany. A ja już nie mogę! Jestem zmęczony. Mam dość. Od lat seks z żoną i kochanką jest tak samo nijaki. To monotonia i beznamiętna rutyna.

Gdybym mógł cofnąć czas, nigdy nie nawiązałbym romansu z siostrą własnej żony. Teraz już wiem, że dla mężczyzny najlepsze są krótkie skoki w bok. Kilka razy zdarzyło się, że podczas służbowego wyjazdu spędziłem noc z piękną, młodą dziewczyną. Obcą dziewczyną. Następnego dnia rozstawaliśmy się bez bólu i tak było fajnie.

Kocham Piotrusia

Często wściekam się w duchu, że to Jacka, a nie mnie nazywa swoim ojcem. Z Jackiem pływa łódką i łowi ryby. Od niego uczy się, jak być prawdziwym mężczyzną. Cóż, są rzeczy na tym świecie, których nie da się zmienić.

Czasem, gdy dopada mnie chandra, po głowie zaczynają krążyć różne myśli. Zaczynam marzyć... Najchętniej wyszedłbym z domu i nigdy do niego nie wrócił. Pojechałbym do kraju, gdzie nie mieszkają kobiety. Życie kawalera ma przecież same dobre strony, prawda? Niestety, taki kraj nie istnieje, a szkoda...

Czytaj także:
„Siostra uznała, że dołożę się do wesela jej syna, bo nie mam dzieci. Nie będę sponsorować tej życiowej niedojdy”
„Umówiłam przyjaciółkę z fajnym gościem, a ta zołza strzeliła focha. Okazało się, że zależy jej tylko na kasie”
„Małomiasteczkowa żona narobiła mi wstydu przed kolegami. Zrobiła z mojego modnego m4, babciną norę”

Redakcja poleca

REKLAMA