„Spokoju po rozwodzie szukałam w lesie. Grzybobranie i przytulanie się do drzew nie zastąpiły mi męskich ramion”

kobieta na spacerze fot. Adobe Stock, Tatyana Kalmatsuy
„Patrzyłam na plecak wypełniony rzeczami. Myślałam, że może tam, pośród drzew, znajdę spokój. A przynajmniej coś, co pomoże mi znowu oddychać”.
/ 10.11.2024 16:00
kobieta na spacerze fot. Adobe Stock, Tatyana Kalmatsuy

Zawsze wydawało mi się, że gdy coś się kończy, przychodzi ulga. Rozwód miał być nowym początkiem, ale rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Zamiast spokoju, czułam tylko chaos. Każdy dzień zdawał się wybrzmiewać pustką, a mój umysł był jak pożółkła kartka pełna skreśleń. Wszystko, co kiedyś miało sens, rozsypało się na kawałki.

Dlatego, kiedy usłyszałam o wyjeździe do lasu na grzybobranie, podjęłam decyzję niemal natychmiast. Las – symbol ucieczki, ciszy, schronienia przed tym całym chaosem. Myślałam, że może tam, pośród drzew, znajdę spokój. A przynajmniej coś, co pomoże mi znowu oddychać.

Patrzyłam na plecak leżący na podłodze, wypełniony rzeczami na wyjazd. Może to tylko grzybobranie, ale dla mnie to było coś więcej – próba odnalezienia siebie. Chociaż nie wiedziałam, czy uda mi się cokolwiek znaleźć.

Wciąż wyglądał znajomo

Powietrze w lesie było ciężkie od wilgoci, a pod moimi stopami chrzęściły opadłe liście. Szłam powoli, wsłuchując się w ciszę, która jednocześnie koiła i przytłaczała. Miałam nadzieję, że samotność zadziała jak balsam, ale po kilku godzinach marszu poczułam, że wcale nie jest mi lżej. Wtedy go zobaczyłam.

Stał kilka metrów dalej, między drzewami. Początkowo myślałam, że to tylko wyobraźnia – złudzenie wywołane zmęczeniem – ale nie, to był on. Michał.

Przez chwilę staliśmy tak, patrząc na siebie, jakbyśmy nie byli pewni, czy to naprawdę się dzieje. Minęło tyle lat, a on wyglądał... inaczej, ale wciąż znajomo. Miał lekko zmarszczone czoło, te same ciemne oczy, które kiedyś znałam aż za dobrze. Czułam, jak napięcie rozprzestrzenia się po moim ciele.

– Alicja? – Usłyszałam jego głos, trochę zaskoczony, trochę niepewny.

Przytaknęłam, próbując zebrać myśli. Coś we mnie krzyczało, by odwrócić się i uciec, ale moje nogi nie chciały się ruszyć.

– Michał – odpowiedziałam cicho. – To... dziwne, że cię tu spotykam.

– Dziwne? Chyba nawet bardziej niż dziwne – zaśmiał się nerwowo. – Jakby los zagrał nam na nosie.

Stał tam, z koszykiem pełnym grzybów, jakbyśmy cofnęli się do czasów, gdy życie było prostsze. Tylko, że nie było. Nasza młodość miała w sobie więcej bólu, niż chciałam pamiętać.

– Czego tu szukasz? – zapytał nagle, jakby próbował przebić się przez tę nieśmiałą wymianę słów.

– Spokoju – westchnęłam. – Czasem wydaje się, że las to jedyne miejsce, gdzie można go znaleźć. A ty?

Michał opuścił głowę, jakby zastanawiał się nad odpowiedzią.

– Chyba tego samego. Uciekam... ale nie wiem, przed czym.

Zaczęliśmy iść obok siebie, w milczeniu. Powietrze między nami było pełne niewypowiedzianych słów, wspomnień i dawno zapomnianych emocji.

Czas wtedy przestał istnieć

Las wokół nas wydawał się coraz gęstszy, a w powietrzu unosił się zapach wilgoci i mchu. Michał szedł obok mnie, a każdy krok przywoływał jakieś wspomnienie, jakby drzewa szeptały o przeszłości, którą zostawiliśmy za sobą. Nagle poczułam się, jakbyśmy byli znowu młodzi, jak wtedy, gdy wszystko wydawało się takie proste. Ale przecież nie było.

– Pamiętasz tamten weekend nad jeziorem? – spytałam, próbując zapełnić ciszę.

– Oczywiście, że pamiętam – odpowiedział, spoglądając na mnie kątem oka. – To było jedno z tych chwil, które zostają w człowieku na zawsze. Jakby czas wtedy przestał istnieć.

