„Sąsiadka przeszukiwała śmietnik w poszukiwaniu prezentów dla córki. Dziecku mówiła, że... przysłał je ojciec z Anglii”

Opieka społeczna zabrała mi dzieci zamiast nam pomóc fot. Adobe Stock, BillionPhotos.com
„Malutka wyglądała ślicznie w sweterku mojej córki. Wsiadłyśmy do windy, dziewczynka wcisnęła guzik. Powiedziałam jej, że bardzo jej do twarzy w tym stroju, ale byłam nieco zdziwiona, gdy odparła, że przysłał jej go ojciec z Londynu. Pomyślałam, że ma bujną fantazję, ale nie zamierzałam prostować. Przecież kilkuletnie dzieci często zmyślają…”.
/ 18.01.2023 19:15
Opieka społeczna zabrała mi dzieci zamiast nam pomóc fot. Adobe Stock, BillionPhotos.com

Gdy miesiąc temu wzięłam się za porządki w szafie, na najwyższej półce odkryłam stare ubrania mojej córki, które nosiła, będąc jeszcze w podstawówce – niezniszczoną kurtkę, jakieś bluzy, sweterki. Pomyślałam, że mogłyby się jeszcze komuś przydać. Spakowałam więc dwie wielkie reklamówki i wyniosłam do altanki, gdzie stały pojemniki na śmieci. Od kilku lat wszyscy mieszkańcy z okolicznych bloków w taki właśnie sposób pozbywali się starych ubrań. Zazwyczaj znikały jeszcze tego samego dnia.

Tak było i tym razem

Już w poniedziałek spotkałam córeczkę sąsiadów z trzeciego piętra w kurteczce mojej Agaty. Nie mogłam się mylić, bo kurtka była różowa, kaptur wykończony beżowym misiem, z charakterystycznymi wypustkami. Malutka wyglądała w niej ślicznie. Wsiadłyśmy do windy, dziewczynka wcisnęła guzik.

– Pięknie wyglądasz w tej kurteczce – powiedziałam szczerze.

– Wiem, tatuś mi ją kupił w Londynie – odpowiedziała z dumą mała.

Pomyślałam, że ma bujną fantazję, ale nie zamierzałam prostować. Przecież kilkuletnie dzieci często zmyślają i kłamią. Swoją drogą, nie podejrzewałam, że ktoś z mieszkańców naszego bloku sięgnie po torbę ze śmietnika… Jakiś czas później wynosiłam śmieci i natknęłam się na mamę dziewczynki. Kobieta zaglądała do pojemników.

„Pewnie często przegląda śmietniki” – pomyślałam, gdy sąsiadka ukłoniła mi się speszona i wyraźnie smutna.

Zaczęłam się zastanawiać, gdzie się podział jej mąż, którego dawno nie widziałam. Na ogół nie interesowałam się sąsiadami, teraz jednak coś nie dawało mi spokoju. Następnego dnia zaczepiłam dozorczynię.

– Nie wie pani, gdzie podział się ten sąsiad z trzeciego piętra? – zaczęłam bez ogródek.

– Ach, mówię pani, tragedia. Chłop pojechał do Anglii, do pracy, i miał wypadek, z rusztowania spadł, nogi połamał! Za szpital musi zapłacić, ubezpieczenia nie miał, na czarno się zatrudniał… A ta jego kobita pracy nie ma – westchnęła dozorczyni. – Już drugie pismo do niej zanosiłam z administracji, bo czynszu nie płaci. Ale ona nawet na życie nie ma…

Po powrocie do domu zaczęłam myśleć, jak pomóc kobiecie i jej córeczce. Ubranie to przecież mało. A co, jeśli rzeczywiście na jedzenie im brakuje? Upiekłam kawałek karkówki, zrobiłam naleśniki z serem, kupiłam masło, czekoladę, jakieś herbatniki.

Wszystko spakowałam do niedużego kartonu

Przed odniesieniem prezentów pod wiadomy adres, musiałam się upewnić, czy kobieta jest w domu. Wyszłam przed blok, w jej kuchni paliło się światło. Wróciłam po paczkę, a potem zawiozłam ją windą na trzecie piętro. Postawiwszy pudło pod drzwiami, nacisnęłam dzwonek. Ledwo rozległy się kroki sąsiadki, pędem uciekłam na górę. Godzinę później poszłam sprawdzić, co z paczką – okazało się, że zniknęła. Kiedy mąż wrócił z pracy, opowiedziałam mu o problemach sąsiadki.

– Możesz trochę pomóc, nie zbiedniejemy, ale skąd wiesz, czego ona potrzebuje? – słusznie zauważył Jan. – Poza tym, jak zobaczy, że jej tak chętnie pomagasz, przestanie szukać pracy albo zacznie cię zwyczajnie wykorzystywać.

– Albo się obrazi – wtrąciłam. – Bo ta mała chyba naprawdę myśli, że kurtkę ojciec przysłał. Ona przed własną córką nie przyznaje się do kłopotów!

– Dlatego powinnaś z nią porozmawiać. Może trzeba nią trochę pokierować.

Obiecałam, że spróbuję, wciąż jednak mam wątpliwości, czy powinnam się wtrącać. Chcę pomóc, ale jak?

Czytaj także:
„Miałam jedną zasadę: nigdy nikomu nie pożyczam pieniędzy. Złamałam ją raz. Straciłam kasę i przyjaciółkę”
„Mąż dawał mi 200 zł miesięcznie, a resztę pieniędzy wydawał na kochankę. Nie pracowałam, więc nie miałam głosu”
„Koleżanka zazdrościła mi pieniędzy i pozycji. Sama nie umiała zapracować na swój sukces, więc odebrała wszystko mnie”

Redakcja poleca

REKLAMA