„Sąsiadka zrobiła sobie z mieszkania przybytek rozpusty. Tych hałasów i hordy mężczyzn nie dało się znieść”

Zmartwiona kobieta fot. Adobe Stock, SB Arts Media
„Drzwi w drzwi mojego mieszkania powstała agencja towarzyska. Sąsiadki przyjmowały klientów całą dobę. Słychać było ciągłe jęki i stukanie łóżka. Tak nie dało się żyć! Musiałam coś z tym zrobić”.
/ 10.08.2023 21:30
Zmartwiona kobieta fot. Adobe Stock, SB Arts Media

Wymowne odgłosy zza ściany to pół biedy. Wkrótce po naszej klatce zaczęły się kręcić całe zastępy podejrzanych typów w towarzystwie tej smarkatej. Trzaskali drzwiami, słuchali jakichś łomotów z głośnika. Zwykle zresztą późno w nocy.

Kiedy mój synek obudził mnie po raz pierwszy w środku nocy, myślałam, że coś mu się stało. Chce mu się pić, siusiu, a może źle się czuje. Ale nie – on miał oczy wytrzeszczone z przerażenia i stwierdził tylko cicho:

– Mamo, za ścianą ktoś strasznie sapie. Jakiś niedźwiedź chyba!

– Kochanie, tam nie ma żadnego niedźwiedzia! – zapewniłam go, sądząc, że po prostu przyśniło się mu coś złego.

Uspokojony podreptał ze mną do swojego pokoju i dopiero kiedy tam weszłam, stanęłam jak wryta. Zza ściany faktycznie dochodziły dziwne odgłosy. I nie był to niedźwiedź… Ktoś głośno uprawiał seks! Sapanie, jęki, miarowe stukanie łóżka. Wyglądało na to, że do mieszkania obok wprowadzili się nowi lokatorzy…

Sąsiedzi jak z koszmaru

Kiedy zmarła moja sąsiadka, trochę się martwiłam, kto po niej wynajmie to mieszkanie. Starsza pani była cicha i spokojna, nie wadziła nikomu. A u nas ściana między mieszkaniami – cienka, bo kiedyś, jeszcze przed wojną, to był jeden ogromny lokal. Potem podzielono go na dwa, stawiając ścianę z pojedynczego  rzędu cegieł. Czasami słyszeliśmy zza niej radio albo szuranie kapci. Podejrzewam jednak, że zabawy moich dzieci bardziej dokuczały sąsiadce, niż ona nam. A teraz wyglądało na to, że nowi lokatorzy zrobili sobie tutaj sypialnię!

„No cóż… Jak się nic nie zmieni, chyba będziemy musieli pomyśleć o wyciszeniu pokoju Kuby. Teraz, mam nadzieję,  można dostać jakieś specjalne wygłuszające panele” – pomyślałam odruchowo. Nawet nie przypuszczałam, że odgłosy zza ściany to dopiero początek…

Wkrótce nowa lokatorka dała o sobie znać również w ciągu dnia. Polegało to na koszmarnie głośnym i częstym trzaskaniu drzwiami. Wszystko zaczynało się po popołudniu i trwało do późnej nocy.

– Przyjmują ciągle gości czy co?! – denerwowałam się, kiedy bez przerwy ktoś się mylił i dzwonił na nasz domofon.

Raz czy drugi spojrzałam przez wizjer: dobijali się tam głównie faceci. Ta dziewczyna nie ma do siebie szacunku! Oszalała? Na spokojnym osiedlu urządzać sobie schadzki z coraz to nowszymi facetami? Musiałam o tym powiedzieć właścicielowi!

– Najpierw zadzwonię do syna pani Marii, bo to on odziedziczył po niej mieszkanie – postanowiłam. – Dawno temu dała mi do niego numer.

Wojtek nie był skłonny do dyskusji.

– Wynająłem mieszkanie po mamie miłej spokojnej dziewczynie i tak mam na umowie – poinformował mnie chłodno. – Zapłaciła za rok z góry, więc dopóki nie demoluje lokalu, to nic do niej nie mam! - I tyle z naszej rozmowy…

Zamierzałam interweniować

Wkurzona zdecydowałam się iść na policję. Nie liczyłam co prawda na zbyt wiele, ale zawsze warto spróbować. Przecież musiałam coś zrobić! Nie mogłam biernie patrzeć na taką rozpustę tuż pod moim nosem.

