Wszystko zaczęło się niewinnie. Rutyna codziennej pracy przy komputerze zaczynała mnie męczyć, a odbicie w lustrze nie pomagało. „Może czas coś zmienić?” – pomyślałam.
I wtedy podjęłam decyzję – zapisuję się na siłownię. Zaczęło się od pierwszego kroku, który wydawał się ogromny. Przeszłam przez drzwi klubu fitness, czując się niepewnie, a nawet zagubiona w świecie maszyn, sztang i bieżni. Ale to, co wydarzyło się później, zmieniło nie tylko moją sylwetkę, ale także moje życie.
Miał w sobie coś magnetycznego
– Monika, dasz radę. Musisz tylko zaufać sobie – powiedział Michał, mój nowy trener personalny, z uśmiechem, który rozjaśnił cały dzień.
Był pewny siebie, przystojny i pełen energii. Wydawał się wiedzieć o ciele wszystko. Szybko przestałam czuć się zagubiona. Z dnia na dzień robiłam postępy, nie tylko fizyczne, ale też psychiczne. Treningi z Michałem stały się moją ucieczką od rzeczywistości, od nudnej pracy, od pustki, która powoli zalewała moje życie.
Proste rozmowy na siłowni prędko przerodziły się w coś więcej. W jego towarzystwie czułam się silniejsza, bardziej pewna siebie. Zauważyłam, że treningi to dla mnie pretekst, żeby spędzać z nim więcej czasu. Zaczęłam się uśmiechać na samą myśl o kolejnym spotkaniu.
Michał miał w sobie coś magnetycznego. To było coś więcej niż tylko atrakcyjny wygląd. Chciałam go poznać. A z każdym dniem chciałam więcej.
Nasze spotkania na siłowni zaczęły przenosić się poza jej mury. Najpierw nieśmiałe wyjścia na kawę, później kolacje, długie wieczorne spacery po mieście. Michał był zawsze pełen optymizmu, mówił o marzeniach, o tym, jak planuje rozwijać swoją karierę trenerską, otworzyć własne studio fitness.
Słuchając go, miałam wrażenie, że trafiłam na mężczyznę, który ma wszystko – wygląd, ambicje, poczucie humoru.
– Czasami mam wrażenie, że mógłbyś osiągnąć wszystko, czego byś chciał – powiedziałam, patrząc na niego z podziwem.
– Może – odpowiedział, z lekko tajemniczym uśmiechem. – Ale muszę mieć plan, trzymać się go. Nie ma miejsca na błędy.
Czułam, że Michał ukrywa coś więcej za tą fasadą pewności siebie. Jednak nie chciałam naciskać. W końcu każdy ma swoje tajemnice, prawda? Starałam się więc ignorować te momenty, kiedy nagle stawał się zamyślony, a jego uśmiech blaknął. Tłumaczyłam sobie, że może po prostu ma gorsze dni.
To było jak pstryknięcie
Jednak pewnego wieczoru, podczas jednej z naszych kolacji, wszystko się zmieniło. Wydawało się, że mamy idealny wieczór – dobre jedzenie, śmiechy, żarty. Aż nagle Michał odebrał telefon. W jego oczach pojawił się niepokój.
– Przepraszam, muszę iść – powiedział, nagle sztywniejąc.
– Dlaczego? Wszystko w porządku? – zapytałam, czując, że coś jest nie tak.
– To tylko sprawy zawodowe. Muszę coś załatwić – rzucił szybko, unikając mojego wzroku. – Spotkamy się jutro, obiecuję.
Zostałam sama przy stole, z nierozwiniętą rozmową i tysiącem pytań. To było jak pstryknięcie – chwilę wcześniej było świetnie, a teraz nagle czułam, jakby coś pękło. W drodze do domu nie mogłam przestać myśleć o tej nagłej zmianie. Czy to był początek czegoś poważniejszego? Czy Michał miał problemy, o których nie chciał mi powiedzieć?
„Nie dramatyzuj, Monika” – próbowałam uspokoić samą siebie, ale wątpliwości zaczęły kiełkować. Coś w jego głosie, ten niepokój w oczach... Nie mogłam tego zignorować.
Z każdą godziną narastały w mojej głowie pytania. Czy Michał rzeczywiście coś ukrywał? A może po prostu miał trudniejszy dzień?
Coraz częściej pytał o pieniądze
Kilka dni po dziwnym zachowaniu Michała spotkałam się z Anną, która od razu zauważyła, że coś mnie gryzie. Opowiedziałam jej o kolacji i o nagłym wyjściu Michała po telefonie. Anna szybko podzieliła się swoimi obawami.
– Słyszałam, że Michał ma długi, Monika. Hazard. Ludzie mówią, że potrafi przegrać całe pieniądze – powiedziała, patrząc na mnie poważnie.
– Nie wierzę. Michał? On nie wygląda na kogoś, kto ma takie problemy – broniłam go, choć w głowie kłębiły się pytania.
– Może i nie wygląda, ale plotki krążą. Uważaj na siebie – ostrzegła Anna.
Mimo jej słów postanowiłam nie konfrontować się z Michałem. Wierzyłam, że to tylko plotki. Ale niepewność we mnie rosła.
Z czasem zaczęłam dostrzegać rzeczy, które wcześniej starałam się ignorować. Michał coraz częściej pytał mnie o pieniądze. Najpierw drobne kwoty – „Na coś do jedzenia, zapomniałem portfela” – mówił z uśmiechem.