Uśmiechnęłam się smutno. Tak, tamten weekend rzeczywiście był czymś wyjątkowym. Spędziliśmy go z dala od wszystkiego, w małej chatce, w której nie było ani zasięgu, ani Internetu. Tylko my, jezioro i las.

To wtedy po raz pierwszy poczułam, że możemy być czymś więcej niż tylko przelotnym romansem. Ale szybko okazało się, że życie ma inne plany.

– Wtedy myślałam, że będziemy zawsze razem – powiedziałam, nie do końca wiedząc, dlaczego w ogóle to mówię. – Wiesz, takie młodzieńcze marzenia.

Michał westchnął, jakby słyszał ten ciężar w moim głosie.

– Wtedy wszystko wydawało się łatwiejsze, prawda? – rzucił. – Myślałem, że świat jest na wyciągnięcie ręki. Że wszystko można naprawić, jeśli się wystarczająco postaramy. Ale... chyba nie mieliśmy pojęcia, jak to naprawdę wygląda.

Przez chwilę milczeliśmy, oboje pogrążeni we własnych myślach. Przeszłość była jak dym – rozmyta, ale wciąż wyraźna na tyle, by czuć jej zapach.

Przestaliśmy się do siebie odzywać

– A co z Kasią? – spytałam nagle, zanim zdążyłam się powstrzymać. Michał zamilkł, jakby to imię było zaklęciem, które zablokowało wszystkie jego słowa.

Rozstaliśmy się – powiedział po chwili. – Było trudno, ale chyba oboje wiedzieliśmy, że to nie miało sensu.

Zrozumiałam. Wiedziałam, co oznacza takie rozstanie. Ten ból, który powoli przeżera człowieka od środka, aż nie zostaje nic prócz pustki.

– Czasem myślę, że gdybyśmy wtedy nie rozstali się tak głupio... – zaczął Michał, ale przerwałam mu szybko.

– Nie rozstawaliśmy się. My po prostu przestaliśmy się do siebie odzywać – powiedziałam z goryczą. – To było jeszcze gorsze.

Spojrzał na mnie, a w jego oczach dostrzegłam cień winy. Tak, oboje wiedzieliśmy, że to nie był zwykły koniec. Nasza relacja po prostu się rozmyła, jakby ktoś odłożył ją na bok, nie zamykając drzwi do końca.

– Masz rację – przyznał cicho. – I może właśnie dlatego żałuję tego do dziś.

Wieczór zapadał szybko, a las zaczął przybierać mroczne odcienie fioletu i granatu. Zatrzymaliśmy się na niewielkiej polanie, gdzie Michał zaproponował, żebyśmy usiedli na chwilę. Zmęczenie dawało się we znaki, ale prawdziwy ciężar leżał gdzie indziej. Nie potrafiłam tego nazwać, ale wiedziałam, że coś wisi w powietrzu. Atmosfera między nami stała się gęsta, a wspomnienia, które jeszcze niedawno były ciepłe i nostalgiczne, zaczęły nabierać zupełnie innego tonu.

Coś we mnie walczyło

Rozpaliliśmy niewielkie ognisko na wyznaczonym punkcie do biwakowania. Siedzieliśmy naprzeciw siebie, otuleni ciszą, którą przerywało tylko trzaskanie płonących gałęzi. Michał wpatrywał się w ogień, ale widziałam, że coś go dręczy. Czułam, jak moje serce zaczyna bić szybciej.

Te wszystkie dawne uczucia, które myślałam, że pogrzebałam na zawsze, znowu zaczęły się we mnie budzić. Ale wiedziałam, że nie mogę im ulec tak łatwo. Zbyt wiele razy już popełniłam ten błąd.

– Dlaczego się odsuwasz? – zapytał nagle Michał, przerywając ciszę. Spojrzał mi prosto w oczy. Jego głos brzmiał spokojnie, ale widziałam napięcie w jego twarzy.

– Michał, to nie jest takie proste – odpowiedziałam, patrząc na niego niepewnie. – Jesteśmy po dwóch rozstaniach. To nie jest już czas beztroski.

Przez chwilę milczał, jakby szukał odpowiednich słów. Ogień rzucał na jego twarz dziwne, migoczące cienie, które sprawiały, że wyglądał inaczej, niemal obco.

– Może właśnie dlatego to jest dobry moment – zaczął cicho. – Przeszliśmy swoje, teraz wiemy, czego chcemy. Teraz moglibyśmy spróbować... zacząć od nowa.

Coś we mnie walczyło. Z jednej strony Michał miał rację. Byliśmy starsi, mądrzejsi, bardziej świadomi tego, co naprawdę jest ważne. Ale z drugiej strony... to wszystko było zbyt świeże, zbyt skomplikowane. Przeszłość ciążyła mi na barkach jak kamień.

