Siedem osób w ciasnym mieszkaniu? Tak dłużej być już nie mogło. Musieliśmy z mężem w końcu podjąć dramatyczną decyzję...
„Nie tak to wszystko miało wyglądać”
Paulinkę chyba znowu łapie katar – pomyślałam, zerkając w stronę upchniętego między biurko a ścianę łóżeczka naszej półtorarocznej córeczki. Malutka posapywała przez sen, za to mój mąż spał jak suseł. Wstałam z wersalki i wyszłam z pokoju. Chciałam sobie zaparzyć melisy, mając nadzieję, że pomoże mi zasnąć. Ostatnio coraz częściej spędzałam noce na bezsennym analizowaniu naszych narastających problemów.
„Nie tak to wszystko miało wyglądać” – westchnęłam, wchodząc do kuchni. Teść siedział przy stole, rozwiązując krzyżówkę w świetle małej lampki.
– Jeszcze tata nie śpi? – zdziwiłam się, włączając czajnik.
– Lubię sobie tu czasem posiedzieć – mruknął, dodając, że jedynie nocą w kuchni może znaleźć trochę czasu i miejsca dla siebie. Zabolało. Przecież wiedziałam, do czego teść pije.
Nikomu nie było łatwo, a afery wybuchały niemal codziennie
Wprowadziliśmy się z Tomkiem do jego rodziców zaraz po naszym ślubie, ale byliśmy pewni, że to tylko na chwilę. W planach był kredyt na własne mieszkanie, życie na swoim… Teściowie mieli nam pomóc finansowo, jednak sprawy zaczęły iść fatalnie. Najpierw zbankrutowała firma teścia, potem ja straciłam pracę, a na koniec zaszłam w nieplanowaną ciążę z Piotrusiem. Półtora roku później pojawiła się na świecie Paulinka, która też była dla nas niespodzianką.
I tak oto tkwiliśmy w trzech pokojach: ja, Tomek, Paulinka, Piotruś, teść z teściową i siostra męża, siedemnastoletnia Magda. My z mężem i Paulą w małym pokoju, Magda w większym – co od lat było przyczyną sporów, bo mieszkała tam sama – a teściowie w salonie z Piotrusiem śpiącym obok ich wersalki na rozkładanym fotelu… Słowem czeski film.
Wiedziałam, że rodzice męża to dobrzy ludzie i chętnie nam pomagają, ciesząc się obecnością wnuków, ale chyba z czasem zaczęło im być w tej sytuacji ciężko. Teściowa miała więcej taktu, nie robiła żadnych aluzji, ale teść całkiem jasno dawał do zrozumienia, że ma dość spania w jednym pokoju ze swoim trzyletnim wnukiem i użerania się z nami wszystkimi w mieszkaniu wypchanym do granic możliwości.
Nikomu nie było łatwo, a afery wybuchały niemal codziennie. Zaczynało się zazwyczaj wczesnym rankiem, czasem jeszcze przed szóstą. W ostatni poniedziałek było dokładnie tak jak zazwyczaj.
– Tato, wyłaź z łazienki! Nie zdążę umyć głowy! – siostra męża, nie licząc się z innymi, łomotała w drzwi, budząc Piotrusia, który przez to cały dzień był marudny. Chwilę później, kiedy już udało się jej przepędzić stamtąd teścia, władowała się do łazienki i siedziała tam przynajmniej dwadzieścia minut, co z kolei doprowadziło do szału mojego Tomka.
– Magda! Spóźnię się do firmy! – Tomek wykłócał się z siostrą, a my z teściową z minami skazańców grzecznie czekałyśmy na swoją kolejkę do mycia zębów. Teść miał tyle oleju w głowie, żeby wyjść z mieszkania, zanim codzienna afera dotrze do punktu kulminacyjnego. Z tego, co wiedziałam, chodził nad Odrę, serwując sobie co rano długi spacer zakończony poranną kawą i lekturą gazety w jednym z barów w pobliżu domu. „Cóż, gdybym mogła zostawić dzieci, też chętnie bym się ewakuowała” – myślałam.
– Mamusiu, muszę do łazienki! – z zamyślenia wyrwał mnie głos Piotrusia. Poradziłam synkowi, żeby poprosił tatę o otwarcie drzwi, ale mąż tylko warknął, że jest pod prysznicem i dalej okupował łazienkę. Kiedy w końcu wpadłam z synem do środka, robiłam wszystko na raz – mycie zębów, czesanie włosów, przemywanie buzi synka – byle tylko teściowa za długo nie czekała.
Po porannej szamotaninie o łazienkę zaczynały się kłopoty w kuchni. Ja gotowałam dla dzieci i Tomka, teściowa dla siebie i teścia, a Magda testowała jakąś eksperymentalną dietę, zazwyczaj ładując się do kuchni, kiedy był w niej największy ścisk. I od razu zaczynała się jakaś afera.
– Czemu Anka zawsze ma pierwszeństwo i muszę ją wpuszczać do kuchni?! – wykłócała się siostra męża z matką, posyłając mi pełne żalu spojrzenia.
– Bo Ania gotuje też dla dzieci – tłumaczyła jej spokojnie teściowa, co nie spotykało się ze zrozumieniem.