Potem prosił o większe sumy, zawsze z obietnicą, że odda wszystko z nawiązką. Początkowo nie widziałam w tym nic złego. Przecież ludzie czasami mają gorsze dni, prawda? Ale jego prośby zaczęły się powtarzać.
Nie przekonywał mnie
– Michał, potrzebujesz czegoś? – zapytałam pewnego dnia, gdy znowu poprosił o pieniądze. Miał zmęczony wyraz twarzy, coś, czego wcześniej nie widziałam.
– Nic takiego, Monika. Po prostu mam teraz trochę trudniej. Obiecuję, że wszystko będzie w porządku – odpowiedział, unikając mojego wzroku.
Nie przekonywał mnie, ale starałam się mu zaufać. Dopiero pewnego wieczoru, kiedy przypadkiem usłyszałam jego rozmowę telefoniczną, zrozumiałam, że sprawy są poważniejsze, niż chciał przyznać.
Staliśmy w jego mieszkaniu, a on myślał, że jestem w łazience.
– Muszę to wygrać, rozumiesz? Inaczej nie spłacę tego długu – mówił cicho, a w jego głosie słychać było desperację.
Stałam jak wryta. „Wygranie” pieniędzy? Wszystkie ostrzeżenia Anny uderzyły mnie naraz.
– Michał, co się dzieje? – zapytałam, wychodząc z łazienki, nie mogąc dłużej udawać, że nic nie słyszę.
Odwrócił się, zaskoczony, ale jego twarz szybko stężała.
– Nie chciałem cię obciążać, Monika. Tak, gram. Ale to nic wielkiego, kontroluję to – próbował się bronić, jednak jego głos drżał.
– Kontrolujesz? Przecież masz długi, Michał! Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś?
– Bo chciałem to załatwić sam. Potrzebuję tylko czasu. Zaufaj mi.
Nie był ze mną szczery
Zaufać mu? W mojej głowie kotłowały się myśli. Michał nie był ze mną szczery. Teraz wszystko zaczynało układać się w całość – te dziwne zniknięcia, prośby o pieniądze, ukrywane rozmowy. Zrozumiałam, że Michał jest wciągnięty w coś, co może zniszczyć wszystko.
Nie wiedziałam, co robić. Kochałam go, lecz bałam się, że to wszystko prowadzi nas w złym kierunku. Ale postanowiłam dać mu szansę. Powiedział, że przestanie grać, że to wszystko było chwilowe i że poradzi sobie z długami. Wierzyłam mu. Chciałam wierzyć.
Na początku wszystko wydawało się wracać do normy. Michał był bardziej obecny, uśmiechał się częściej, a nasze spotkania znowu były pełne bliskości. Myślałam, że naprawdę to opanował. Jednak te dobre chwile nie trwały długo.
Coraz częściej zauważałam, że Michał jest przygnębiony, a kiedy pytałam, co się dzieje, zawsze odpowiadał wymijająco. Jego telefony znowu stawały się coraz bardziej tajemnicze, a prośby o pieniądze wróciły. Tyle że tym razem były znacznie większe. Zaczęłam czuć, jak nasze rozmowy stają się spięte, jakby coś wisiało w powietrzu, czego żadne z nas nie chciało powiedzieć na głos.
Pewnego wieczoru, kiedy czekaliśmy na zamówione jedzenie, Michał odebrał telefon, a ja widziałam, jak jego twarz momentalnie zbladła. Odszedł od stołu, ale tym razem nie próbował ukrywać rozmowy.
– Dajcie mi więcej czasu, wszystko spłacę – mówił pośpiesznie, a ja czułam, jak serce zaczyna mi walić.
Nie wytrzymałam. Kiedy odłożył słuchawkę, spojrzałam na niego, czując, że dłużej tego nie zniosę.
Musiał zagrać jeszcze raz
– Co znowu się dzieje, Michał? – zapytałam, nie kryjąc frustracji. – Myślałam, że przestałeś.
Michał spuścił głowę, jakby szukał odpowiedzi na podłodze.
– Próbowałem, Monika. Naprawdę próbowałem. Ale to nie jest takie proste. Te długi... są większe, niż myślałem. Musiałem zagrać jeszcze raz, żeby spróbować to wszystko wyprostować.
Zrobiło mi się zimno. Każde jego słowo brzmiało jak wyrok.
– Przecież obiecałeś – powiedziałam, próbując zapanować nad emocjami. – Myślałam, że razem sobie z tym poradzimy, ale ty dalej brniesz w to bagno.
– Wiem, obiecałem. Ale to nie jest takie proste... – Michał próbował się tłumaczyć, ale ja już go nie słuchałam.
Czułam, jak nasze relacje się rozpadają, jak Michał wymyka mi się z rąk. Wiedziałam, że on nie jest w stanie zerwać z hazardem. Zaczęłam się zastanawiać, czy kiedykolwiek był szczery. Czy ja naprawdę go znałam? Czy po prostu zakochałam się w wyobrażeniu?
Nasza kłótnia zakończyła się ciszą. Każde z nas wróciło do siebie, ale w środku coś we mnie pękło. Zrozumiałam, że nie mogę go uratować.
Monika, 38 lat
Czytaj także:
„Harowałam po godzinach, licząc na awans. Szef nie miał nic przeciwko, ale chciał w zamian pewną przysługę”
„Już miałem plan, co zrobię ze spadkiem po ojcu, ale stało się coś nieoczekiwanego. Ojciec nie był z nami szczery”
„Na własnej piersi wychowałem bezduszne i chciwe potwory. Gdyby mogli, wyrwaliby mi poduszkę spod głowy”