– Tylko że ja nie wiem, czego chcę – odpowiedziałam w końcu, głos mi zadrżał. – Przeszliśmy przez tyle... bólu. Nie wiem, czy chcę znowu to przeżywać.

Michał wziął głęboki oddech. Widziałam, jak zaciska pięści, ale w jego oczach pojawił się błysk determinacji.

– Nie mówię, że będzie łatwo. Wiem, że nie naprawię tego, co się stało. Ale czy naprawdę nie czujesz tego, co ja? – Jego głos był pełen nadziei i desperacji jednocześnie. Jakby próbował mnie przekonać, że to może się udać.

Zamilkłam, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Tak, czułam tę iskrę między nami. Ale czy to wystarczy, by naprawić przeszłość?

Michał unikał mojego wzroku

Następnego dnia poranek był chłodny, a mgła otulała drzewa jak miękka kołdra. Siedzieliśmy obok siebie, z kubkami parującej kawy, ale atmosfera między nami była cięższa niż kiedykolwiek. Po tym, co wydarzyło się wczoraj wieczorem, napięcie wisiało w powietrzu. Michał unikał mojego wzroku, a ja zastanawiałam się, co dalej. Czułam, że jest coś, o czym nie powiedział. Coś, co przez te wszystkie lata pozostawało ukryte.

– Muszę ci coś wyznać – zaczął nagle Michał, przerywając ciszę. W jego głosie była mieszanka zmęczenia i niepewności. – To, co stało się między nami wtedy... Nie rozstaliśmy się bez powodu.

Spojrzałam na niego ostrożnie, wyczuwając nadchodzącą lawinę.

– Co masz na myśli? – zapytałam, choć coś w środku podpowiadało mi, że nie chcę znać odpowiedzi.

Michał odwrócił wzrok, wpatrując się w punkt na horyzoncie, jakby szukał odwagi, by wyznać prawdę.

– Odszedłem, bo bałem się odpowiedzialności – powiedział w końcu. – Ty zawsze byłaś... zbyt ważna. A ja nie wiedziałem, jak sobie z tym poradzić. Wydawało mi się, że to mnie przerasta, że nie jestem gotów na taką bliskość, na taką odpowiedzialność za drugą osobę.

Każde jego słowo uderzało mnie jak cios. Znałam te uczucia, ten strach. Ale nie rozumiałam, dlaczego nie powiedział mi tego wcześniej. Dlaczego po prostu odszedł, zostawiając mnie z pytaniami bez odpowiedzi.

– A więc to dlatego? – zapytałam, próbując opanować narastającą frustrację. – Po prostu zniknąłeś, bo nie wiedziałeś, jak sobie ze mną poradzić?

Michał zamknął oczy, jakby przygotowując się na to, co miało nadejść.

– Nie tylko dlatego – odparł cicho. – Zdradziłem cię wtedy. Z kimś, kogo ledwo znałem. To był głupi, krótkotrwały romans, który nic dla mnie nie znaczył... Ale to mnie zniszczyło. I dlatego odszedłem.

Prawda miała gorzki smak

Cisza po tych słowach była ogłuszająca. Siedziałam tam, oszołomiona jego wyznaniem. Zawsze myślałam, że nasze rozstanie było moją winą, że coś między nami po prostu wygasło, że może ja czegoś nie dostrzegłam. A teraz, po tylu latach, dowiadywałam się, że to on był powodem.

– Więc dlatego tak po prostu mnie zostawiłeś? – powiedziałam z goryczą. – A ja przez te wszystkie lata obwiniałam siebie.

Michał spuścił głowę, jego twarz wyrażała poczucie winy.

– Nie chciałem cię zranić bardziej – wyznał. – Myślałem, że odchodząc, uchronię nas oboje przed jeszcze większym bólem. Ale teraz widzę, że to była największa głupota.

Czułam, jak złość narasta we mnie. Byłam rozdarta między chęcią wykrzyczenia mu wszystkiego, co mnie bolało, a tym dziwnym poczuciem ulgi, że w końcu znam prawdę. Przynajmniej część tego, co zawsze pozostawało dla mnie zagadką, w końcu się rozjaśniła. Ale czy mogłam mu wybaczyć? Czy to coś zmieniało?

– Nie wiem, co teraz myśleć – wyznałam szczerze. – To było dawno temu, ale... nie sądziłam, że tak to wyglądało.

Michał podniósł na mnie wzrok, w jego oczach była błagalna nuta.

– Wiem, że nie naprawię tego, co się stało. Ale chciałem, żebyś wiedziała, dlaczego odszedłem. I żałuję tego każdego dnia.

Nie odpowiedziałam. W mojej głowie kłębiły się myśli, które próbowałam zrozumieć. Przeszłość, teraźniejszość, przyszłość – wszystko wydawało się mieszać w jedną, chaotyczną całość.

