„Rzuciłem rodzinę dla kochanki, która poleciała na kasę. Zrozumiałem swój błąd, więc czemu żona nie może mi wybaczyć?”

Dziadek powiedział mi, że zdrady powinno się wybaczać fot. Adobe Stock, kmiragaya
„– Widzisz, mówiłam ci, że się nieźle ustawię. On jest słodki, serio, ale taki naiwny! – podsłuchałem. Te słowa podziałały na mnie niczym kubeł zimnej wody wylanej na głowę. Z nosa w mig spadły mi różowe okulary. Zrozumiałem, że Iwona mnie wykorzystała – chodziło jej tylko o moje pieniądze i pozycję w firmie, dzięki której szybko awansowała”.
/ 31.07.2023 22:30
Dziadek powiedział mi, że zdrady powinno się wybaczać fot. Adobe Stock, kmiragaya

Nigdy nie uważałem siebie za życiowego nieudacznika. Właściwie to odkąd pamiętam wyróżniałem się z tłumu. Nie narzekałem na brak zainteresowania ze strony płci przeciwnej, wszystko przychodziło mi z łatwością. Nie oznacza to wcale, że to, czego się dorobiłem, dostałem za darmo.

Ciężko pracowałem, aby w wieku lat 50. z małym haczykiem wieść wygodne i dostatnie życie. Własny dom, dwa drogie auta w garażu, urlop w egzotycznych krajach raz na pół roku. Żona, dwójka wspaniałych dzieci. Ktoś pomyśli, czego chcieć więcej? A jednak nie czułem się spełniony i pragnąłem czegoś więcej. Gdybym tylko wiedział, jak głupi wtedy byłem…

Sam strzeliłem sobie w kolano

Martę poznałem jeszcze w liceum. Byliśmy w jednej klasie, ale nie zwracałem na nią zbytnio uwagi, bo miałem znacznie atrakcyjniejsze koleżanki. Dopiero w okresie studenckim między nami zaiskrzyło. Oboje studiowaliśmy w Warszawie i spotkaliśmy się przypadkiem na jakiejś imprezie u wspólnego, jak się okazało, znajomego. Dostrzegłem w Marcie to, czego nie widziałem wcześniej. Była dowcipna, miała własne zdanie, nie interesowało jej płynięcie na fali wraz z modnymi trendami. Miała to coś, ten pazur, magnes w oczach. Poza tym, z nijakiej z wyglądu nastolatki przeobraziła się w fascynującą kobietę, chociaż klasyczną pięknością nie była.

– Wiesz, mógłbym się z tobą ożenić – rzuciłem niby żartem, a rok później stanęliśmy na ślubnym kobiercu.

Przez pierwsze dwa lata po ślubie nasze życie było bajeczne. Namiętny seks, żarliwe rozmowy do samego rana, ekscytujące wycieczki w różne fajne miejsca. Byliśmy wiecznie głodni siebie, a każda minuta rozłąki spowodowana zawodowymi obowiązkami wydawała się dłużyć w nieskończoność. Każda bajka ma jednak to do siebie, że kiedyś się kończy. Na świat przyszła Ania, a rok później Tadzio. Często się słyszy, że pociechy scalają związek, ale w naszym przypadku stało się dokładnie odwrotnie. To prawda, że miłość do dzieci jest absolutna i bezwarunkowa. W ogień bym poszedł za nimi. Medal ma jednak dwie strony. O ile ojcostwo sprawiało, że duma mnie rozpierała, o tyle między mną a Martą zaczęło się psuć. Całkowicie poświęciła się opiece nad Anią i Tadziem, a nasza relacja zeszła na dalszy tor. Skończyły się namiętne noce, a co gorsza – nawet spanie w jednym łóżku. Marta zachowywała się tak, jakbym był tylko maszyną do zarabiania pieniędzy. Przestała dbać o siebie i o nas, w miarę upływu czasu stawała się coraz bardziej zgryźliwa. Ciągle była zmęczona i nic jej nie pasowało, a byle uwaga z mojej strony wyprowadzała ją z równowagi.

– Kochanie, pogadajmy, naprawdę nie widzisz, co się z nami dzieje?

Jezu, o co ci znowu chodzi? Tylko jakieś problemy wymyślasz.

– Marta, ja…

– Daj mi spokój, jestem wykończona.