– Nie słyszeliście nigdy o kredytach mieszkaniowych?! – warknęła Magda, dodając, że to chyba straszna żenada, żebyśmy w wieku dwudziestu ośmiu lat wciąż tkwili na garnuszku u jej rodziców.
– Magda! Uspokój się! – zbeształa ją teściowa, ale i tak zrobiło mi się przykro. Zamknęłam się u siebie i płakałam, co zdarzało się coraz częściej. Coraz częściej zazdrościłam też mężowi – szedł sobie do pracy na ósmą, wracał dopiero przed siedemnastą, albo i później, a ja całe dnie spędzałam z małą, której nie chcieliśmy oddawać do żłobka. Zresztą prawdę mówiąc, nie było nas zwyczajnie stać. Przedszkole Piotrusia kosztowało sporo, do tego dochodziła cała reszta wydatków i ledwo nam starczało do pierwszego.
Marzyliśmy z mężem o własnych czterech kątach
Zresztą gdyby nie pomoc teściowej, cienko byśmy sobie radzili. Mama Tomka kupowała nam owoce i warzywa, często płaciła za lekarza małej albo wykupywała recepty. Teść czasem fundował jakieś zabawki. Szkoda tylko, że co dał, to zaraz wypomniał, coraz częściej nazywając Tomka nieudacznikiem, który nie potrafi utrzymać rodziny.
Jednak najgorsze były zawsze wieczory. Zwłaszcza teść robił coraz głośniejsze awantury, domagając się swoich praw. Zazwyczaj chodziło o mecze – teść chciał oglądać rozgrywki, Piotruś chciał spać. Więc braliśmy synka między siebie, na wersalkę, a ojciec Tomasza oglądał w salonie sport. Czasem do Magdy przychodziły koleżanki i chichotały do północy, budząc dzieciaki, ale co mogłam zrobić? Kiedy raz poprosiłam, żeby były ciszej, Magda warknęła, że jest u siebie i temat się skończył.
Marzyliśmy z mężem o własnych czterech kątach, niestety wciąż żaden bank nie chciał nam udzielić kredytu! Atmosfera w domu stawała się nie do zniesienia. W dodatku teść coraz częściej kłócił się z moim Tomaszem. Złapałam się na tym, że wolę nawet włóczyć się z dziećmi po markecie, niż siedzieć w pełnym pretensji domu. W końcu Tomek podjął dramatyczną decyzję.
– Zamierzam zrezygnować z pracy i wyjechać do Szkocji. Wiesz, mam tam kuzyna, coś mi na pewno znajdzie. Zarobię i w końcu uda nam się wynieść na swoje – powiedział mi któregoś wieczoru. Gdy oznajmił tę nowinę swoim rodzicom, teść wyglądał nawet na zadowolonego, za to teściowa miała w oczach łzy.
– Nie pozwolę ci jechać na taką poniewierkę, synku – powiedziała w końcu cicho. I zaraz rozpętało się piekło. Teść huknął na teściową, żeby nie robiła z syna mięczaka, ta umknęła do kuchni, chcąc dać upust łzom, ja wolałam milczeć, za to Magda nas zaskoczyła.
– Wiesz, jak się haruje na budowie? Do tego dojdzie tęsknota za rodziną, samotność. Nie polecam – powiedziała Tomkowi. – Poza tym masz tutaj całkiem dobrą pracę i to taką, którą lubisz. Warto z tego rezygnować dla kasy? – zapytała Tomka.
– A ty, mała, skąd niby wiesz, jak się pracuje za granicą? – roześmiał się mąż.
– Dobra, wkurzacie mnie czasem – przyznała. – Ale to nie znaczy, że masz rzucać wszystko i jechać na poniewierkę! Zresztą zamierzam zdawać na uniwerek, zamieszkam w akademiku, więc zwolni się mój pokój – dodała.
– Co nie zmieni waszej sytuacji. Wciąż nie będziecie na swoim – burknął teść i to chyba przelało czarę goryczy. Bez względu na protesty matki i siostry Tomasz zostawił pracę w Polsce i wyjechał do Szkocji. Początkowo rozłąka była dla nas bardzo trudna, ale z czasem przywykliśmy. Kilka razy odwiedziłam męża, on też wpada do nas dość często, jakoś dajemy sobie radę.
Najważniejsze jest to, że niedługo będziemy mogli wziąć mieszkanie na kredyt. Nie mogę się doczekać, kiedy się stąd wyniesiemy. Bo chociaż czasem mam za złe teściowi jego grubiańskie zachowanie, nie mogę mu się dziwić. Od paru lat siedzimy im na głowie w mieszkaniu wielkości pudełka od butów, każdemu puszczają nerwy…
– Już niedługo, kochanie – pociesza mnie Tomasz, kiedy do siebie dzwonimy i wiem, że muszę być cierpliwa. Uda nam się! Znam mojego męża nie od dziś i wiem, że jeśli coś sobie postanowi, to nie odpuści.
Czytaj także:
„Matka wytresowała mnie na niewolnicę. Za trudy ciężkiego porodu miałam przysięgać, że nigdy jej nie opuszczę”
„Mąż odszedł do innej przez mój brak czułości i pracoholizm. Nie mogę popełnić tego samego błędu z synami”
„Jestem stary, więc syn - wielki dyrektor - traktuje mnie jak piąte koło u wozu. Obcy stali się moją rodziną”