 – No i co ja mam na to poradzić? Może pani sąsiadka prowadzi bujne życie hehe... towarzyskie. To przecież nie jest zakazane, prawda?

– Niby nie, ale to jest nie do zniesienia – zawołałam oburzona. –  Wydzwanianie domofonem, tupanie po schodach, trzaskanie drzwiami i jeszcze te odgłosy zza ściany…

– Szczerze mówiąc, nie mam nawet żadnej podstawy, aby działać – stwierdził dzielnicowy znudzonym tonem. 

– To co, ja mam zrobić? – spytałam.

Przyzwyczaić się? Wyłączać na noc domofon? Wyciszyć drzwi? – sypał jak z rękawa dobrymi radami, które mnie tylko jeszcze bardziej rozwścieczyły.

– A swoim dzieciom jak wytłumaczę, co się dzieje w tamtym mieszkaniu?! – krzyknęłam w desperacji.

Na to dzielnicowy nie potrafił mi odpowiedzieć, tylko popatrzył bezradnie. Zrozumiałam, że nic nie wskóram, i zrezygnowana wróciłam do domu.

Chcesz wałkiem przez łeb?

Jednak gdy któregoś razu przez pomyłkę ktoś od moich sąsiadek zadzwonił do moich drzwi, miarka się przebrała. Otworzyłam mu ubrana w kuchenny fartuszek. Spojrzał tylko z niesmakiem.

– A wałkiem przez łeb chcesz? – zapytałam krótko. – Nie? To w tył zwrot i dzwoń do tamtych drzwi, bo inaczej jak ci przywalę, to czeka cię nie tylko jedna pielęgniarka, ale cały szpital!

Facet połapał się, że pomylił lokal, wymamrotał cicho „przepraszam” i zmył się najszybciej, jak się dało. Takiego cwaniaczka grał, a jak się tylko zorientował, z kim rozmawia – uciekł, aż się za nim kurzyło! Śmieszne. 

– Dłużej tak być nie może! Córka już teraz miała przez tę całą sytuację kłopoty w szkole i wstydziła się zapraszać do domu koleżanki. A za chwilę syn podrośnie i zorientuje się, co słychać przez ścianę

Dosyć tego! 

Wiedziałam już, że nie mam co liczyć na dzielnicowego. Zwierzyłam się kuzynce. Wysłuchała mnie ze współczuciem, a potem powiedziała, że ma znajomego policjanta, który może coś poradzi. Oczywiście od razu się z nim skontaktowałam.

– Jest jeden sposób, żeby ją stamtąd wykurzyć. Najbezpieczniej będzie, jak pani założy na klatce kamerę!

– Jak to? – zdziwiłam się.

– Normalnie – uśmiechnął się. – Proszę zgłosić do administracji, że po pani klatce kręcą się podejrzane typy, mimo domofonu. I wystąpić o możliwość zamontowania na swoim piętrze kamery na własny koszt. 

– A jeśli ktoś ją zniszczy?

– To już jest przestępstwo, które pani może zgłosić! – uśmiechnął się. – Dla dzielnicowego będzie to idealny pretekst, żeby sąsiadkę zacząć nachodzić…

Jak mi poradził, tak zrobiłam. A potem z zadowoleniem obserwowałam, jak liczba trzaśnięć drzwiami gwałtownie spada. Za ścianą pokoju synka już nie sapały niedźwiedzie, a po niespełna dwóch miesiącach do mieszkania po pani Marii wprowadziło się małżeństwo z bliźniakami w wieku Kuby.

Mój synek ma się z kim bawić, córka może znowu przyjmować koleżanki, a ja zyskałam sympatyczną sąsiadkę, z którą się zaprzyjaźniłam. A wszystko dzięki małej kamerce za sześćdziesiąt złotych.

Czytaj także:
„Moja żona chorowała na raka, a ja baraszkowałem z koleżanką z pracy. Nigdy nie wybaczę sobie tego, że tak ją zraniłem”
„Mąż pod moją nieobecność urządził sobie w naszej sypialni pokój uciech. Zdradził mnie, lecz to ja dziś piję szampana”
„Mój mąż uwodził kobiety, pozbawiał je dachu nad głową i zostawiał z pustym kontem. Dla kasy był zdolny do wszystkiego”

Redakcja poleca

REKLAMA