I tak przez cały czas

Podejmowane przeze mnie próby rozmów spełzały na niczym, były niczym walenie głową w mur. Miałem tego serdecznie dość. Zdradzić żonę? Taka myśl nie przychodziła mi przez głowę nawet gdy było totalnie źle. Życie bywa jednak przewrotne i lubi dawać pstryczka w nos – oczywiście po to, żeby nas czegoś nauczyć. Tylko że my wnioski z tej nauki wyciągamy zazwyczaj za późno…

Iwona przyszła do naszej firmy na staż. Młoda, pełna zapału i wiary w to, że cały świat ma u swoich stóp. Od razu wpadła mi oko. Ładna, pewna siebie, elegancka i wysportowana. Nie miałem wobec niej żadnych zamiarów, bo czego niby taka dziewczyna mogłaby chcieć od faceta, który z powodzeniem mógłby być jej ojcem? Firma pracowała wtedy nad dużym projektem dla zagranicznego kontrahenta, co wiązało się z koniecznością częstego zostawania w biurze po godzinach. Niekiedy nawet do północy, co sprzyjało nawiązywaniu kontaktów. Ja i Iwona zbliżyliśmy się do siebie. Żadne z nas tego nie planowało, sprawy potoczyły się naturalnym biegiem. Ani się obejrzałem, jak wylądowaliśmy w łóżku. Historia jakich wiele. Do bólu banalna, chociaż wówczas tak nie myślałem. W ogóle nie myślałem.

W końcu Iwona zadała mi pytanie, kiedy odejdę od żony. Zaraz po tym, gdy uniesieni gwałtowną namiętnością skończyliśmy się kochać na moim biurku.

– Dzisiaj, dzisiaj jej powiem. Obiecuję.

– Proszę cię… Tak bardzo mi na tobie zależy… Wiesz, że cię kocham?

– Wiem, ja też ciebie kocham.

I tak się stało

Kiedy mówiłem Marcie o tym, że poznałem kobietę swojego życia i się do niej wyprowadzam, sprawiała wrażenie kompletnie nieobecnej. Patrzyła na mnie, a w jej oczach nie dostrzegłem niczego poza pustką. Nie odezwała się słowem. W milczeniu wstała z kanapy i poszła na górę. Odpowiedziało mi jedynie głuche trzaśnięcie drzwiami. Nie zastanawiałem się zbyt długo nad kolejnym krokiem. Do małej, podręcznej walizki wrzuciłem parę najpotrzebniejszych rzeczy i dwie godziny później stałem pod drzwiami mieszkania Iwony.

– Jestem, tylko dla ciebie, cały twój.

Przywitała mnie ciepłem swych ramion, a ja wreszcie poczułem, że mam dokładnie to, czego chciałem. Przy Iwonie odżyłem i złapałem wiatr w żagle. Wielu mężczyzn zazdrościło mi młodej i pięknej kochanki. Ja sam nie dowierzałem, że tak mi się poszczęściło – aż do momentu, kiedy niechcący podsłuchałem rozmowę Iwony z jej najlepszą przyjaciółką.

– Widzisz, mówiłam ci, że się nieźle ustawię. On jest słodki, serio, ale taki naiwny!

Te słowa podziałały na mnie niczym kubeł zimnej wody wylanej na głowę. Z nosa w mig spadły mi różowe okulary. Zrozumiałem, że Iwona mnie wykorzystała – chodziło jej tylko o moje pieniądze i pozycję w firmie, dzięki której szybko awansowała. Dotarło do mnie, jak ogromny błąd popełniłem. Chciałem porozmawiać z Martą i błagać ją o przebaczenie, ale ona nie zamierza mnie słuchać. Dzieci też są do mnie uprzedzone i nie odbierają moich telefonów. Cóż, nie mogę mieć im tego za złe. Wierzę jednak, że kiedyś darują mi moje winy.

Czytaj także:
„Rozwiodłem się po 8 miesiącach małżeństwa. Teraz ta zołza chce 50 tysięcy złotych za wesele, którego nie chciałem”
„Rozwiodłam się z mężem, by szukać przygód i szybko tego pożałowałam. Znalazł sobie młodą lafiryndę, a mnie zakłuła zazdrość”
„Zaledwie pół roku po swoim ślubie, mój brat wdał się w romans z moją przyjaciółką. Szybko uznał, że nie kocha żony”

Redakcja poleca

REKLAMA