Siedzieliśmy obok siebie, ale czuliśmy się tak, jakbyśmy byli na dwóch różnych końcach świata. Michał wpatrywał się w ziemię, a ja próbowałam zrozumieć, co czuję. Przez lata zadawałam sobie pytania, dlaczego to wszystko się rozpadło, dlaczego mnie zostawił, i teraz, gdy już znałam odpowiedź, nie było mi wcale lżej. Prawda miała gorzki smak, a przeszłość, zamiast się wyjaśnić, nagle wydała się jeszcze bardziej zagmatwana.

Nie musiałam już zgadywać

Z jednej strony czułam ulgę. Tak, Michał w końcu wyznał prawdę, a ja nie musiałam już zgadywać, co poszło nie tak. Ale z drugiej strony... zdrada. To słowo brzmiało w mojej głowie jak echo, które nie chciało ucichnąć. Czy mogłam to po prostu wymazać? Czy dało się zapomnieć coś takiego?

– Michał... – zaczęłam powoli, ostrożnie dobierając słowa. – Nie wiem, czy mogę tak po prostu wrócić do tego, co było. Ta przeszłość... ona mnie wciąż boli. Nawet teraz, kiedy w końcu powiedziałeś mi, co się stało, czuję, że te rany są jeszcze świeże.

Michał podniósł na mnie wzrok. Jego oczy były pełne smutku i oczekiwania.

– Nie oczekuję, że wszystko nagle będzie dobrze – powiedział cicho. – Wiem, że to trudne. Ale może moglibyśmy spróbować... odbudować coś nowego? Zaczniemy od zera, bez iluzji, bez udawania, że nie mamy za sobą tych wszystkich błędów.

Zamknęłam oczy, czując ciężar tej decyzji. Przeszliśmy oboje przez piekło, każde z nas na swój sposób. Może właśnie dlatego to spotkanie wydawało się jak test od losu. Czy naprawdę mogłabym spróbować jeszcze raz? Zbudować coś na fundamentach zburzonego zaufania?

– Nie wiem, czy potrafię – powiedziałam w końcu. – Potrzebuję czasu, żeby to wszystko przemyśleć. Nasza przeszłość... nie wiem, czy jestem gotowa, żeby ją ponownie odkopywać. Może za bardzo się boję, że znowu skończymy tam, gdzie ostatnim razem.

Michał skinął głową, choć widziałam, że jego twarz wyrażała zawód. Chyba miał nadzieję, że od razu zgodzę się na coś więcej. Ale ja wiedziałam, że muszę chronić siebie.

– Rozumiem – odpowiedział w końcu. – Jeśli potrzebujesz czasu, dam ci go. Ale... nie chcę znowu cię stracić, Alicja.

Spojrzałam na niego, a przez chwilę czułam, jak coś w moim sercu mięknie. Zawsze był częścią mojego życia, nawet gdy nasza droga się rozeszła. Ale teraz musiałam zdecydować, czy to, co kiedyś nas łączyło, ma szansę na nowo zakwitnąć.

– Nie chcę zamykać drzwi. Ale najpierw muszę je uchylić powoli, żeby zobaczyć, co jest za nimi. – Uśmiechnęłam się słabo. – Zostawmy to otwarte... na przyszłość.

Michał odetchnął, jakby choć trochę poczuł ulgę. W jego oczach znów pojawiła się iskra nadziei.

Ruszyliśmy razem w stronę samochodów, a ja czułam, jak powoli wycofuję się z tego lasu – nie tylko fizycznie, ale i mentalnie. Może nie wszystko zostało rozwiązane, ale przynajmniej teraz wiedziałam, że mam przed sobą wybór. A to było więcej, niż miałam, gdy tu przyjeżdżałam.

„Czy można cofnąć czas? Czy to, co zostało zniszczone przed laty, może znowu zakwitnąć?” – zadałam sobie to pytanie po raz kolejny. – „Nie wiem. Ale wiem, że potrzebuję czasu, by dowiedzieć się, czego naprawdę chcę.”

Las zamykał się za nami, a ja czułam, że znowu mogę oddychać. Może jeszcze nie znalazłam odpowiedzi, ale przynajmniej wiedziałam, że droga do nich była otwarta.

Alicja, 36 lat

Czytaj także:
„Zanosiłam znicze na grób męża, a potem dawałam się rozpalić sąsiadowi. Nie przyznaję się rodzinie, bo mnie wyklną”
„Zajmowałem się sąsiadką, gdy jej mąż harował na emigracji. Nie pozwoliłem, by ich małżeńskie łoże ostygło”
„Na balu maskowym znalazłam wymarzonego kochanka. Chętnie oddałabym się w jego ręce, ale co na to mój narzeczony?”

Redakcja poleca

REKLAMA